II
-Lewandowski-
Spadliśmy w tabeli na trzecie miejsce. Atlético Madryt było na pierwszym, a Real Madryt na drugim. To już jest kurwa żałosne. Teraz siedzi koło mnie też Gavi i Pedri.
- Japierdole gramy przeciwko Realowi, a ja nie mogę nawet dotknąć Viníciusa! - Gavi opadł bez sił na oparcie. Chyba już każdy miał dosyć.
- Czemu ty siedzisz? - Brazylijczyk podbiegł do Pablo i złapał go za dłonie.
- Bo kapitan tak chce - Gavi spuścił wzrok.
- Chce siedzieć z tobą! - podbiegł na boisko i specjalnie dał sobie zrobić cokolwiek. Chwilę później wylądował na ławce. Tylko tej naszej, a nie Realu. Gavi usiadł mu na kolanach i zaczęli się przytulać.
- Czemu do cholery on nie da nam razem grać? - Gavi mocniej go przytulił.
- Też się zastanawiam - kochanek Viníciusa się na mnie spojrzał. - Kurwa jaki pojeb posadził najlepszego napastnika - zrobiło mi się cieplej na sercu i się do niego uśmiechnąłem.
- Też Cię miło widzieć Vinícius - naprawdę szczerzę się uśmiechałem.
- Nawet Karim się wkurwił, że nie grasz - to akurat mnie zdziwiło.
- Benzema? - Vinícius kiwnął głową.
- Tak chciał Ci podziękować za wspólną grę przez tyle lat - coś zakuło mnie w sercu.
- Co się..? - przełknąłem głośno ślinę.
- Musi przejść operacje, po której nie wróci już do piłki.. rechabilitacja będzie za długo trwała - spuściłem głowę. Czyli nie zagramy już nigdy przeciwko sobie.. zacząłem szybko mrugać, żeby nie płakać. Dlaczego tak boli strata kogoś z kim nie było się w cale blisko?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro