8 - "W-wszystko w porządku?"
W poprzednim rozdziale;
Profesor Philip usiadł naprzeciwko nich i wpatrywał się w stolik.
- No więc, co do przysięgi to się zgadzam. Co do zmiany planów, musicie się najpierw czegoś o mnie dowiedzieć...
_______________________________________
- No więc, co do przysięgi to się zgadzam. Co do zmiany planów, musicie się najpierw czegoś o mnie dowiedzieć.
Nagle z miłego bruneta, Gravestone zaczął się zmieniać w kogoś... Tom od razu go poznał. Białe jak śnieg włosy i zarost, wysoka postura, dwukolorowe oczy. Grindelwald.
- G-grindelwald? - zaczęła się jąkać i cofnęła się jak najbardziej tylko mogła.
- No proszę, Grindelwald chce nam pomóc. Jaką będziesz miał z tego korzyść? - zapytał Tom.
- Również miałem podobny plan, ale wasz jest ciekawszy, tylko moim zdaniem trzeba go trochę zmienić. Zamiast tępić szlamy, można ich wykorzystać. Czarodzieje zapanują nad światem mugoli, a oni w zamian za życie i wyżywienie, będą nam służyć. Czy to nie ciekawszy plan?
Rzeczywiście, plan był lepszy.
- Niech tak będzie.
Trójka czarodzieji złapała się za dłonie. Zawarli przysięgę.
- Jest jeszcze coś, o czym powinniście wiedzieć - powiedział.
Dwójka nastolatków zerknęła na niego z ciekawością.
- Ale nie jestem pewien, czy to odpowiedni czas. Musimy przecież sobie zaufać na początek - powiedział i przenieśli się z powrotem do Hogwartu.
Grindelwald zmienił się w Gravestone'a.
- Miło się z wami gawędziło. Zostawię was samych.
Po tych słowach, wyszedł. Zdecydowanie za dużo emocji jak na jeden dzień. Alexa próbowała przypomnieć sobie wszelkie szczegóły na temat jego wyglądu i wystroju domu, żeby w razie jakby próbował coś kręcić, znaleźć go.
Włosy miał białe jak śnieg. Oczy natomiast były niezwykłe, dwukolorowe. Ubrany był w piękny płaszcz i glany.
Jego salon był elegancki. Za oknem było widać ulice, ale niestety Alexandra nie miała pojęcia, gdzie to było.
- To było dziwne - odezwał się Tom po dłuższej chwili.
Walkson spojrzała na niego.
- Bardzo... W życiu bym nie powiedziała, że on to... No wiesz.
- Wiem.
Po tych słowach usiedli przy kominku. Zdecydowanie plan Grindelwalda brzmiał ciekawiej i bezpieczniej.
Woleli już o tym nie myśleć, więc udali się spać.
Na drugi dzień, kiedy już się obudzili i ubrali, ruszyli do Wielkiej Sali na śniadanie. Nauczyciele, łącznie z Grindelwaldem siedzieli już na swoich miejscach, rozmawiając radośnie. W całej Wielkiej sali, brakowało tylko tego gryfiaka, który wpadł później przez drzwi, jakby go coś goniło.
Alexa i Tom jedli w ciszy, gdy nagle podszedł do nich Gravestone.
- Moi drodzy, dziś pierwsza lekcja. U mnie w gabinecie o szesnastej - powiedział i wyszedł z Sali.
Szykuje się ciekawy dzień.
Po śniadaniu, siedzieli w pokoju Walkson i rozważali za i przeciw.
- Ale z drugiej strony, jak będzie nam szperał w umyśle, dowie się jak najwięcej i nas wsypie - powiedział Riddle.
- Ale wieczysta...
- Wiem, ale sama wiesz kim on jest. Pewnie dla niego, złamanie takiej przysięgi to bułka z masłem.
- W sumie masz rację, ale moim zdaniem powinniśmy mu choć trochę zaufać, a jak nas wsypie, to my wsypiemy jego. Przecież dobrze się uczymy i w ogóle jesteśmy jednymi z najlepszych uczniów na tym roku. Nauczyciele nas lubią, no może poza Dumbledore'm. Komu uwierzą? Jemu, czy nam?
- W sumie masz rację. Jakby nas wsypał, to złamałby przysięgę i tym samym my byśmy mogli wtedy go wydać.
- No więc widzisz. Powinniśmy już chyba iść. Zaraz będzie szesnasta.
Szybkim tempem ruszyli w stronę gabinetu profesora Grindelwalda.
Zapukali w ciemne drzwi i kiedy otrzymali zaproszenie, weszli do środka.
Gabinet był urządzony przytulnie i elegancko.
- Witajcie moi drodzy, usiądźcie.
Usiedli na dwóch fotelach przed biurkiem, a Gravestone usiadł po drugiej stronie. Popatrzył na nich i nagle Alexandrze zrobiło się słabo.
Przeglądał jej umysł. Przed oczyma dziewczyny pojawił się obraz. To było wspomnienie...
Młoda Alexandra siedziała w kącie pokoju. Miała dość wyzwisk skierowanych w jej stronę. Płakała, ale tak, żeby nikt jej nie usłyszał. W myślach krążyły słowa "Zabij ich wszystkich", ale dziewczynka nie byłaby zdolna nikogo zabić. W głębi serca, dalej jest dobrym człowiekiem.
Nagle ktoś wszedł przez drzwi. To był Tom. Jej jedyny przyjaciel i osoba, która jej nie wyśmiewa.
- Znowu? - zapytał pełny troski.
- Tak, nie przejmuj się mną - odpowiedziała, starła łzy i dalej siedziała w rogu pokoju.
Riddle podszedł do niej i ukucnął.
- Alexandro, posłuchaj mnie teraz uważnie. To z nimi jest coś nie tak, nie z tobą. Jeśli znów cię obrażą, uśmiechnij się i nic nie mów. Obelgi w twoją stronę, są aktem ich strachu przed nami.
Dziewczyna przytuliła przyjaciela.
- Dziękuję.
Nagle obraz zaczął się zmieniać. Głowa bolała ją niemiłosiernie.
Siedzieli razem z Tomem na lekcji transmutacji u Dumbledore'a.
- Więc jeżeli to zaklęcie, wypowiecie poprawnie, to uda wam się przetransmutować daną rzecz, ale jeśli się pomylicie, to wtedy skutki mogą być okropne.
Nagle dwójka gryfonów zaczęła rozmawiać.
Pech chciał, że przed tymi gryfiakami siedzieli Tom i Alex.
- Tom! Alexandra! Za rozmawianie na lekcji odejmuję wam punkty! - zdenerwował się Albus.
Walkson miała już się odezwać, że to nie oni, ale Riddle ją powstrzymał.
Obraz znów zaczął się zmieniać.
Tom i Walkson leżeli na łóżku i rozmawiali.
- Serio nie chcesz wiedzieć, kim są twoi rodzice? - zapytał.
- Wolę nie wiedzieć. Skoro tutaj jestem, to musieli mieć powód, żeby mnie tu oddać. Czasem lepiej żyć w niewiedzy, niż dowiedzieć się i się rozczarować, bo na przykład ciebie nie chcą. Czasem myślę, że fajnie byłoby poznać kogokolwiek z rodziny, ale zaraz potem myślę, że oni mogą nie żyć, mogą mnie nie chcieć, mogą mnie nie pamiętać.
- Zawsze można spróbować...
Obraz urwał się, a przed oczyma dziewczyny, tym razem pojawił się Grindelwald, patrzący jej głęboko w oczy.
- W-wszystko w porządku? - zapytała zmęczona.
Gellert nie odpowiadał jej przez chwilę, tylko wpatrywał się w nią.
- Wszystko dobrz... - niestety Riddle nie dokończył, bo przerwał mu Grindelwald, który wypowiedział zdanie, które wstrząsnęło każdym w tym pomieszczeniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro