Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16 -" Miał cichą nadzieję, że chociaż ona nie podaży ścieżką władzy i potęgi. "

W dalszym ciągu siedzieli u Alexandry na łóżku, kiedy to nagle ciszę przerwała Alexandra, która wzięła głęboki oddech.

- Alexand...

- Ja muszę ci coś powiedzieć... Tato? - powiedziała strasznie niepewnie, ale to ostatnie słowo wystarczyło, żeby Grindelwald poczuł ciepło w sercu.

Nazwała go ojcem.

- Słucham cię w takim razie.

- Miałam przekazać ci... Że... Engelbert jest z ciebie bardzo dumny.

Nagle Gellert wstał szybko i zaczął się na nią patrzeć lekko przerażony. Nie mówił jej nic o nim.

- S-skąd...

- J-ja - przerwała mu - obraz wisiał na jednym z korytarzy w Hogwarcie. Był to mały obraz na uboczu, ale z nazwiskiem Grindelwald i pomyślałam, że może to twoja rodzina. Nagle przemówił do mnie i tak jakby wciągnął mnie do obrazu. Powiedziałam, że najprawdopodobniej jesteś moją rodziną. Upewnił się, że jesteśmy spokrewnieni i zaczął wypytywać jak mam na imię i w ogóle. Nawet zaczął wypytywać o ciebie i opowiadał trochę... Na koniec poprosił, żebym ci przekazała, że jest z ciebie dumny - powiedziała z przejęciem.

Gellert stał lekko wryty. Ojciec był z niego dumny... Wiele to dla niego znaczy.

- Wszystko w porządku? - zapytała.

Białowłosy tylko podciągnął Alexandrę, aby wstała i mocno ją przytulił. Zdziwiona dziewczyna nie widziała co ma zrobić, więc po prostu stała.

- Dziękuję. Wiele to dla mnie znaczy. Ja chciałbym ci powiedzieć, że również jestem z ciebie dumny.

Tkwiliby w uścisku dłużej, ale usłyszeli dźwięk deportacji. Oderwali się od siebie i Grindelwald zszedł na dół zostawiając lekko skołowaną Alexę samą.

Stał tam Riddle. Oj Grindelwald już sobie z nim porozmawia.

- Masz mi coś do powiedzenia Tom? - zapytał.

- Niezbyt.

Gellert już w tym momencie wiedział, że Tom zaczyna się zatracać.

Na drugi dzień Tom stwierdził, że jednak nie chce z nimi siedzieć w wakacje, bo Abraxas Malfoy zaprosił go do siebie i od tamtej pory nie miał zamiaru wracać do Grindelwalda.

- Co z niego za idiota! - denerwowała się Alex - myślałam, że ma choć trochę kultury! Ale nie! Wielki Pan Riddle musi pokazać klasę!

- Alexandro, uspokój się proszę.

- Jak będę chciała, to się uspokoję! Zdenerwował mnie szczaw jeden! Jak go tylko dorwę, to mu nogi z d... - nagle Gellert jej przerwał.

- Pouczę cię zaklęć! - wykrzyczał, a Alex ucichła.

- Zaklęć? - zapytała z błyskiem w oczach.

- Tak. Takich, których nie nauczą cię w Hogwarcie - powiedział zadowolony.

Zamyśliła się chwilę. Zaklęć. Nauczyć. 

- Zgoda, byle nie w tej chwili, bo jestem zdenerwowana.

- Widzę.

Usiedli chwilę w ciszy.

- Tom potrzebuje przyjaciółki. Musisz kiedyś przemówić mu do rozsądku - powiedział, czym zdziwił Alexandrę.

- Co masz na myśli?

Grindelwald złapał ją za ramiona i spojrzał jej w oczy.

- Widzę w nim tą samą chęć władzy, którą niegdyś miałem ja... Problem tkwi w tym, że mnie powstrzymała pewna osoba, a jego nie ma kto. Ciebie jeszcze może posłucha. Nie pozwól mu, żeby zrobił coś, z czego nie ma odwrotu.

W sumie Gellert miał trochę racji. Alexandra zauważyła, że z Tomem coś się dzieje. Jak wrócą do szkoły, to pierwsze co zrobi, to z nim porozmawia.

Gorzej jak nie będzie chciał słuchać.

- A właściwie, czemu połowa świata czarodziejów chce cię wsadzić za kraty? Co zrobiłeś? - zapytała.

Grindelwald nagle się zmieszał.

- Cóż, jeszcze niedawno mogłaś czytać o moich małych wybrykach w gazetach. Miałem plan podobny do waszego. Chciałem, żeby mugole byli naszymi niewolnikami. Żeby nam służyli. Później zobaczyłem pewną czarownicę i mugola. Widać było, że byli razem szczęśliwi. Nagle wpadła mi do głowy pewna myśl. A gdyby tak zostawić ich w spokoju? Możnaby było zalegalizować śluby między czarodziejami a mugolami, pod warunkiem, że czarodziej jest pewny, że mugol to zaakceptuje. Zastanowiłem się chwilę, dlaczego w ogóle chciałem robić coś z tym światem i stwierdziłem, że robię to dlatego, żeby świat był sprawiedliwy. Myśląc o sprawiedliwości, przypomniałem sobie twoją matkę i ciebie.

- Ale co to wszytsko ma do rzeczy? - zapytała.

- Pomyślałem, że po co mam zmieniać cały świat, skoro mogę zmienić świat najbliższej mi osoby. Myśląc dłużej na ten temat stwierdziłem, że posiadanie ciebie w swoim życiu wypełnia tę pustkę, którą próbowałem wypełnić starając zmienić świat.

- Naprawdę? - zapytała.

Brzmiało to niby przekonująco i prawdziwie, ale w końcu to jest największy Czarnoksiężnik jaki prawdopodobnie istnieje. Kto wie, czy czasem to nie jest częścią jego manipulacji.

- Tak. Kiedy ujrzałem cię w szkole, chciałem do ciebie podbiec i deportować się jak najdalej. Niestety przez moją zła sławę zostałbym złapany od razu.

- A-ale skoro już nic złego nie robisz...

- Wątpię, że pozwolą mi żyć normalnie. Musiałbym odpokutować swoje czyny.

Alexandra westchnęła.

- No cóż. Teraz Tom sobie ubzdurał, że to jego będą się bali. No nie ważne.

- Jeśli mogę zapytać... Kochasz go? - zapytał Gellert, a Alexandra aż zadławiła się powietrzem.

- Nie, fuj. Znaczy wiesz, wszystkie dziewczyny do niego wzdychają, ale dla mnie on jest bardziej jak rodzina niż... No po prostu nie i tyle! - oburzyła się.

- A pokochałaś kiedyś kogoś? - zapytał.

Alexa na chwilę zamarła.

- J-ja... Nie. Chyba nie. Dlaczego nie? O co chodzi? - zapytała przerażona.

- Tego się obawiałem. Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo to ciężki temat dla nas obojga. Twoja matka dolała mi kiedyś eliksiru miłosnego. Tak, może wydawać się to dziwne, że ktoś taki jak ja nie zorientował się, że takowy eliksir jest w moim napoju. I tak, twoja matka jest mugolem, ale była przyjaciółką Albusa i tak jakoś się poznaliśmy. Strasznie lubiła eliksiry, co było dziwne, bo to w końcu mugol.

- W każdym razie podawała mi go regularnie, a ja niczego nie świadomy wpadałem w jej pułapkę. No i pewnego dnia, przyszedł do mnie w odwiedziny Dumbledore, który od razu zauważył, że coś jest nie tak. Zdjął że mnie urok eliksiru. Zdenerwowałem się na twoją matkę i kazałem jej się wynosić. Nie widziałem jej potem długo. Wtedy zacząłem wdrażać moje plany co do mugoli, które planowałem już za czasów szkolnych. Juz wtedy zaczęły się poszukiwania mnie. - spojrzał na Alexandrę. -  Niedługo po tym incydencie twoja matka przyszła do mnie i zostawiła cię pod drzwiami. Napisała również list w którym wyjaśniła, że to nasze dziecko. Nazwała cię Dorianna...

- A-ale...

- Nie przerywaj mi. Nazwała cię Dorianna, czyli swoim imieniem. Zdziwiłem się, że cię zostawiła, ale również nie zdenerwowałem się, kiedy cię zobaczyłem. Niestety nie mogłem cię ze sobą zostawić, bo coś by ci się stało, a w magicznym sierocińcu by mogli cię skrzywdzić że względu na nazwisko, więc zmuszony byłem oddać cię do mugolskiego sierocińca... Nazwałem cię Alexandra i zamiast nazwiska Grindelwald dałem ci nazwisko twej matki.

- Przykro mi, że coś takiego przeszedłeś. W sumie to tak jakbym ja miała nie istnieć i...

- Nawet tak nie myśl! To twoja matka narobiła bałaganu! Gdyby nie to, że podawała mi ten eliksir to może i bym ją pokochał, ale nikt nie będzie robił wobec mnie takich rzeczy. Pamiętaj Alexandro, jesteś dla mnie powodem do dumy, a nie problemem. Rozumiem, że relacje międzyludzkie mogą być dla ciebie trudne, ale mam nadzieję, że z czasem uda ci się to przezwyciężyć. Jedynym minusem tego, że twoja matka podawała mi eliksir nie jesteś ty, tylko to że nie możesz kochać.

- Ja myślę, że to akurat jest plus. Nie chcę zawracać sobie głowy takimi rzeczami. Dla mnie ważna jest w tym momencie nauka. Poza tym Tom mówił nieraz, że miłość jest dla słabych.

Gellert spojrzał na nią ze współczuciem. Miał cichą nadzieję, że chociaż ona nie podaży ścieżką władzy i potęgi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro