IV
-Lewandowski-
Karim był pierwszą osobą, do której się żaliłem o to, co robił Messi. Nawet było mi teraz lżej. Dostałem od niego bardzo cenną radę i chyba z niej skorzystam. Wracając zobrazował mi sprawę z punktu widzenia kogoś, kto widzi to z boku. Mieliśmy takie same poglądy o Argentyńczyku. Karim był fajny. Mogłem od razu wyciągnąć do niego rękę, a nie być takim obojętnym.
Szedłem właśnie do Xaviego. Uzgodniłem już wszystko z moim agentem.
- Chce odejść - powiedziałem stanowczo. Było lato i okno transferowe było otwarte. Podobno chciało mnie kilka klubów i w tym chyba nawet PSG.
- Hm.. dobrze my i tak już rozmawialiśmy o tym z Messim.. - popatrzył na Gaviego. - Jego też się pozbyłem - mały popatrzył na mnie uradowany.
- Gdzie on niby pójdzie? - Gavi się do mnie przytulił.
- Idę do Realu Madyt! - pogłaskałem go po głowie. Jak ja się cieszę, że będzie mógł być przy swoim chłopaku.
- Ciebie też trzeba sprzedać... - popatrzył na mnie. - I nawet wiem gdzie.. - wskazał palcem na niemiecki klub. Wrócę do domu..?
- Oni mnie chcą? - powiedziałem z odrazą. Jeśli będę udawać, że tam nie chce to tam trafię.
- Tak i już przygotowali Ci kontrakt - wyszedłem wkurwiony i się popłakałem. Zadzwoniłem do Karima.
- K-karim.. - ledwo wydusiłem.
- Co się dzieje? Robert? - widać było, że się martwi.
- Wracam do domu! - teraz to i on zaczął płakać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro