XV
-Reus-
Mamy trening. Złapał mnie straszny skurcz i siedziałem na ławce patrząc na Lewandowskiego. Strzelał naszemu bramkarzowi takie piękne bramki. Co ja gadam? To jakieś nieporozumienie. Przecież on ledwo strzela.
- Patrzysz na niego - Jude do mnie podbiegł. No kto by pomyślał, że mam oczy i mogę to robić.
- Tsa i? - zaśmiał się. Co jest z nim nie tak? On jest za bardzo beztroski odkąd Süle wziął go pod opiekę.
- No i to, że on to widzi i nawet się z tego powodu cieszył - zarumieniłem się lekko. Cholera jasna..
- Nie pieprz głupstw, poza tym.. - nie dał mi dokończyć, bo przyłożył mi palec do ust.
- Och chwila, bo miałem się porozciągać przed Niklasem - pobiegł na boisko. Jezus Maria co jest z tym dzieckiem.. no tak żyjmy dalej.
Był prawie koniec treningu. Lewandowski posłał mi buziaczka i pięknie strzelił. Zarumieniłem się. Co on sobie myśli? Znowu będę się zwierzać Süle przez pół nocy. Albo tym razem to przemilczę.
W szatni wziąłem marker i kiedy Lewandowski stał do mnie plecami zacząłem mu pisać coś na koszulce. Stał spokojnie i nawet pozwalał mi to pisać. Wielkimi literami pod jego numerem pojawiło się:
Marco Reus
Było to bardziej widoczne niż jego nazwisko. Nawet nie wiem, co ma to przedstawiać.. Boże..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro