XVIII
-Reus-
Patrzyłem się na jego nagie ciało. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Dlaczego on musi cały czas się ze mną bawić? Wyszedłem z tego jebanego prysznica owinięty ręcznikiem i cały czerwony.
- Nie za gorąca woda? - zapytał Süle rozbierając się. Czy on dopiero? No nie wnikam.
- Trochę tak - odwrócił się do mnie plecami. Ubrałem się i wyszedłem. Minąłem Bellinghama. Ten tu co?
Cały czas myślę o jego ciele. Było takie idealne.. u nas nie miał takiego.. muszę się uspokoić. On chciał, żebym tak zareagował. Jebany zdrajca. Może powinien być w Bayernie w takim razie? Tam by się cudownie odnalazł. Czemu jego penis jest taki.. OH PRZESTAŃ MARCO!
- Cześć Can - podałem mu rękę. Widząc Lewego postanowiłem, że jednak nie będę dziś jeść obiadu. Znowu przypomniał mi się jego wygląd bez ubrań.
- Cześć, siadaj - pociągnął mnie na krzesło tyle, że wylądowałem na kolanach Roberta. Wyprostowałem się i uderzyłem głową o jego brodę. Can zaczął się głośno śmiać, a ja siedziałem teraz dosłownie bez ruchu. Mężczyzna objął mnie rękami.
- Nie uciekaj - szepnął do mojego ucha, a mi zrobiło się gorąco. Posadził mnie na swoim kroczu. Czy jemu stoi..?
- Co jemy!? - do jadalni wpadł Süle, a chwilę potem Jude. Czułem ten wzrok na swojej osobie. Chyba ich zajebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro