Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38 - "Oczywiście profesorze, to będzie sama przyjemność"

Tom poczuł niesamowitą ulgę. Cieszył się, że Alex będzie przy nim. Zna ją od dziecka, rozumie jej sposób myślenia, a ona jego. Jest narażona, na agresję że strony innych osób z powodu jej nazwiska, więc dobrze, że jest w jego szeregach. Bezpieczna.

Dwójka Ślizgonów siedziała jeszcze chwilę w pokoju życzeń. Tom pod wpływem dziwnego impulsu przytulił Alexandrę. Nie widział dlaczego.

•••••

Riddle rozmyślał, co się z nim działo. Nigdy wcześniej nie chciał przytulać Alexandry, ani nic podobnego. Może mu coś podała? Nie... To wykluczone.

Śmierciożercy dobrze przyjęli wiadomość, że Alex została jego prawą ręką. Właściwie ci, co ją znali, wręcz cieszyli się z tego. Razem wymyślili, że postraszą ludzi z Hogwartu, tak żeby nikt nie widział, że to oni. Mulciber podał pomysł, żeby rzucić bomby dymne, i poobijac parę ludzi, ale to był na tyle infantylny pomysł, że Riddle stwierdził że może to być plac B, lub C. Potem ktoś zaproponował zdemolować parę pokoi w domach wspólnych. Na szczęście znalazło się paru ochotników z każdego domu. Zdemolują pokoje i narysują mroczny znak.

Miało to się odbyć za parę dni. Muszą wszystko dopracować. Aktualnie Alex i Tom szli na przerwę obiadową. Zostały im jeszcze dwie lekcje obrony. Odziwo profesor Baltimore prowadził lekcje na tyle ciekawie, że większość uczniów go polubiła. 

- O czym tak myślisz? - zapytał Riddle.

Alex ocknęła się.

- Huh? A, wybacz. O profesorze Baltimore. Większość go chyba lubi - odezwała się.

Tom pokiwał delikatnie głową, jednocześnie przybliżając się nieco do Alex.

- Tak, to prawda, jednakże dla mnie on coś ukrywa. Żaden nauczyciel obrony nie jest normalny i idealny, a on właśnie za takiego uchodzi - powiedział szeptem.

- W sumie masz rację. Trzeba go obserwować - również ściszyła głos.

- O moi drodzy! Jak miło was widzieć! - odezwał się Slughorn, doprowadzając Alexandrę do zawału.

- Dzień dobry profesorze! - uśmiechnęli się oboje.

- Przychodzę z pytaniem, czy pomoglibyscie mi po lekcjach z eliksirami? - zapytał.

Tom spojrzał na Alex.

- Oczywiście profesorze, to będzie sama przyjemność - powiedział Riddle.

- Wspalanie! Przyjdzcie o osiemnastej - powiedział i odszedł.

Alex spojrzała się na Toma.

- Masz w tym jakiś interes, prawda? - zapytała.

- Można będzie zabrać mu parę składników, żeby zrobić parę potrzebnych nam eliksirów - powiedział na szybko.

W końcu nie przyzna jej się, że zgodził się głównie dlatego, żeby spędzić z nią czas, prawda?

Uśmiechnął się na samą myśl.

Chwila, co? Przecież Tom się nie uśmiecha!

Co się z nim dzieje?

Lekcje obrony minęły im zaskakująco szybko. Nadeszła godzina osiemnasta, więc oboje ruszyli do Slughorna.

Kazał im zrobić dość sporo eliksirów dla skrzydła szpitalnego, a także paręnaście eliksirów na kaca.

Oczywiste było, że zapewne Slughorn dziś coś wypije, dlatego potrzebuje kogoś kto zrobi eliksiry za niego.

Zaczęli przygotowywać eliksiry leczące.

- Właściwie to cieszę się, że jestem tu z tobą, a nie z kimś innym - powiedziała, a Riddle na chwilę zamarł.

Docenia jego obecność.

- Miło mi to słyszeć - uśmiechał się do niej szczerze.

- Tak w ogóle... Myślisz, że plan z pokojami wypali? W sensie, zawsze ktoś może zauważyć, albo ktoś z naszych doniesie i...

- Spokojnie, wszystkim się zajmiemy. Nie zauwazą nikogo, bo będą niewidzialni. Donieść też nie doniosą, bo mam na każdego z nich jakiś drobny haczyk - uśmiechał się tym razem przebiegle.

- Na mnie też masz haczyk? - zapytała szczerze zaciekawiona.

- Na ciebie nie muszę.

Jedno zdanie, a przyspieszyło Alex tętno. Tom jej naprawdę ufa.

              ______________________


Przepraszam was za długą nieobecność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro