25 - "Animae pars a corpore"
Tom i Alexa ćwiczyli praktycznie codziennie. Grindelwald ani razu się do niej nie odezwał, co ją lekko niepokoiło. Alexa i Abraxas z jakiegoś powodu przestali się do siebie odzywać, a bardziej Abraxas jej unika.
Zastanawiała się, co się takiego stało. Co ona zrobiła, że jej unikał?
Na szczęście miała jeszcze Toma, który jej nie unika. Cieszyła się, że relacje między nią, a Riddle'm poprawiły się.
- Dziś jest ten dzień - odpowiedział tajemniczo.
Alexa zerknęła na niego. Byli w Pokoju Życzeń.
- Jaki?
- Zabiję Toma Riddle'a Seniora - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Alexandra mu przerwała.
- Ale co, jeśli wykryją, że to ty? Nie boisz się, że cię wsadzą do Azkabanu? - zaczęła zadawać pytania.
Nagle Tom przytulił ją do siebie, tak jak robił to za czasów sierocińca, kiedy młoda Walkson miała napady paniki.
- Już spokojnie, zadbałem o to. Nikt się o tym nie dowie i nikt mnie nie wsadzi do Azkabanu. Dlatego kazałem ci się uczyć legilimencji i oklumencji. Nawet ja mam teraz problem z czytaniem twoich myśli.
Alexandra uśmiechnęła się lekko. To zdecydowanie był komplement ze strony Toma.
- Niech ci będzie, ale jak coś źle pójdzie to cię uduszę.
Tom również się uśmiechnął. Przypomniała mu się sytuacja sprzed tygodnia.
Malfoy zaprosił Alexandrę do Miodowego Królestwa. Dowiedział się o tym Tom i nawet wiedział gdzie mają się spotkać i o której godzinie.
Kiedy Abraxas już na nią czekał, przyszedł do niego Tom.
- Panie? Co tutaj robisz? Zaraz zjawi się Alexandra i...
- Ja właśnie w tej sprawie. Zostaw ją w spokoju. Chcesz być w moich szeregach? - zapytał.
- J-ja... Chcę, ale...
- No to powiedz jej, że rozmyśliłeś się. Uwierz mi, nie chcesz mnie denerwować.
Później Tom obserwował wszystko z bezpiecznej odległości. Podczas tej sceny, gdzie Abraxas ucieka przed Alexą, na twarzy Toma pojawił się zwycięski uśmiech.
Pośpiesznie ruszył w stronę Hogwartu. Alexa i Tom spotkali się niedaleko wejścia do Hogwartu.
Potem spędzili popołudnie w bibliotece na czytaniu książek.
- A jaki masz plan co do tego? Przecież musisz mieć alibi i...
- Cóż, Abraxas i Mulciber będą naszym alibi.
- Naszym? Czekaj co...
Tom ponownie przyciągnął ją do siebie.
- Pójdziesz tam ze mną jeszcze dziś. Abraxas i Mulciber zaraz tutaj przyjdą. Mamy eliksir wielosokowy. Abraxas będzie mną, a Mulciber tobą. Mamy wtedy około dwóch godzin na załatwienie wszystkich spraw. Mam też dla nas inne różdżki, więc nikt się nie połapie, kto rzucił zaklęcie - uśmiechnął się triumfalnie i odkleił się od Alexy.
Po chwili przyszli Malfoy i Mulciber.
- Tylko zachowujcie się jak my. Na szczęście dziś nie ma lekcji. Posiedzcie w bibliotece, nikt wtedy nie będzie wam przeszkadzał. A spróbujcie coś wywinąć, to zginiecie.
Słowa Riddle'a odbiły się echem w Pokoju Życzeń.
Po paru minutach kopie Toma i Alexy chodziły po Hogwarcie, a prawdziwi właśnie zmierzali w stronę domu Riddle'a Seniora.
- A do czego jestem ci potrzebna ja? - zapytała.
- Chciałem, żebyś była. Chcę ci coś jeszcze później pokazać - powiedział.
Ubrali szaty i zmienili lekko swój wygląd. Tom ubrał maskę i zostawił Alexandrę nieopodal domu Seniora.
- Jakby ktoś się zbliżał, to wystrzel flary i uciekaj. Dam sobie radę.
Alex schowała się w krzakach i patrzyła na dość bogaty dom Toma Riddle'a Seniora.
Tom za to włamał się do jego domu i zauważył go śpiącego na kanapie że szklanką whisky.
Strzelił w niego drętwotą, a mężczyzna od razu stanął na nogi.
- Kim ty jesteś do cholery?! - wykrzyczał.
Tom szybko go uciszył i spetryfikował, żeby grzecznie słuchał.
- Nie dziwię się, że mnie nie pamiętasz. Kto by pamiętał własne dziecko, któremu nadałeś takie samo imię jak twoje... Doprawdy, brzydzę się tobą.
- Tom? Tom mój drogi, tyle na ciebie czekałem! Może opuścisz różdżkę i porozmawiamy.
- O czym ty chcesz rozmawiać?! Jesteś naiwną szlamą i nic więcej. Crucio! - zaczął torturować swojego mugolskiego ojca.
Na koniec wypowiedział te dwa słowa, a jego ciało padło martwe. Zrobił to. Zabił ojca. Nagle usłyszał na piętrze jakieś szmery. Pośpiesznie tam ruszył, uprzednio ubierając maskę. Czyżby ten mugol z kimś mieszkał?
W jednym z pokoi zauważył starsze małżeństwo. To pewnie rodzice Seniora, a dziadkowie Toma.
- T-Tom, jak miło cię zoba... - dziadek nie dokończył, bo od razu padł, tak samo jak jego żona.
Tom zszedł na dół niewzruszony. Przyjrzał się swojemu ojcu. Na dłoni miał pierścień. Pora wykorzystać wiedzę, którą zdobył w ciągu ostatnich miesięcy.
Zdjął pierścień i położył go na podłodze.
- Pars animae - wypowiedział i naciął swoją dłoń.
Podniósł pierścień w zakrwawioną dłoń.
- Animae pars a corpore - wypowiedział i ścisnął mocniej pierścień, gdyż jego ciało przeszył niewyobrażalny ból.
Nagle Riddle'owi zaczęło robić się słabo. Ból ustał, a Tom padł na podłogę. Leżał tak chwilę, po czym podniósł się i założył pierścień na palec. Zaleczył ranę i pośpiesznie wyszedł do Alexy.
Siedziała dzielnie w krzakach.
- Muszę ci pokazać jedną rzecz - powiedział i deportowali się gdzieś.
- Tom? Wszystko w porządku? Wyglądasz trochę blado - powiedziała, kiedy stanęli na równe nogi.
- Trochę mi słabo, ale nie przejmuj się. Jesteśmy tu po to, żebyś zobaczyła pewną rzecz...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro