42 - "Wąż nie gryzie od razu"
Noc była długa.
Alex przewracała się z boku na bok, starając się znaleźć pozycję, w której mogłaby zasnąć, ale za każdym razem, gdy zamykała oczy, ogarniał ją lęk. Czuła się tak, jakby w każdej chwili mogła znowu zapaść w sen bez końca. Serce biło jej szybciej za każdym razem, gdy ciemność pod powiekami zaczynała przybierać znajome, niepokojące kształty. W końcu poddała się, usiadła na łóżku i objęła ramiona dłońmi, czując chłód przenikający przez cienki materiał piżamy.
Patrzyła na ciemny sufit Skrzydła Szpitalnego, wsłuchując się w ciszę przerywaną tylko równym oddechem innych pacjentów. Wszystko wydawało się takie nierealne.
Była zmęczona. Ale nie mogła spać.
Była głodna. Ale jedzenie pozostawiało w jej ustach metaliczny posmak.
Była... żywa. Ale czuła się inaczej.
Nie wiedziała, ile czasu minęło, gdy drzwi do Skrzydła Szpitalnego otworzyły się bezszelestnie. Odruchowo się spięła i chwyciła za różdżkę, która leżała na stoliku nocnym.
— Spokojnie — rozległ się znajomy szept.
Tom.
Wysoki cień zatrzymał się obok jej łóżka. Blada skóra, wyostrzone rysy twarzy, a w jego oczach... coś nowego. Coś, czego nie widziała wcześniej.
— Nie śpisz — zauważył cicho, jakby mówił do samego siebie.
— Nie mogę — odpowiedziała, nie spuszczając z niego wzroku.
Przez chwilę milczał, a potem usiadł na krześle obok niej i oparł łokcie na kolanach. Był ubrany w swój szkolny mundurek, choć bez szaty – tak jakby dopiero co wyszedł z Pokoju Wspólnego.
— Boisz się?
Zacisnęła usta.
— Nie.
Uniósł brew, ale nie skomentował. Przeniósł spojrzenie na jej dłonie, które nerwowo ściskały koc.
— Długo cię nie było — powiedział po chwili.
Alex odwróciła wzrok.
— Ciebie też — odparła.
— Wróciłem.
Ich spojrzenia się spotkały.
— I ty też wróciłaś — dodał ciszej.
Nie odpowiedziała.
Nie wiedziała, co powinna powiedzieć.
__________________
Następnego dnia w Wielkiej Sali panował dziwny nastrój.
Wieść o przebudzeniu Alex rozeszła się szybciej, niż ktokolwiek by sięgnąć spodziewał. Gryfoni unikali jej spojrzenia, jakby bali się, że ich oskarży. Ślizgoni natomiast byli wyraźnie rozdrażnieni. Wśród nich czuło się napięcie – jakby każdy czekał na to, co wydarzy się dalej.
Alex usiadła przy stole Slytherinu obok Abraxasa, który niemal natychmiast napełnił jej talerz jajkami i bekonem, jakby bał się, że zaraz znowu zniknie.
— Naprawdę powinnaś jeść więcej — mruknął.
— Nie jestem głodna.
— Alex.
Westchnęła i podniosła widelec, by zjeść choć trochę, byle dał jej spokój. Po drugiej stronie stołu Tom siedział ze skrzyżowanymi ramionami, obserwując otoczenie. Był spokojny, ale Alex znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, że w jego głowie coś się działo.
Był na coś zły.
Na kogoś.
I ten ktoś miał się o tym wkrótce dowiedzieć.
Gdy tylko śniadanie dobiegło końca, Tom wstał i ruszył w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, a Alex podążyła za nim bez słowa.
Wyszli na korytarz.
— Co zamierzasz zrobić? — zapytała wprost.
Zatrzymał się i spojrzał na nią chłodno.
— Coś, co powinno było zostać zrobione już dawno temu.
— Tom...
— Alex — przerwał jej ostrym tonem. — Przez trzy tygodnie leżałaś w łóżku praktycznie bez życia, a ci idioci myśleli, że to był tylko żart. Że to śmieszne.
W jego oczach pojawił się błysk gniewu.
— Wydalili ich — przypomniała.
— To za mało.
Zacisnęła zęby. Wiedziała, co to oznacza.
— Nie zrobisz tego.
— A jeśli zrobię?
Przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy, a potem Alex odwróciła wzrok.
— A rób, co chcesz — mruknęła, mijając go.
Wiedziała, że go nie powstrzyma.
Nie tym razem.
___________________
Kilka godzin później cała szkoła huczała od plotek.
Jeden z Gryfonów, który był zamieszany w incydent z eliksirem, został znaleziony w lochach – cały w strachu, z twarzą bladą jak pergamin. Powtarzał w kółko coś o wężach, o ciemności i o czymś, co szepcze w mroku.
Niektórzy mówili, że to był przypadek.
Inni – że to jakaś klątwa.
Alex nie musiała pytać, kto za tym stał.
Wieczorem, gdy wróciła do Pokoju Wspólnego Slytherinu, Tom siedział przy kominku, wpatrując się w ogień. Nie odezwał się, gdy usiadła obok.
Nie musiał.
Wiedziała, że to było ostrzeżenie.
Dla wszystkich.
Dla tych, którzy myśleli, że mogą igrać z jej życiem.
Dla tych, którzy nie rozumieli, co oznacza bycie kimś bliskim dla Toma.
Dla niej.
Bo choć nie powiedział tego na głos, Alex wiedziała, że w jego świecie nikt, kto mu się narazi, nie wychodzi z tego bez konsekwencji.
Nawet jeśli byli tylko nastolatkami.
W końcu wąż nie gryzie od razu.
Najpierw czeka.
I obserwuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro