Przeprosiny za...
W gimnazjum był taki jeden chłopak. Byliśmy parą, dość krótko, jedno jednak utkwiło mi w pamięci.
Moja klasa była mała i wszyscy tam wiedzieli, że nie mam węchu. Ba, bardzo często z tego żartowaliśmy. Ten chłopak również należał do tej klasy.
Gdy zaczęliśmy ze sobą chodzić, dostałam od niego kwiatka. Takiego ładnego, fioletowego tulipana, który w ciul szybko zwiędł. No i cóż, ten kwiatek sobie po prostu był i był ładny, no fajnie, mi pasowało. Tylko, że mój przyjaciel miał odmienne zdanie.
- Ale po co on Ci kupił kwiatka, skoro nie czujesz? Ja bym go na twoim miejscu opierdolił. Zapomniał o prostej rzeczy! - W sumie mnie to bawiło, wiecie? No bo, cholerka, kwiatek jak kwiatek, powtórzę się, ładny był. Właściwie wtedy wzruszyłam tylko ramionami i o tym zapomniałam.
Tyle że, jakie było moje zdziwienie, jak parę godzin później usłyszałam przeprosiny. Za kwiatka. Tak. Mój były przeprosił mnie, że kupił mi kwiatka. A zrobił to po rozmowie z tym przyjacielem, jak łatwo się domyślić.
Ja wtedy jawnie skisłam, poważnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro