?
Było piękne, słoneczne popołudnie. Szum wody docierał do uszu wielu osób, piasek przelewał im się przez palce u stóp, niektórzy wylegiwali się na plaży, inni pływali w oceanie, a jeszcze inni leżeli na leżakach pod parasolem z chłodnym napojem z palemką w dłoni.
Do tej ostatniej grupy należała pewna dwójka osób.
- Tak to można żyć, prawda, Loki? - odezwała się Tove, upijając łyk swojego napoju, który później odstawiła na niewielki stolik między nimi. Kobieta miała na sobie krótkie spodenki i jedynie zielony stanik od stroju kąpielowego, ale to jej nie przeszkadzało. W końcu była na plaży.
- Jak najbardziej. - odparł Loki z przymkniętymi oczami, podpierając głowę na rękach. Mężczyzna miał na sobie zielone spodenki kąpielowe, a jego klatka piersiowa była odkryta, co Tove się strasznie podobało.
I pomimo wspaniałych widoków i uczucia, że teraz wszystko będzie dobrze, w jej głowie wciąż pozostawała jedna myśl, o której nie potrafiła zapomnieć. Byli tam, bezpieczni, praktycznie bez szwanku, a jednak miała te obawy...
- Czuję się trochę źle z tym, że nikt nie wie, że przeżyliśmy. - oznajmiła cicho, odwracając się przodem do czarnowłosego. Ten otworzył oczy i spojrzał na nią, nie widząc żadnego problemu. Wreszcie mógł odpocząć po tym wszystkim, mógł zapomnieć, zacząć wszystko od nowa u jej boku.
I podobała mu się ta wizja.
- Przestań. - powiedział, skupiając całą swoją uwagę właśnie na niej. Była taka niewinna, a jednak nieobliczalna i trochę szalona, strasznie go to kręciło. - Lepiej dla wszystkich, że nie wiedzą. - dodał zgodnie z prawdą. Nie mogli temu zaprzeczyć, wielu osobom było lepiej bez niego, mimo bólu jaki spowodował między innymi swojemu bratu. - I my możemy spędzić dzień bez widzenia kogokolwiek z nich, i oni nie muszą nam przeszkadzać i się nami martwić.
- Same pozytywy, co? - zaśmiała się Tove, po czym opadła z powrotem na oparcie, wzdychając cicho. - Co robimy dzisiaj wieczorem? - spytała, chcąc szybko zmienić temat ich rozmowy. Miała odpocząć i zamierzała korzystać ze wszystkiego, byleby zapomnieć choć na chwilę.
- Jak to co? - odparł Loki pytaniem na pytanie. Uniósł brew, podnosząc się do siadu i patrząc na swoją ukochaną swoimi szmaragdowymi tęczówkami. - Przecież dobrze wiesz, co będziemy robić dzisiaj wieczorem. Nie udawaj. - dodał, uśmiechając się zadziornie. Tove prychnęła, choć malutki uśmiech pojawił się na jej twarzy, bo doskonale pamiętała ich wcześniejszą noc.
- A ten jak zwykle tylko o tym.
- Przyznaj, że sama na to czekasz. - zaśmiał się czarnowłosy, dźgając ją w bok, na co odsunęła się oburzona i jednocześnie uśmiechnięta. Podobała jej się jego wizja, ale nie zamierzała dawać mu tej satysfakcji i przytaknąć, choć tak bardzo tego pragnęła.
- Oh, przymknij się.
Z ust Lokiego wydobył się tylko cichy śmiech, bo on po prostu wiedział, że się z nim zgadzała.
~*~
- Zoo? Oszalałaś? - zawołał Loki już następnego dnia, gdy zaproponowała mu właśnie wizytę w pobliskim zoo. Nie widziało mu się iście tam, nawet jeśli ona też by tam była. - Czy ja ci wyglądam na dziecko? - spytał, wskazując na siebie z uniesioną brwią. Tove nie przejmowała się nawet jego humorkami, bo przyzwyczaiła się do tego już dawno.
- Mam być miła, czy szczera? - odparła, krzyżując ręce na piersi. Mężczyzna oczywiście się nie odezwał, a jedynie wywrócił oczami, wzdychając cicho. - Kto powiedział, że nie możemy się trochę pobawić z tymi zwierzętami, co? Albo postraszyć nieco jakieś dzieci? - dodała, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, przez co przeszły go przyjemne dreszcze, jak zawsze z resztą, kiedy go tylko dotykała. Miała w sobie coś, co go przyciągało, coś, co nie pozwalało mu jej odmówić. - Na pewno boją się węży, co?
- Czemu nie potrafię ci odmówić?
- Bo mam dar przekonywania? - powiedziała ze śmiechem, zarzucając dłonie na jego kark. Dłonie Lokiego mimowolnie przeniosły się na jej talię, na co uśmiechnęła się lekko pod nosem. - Chodź, będzie super. - dopowiedziała od razu, odsuwając się od niego i łapiąc za jego chłodną dłoń. - I przynajmniej będzie zabawa. Tak jak wczoraj wieczorem.
Dał jej się ciągnąć, bo nie miał żadnego wyboru. Czy tego chciał, czy też nie, ona i tak zrobiłaby swoje, nawet wbrew jego woli, jak w dzieciństwie, gdy zagoniła go do zabawy w chowanego.
- Jesteś szalona, Tove. - skomentował, a delikatny uśmiech ozdobił jego twarz. Kobieta spojrzała na niego przez ramię, nieświadomie splatając ich palce razem.
- Vice versa, Loki.
~*~
Tove i Loki chodzili przez kilkanaście minut po zoo, obserwując zwierzęta, a także szukając potencjalnych osób, których mogli nastraszyć. Znalezienie ich nie było wcale trudne, szczególnie że dużo osób było właśnie ze swoimi pociechami.
Nie potrzebowali słów, jedno spojrzenie mówiło samo za siebie.
Brunetka odeszła nieco od Lokiego i dyskretnie schowała się w jakichś krzakach, gdzie bez problemu przemieniła się w czarnego węża. Obserwujący to wszystko z niedaleka bóg kłamstw i psot, uśmiechnął się delikatnie, udając, że niczego nie widział.
Tove nie zamierzała zwlekać ani chwili i wyszła od razu, kiedy metr przed nią pojawiło się jakieś dziecko. Strasznie go było dla niej przyjemnością, zabawą, choć wiedziała, że to nie było miłe z jej strony.
- Co to jest? - spytał chłopczyk, kucając, by być na równi ze zwierzęciem. Tove tylko zasyczała, wpatrując się w niego swoimi czarnymi wręcz oczami, ale to dało wystarczający znak rodzicom dziecka.
- Zostaw, kochanie. To... To... - zaczęła kobieta, łapiąc za dłoń swoją pociechę. Spojrzała nieco bardziej w dół, nie było szans, by nie zobaczyć Tove, w końcu była całkowicie na widoku. Oczy kobiety powiększyły się, a ona sama prędko odciągnęła swojego syna od zwierzęcia. - Wąż!
Loki prychnął pod nosem z reakcji tych ludzi, natomiast jego ukochana zaczęła pełznąć w kierunku innych, którzy stali nieopodal. Krzyki nieznanej jej kobiety dały do zrozumienia, że coś było nie tak, więc i kolejni osobnicy zaczęli wrzeszczeć na widok węża.
- Tu jest wąż! Złapcie go! Natychmiast!
Tove uciekła, śmiejąc się w duchu z ich reakcji. Schowała się w krzakach kilka metrów dalej, gdzie stał Loki. Przemieniła się, złapała go za rękę i oboje zaczęli biec w tylko sobie znaną stronę, śmiejąc się do rozpuku. Gdy w końcu znaleźli się w innej części zoo, mogli odetchnąć z ulgą.
- Jesteś genialna, Tove. Te ich krzyki... - zaśmiał się mężczyzna, łapiąc oddech po szybkim biegu. Ta obejrzała się za siebie, sprawdzając, czy nikt ich nie widział, po czym spojrzała wprost w tęczówki swojego ukochanego i uśmiechnęła się pod nosem.
- To znacznie lepsze od straszenia Thora.
Stali tam przez chwilę, wpatrując się w siebie nawzajem i normując swoje oddechy. Czas zdawał się dla nich zatrzymać, choć wokoło wszystko tętniło życiem. Oni jednak skupiali się tylko i wyłącznie na sobie.
- Kocham cię. - powiedział w pewnym momencie Loki, a jego wzrok nieświadomie poleciał na jej usta, które wtedy tak bardzo chciał pocałować.
- To już nie jestem dla ciebie za dobra? - odezwała się Tove, unosząc brew do góry. Doskonale widziała, na czym skupiły się jego oczy, ale nie zareagowała na to w żaden sposób.
- Zawsze będziesz. - odparł, jakby to była najoczywistsza rzecz na. Znów spojrzał w jej brązowe tęczówki, w których tańczyły wesołe iskierki, te, które tak uwielbiał. - I za to cię kocham. - dodał, nie kontrolując nawet tego, co mówił. Działała na niego w ten niewyjaśniony sposób, przez co tracił zmysły.
- Ciekawie. - skomentowała, wzruszając ramionami. Loki jednak nie zwrócił uwagi na jej ton, zbyt zajęty podziwianiem jej. - Bóg kłamstw i psot zakochał się we mnie. - dodała ze śmiechem, wskazując na samą siebie. - To chyba nie kłamstwo, prawda? - spytała dla upewnienia, bo nie chciała wierzyć, że było inaczej. Straciła dla niego głowę dawno i nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że on nie odwzajemniał jej uczuć po tych wszystkich wydarzeniach, które przeszli razem przez ostatnie lata.
- Nie umiem przy tobie kłamać.
- Powiedzmy, że ci wierzę. - odparła i tym razem to jej wzrok poleciał na jego usta. Zarzuciła ręce na jego kark i przybliżyła się jeszcze bardziej, o ile było to jeszcze możliwe. W tamtym momencie nie liczyło się już nic innego. - Też cię kocham.
To ona złączyła ich usta, a on tylko pogłębił pocałunek, chcąc już jak najszybciej wrócić z nią do domu i zamknąć się w sypialni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro