XXXVIII
-Reus-
Moje myśli zaczynają krążyć tylko wokół tego Polaka. Nawet nie wiem do końca dlaczego. Tak po prostu jest. Wzdycham budząc się cały mokry w nocy. Rozglądam się po pokoju. Lewandowski śpi na łóżku obok. Przebrałem się i poszłem się w niego wtulić. Oh tak tego mi było trzeba. Objął mnie rękami, a mi się zrobiło przyjemnie ciepło.
- Mm.. cześć Reus - wyszeptał do mojego ucha i pocałował mnie w czoło. - Co Cię skłoniło do zawędrowania tu? - zapytał zaczynając miziać mi włosy. Nasze chuje się stykały. Kurwa..
- Mm.. a no wiesz.. w sumie to nie mogę zasnąć - chwycił moją nogę i ją rozszerzył. Czułem jak jego chuj stoi mu w bokserkach. O chuj..
- Ja Cię mogę zmęczyć - czułem jak delikatnie mną porusza wywołując u mnie cichy jęk przez to jebane ocieranie się o niego.
- Chce tylko iść spać - powiedziałem błagalnie. Pokiwał zmarnowany głową i mnie przytulił, a przy okazji położył mnie na sobie. Oczywiście nie psując dotykania naszych penisów.
- No tsa.. tak też można - pocałował mnie w policzek. - Może kiedyś będziesz chciał co innego - zarumieniłem się na jego słowa. Chodź mu o seks? Nie, nie, nie.. może lepiej nie..
- Zboczeniec - wymruczałem w jego klatkę piersiową. Dał mi klapsa w dupę aż się delikatnie podniosłem.
- Twój zboczeniec - pocałował moje usta i...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro