Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Z Popiołów

Wpatrywał się w list, raz po raz czytając słowa zapisane czarnym atramentem na pergaminie.

Szanowny Panie Potter,

Z przyjemnością informujemy, że od dnia 1 września Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie rozpoczyna kolejny rok szkolny.
Placówka została wyremontowana, dzięki czemu nie będzie żadnych przeciwwskazań, aby uczniowie wrócili kontynuować naukę.
Rok szkolny będzie wyglądał jednak z goła inaczej. Uczniowie, którzy w trakcie przejęcia szkoły przez Śmierciożerców uczęszczali na zajęcia, będą mieli możliwość zakończenia nauki po pół roku, w okresie świątecznym. Uczniowie, którzy wyrażą chęć pozostania w Hogwarcie na cały rok szkolny, kontynuować naukę będą w taki sam sposób jak przebiegało to dotychczas.
Na pańską sowę z odpowiedzią oczekujemy najpóźniej do dnia 31 sierpnia.

Z wyrazami szacunku,
Ava Bathurst

Usłyszał ciche pukanie do drzwi i zanim zdarzył odpowiedzieć do pokoju wszedł Draco. Blondyn od razu dostrzegł list trzymany przez Pottera i nikle się uśmiechnął.

- Też dostałem dziś rano - szepnął cicho i podszedł do łóżka Harry'ego. Lekko opadł na miękką pościel i od razu położył głowę na ramieniu ciemnowłosego.

- Tak szybko chcą żebyśmy wrócili do normalności...

- Minęło pół roku, to nie tak szybko. Dali nam czas na przyzwyczajenie się do zmian, odpoczynku, zastanowienie się.

Każde słowo echem odbijało się w głowie Harry'ego przyprawiając go o jej ból. Czas, który minął od jego ostatniego pobytu w Hogwarcie nie sprawił, że jego wspomnienia były zatarte. Nie miał czasu aby pozbierać się po śmierci Rona, bał się, że nie starczy mu sił aby wsiąść do pociągu na peronie dziewięć i trzy czwarte i jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło usiąść w przedziale. W jednym z przedziałów, w których zaczęła się ich przyjaźń. W którym siedem lat wcześniej objadali się słodyczami i gdzie poznali Hermionę.

Hermiona...

Nie odzywała się do niego od urodzin Rona. Nie pisała ani nie odpisywała mu od ponad trzech miesięcy. Otrzymał jedynie wiadomość od Ginny, że Miona wyjechała z Anglii i prosiła aby dać jej trochę czasu. Strata Rona uderzyła w nich z ogromną siłą.

- Pojedziesz pewnie tylko na pierwsze półrocze - Harry cicho westchnął odłożywszy list na stolik obok łóżka. - Po co miałbyś marnować czas i zaliczać rok od nowa...

- Nie żartuj sobie - Draco zaśmiał się pod nosem. - I nie widzieć cię od grudnia do czerwca? Teraz kiedy w końcu wszystko się ułożyło, uważasz że pozwolę sobie na to, aby przez tak długi czas stracić cię z oczu?

- I tak będziemy spotykać się tak samo jak wcześniej...

- Nie chcesz zadawać się ze Ślizgonem publicznie? - Malfoy szturchnął go łokciem miedzy żebra.

- Oczywiście, że nie - Harry zaśmiał się, co sprawiło, że na twarzy Dracona pojawił się uśmiech. Od czasu bitwy o Hogwart rzadko widział go uśmiechniętego. Zazwyczaj jego twarz zastygała w zadumie i ciągłym smutku. Teraz to blondyn zrobił smutną minę, na co Harry wybuchnął śmiechem i pocałował Malfoy'a w policzek. - Oczywiście, że żartuję. Nie zaprzepaszczę szansy na normalny związek.

Siedzieli przez chwilę w ciszy zastanawiając się jak poruszyć temat związany z powrotem do szkoły. Harry nie wiedział w jaki sposób Hogwart zmieni się bez jego przyjaciół. Bez Rona, Nevilla, Luny, Dean'a. Bez profesor McGonagall, profesora Flitwicka, Snape'a.

Bez Dumbledore'a...

- Nie boisz się zostawić mamy po tym jak wrócimy do Hogwartu? - Harry przerwał ciszę i spojrzał na blondyna, który lekko zmrużył oczy.

- Po śmierci ojca i Bellatrix nie ruszała się z domu przez kilka tygodni, potem zaczęła czegoś szukać. Znalazła stare albumy z jej nastoletnich lat. Opowiedziała mi o swojej drugiej siostrze, Andromedzie.

- Widziałem jej imię na drzewie genealogicznym rodziny Black. Jej podobizna była wypalona, z resztą tak samo jak Syriusza. Coś o niej wspominał.

- To właśnie trzecia córka rodziny Black i starsza siostra mojej matki - Draco pokiwał głową i usiadł tak aby opierać się plecami o ramę łóżka Harry'ego. - Matka stwierdziła, że skoro nie pozostał jej nikt oprócz mnie a Andromeda jest jej jedyną siostrą, chce ją odszukać i spróbować odzyskać dawno straconą relację. Andromeda wyszła wiele lat temu za mugolaka, który nazywał się Edward Tonks.

- Jest... Była matką Tonks, prawda? - Harry uniósł brew i spojrzał w oczy Dracona.

- Prawdopodobnie tak - Blondyn poklepał się po udach dając znak Harry'emu aby położył na nich głowę. Czarnowłosy zrobił to bez wahania i już po chwili Malfoy przeczesywał jego gęste włosy palcami. - Po przejęciu Ministerstwa przez Śmierciożerców prawdopodobnie chciała uciec z mężem przed szmalcownikami, ale po śmierci Nimfadory ślad po nich zaginął. Matka uważa, że żyją, więc chce ich odnaleźć.

- Może porozmawiaj z Syriuszem? Wspominał, że Andromeda była jego ulubioną kuzynką. Może ma z nią kontakt i mógłby pomóc twojej matce?

- To nie jest zły pomysł, ale nie wiem czy Syriusz będzie chciał pomóc akurat jej...

- Nie sądzę, aby po usłyszeniu powodu, dla którego chce ją odnaleźć był tak uparty, że nie chciałby jej pomóc. - Harry otworzył oczy, które zamknął chwilę po tym jak poczuł delikatny dotyk na swojej głowie. Popatrzył w stalowoszare oczy i ułożył usta do pocałunku. Blondyn nachylił się lekko i już po chwili pocałował go czule.

- Wiesz, że teraz będzie łatwiej? - Zapytał Draco odsuwając się od Harry'ego o kilka centymetrów. - Jeśli cokolwiek będzie się działo będę przy tobie.

~*~

- Jesteś pewien, że nie chcesz żebym usiadł z tobą? - Draco szepnął w stronę Pottera na co ten kiwnął głową.

- Nie ma co robić zamieszania. Usiądź z Parkinson i Zabinim, ja zobaczę czy nie ma gdzieś Hermiony i w razie potrzeby usiądę z jakimiś Gryfonami. Nie martw się.

Malfoy uśmiechnął się nikle i wsiadł do pociągu ciągnąc za sobą czarną walizkę. Harry rozejrzał się po peronie jeszcze raz, szukając wzrokiem jakiejś znajomej twarzy, szczególnie Hermiony. Dostrzegł jedynie Cho Chang, która pomachała w jego stronę i wsiadła do wagonu. Sam Harry zrobił to samo chwilę później nie chcąc torować miejsca w drzwiach pozostałym uczniom. Przeszedł przez wąski korytarz zaglądając do każdego przedziału szukając twarzy przyjaciółki, jednak z każdym kolejnym przestawał mieć nadzieję na to, że uda mu się ją odnaleźć.

Zbliżając się do jednego z ostatnich pomieszczeń dostrzegł w jednym z nich Chang, siostry Patil oraz Ernesta Macmillana. Cho wskazała mu jedno z wolnych miejsc - na co Harry po chwili namysłu przystał. Wszedł do przedziału i z małą pomocą Ernesta włożył swoją walizkę na półkę nad ich głowami. Usiadł obok Padmy i uśmiechnął się do znajomych. Przez chwilę widać było na ich twarzach zagubienie. Nie codziennie ludzie spotykają się po tak długim czasie, zmierzając w stronę, gdzie każde z nich straciło coś lub kogoś dla nich ważnego.

Przez pierwsze piętnaście minut drogi każdy siedział w ciszy. Żadne z nich nie wiedziało od czego zacząć rozmowę. Każdy temat wydawał im się nieodpowiedni a Harry zaczynał żałować tego, że nie został z Draco. Widział, że Cho kilka razy otwierała usta jednak żadne pytanie nie padało z jej ust.

- Słyszeliście coś o tej nowej dyrektorce? - Ernest w końcu nie wytrzymał ciszy. - Mama mówiła, że podobno jest bardzo ambitna.

- Słyszałam coś o tym, że wróciła z Ameryki zaraz po upadku Voldemorta. Mówią, że wyjechała po ukończeniu nauki w Hogwarcie - wtrąciła Padma a jej siostra pokiwała głową, potwierdzając słowa dziewczyny. - Ministerstwo szukało kogoś na miejsce Dumbledora i stwierdzili, że zaproponowanie jej tej posady będzie dobrym pomysłem. Ojciec mówił, że była jedną z najlepszych czarownic na swoim roku. Co o tym sądzisz Harry?

- Nic o niej nie wiem. Syriusz napomknął jedynie, że była dwa lata od niego starsza i była w Ravenclaw. Nie znali się...

- Co u Hermiony? - Zapytała niepewnie Cho. - Napisałam do niej raz, jednak nie wydawała się w lepszym stanie niż po bitwie.

- Dziwisz się jej? Straciła Rona i był to dla niej ogromny cios. Dla mnie też. Nie wiem jak teraz się trzyma - westchnął i spojrzał z bólem w oczach na dziewczynę. - Nie odzywała się do mnie od marca. Ginny napisała, że nie ma jej w Anglii i od tamtej pory zniknęła. Miałem nadzieję, że znajdę ją w pociągu, jednak wygląda na to, że nie wraca do Hogwartu. Nie dziwi mnie to, ja też nie sądziłem, że wrócę.

- Co cię przekonało? - Ernest zapytał jednak po chwili przeprosił za wścibskość.

- Przyjaciel...

Zanim zdążył powiedzieć coś więcej drzwi rozsunęły się a w nich stanęła pulchna kobieta z wózkiem, na którym piętrzyły się góry słodyczy. Od tamtego momentu w przedziale atmosfera zmieniła się na znacznie przyjemniejszą.

~*~

Po wejściu do wielkiej sali wzrok Harry'ego przyciągnął stół nauczycielski. Na miejscu, przy którym siadała zawsze profesor McGonagall siedział szczupły mężczyzna z burzą brązowych włosów i haczykowatym nosem, na którym znajdowały się duże kwadratowe okulary. Przy jego drobnej twarzy wyglądały jakby były dla niego zbyt ciężkie. Na lewo od niego zasiadała również nie znana mu czarownica. Wyglądała na około trzydzieści lat i uśmiechała się życzliwie do uczniów. Złote włosy związane miała w wysokiego kucyka.

Największym jednak zaskoczeniem dla Harry'ego było to, że jedno z miejsc zajmował Remus Lupin. Mężczyzna nic nie wspominał mu o tym, że została zaproponowana mu praca jako nauczyciel w Hogwarcie. Widząc zaskoczenie na twarzy zaśmiał się i pochylił w stronę Hagrida, który po chwili pomachał w stronę Pottera.

Miejsce, które przeznaczone miało być dla nowej dyrektorki było puste.

Rozejrzał się jeszcze raz po Wieliej Sali w poszukiwaniu twarzy Hermiony, jednak i tym razem jej nie dostrzegł. Wzrokiem spotkał jedynie zmartwione oczy Draco, który bezgłośnie zapytał czy wszystko w porządku. Czarnowłosy pokiwał jedynie lekko głową i usiadł obok Ginny, którą spotkał w drodze do szkolnych powozów.

Po kilku minutach drzwi do Wielkiej Sali otwarły się. Do pomieszczenia wkroczyła wysoka, blada kobieta, której włosy ścięte do linii szczęki, były czarne jak noc. Czerwona szata ciągnęła się za nią a buty na obcasie stukały o kamienną posadzkę. Gdyby nie uśmiech, podkreślony ciemnoczerwoną szminką, wydawałaby się przerażająca. Co innego mogli stwierdzić uczniowie pierwszego roku, których owa kobieta wprowadziła do sali. Najmłodsi mieli strach wymalowany na twarzy, jednak wielu z nich starało się wyglądać na jak najbardziej odważnych. Zatrzymała się dopiero przed stołem nauczycieli i odwróciła się w stronę reszty uczniów. Zapadła cisza.

- Witajcie - głos miała melodyjny. - Jestem zaszczycona, że otrzymałam możliwość aby powitać was w dniu rozpoczęcia kolejnego roku nauki w Hogwarcie. Nazywam się Ava Bathurst. Naukę zakończyłam w roku siedemdziesiątym szóstym i niedługo później opuściłam kraj. Pracę znalazłam jako auror w Amerykańskim Ministerstwie Magii. Kilka miesięcy po pokonaniu Voldemorta, w którym uczestniczyło wielu z was, została mi zaproponowana posada dyrektora. Z ogromną chęcią ją przyjęłam i mam nadzieję, że najbliższy rok będzie dla nas owocnym czasem.

Harry obserwował każdy jej ruch. Wydawało się jakby pływała w powietrzu. Każdy jej ruch był delikatny jak ruch skrzydła motyla. Przypatrywała się każdemu stołowi, nawiązując kontakt wzrokowy z wieloma z uczniów. Jednym z nich był Harry. Uśmiechnęła się do niego serdecznie i utrzymując kontakt wzrokowy kontynuowała swoje przemówienie.

- Wybaczcie za moje chwilowe spóźnienie, jednak oczekiwałam jeszcze jednej uczennicy, która poinformowała mnie, że pojawi się jednak po uczcie. Pan Harry Potter został przez nią poproszony o zabranie dla niej kilku przekąsek. - Zaśmiała się kiedy dostrzegła zdziwienie na twarzy Harry'ego. - Nie przedłużając już rozpocznijmy Ceremonię Przydziału, a po uczcie omówię kilka spraw!

~*~

- Zrobiłaś nam wszystkim niezłą niespodziankę! - Ginny objęła Hermionę, kiedy przeszli przez obraz Grubej Damy, niedługo po zakończeniu uczty i dostrzegli dziewczynę stojącą przed kominkiem.

- Aż do wczoraj nie wiedziałam czy wracać, więc dla mnie też była to niespodzianka. Na szczęście Bathurst nie dawała za wygraną. - Weasley puściła dziewczynę, która chwilę później znalazła się w objęciach Harry'ego.

- Skoro to jej zasługa, to już ją lubię - ruda dziewczyna powiedziała i usiadła na kanapie.

- Masz coś do jedzenia? Umieram z głodu.

Czarnowłosy wyciągnął z kieszeni zawiniątko, w którym znajdowało się kilka muffinek.

- Powiesz nam gdzie byłaś przez cały ten czas? - Harry zapytał podając jej jedzenie.

- Potrzebowałam chwili dla siebie. W marcu wyjechałam do Stanów. Spędziłam tam półtora miesiąca. Potem wróciłam do Europy i trochę podróżowałam. Większość czasu spędziłam we francuskiej części Alp. Musiałam odnaleźć spokój i wiedziałam, że znajdę go z dala od ludzi.

- Jak to się stało, że Bathurst udało się namówić cię do powrotu? - Ginny zapytała z nieukrywaną ciekawością w głosie.

- Trochę jej to zajęło. Kiedy wysłała pierwszy list od razu odpisałam jej, że nie rozważam powrotu do szkoły. Odpisała, że szanuje moją decyzję, jednak ostrzegła, że będzie nalegać. Skontaktowała się z francuskim ministerstwem i poprosiła o możliwość skorzystania z ich sieci Fiuu. Niedługo później pojawiła się przed drzwiami domku, w którym przebywałam. Długo mnie przekonywała i w końcu uległam. Zasugerowała, że Ron nie chciałby abym z jego powodu tu nie wracała...

Widać było, że samo imię chłopaka sprawiło jej ból. Zarówno Harry'emu jak i Hermionie brakowało Rona. Brakowało jego uśmiechniętej twarzy. Żartów, które bardzo często były nie na miejscu. Teraz tak bardzo chcieli usłyszeć jeden z nich. Harry wyciągnął rękę i złapał dłoń dziewczyny. Ścisnął ją na co dziewczyna odpowiedziała tym samym.

- Jestem tu. Z wami. I tylko to ma teraz znaczenie. Ale ja też się muszę czegoś dowiedzieć! Jak z Malfoyem?

Harry odwrócił wzrok lekko zaskoczony pytaniem przyjaciółki. Hermiona parsknęła pod nosem i złapała Pottera za policzki, wyciągając wcześniej dłoń spomiędzy tych należących do niego. Odwróciła jego twarz w taki sposób, aby chłopak patrzył jej w oczy. Drobne iskierki zalśniły w jej brązowych oczach.

- Co ma z nim być? Wszystko w porządku. Większość czasu na Grimmauld Place spędziliśmy razem. Jest lepiej niż było do tej pory - szepnął lekko zawstydzony. Hermiona uśmiechnęła się do czarnowłosego i puściła jego twarz.

- Cieszy mnie to.

~*~

Jakiś czas później rozeszli się do swoich pokoi, aby odpocząć po wymagającym dniu. Harry stanął przed drzwiami sypialni bijąc się z myślami. Nie wiedział jak teraz będzie wyglądało jego życie w Hogwarcie. Dopiero teraz docierało do niego to, że będzie to jego pierwszy a zarazem ostatni spokojny rok w szkole. Pierwszy raz w swoim życiu nie musiał martwić się Voldemortem. Nie zastanawiał się czy może ten rok będzie dla niego ostatnim w jego życiu. Mógł skupić się na jak najlepszym zdaniu owutemów. Mógł skupić się na swoim związku z Draconem.

Zanim zdążył nacisnąć klamkę do sypialni obok niego pojawił się niespodziewanie srebrny błysk. Spojrzał w prawo gdzie unosił się drobny ptak wyglądający jak koliber. Przeleciał dookoła głowy Harry'ego i zleciał do pokoju wspólnego. Potter zaciekawiony pojawieniem się patronusa udał się za nim. Zwierzę przeniknęło przez obraz, który zasłaniał wejście do pokoju Gryfonów. Harry bez cienia wątpliwości udał się za nim. Ptak czekał za płótnem. W reakcji na pojawienie się chłopaka obok niego poleciał w tylko sobie znanym kierunku.

Kroczył za srebrnym światłem, które rozświetlało ciemne korytarze zamku. Dopiero po jakimś czasie zorientował się, że kieruje się w stronę pokoju życzeń. Niedługo później stając pod kamienną ścianą, za którą znajdowało się to wyjątkowe miejsce ptak rozpłynął się w powietrzu. Drzwi pojawiły się przed nim chwilę później, a kiedy przekroczył je dostrzegł Dracona siedzącego na kanapie. Blondyn uśmiechał się zwycięsko. Szepnął pod nosem zaklęcie i lekko machnął różdżką, z której wydobył się srebrny błysk, a ptaszek wyglądający dokładnie tak samo jak ten, który prowadził go przez cały ten czas, znów się pojawił.

- Umiesz wyczarować patronusa...

Zaskoczony Harry podszedł do wyczarowanego zwierzęcia i przypatrywał się mu jakby była to najbardziej wyjątkowa rzecz jaką w życiu widział. Malfoy roześmiał się i pociągnął czarnowłosego za nadgarstek, sadzając go kanapie obok siebie.

- Jak? Od kiedy? Kto ci pomógł? Jak to możliwe?

- Na które pytanie mam odpowiedzieć najpierw? - Malfoy zatrzymał potok pytań.

- Kto ci pomógł? I kiedy?

- Lupin. Mówiłeś, że dzięki jego pomocy ty się nauczyłeś. Stwierdziłem, że nie zaszkodzi poprosić go o pomoc. Udało mi się, może jakoś trzy tygodnie temu. Chciałem cię zaskoczyć.

- Udało ci się... Nigdy nie spodziewałbym się, że będzie to koliber. Zawsze myślałem, że będzie to fretka.

Draco parsknął pod nosem i wywrócił oczami.

- Nie przypominaj mi tego. Nienawidzę fretek. Najgorsze wspomnienie...

- Mnie rozbawiło - blondyn zmroził Harry'ego wzrokiem. - Byłeś uroczy! I należało ci się!

Ptak, który chwilę wcześniej unosił się nad ich głowami po raz kolejny rozpłynął się w powietrzu. Draco poprawił się na kanapie przerzucając nogę w taki sposób, żeby przełożyć ją przez uda Harry'ego.

- Chyba nie musiałeś się tak bardzo martwić o Granger. - Draco przerwał chwilową ciszę. - Po słowach dyrektorki większość wywnioskowała, że Granger wróciła do szkoły.

- I nie mylą się. Bathurst pomogła przedostać się jej tu z Francji.

- To chyba dobrze. Oboje musicie wrócić do normalności.

- O ile będzie można ją tak nazwać...

- Jutro mamy wspólną transmutację - Draco po chwili rzucił z uśmiechem, chcąc zmienić temat. - Zaklepuję sobie miejsce obok ciebie i nie obchodzi mnie co inni powiedzą. Muszą wiedzieć, że jesteś mój.

Czuli się w swoim towarzystwie bardzo dobrze. Stali się dla siebie najbliższymi osobami na świecie. Nie wyobrażali sobie dnia bez chociaż spojrzenia w oczy lub chwycenia za ręce. Stali się dla siebie oparciem w trudnych chwilach. Oboje stracili wiele podczas tej wojny, jednak zbliżyła ich ona do siebie w bardzo wyjątkowy sposób. Nigdy nie potrzebowali słów aby wiedzieć czego potrzebują.

- Co powiesz na to, żebyśmy zostali tu na noc? Nie sądzę, że chciałbyś wracać do sypialni w Gryffindorze - blondyn zaproponował idealnie odgadując myśli Pottera. Kiedy czarnowłosy pokiwał głową w rogu pokoju pojawiło się dwuosobowe łóżko. - Umyłem się zanim tu przyszedłem - Malfoy wstał z kanapy, uwalniając nogi Harry'ego. - Ale tobie zdecydowanie prysznic by się przydał.

- Sugerujesz, że śmierdzę?

- Chyba tak - Draco zaśmiał się perliście i zdjąwszy wcześniej buty, wskoczył na łóżko. - Pośpiesz się. Jestem zmęczony.

Dziesięć minut później Harry z mokrymi włosami wrócił do pokoju. Przez chwilę stał wpatrując się w Dracona, który znów bawił się patronusem. Ptaszek przemykał miedzy jego palcami sprawiając jedynie wrażenie srebrnej smugi. Zatrzymał się dopiero wtedy kiedy sam blondyn dostrzegł Harry'ego, opartego o framugę drzwi. Ptak usiadł na drewnianym wezgłowiu łóżka.

- Chyba musisz być bardzo dumny z tego, że umiesz go wyczarować. Ciągle to robisz.

- Lubię wracać do mojego szczęśliwego wspomnienia...

Blondyn uniósł część pościeli, tak aby Harry mógł pod nią wejść. Kiedy tak się stało ten wtulił się w ciało Draco, który już po chwili obejmował go szczelnie w pasie. W pokoju panował mrok, który rozświetlany był jedynie delikatną srebrzystą poświatą magicznego zwierzęcia, które ku zdziwieniu Harry'ego w dalszym ciągu siedziało nad ich głowami.

- To niesamowite, że utrzymuje się tak długo - szepnął. - Co to za wspomnienie? Musi być bardzo silne...

- Jest najszczęśliwsze ze wszystkich jakie mam. Próbowałem różnych, jednak tylko jedno sprawia, że mój patronus jest tak silny.

Harry odwrócił się w stronę blondyna i przyłożył dłoń do jego policzka. Muskał kciukiem delikatną skórę Draco, który wpatrywał się w tym czasie w jego zielone oczy. Potter dostrzegł delikatny uśmiech na wargach Malfoya, które chwilę później delikatnie pocałował.

- Co to za wspomnienie?

Draco chwilę zastanawiał się jak ubrać swoje myśli w słowa. Jak nadać im tak ważne dla niego znaczenie. Ptaszek poderwał się z miejsca, w którym do tej pory siedział i przeniósł się na żyrandol, który wykonany był z drobnych kryształków. Sprawił tym, że każdy z kamieni odbił jego srebrne światło, rozpraszając jego cienkie smugi po całym pomieszczeniu. Harry zaskoczony rozejrzał się po pokoju obserwując to jak magicznie to wyglądało. Niedługo później poczuł delikatne wargi Draco na swoim czole.

- Po bitwie... - jego szept był delikatny jak ruch skrzydeł motyla. - Kiedy siedziałeś na schodach, zdałem sobie sprawę, że żyjesz. Kiedy przytuliłeś mnie, a ja mogłem poczuć twój dotyk i zapach. Potem kiedy powiedziałeś, że mnie kochasz. Kiedy zdałem sobie sprawę, że to wszystko się skończyło...

Drobna łza spłynęła po policzku blondyna, odbijając równocześnie srebrzyste światło patronusa. Harry starł ją kciukiem i wtulił się szczelnie w chude ciało chłopaka.

- To moje najszczęśliwsze wspomnienie. W czasie, w którym było tak wiele bólu, cierpienia i łez, ty byłeś, jesteś i będziesz moim najszczęśliwszym wspomnieniem... Bo jesteś mój i kocham cię, a nasze szczęście w końcu odrodziło się z popiołów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro