Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 - "A to szkoda"

Nadszedł dzień, gdzie miała iść wraz z Tomem do Hogsmeade. Szczerze mówiąc, lubiła wypady w mniejszej ilości osób.

Był początek roku szkolnego, więc na zewnątrz było chłodno.

- Tom, dokąd idziemy? - zapytała.

- Najpierw na piwo kremowe, a potem na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. - odpowiedział i przyśpieszył lekko.

Alex próbowała dotrzymać mu kroku, ale jej 163 cm, a jego 176cm robi różnicę.

- Marvi, możesz zwolnić? Proszę? - zapytała i omal na niego nie wpadła, kiedy to zatrzymał się gwałtownie. 

- Marvi? Nie nazywałaś mnie tak od dawna. Co się zmieniło? - zapytał i odwrócił się w jej stronę.

- Była większa szansa, że się zatrzymasz. Proszę Cię, zwolnij. Nie mogę nadążyć. - odpowiedziała wymijająco

Tym razem szli równo. Ona patrząca w ziemię, a on zamyślił się. Marvi... Nazwała go tak, kiedy powiedział jej swoje drugie imię.

Szli przez pobliski las. Lubili usiąść pod jakimś drzewem, z dala od ludzi i porozmawiać.

- A jak masz na drugie imię? - zapytał.

- Dorianna, a ty? - zapytała. - Wiem, dziwne imię.

On zerknął na nią z lekkim uśmiechem.

- Ja mam Marvolo. Również jest dziwne.

- Jesteśmy podobni - uśmiechnęła się do niego. - Mogę ci mówić Marvi?

- Jasne, ale tobie będę mówił Doris.

"Jesteśmy podobni". Te słowa odbiły się echem w głowie młodego Riddle'a.

- Tommy, już jesteśmy w Hogsmeade. - szturchnęła go w ramię.

- Wybacz, zamyśliłem się.

Ruszyli bez słowa w stronę pobliskiego baru. Nagle Tom objął ją.

- Czemu? - zapytała.

- Potrzebuje uznania Slughorna. Udaj, że jest ci zimno. - wyszeptał.

Dziewczyna zaczęła pocierać dłońmi. Kiedy mieli wejść, Tom dał jej swoją marynarkę.

- Masz, bo się jeszcze przeziębisz. - powiedział z uśmiechem i zerknął dyskretnie spode łba na Slughorna.

Kiedy weszli, usiedli nieopodal miejsca, gdzie siedział Horacy z jakimiś dwoma ludźmi w jego wieku.

Zamówili po piwie kremowym i rozmawiali o nadchodzących sprawdzianach.

Nagle podszedł do nich podpity Horacy.

- Oh, moi drodzy, jak miło was widzieć tutaj razem. Jak wam życie mija? - zapytał lekko się chwiejąc.

- Całkiem dobrze, profesorze. A u pana? - zapytał.

- Odkąd was ujrzałem, humor mi się poprawił. Jesteście na prawdę piękna parą. - powiedział.

- Nie jesteśmy razem. - powiedzieli razem.

- A to szkoda. No nic, nie będę wam przeszkadzał. Do zobaczenia! Aa, byłbym zapomniał! Zapraszam was do mojego klubu ślimaka. Pierwsze spotkanie w piątek o siedemnastej.

- Przyjdziemy. - powiedział.

Kiedy Horacy wrócił do swoich znajomych, dopili piwo.

- Teraz już wiem, po co to piwo. - powiedziała - Chciałeś dostać się do tego klubu, bo chcesz go owinąć wokół palca i pewnie nim trochę zmanipulować, prawda?

Zerknął na nią z dziwnym błyskiem w oku.

- Umiesz legilimencję? - zapytał.

- Nie? - odpowiedziała zdziwiona.

- To jesteś bardzo mądra. Trafiłaś. Ale musisz nauczyć się oklumencji, bo nie chcę, żeby moje lata pracy poszły na marne. Zaczniemy dziś, po powrocie do Hogwartu. - powiedział.

Po parunastu minutach zaczęli się zbierać. Musieli iść jeszcze na Ulicę Śmiertelnego Nokturnu, po jakąś książkę.

- Masz. Ubierz się w to i pod żadnym pozorem się nie zgub. - dał jej swoją bluzę z kapturem, a sam nałożył na głowę szatę.

Kiedy byli już na ciemnej ulicy, zaczęli iść do jakiegoś sklepu.

Nagle Tom złapał Alex za dłoń i mocno trzymał.

- To, żebyś się nie zgubiła. - powiedział i szli dalej.

Tom się o nią martwi. Ciekawe. Bo skoro nie chce, żeby się zgubiła, to albo mu na niej zależy, albo będzie mu potrzebna.

Weszli do sklepu. Wyglądało to jak księgarnia, ale księgi były w innym języku. Alex zdała sobie sprawę, że to są księgi nielegalnie sprowadzone z Bułgarii.

A ona przecież trochę rozumie bułgarski, bo w mugolskiej szkole miała znajomą z Bułgarii.

- Teraz rozumiesz? Ten mężczyzna za ladą też jest z Bułgarii i nie potrafi za bardzo rozmawiać w naszym języku. Musisz mu przetłumaczyć to zdanie. - powiedział i dał jej kartkę.

Napisane na niej było, czy mają księgę o Horkruxach.

Sprzedawca przyglądał jej się z lekkim lękiem.

Alex wybełkotała parę słów niezrozumiałych dla Toma, a sprzedawcą po chwili odpowiedział.

- I jak? - zapytał Marvolo.

- Niestety jedyny egzemplarz, który posiadał ten człowiek, został zniszczony parę lat temu w jego kraju.

Zirytowany Tom, złapał ją ponownie za dłoń i ruszyli do Hogwartu.

- Jesteś na mnie zły? - zapytała.

- Nie jestem. Wybacz, ale ta księga by mi dużo dała i jestem trochę zdenerwowany, ale to nie twoja wina. Pozostaje mi jeszcze ostatni, ryzykowny plan...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro