Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Asgard, 22 stycznia 2018 r.

- Odynie - odezwał się czyjś głos.
Wzrok boga spoczął na klęczącym mężczyźnie.
- Misja bez zmian pod kryptonimem HAŁAS, naszyjnik Brisingamen wciąż nie został odnaleziony, Freja popada w obłęd. Thor wraca z Jötunnheimu w nie najlepszym stanie. Żaden olbrzym nie przyznał się do kradzieży - powiedział szybko klęczący mężczyzna.
Odyn rozejrzał się po sali swoim jednym okiem i milczał przez chwilę.
- Posłać po Thora jak tylko wróci do Asgardu, Odynie? - Mężczyzna wstał przyglądając się bogu.
- Tak - powiedział Odyn wstając z tronu. - Powiedz mu, by dołączył do mnie. Muszę odwiedzić Lokiego. - Bóg ruszył w stronę wyjścia z sali.
- Lokiego? - zapytał słabym głosem mężczyzna.
Odyn odwrócił się i spojrzał na niego z cichym westchnieniem.
- Myślałem, że nie będę musiał czegoś takiego robić, ale chyba nie mam wyjścia. Przypuszczam, kto może mieć naszyjnik, chociaż mam nadzieję, że się mylę - rzekł bóg, przyglądając się mężczyźnie. - Nie mów innym o naszej rozmowie - powiedział i wyszedł.

Odyn szedł wąskimi uliczkami skąpanego w złocie miasta, często mijał pomniejsze bóstwa, które przyglądały się mu zdziwione. Ostatnie dni Odyn nie wychodził z pałacu, wciąż rozmyślając nad najlepszym rozwiązaniem problemu. Kradzież naszyjnika była sprawą podejrzaną. Nikt nic nie widział, a sama właścicielka - Freja szalała ze złości.
Brisingamen sprawiał, że żaden mężczyzna nie mógł się oprzeć jego posiadaczce. To akurat nie martwiło Odyna aż tak bardzo, jednak naszyjnik miał też właściwość dawania zwycięstwa armiom w bitwie. Poza tym widok Frei, która szalała ze złości nie napawał boga radością.
Odyn nie odwiedzał Lokiego od stuleci, nie było takiej potrzeby. Bóg kłamstwa tkwił przykuty do kamiennego stołu. Został uwięziony ze swoją żoną, która zbierała do naczynia jad węża kapiący na twarz Kłamcy. Była to kara za przyczynienie się do zabójstwa Baldura.

Zamyślony bóg nie spieszył się zbytnio, maszerował do celu zamyślony, wciąż starał się znaleźć inne rozwiązanie, ale już nic nie przychodziło mu do głowy. Naszyjnik w rękach olbrzymów mógł oznaczać początek końca. Ragnarök zbliżał się nieubłaganie, a Odyn za wszelką cenę chciał go odsunąć w czasie. Obawiał się, że któryś z bogów mógłby zdradzić i oddać naszyjnik olbrzymom, jednak nie było żadnych poszlak, więc nie było podejrzanych.
Loki będąc bogiem kłamstw i oszustw potrafił rozpoznać kłamców, a Odyn musiał się dowiedzieć, czy naszyjnik jest w rękach olbrzymów, którzy skłamali, że go nie mają, czy też złodzieja trzeba poszukiwać dalej.
Jednak uwolnienie Lokiego również może się skończyć Ragnarökiem... dlatego nie można to wysłać samego. Odyn miał nadzieję, że Thor sobie z nim poradzi.
Bóg zawahał się na chwilę. Czy na pewno należy się aż tak bardzo przejmować naszyjnikiem? W końcu to, czy naprawdę daje on zwycięstwo w bitwie nie zostało całkowicie udowodnione. A to, że żaden mężczyzna nie mógł się oprzeć właścicielce? Nie mogło być również aż tak niebezpieczne...

Odyn przystanął i rozejrzał się dookoła.
Wszystko zależy od tego, w czyich rękach znalazł się naszyjnik. Czy był ktoś na tyle niebezpieczny, dla kogo ten naszyjnik byłby bronią?
Raczej niewiele było takich osób, ale jednak były.
Odyna niezwykle irytowało to, że złodziej umknął przed jego czujnym okiem. W grę musiały wchodzić czary, potężna magia. Wszystko sprowadzało się do króla olbrzymów, a ten zaprzeczał.
Jednakże Utgardar-Loki już nie raz oszukał któregoś z bogów. Czy tym razem można było mu ufać? Łatwo w to wątpić, ale nie było poszlak, by go oskarżyć. Poza tym, na co królowi olbrzymów naszyjnik? Co prawda potrafił on zmieniać postać, ale co mógł planować? Sam zamierzał coś zrobić? To do niego niepodobne. Ktoś inny musiał na to wpaść, ale czy byłby ktoś na tyle zdesperowany lub mało inteligentny, by spoufalać się z olbrzymami?

Śpiewające wokół ptaki nie pomagały w spokojnym myśleniu, toteż Odyn był zmuszony do dalszej wędrówki. Plan Odyna był prosty, składał się z dwóch elementów, po pierwsze Thor i Loki mieli odwiedzić pomniejsze bóstwa w innych światach, by znaleźć winnego, po drugie spotkać się z królem olbrzymów, by bóg kłamstwa mógł sprawdzić, czy ów olbrzym coś knuje. Będzie potrzebna pomoc Hajmdala , by odszukać potrzebne osoby.
W oddali widać już było nagie, szare skały, w których kierunku zmierzał Wszechojciec. Nagle rozbrzmiał głośny jęk, a ziemia zadrżała. Z pobliskiego drzewa zerwały się do lotu kruki, kracząc przy tym głośno, a z piaszczystej drogi uniósł się pył.

Odyn przystanął na chwilę, wiedział, że wywołał to Loki, na którego twarz musiała w owym momencie upaść kropla trucizny.
Determinacja. Tylko to pociągnęło Wszechojca do czegoś takiego. Miał tylko dwa wyjścia. Wypuścić boga kłamstwa lub zignorować sprawę. W dwóch przypadkach może się to skończyć apokalipsą, jednak Odyn nie potrafił siedzieć z założonymi rękami na tronie i czekać, to nie w jego stylu.

Wejście do groty było zasłonięte wielkim głazem, jednak nie było to żadną przeszkodą i już po chwili Wszechojciec wkroczył do wnętrza jaskini. Wokół panowała ciemność, niewielką ilość światła dawały jedynie powoli płonące pochodnie na trzech ścianach — od strony wschodu, zachodu i południa. Na środku sali stał wielki kamienny stół, na nim zaś spoczywał nagi mężczyzna przypięty ogromnymi kajdanami.
Loki był przystojnym mężczyzną wyglądającym na nie więcej niż trzydzieści pięć wiosen, jednak oszpecona przez żrący kwas twarz robiła z niego odrażającą karykaturę. Kłamca wył z bólu, całe jego ciało było poranione, wychudzone.
Nad nim pochylała się kobieta. Niegdyś piękna Sigyn, dziś jednak wyglądająca na przemęczoną starszą kobietę. Jej złote włosy przetykały pasma siwizny, a wcześniej błyszczące i radosne oczy dziś były puste i bez wyrazu. Sińce pod oczami wskazywały na przemęczenie. Kobieta była wychudzona i brudna, ubrana w łachmany, które niegdyś musiały być bogato zdobioną suknią.
Obok nich rosło olbrzymie drzewo, którego korona rozpościerała się ponad dwójką kochanków. Na jednej z gałęzi wisiał olbrzymi wąż, którego skóra błyszczała od żaru pochodni. Nie poruszał się, jednak z jego pyska w dłuższych odstępach czasowych wyciekał żrący jad, który opadał wprost na twarz boga kłamstw.

Gdy Sigyn usłyszała kroki Odyna na wejściu, od razu podniosła wzrok. Na jej twarzy wymalowany był szok, a obecnie puste naczynie, do którego zbierała truciznę, by nie opadała na twarz ukochanego, wypadła jej z rąk.
Sam Loki wydał się tym mniej przejęty. Z jego gardła wydobył się szyderczy rechot, który odbijał się echem od każdej z kamiennych ścian.
- Odynie — syknął mężczyzna, przeciągając każdą głoskę w imieniu boga. - Wybacz mój brak manier, skłoniłbym się nisko, jednakże moje możliwości ruchowe są obecnie, delikatnie mówiąc, dość mocno ograniczone.
- Ciebie też dobrze widzieć Loki. - Wszechojciec podszedł do kamiennego stołu, a po jego twarzy zaczęły biegać odbijające się ogniki pochodni.
Sigyn wydawała się nieobecna. Zamarła z naczyniem w dłoniach, patrząc na przybysza.
- Mogłeś poinformować, że masz zamiar mnie odwiedzić. Wpisałbym Cię do terminarza i może bym posprzątał, a tak to muszę Cię przeprosić. Nie mam czasu na błahostki. Wracaj skąd przyszedłeś starcze.
- Tym razem to nie błahostka Loki. - Odyn stanął przy mężczyźnie I spojrzał na niego z góry. - Potrzebuję Twojej pomocy.

Po sali po raz kolejny rozniosło się echo szyderczego śmiechu Lokiego. W błyszczących oczach mężczyzny można było dostrzec prawdziwe rozbawienie i tajemnicze iskierki. Sigyn złapała do naczynia kroplę jadu tuż nad twarzą Lokiego, na co ten nawet nie zareagował.
- Ty potrzebujesz mnie? Mojej pomocy? Proszę cię - powiedział i prychnął. - To nie w twoim stylu. Co z groźbami? Co z karami? Co z twoimi wiecznymi kłamstwami?
- To nie temat na kłamstwa. Stawką będzie twoja wolność Loki - odrzekł Wszechojciec poważnie. - Potrzebuję twojej pomocy, w zamian za nią otrzymasz wolność.
- Wolność za pomoc? – prychnął i zwilżył usta językiem. - Thor nie może sobie poradzić z olbrzymami? Frigg postradała zmysły? Mam być niańką dla nowych bachorków? A może mam wypolerować twój tron i podetrzeć ci zadek? - Zaśmiał się bóg kłamstw i syknął, próbując podnieść głowę. Bezwładnie opadła ona na kamienny stół, rozpraszając przy tym bujne, jasne włosy Kłamcy.
- To sprawa wyższej wagi. Chodzi o życie nas wszystkich.
- I chcesz mnie w to zaangażować? Mam w to uwierzyć? Wszyscy chcecie mojej śmierci. – Mężczyzna przewrócił oczami.
- Nikt inny się nie nadaje. Jesteś potrzebny Loki.

Mężczyzna patrzył na Odyna rozbawiony, po czym wyszczerzył zęby w sztucznym uśmiechu, który podkreślił jego wypaloną jadem twarz.
- A niech Cię staruszku, będę żałować na pewno. - Zaśmiał się gorzko. - Wchodzę w to ty skurwielu.

Sigyn stanęła jak wryta, słysząc te słowa, przez co nie zdążyła zareagować na kolejną kroplę jadu, która opadła na twarz Kłamcy. Loki wrzasnął tak, że cała grota zadrżała, a pył z podłogi uniósł się w powietrze, prowokując głośny kaszel mężczyzny. Po chwili spojrzał wściekle na małżonkę i rzucił w jej stronę wiązkę przekleństw, na co ona spojrzała na niego przerażona i odsunęła się kawałek.
- Nie odsuwaj się idiotko, tylko łap ten cholerny jad – warknął, a kobieta szybko wykonała jego polecenie.
Wzrok Kłamcy przeniósł się na stojącego obok Wszechojca, który wydawał się zmieszany całą sytuacją. Odyn chciał to ukryć, lecz takie rzeczy nie umykają czujnemu wzrokowi Lokiego, który ponownie wyszczerzył zęby w sztucznym uśmiechu.
- Więc? Pozbywamy się kajdanek i zostaję bohaterem, tak? – Uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Jeszcze nie. Nie pójdziesz sam.
Na twarzy Kłamcy zmalowała się irytacja i gniew, lecz było to widać tylko przez ułamek sekundy. Po tym czasie na jego ustach ponownie pojawił się uśmiech, tym razem wymuszony.
- Będę miał niańkę? Wspaniale. Kto to będzie? Mam nadzieję, że chociaż jest ładna – powiedział i spojrzał krzywo na zaniedbaną Sigyn, która tego nie skomentowała.

Kobieta nie odezwała się słowem odkąd pojawił się tu Wszechojciec, ale nawet on był przekonany, że trwa to znacznie dłużej. Sigyn była istnym symbolem wierności, pozostała ze swym mężem mimo przeciwności losu oraz pomimo tego, jak on ją traktował. Kiedyś byli szczęśliwym małżeństwem, jednak odkąd Loki został skazany, zaczął traktować ją jak służącą i niewolnicę. Dlaczego swego czasu piękna Sigyn pozwoliła sobie na takie traktowanie? Czemu pozwoliła mężowi siebie zniszczyć? Pytania te nurtowały Odyna, jednak nie chciał on ich zadawać, nic by mu to nie dało prócz jeszcze większej nienawiści Kłamcy, która w tym momencie była całkowicie zbędna.
Loki wciąż kłamał, zdradzał, nie dotrzymywał słowa. Jego postawa przypominała Wszechojcu tylko jedną osobę, dawno już zapomnianą boginię.
W tym momencie oczy Odyna rozbłysły. Wiedział już, kto jest pierwszy na liście podejrzanych o kradzież naszyjnika Frei. Nie miał na to żadnych dowodów, ale któż inny byłby tak zadufany w sobie? Kto zawsze szukał pogłosu i sławy? Na myśl od razu przychodziła jedna osoba. Bóg się wzdrygnął i spojrzał na Lokiego, który unosił brew pytająco. Wszechojciec oczywiście już nie pamiętał, na jakie pytanie powinien mu odpowiedzieć.


- O co pytałeś? – zapytał cicho.
Loki prychnął z irytacją.
- Nawet mnie nie słuchasz. Zapowiada się wspaniale. – Przewrócił oczami.
- Powtórz po prostu.
- Starość nie radość, co? Pamięć i słuch zawodzą? – Syknął.
- Loki nie denerwuj mnie, nie musi mnie tu być. Myślałem, że chcesz być wolny. – Odyn odwrócił się.
- Hejże! Ponoć jestem wam niezbędny. Nie graj ze mną w gierki staruszku, bo przegrasz.
Wszechojciec uśmiechnął się do niego smutno, słysząc kroki w oddali.
- Oho... to nie brzmi jak kroki pięknej niewiasty. Kto w końcu ma być moją niańką? – zapytał Loki zniecierpliwiony.
- Thor oczywiście. – Uśmiechnął się Odyn, gdy twarz boga piorunów pojawiła się w wejściu do groty.
Loki mruknął kilka przekleństw pod nosem i spojrzał na nich.
- Odynie. – Thor skinął mu głową z szacunkiem. – Możesz mi powiedzieć, co robimy w więzieniu dla tego...
- Niesamowicie przystojnego i nagiego mężczyzny? – dokończył Loki. – No cóż... oglądacie mnie w całej okazałości. Dosłownie.
Thor spojrzał na niego groźnie.
- Nie mów mi, że mam się użerać z tym idiotą – warknął bóg piorunów do Odyna.
- Dokładnie to masz zrobić. – Odyn uśmiechnął się słabo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro