Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

- Nie daj mu się zabić. - powiedział czarnowłosy, stojąc naprzeciw swojej ukochanej w jakimś zaułku, skąd doskonale widać było jego brata. Kobieta posłała mu uśmiech, nie takiego Lokiego pokochała, ale nie narzekała.

- Zdecydowanie za bardzo się o mnie martwisz, Loki. - oznajmiła z uśmiechem, klepiąc go w klatkę piersiową. Zaraz, niespodziewanie, cmoknęła go w usta, przez co nie zdążył nawet zareagować. - Poradzę sobie, jak zawsze z resztą. - dodała, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- W to akurat nie wątpię. - stwierdził, lustrując ją ostatni raz wzrokiem. Uśmiechnęła się, bo doskonale zdawała sobie sprawę, co chodziło mu po głowie.

W końcu otrząsnęła się, wyjrzała za budynek, sprawdzając, czy Thor wciąż tam stał, a później ponownie stanęła twarzą w twarz z Lokim.

- Dobra, ruszam.

Tove, patrząc prosto w szmaragdowe tęczówki mężczyzny, przemieniła się w czarnego węża. Syknęła w jego kierunku, po czym zaczęła pełznąć do stojącego nieopodal blondyna, który nawet nie miał o niczym pojęcia.

Wszystko to obserwował Loki. Stał w tym samym miejscu, starając się nie zwracać na siebie uwagi.

Thor natomiast rozglądał się wokoło, w oczekiwaniu na swoją dziewczynę. Miał jeszcze trochę czasu, a zbytnio nie patrzył pod swoje nogi, co było idealną okazją dla Tove. Kobieta podpełzła do niego i skoczyła na mężczyznę, by go przestraszyć.

Nie spodziewała się jednak, że Thor zareaguje niemal od razu i złapie ją za "szyję". Prędko przemieniła się z powrotem w człowieka i złapała za silne dłonie przyjaciela, próbując je jakoś od siebie odciągnąć. 

- Thor... To... Tylko ja... Tove... - powiedziała pomiędzy nabieraniem powietrza do płuc, by się nie udusić. Jej twarz pomału zaczynała robić się sina, a ona traciła coraz bardziej dopływ powietrza. - Nic ci nie zrobię. - wyszeptała ostatkami sił.

- Tove? - zdziwił się Thor, momentalnie ją puszczając. Tove opadła na ziemię, łapczywie nabierając powietrza do płuc. Zaczęła kaszleć, próbując się uspokoić. - Wybacz bardzo. Nie miałem pojęcia, że to ty. - powiedział prędko, kładąc dłoń na jej plecach.

Nagle znikąd pojawił się koło nich Loki, który odepchnął Thora od ukochanej. Był na niego wściekły, że mógł coś jej zrobić. Nie wybaczyłby mu tego.

Nie wybaczyłby sobie.

- Nawet jej nie poznałeś po tych wszystkich latach. - warknął, patrząc wręcz z nienawiścią na mężczyznę przed sobą. Tove, wciąż próbująca przywrócić swój normalny oddech, spojrzała na braci.

- Loki?

- Nie, Odyn. - fuknął czarnowłosy, wyrzucając ręce w górę. Sam nie wiedział, co nim kierowało. Świadomość, że jego ukochanej mogło się coś stać? Na pewno. - Oczywiście, że Loki. - odparł z wyczuwalnym jadem w głosie, który nieco przeraził Thora. - To też twoja przyjaciółka, a ty co? O mało jej nie udusiłeś! - wrzasnął, wskazując dłonią na Tove. Kobieta właśnie podnosiła się na nogi.

- Loki, uspokój się, nic mi nie jest. Spójrz. - powiedziała cicho, choć na tyle głośno, by ją usłyszał. Zielonooki spojrzał na nią i podszedł do niej bliżej, gdy przywołała go do siebie ręką. - Wszystko w porządku, tak? Uspokój się, narwańcu. - dodała, łapiąc jego twarz w dłonie. Spojrzała w jego szmaragdowe tęczówki ze spokojem, w nadziei, że to pomoże mu się uspokoić.

I pomogło.

- Jak ty mnie nazwałaś? - spytał, uświadamiając sobie, jak go nazwała. Ona jedynie przewróciła oczami, zabierając swoje ręce z jego policzków.

- A czy to teraz ważne? - zapytała retorycznie, wzruszając ramionami. Nie dała jednak ponownie odezwać się Lokiemu, gdyż podeszła do drugiego przyjaciela, który wciąż przyglądał się dalej scenie. - Sorry, Thor, że cię nastraszyliśmy. Znowu. - powiedziała Tove ze skruchą, choć nie żałowała, że ponownie go nastraszyli. - Możliwe, że to się więcej nie powtórzy.

- Mam nadzieję. - mruknął Thor w odpowiedzi, posyłając ciemnowłosej uśmiech. Wtedy już wiedziała, że się na nią nie gniewał. Choć tego nie wiedziała, była pewnego rodzaju słabością boga piorunów. - Ja znikam. Jane na mnie czeka.

- Dziewczyna? - spytała zaintrygowana, nieświadomie wskazując na blondyna dłonią. Ten tylko pokiwał głową, a na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech, co dało kobiecie wystarczającą odpowiedź.

- Najlepsza.

Wkrótce Thor zniknął im z pola widzenia, a Tove podeszła do Lokiego i stanęła naprzeciw niego. Czarnowłosy spojrzał jej w oczy, lecz się nie odezwał. Wciąż czuł złość na swojego brata.

- A ja kim dla ciebie jestem?

Loki jednak nie odpowiedział na pytanie Tove, ale ona i tak wiedziała swoje. Była dla niego kimś ważnym. I nie dało się temu zaprzeczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro