Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Pomimo upływu lat, Tove wciąż pozostawała taka sama. Jedynie jej wygląd nieco się zmienił.

Choć nigdy nie była niska, Loki i Thor przerastali ją o połowę głowy. Dostała też nieco kobiecych kształtów, co dodawało jej tylko urody. Swoje długie, ciemnobrązowe włosy spinała zawsze w wymyślne warkocze i tym podobne. Nie malowała się, jej cera była wręcz nieskazitelna. Podobała się naprawdę wielu, ale nigdy nie zwracała na nikogo uwagi. Była niezależna.

Przez te lata zdążyła nauczyć się naprawdę wielu przydatnych rzeczy, między innymi walki i posługiwania się mieczem, sztyletem oraz łukiem i strzałami.

- Pojedynek? - spytała pewna brązowooka dziewczyna, wskazując koniuszkiem miecza w stronę Tove, która uśmiechnęła się pod nosem swoim charakterystycznym uśmiechem.

- Przygotuj się na porażkę, Sif. - odpowiedziała, przerzucając miecz z lewej ręki do prawej.

- Chyba ty, Elin. - odparła Sif, ustawiając się w bojowej pozycji.

Zaraz obie dziewczyny zaczęły między sobą pojedynek.

Nie wiedziały nawet, że są przez cały czas obserwowane przez pewnego czarnowłosego boga kłamstw, podstępu i psot. Loki przyglądał im się z bezpiecznej odległości, gdzie nikt go nawet nie widział.

- Jest niezła. Umie walczyć. 

Zielonooki odwrócił się w bok, gdzie stanął znikąd Thor. Blondyn nie odrywał wzroku od pojedynkujących się dziewcząt.

- O kim teraz mówisz? - spytał Loki, niepewny, kogo miał na myśli jego brat. Był pewien, że to była jedna z dwóch dziewczyn, które obserwowali.

- O Tove. - odparł oczywistym tonem.

Loki już się nie odezwał. Przeniósł swój wzrok z powrotem na Tove i Sif. I musiał przyznać mu rację - Tove świetnie walczyła.

W tym samym momencie Sif z głośnym jękiem wylądowała plecami na ziemi, powalona przez swoją przyjaciółkę.

- Ha! I kto tu jest górą?! - zawołała Tove, stając nad dziewczyną. Uśmiechała się zwycięsko, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że wygrała.

- Raz ci się udało mnie pokonać. Drugi raz ci się nie dam. - mruknęła brunetka, unosząc się do siadu. Druga przewróciła oczami, za dobrze znając swoją przyjaciółkę, wiedziała, że tamta się nie podda, dopóki nie wygra.

- Taa, jasne. - prychnęła, wystawiając dłoń w stronę Sif. Ta spojrzała na jej rękę, a potem na twarz. - Wstawaj. - dodała Tove, widząc lekkie zawahanie na jej twarzy. W końcu jednak stanęły naprzeciw siebie.

- Rewanż?

- Jeśli tak bardzo chcesz... - odpowiedziała ciemnooka z uśmiechem, ponownie ustawiając się w pozycji bojowej.

Choć bracia nie słyszeli ich rozmowy, prędko dostrzegli, że znów zaczęły walczyć. Przed pewien czas nie odzywali się, w skupieniu obserwując poczynania dziewcząt.

- Myślałem nad tym i...

- Ty potrafisz myśleć? - przerwał mu nagle Loki, niezwykle zdziwiony tym faktem. Thor westchnął nieco zirytowany. Mimo lat, wciąż nie przywykł do docinania mu ze strony czarnowłosego.

- Tak. Nie wierzysz?

- Nie. - odparł mu zielonooki, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Spojrzał ukradkiem na Tove, po czym westchnął cicho, ponownie odwracając się do Thora. - Dobra. I co wymyśliłeś? - spytał, krzyżując ręce na piersi. Był ciekaw, co takiego blondyn wymyślił.

- Tove to idealna partia na moją przyszłą żonę. Co o tym sądzisz?

Loki poczuł uczucie zazdrości, zazdrości o Tove, która była mu naprawdę bliska. Nie wyobrażał jej sobie z żadnym innym facetem, skrycie marzył, żeby wybrała właśnie jego. Zdawał sobie sprawę, że może nie odwzajemniać jego uczuć, ale gdzieś w głębi siebie, wierzył, że to mogło być prawdą.

Reakcja boga kłamstw była dla Thora zdziwieniem. Zielonooki ruszył przed siebie szybkim krokiem, nie zwracając uwagi na pytającą minę brata. Był zły, wściekły, że takie coś wogóle przyszło do głowy blondyna.

- Loki? Gdzie ty idziesz? - zawołał za nim, jednak Loki się nie odwrócił, nie zareagował. Prędko, wręcz agresywnie schodził ze schodów, nieświadomie zaciskając dłonie w pięści.

- Idealna partia na jego żonę. Taa, jasne. - prychnął pod nosem tak cicho, żeby nikt go nie usłyszał. I z takim jadem, który mógłby zabić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro