4
Tove wyszła z kina z - jak sama stwierdziła - dość tandetnego filmu, na który się wybrała. Mimo tego nie żałowała, że się tam udała. Przynajmniej poznała sympatyczną trzynastolatkę, koło której siedziała w sali kinowej, a którą poznała w łazience w galerii.
Ciemnowłosa kobieta wyszła na ulicę, podążając w tylko sobie znaną stronę. Od dawna nie miała, co robić w Chicago, od lat przeprowadzała się w różne miejsca w Stanach Zjednoczonych, ale nigdzie nie było jej tak dobrze, jak w Asgardzie.
- Loki? To ty? - spytała nagle, zatrzymując się wpół kroku. Przed nią stał ten sam mężczyzna, który lata temu zawrócił jej w głowie, a który teraz patrzył na nią w lekkim szoku.
- Tove. - powiedział cicho, podchodząc do niej powolnym krokiem. Ciemnowłosa stała tam, jak sparaliżowana. Serce przyspieszyło swój naturalny bieg, ale nie zwracała na to uwagi.
- Na Odyna! To naprawdę ty! Jak ja dawno cię nie widziałam. - zawołała, wpadając w ramiona mężczyzny. Po plecach przeszły mu dreszcze, przyjemne dreszcze. Dość niepewnie objął kobietę, wdychając zapach jej perfum, które tak uwielbiał. - Co tam u ciebie? Opowiadaj. - powiedziała po chwili, odsuwając się od niego nieznacznie. Loki poczuł niedosyt, ale nie przyznał tego na głos.
- Może... Nie tutaj? Znasz jakieś... - zaczął, rozglądając się wokoło, jakby ktoś mógł go usłyszeć. Tove złapała go niespodziewanie za rękę z szerokim uśmiechem na twarzy. Tak bardzo się cieszyła, że go w końcu spotkała.
- Chodźmy do mnie.
~*~
Pół godziny później oboje znaleźli się w niewielkim mieszkaniu Tove. Wszystko tam było urządzone w dość ciemnych barwach, ale właśnie takie lubiła. W dodatku pasowały do jej ukochanego, a także niego do niej.
- Nie jest źle. - stwierdził Loki, przejeżdżając dłonią po ciemnym blacie kuchennym. Kobieta spojrzała na niego ukradkiem, uśmiechając się pod nosem. Czarnowłosy w końcu przystanął, po czym odwrócił się do niej przodem, opierając rękoma o blat. - Małe, ale...
- Własne. - dokończyła za niego brązowooka, podchodząc do jednej ze szafek. Naprawdę dobrze jej się tam mieszkało, lecz doskwierało jej samotność. - Chcesz czegoś? Kawy? Herbaty? - zaproponowała, otwierając szafkę, gotowa, by przyrządzić coś swojemu gościowi.
- A może coś mocniejszego? - spytał Loki, uśmiechając się w swój charakterystyczny sposób, przez który zawsze miękły jej kolana.
- Znajdzie się, oczywiście. - odparła od razu, nie potrafiąc przestać się uśmiechać. Prędko skierowała się do drzwi, by udać się do barku, gdzie trzymała swoje trunki. - Rozgość się, zaraz wrócę. - dodała, odwracając się na moment do Lokiego.
Zaraz zniknęła, zostawiając go samego. Nie wiedziała jednak, jak bardzo jej ruchy pobudzały zmysły mężczyzny, który coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nikomu by jej nie oddał.
Cicho rozsiadł się na kanapie w salonie i rozejrzał po pomieszczeniu. Choć większość rzeczy nie była w jego guście, tamto mieszkanie bardzo mu się podobało - choć nigdy by tego nie przyznał na głos - i to z jednego ważnego powodu.
Bo ona tam była. Bo to wszystko było właśnie jej.
- Już jestem! I mam jedno z lepszych win. Może ci posmakuje.
Tove przerwała tą ciszę, wchodząc do salonu z butelką wina i dwoma kieliszkami. Czarnowłosy nieco oprzytomniał i przeniósł na nią swoje szmaragdowe tęczówki. Uważnie patrzył, jak kładła wszystko na stół. Nie potrafił oderwać od niej wzroku.
- Masz kogoś? - wypalił niespodziewanie, czego natychmiast pożałował. Myślał, że Tove mu nie odpowie, wiedział, że zbłaźnił się na jej oczach.
Ale ona wcale tak nie myślała.
- Jaki bezpośredni. - zaśmiała się cicho, nalewając wina do kieliszków. Loki przełknął ślinę, czuł się przy niej zdecydowanie inaczej, niż przy innych kobietach, z którymi miał styczność. - Nie, nie mam. Jakoś randki są nie dla mnie. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami. Nigdy tak naprawdę nie czuła do jakiegoś mężczyzny głębszych uczuć. Co prawda, przespała się z niektórymi, ale oni później odchodzili.
- A co właściwie robisz? - spytał, chcąc prędko zmienić temat.
- Różne rzeczy. - odparła, ponownie wzruszając ramionami. Właściwie w Chicago nie robiła niczego konkretnego. - Mam spory majątek po rodzicach. Stać mnie na wynajem tego mieszkania. Często też chodzę do kina. - wspomniała, zakręcając butelkę z winem, którą później odłożyła na stół. - A ty co tu robisz?
- To i owo. - odpowiedział zdawkowo, obserwując jej poczynania. - Dzięki. - mruknął, odbierając od niej kieliszek. Oboje od razu upili łyk wina. - Aa... Właściwie, dlaczego...
Loki nigdy nie dokończył ów zdania.
Tove nachyliła się ku niemu i zatkała mu usta pocałunkiem. Loki był tak zszokowany, że nawet nie zareagował, a gdy oprzytomniał, ona odsunęła się od niego na bezpieczną odległość.
- Przestań w końcu gadać. - powiedziała cicho, przegryzając wargę. Jej brązowe tęczówki hipnotyzowały Lokiego i na odwrót. - I zacznij działać. - szepnęła, nachylając się ponownie w jego stronę. Na twarzy mężczyzny zagościł uśmiech, a serce wręcz się radowało, bo zdawał sobie sprawę, że ona też odwzajemniała jego uczucia.
- Właśnie taką cię zapamiętałem. I taką cię lubię. - wyszeptał, kładąc dłoń na jej biodrze, po czym to on złączył ich usta w całość.
~*~
Półtorej godziny później Tove wraz z Lokim leżeli na łóżku ciemnowłosej zupełnie nadzy, a jednak przytuleni do siebie. Byli szczęśliwi i nikt nie mógł im tego zabrać. Choć nie padły żadne słowa - prócz ich imion - oni doskonale zdawali sobie sprawę z uczuć tej drugiej osoby. I to im wystarczało.
- Pamiętasz, jak nastraszyliśmy kiedyś Thora? - odezwała się niespodziewanie Tove, kreśląc wzorku na nagim torsie Lokiego, który obejmował ją ramieniem.
- O mało cię wtedy nie udusił. - przypomniał, patrząc na nią ukradkiem. Mimo że na jego twarzy malował się delikatny uśmiech, w środku skakał wręcz z radości, co normalnie nie było do niego podobne. - Ale jego mina była bezcenna. - dodał, przypominając sobie minę brata tamtego dnia.
- Chciałabym to powtórzyć. - oznajmiła stanowczo kobieta, unosząc wzrok, by spojrzeć na twarz ukochanego. Ten jednak nie zareagował, jeżdżąc palcem po odkrytym ramieniu brązowookiej.
Milczeli, ale nie przeszkadzało im to. Naprawiali się chwilą spokoju, chwilą spędzoną tylko w swoim towarzystwie. Dawno się nie widzieli, a zazwyczaj ktoś z nimi jeszcze był.
Tove niespostrzeżenie zerknęła na Lokiego, podziwiając jego spokojną, choć skupioną twarz. Był przystojny, to musiała przyznać. Zawrócił jej w głowie od samego początku ich znajomości. I umiała go rozgryźć pomimo upływu lat.
- Nad czym myślisz?
Loki nie odpowiedział od razu. Spojrzał na nią, a delikatny uśmiech wkradł się na jego usta. Poprawił się nieco, bacznie obserwowany przez przenikliwe, brązowe oczy kobiety.
- Czasami zdawało mi się, że jesteś dla mnie zdecydowanie za dobra. - powiedział wreszcie, patrząc na ścianę przed sobą. Było to prawdą. Loki już od dawna zauważył, że Tove miała na niego dziwny wpływ, którego nie potrafił zrozumieć. Niby była dla niego taka sama, jak w stosunku do innych, ale dostrzegł, że emanowało od niej dobro, zawsze, gdy był tuż obok.
- Do czego zmierzasz, Loki? - spytała nieco zdziwiona, opierając się na łokciu, by lepiej go widzieć. Musiała jednak trzymać kołdrę, którą zakrywała swoje nagie piersi. Nie wstydziła się go, ale to był już odruch.
- Czas się chyba odwdzięczyć, czyż nie?
- Od kiedy ty się troszczysz o kogokolwiek? - zapytała ze śmiechem, układając głowę na jego klatce piersiowej, a on zaczął bawić się jej zmierzwionymi włosami.
Loki wzruszył jedynie ramionami na jej pytanie. Nie miał na to odpowiedzi, po prostu robił to odruchowo.
- Thor powinien być gdzieś w okolicy. Możemy go znaleźć. - oznajmił, wzruszając ramionami. Tove zaśmiała się, ponownie unosząc się na łokciach.
- Szybka zmiana tematu. - stwierdziła ze śmiechem, odgarniając niesforne kosmyki włosów z twarzy. Wydało się to Lokiemu urocze i mega seksowne. - Dobra, jak chcesz to tu se jeszcze leż. Ja idę się ogarnąć i ubrać. - powiedziała niespodziewanie, podnosząc się z łóżka. Usiadła na skraju materaca, w międzyczasie zakładając kapcie, po czym odwróciła się na moment za siebie. - Tylko nie podglądaj.
- Chyba mnie nie znasz. - zaśmiał się, kładąc dłonie za głową. Perfidnie patrzył, jak Tove wstaje i kieruje się do łazienki, wciąż naga. Bez żadnych oporów, bez żadnej narzutki, podeszła do drzwi od pokoju.
- Znam zdecydowanie za dobrze.
Po tym wyszła, a po pomieszczeniu rozległ się śmiech Lokiego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro