Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Coma 1

Siedziałem w kuchni, przyciskając worek z lodem do opuchniętego oka. Szczęście, że mam teraz dwa. Autor przyglądał mi się z tym jego wrednym uśmieszkiem.

- No co jesteś na mnie zły! Dałem tobie narrację. -  wypił spory łyk czarnej herbaty.

- Ale musiałeś mi przywalić?! - oparłem się o blat szafki kuchennej.

- Sorry, lubię się wyrzywać się na postaciach, które mało znaczą w tym Uniwersum.

- I sadzić te okropne błędy? - odgryzłem się.

Zamieszkałem  z Siergiejem  i Heru En' Du. W sumie dużego wyboru nie miałem. Autor postawił mi ultimatum -  to albo usunie mnie z książki ( której wcale nie jestem tytułowym bohaterem). HED rzadko się pojawia wiec mam dużo czasu z Kotkiem... chwila co ja gadam jak jakiś pedał?! Uspokój się Sauron, uspokój. Jesteś ucieleśnionym  duchem. Co to ma kurwa do rzeczy?! Ciągle mam wrażenie, że jestem jedyną postacią, która jest marionetką Autora. Ale to chyba zaszczyt, że tylko mi się pokazuje co? W końcu jest bogiem tego całego popierdolonego świata, co? W sumie Siergiej/Heru En' Du też jest bogiem ale tylko jednego podwymiaru, który jest wymiarem właściwym dla innych podwymiarów typu B...... uch! Ta Nauka Wieloświatów jest dla mnie za trudna.

- Twój chłopak już idzie do domu. - obwieścił mi Autor i zniknął, pewnie w poszukiwaniu kogoś kto mu postawi kolejną herbatę. Już współczuję temu biedakowi

Przeszedłem do salonu i położyłem się na sofie, cały czas przytrzymując torebkę. Chłód lodu przyjemnie  koił pulsujący ból głowy. Zamknąłem oczy. Szybko zasnąłem. Śniłem o tym feralnym dniu gdy straciłem wszystko co było dla mnie ważne. O tym jak pierwszy raz przeczytałem trylogię Tolkiena. O tym jak się zdenerwowałem na tego kłamcę. O tym jak uświadomiłem sobie jak spostrzegali mnie ludzie. O tym jak zadręczałem się pytaniami: Czy właśnie dlatego na mnie napadli?  Dlaczego postawił mnie w tak złym świetle? Przecież każdy obcowymiarowiec wiedział, że mój kraj to istna utopia. Tolkien przedstawił to w całkowitym negatywie. To ja byłem tym dobrym. To dobro przegrało. Nie zło.

Ze snu wybudziło mnie ciepło jakie poczułem na czole. Otworzyłem oczy. To Siergiej przykucnął obok mnie i teraz przekrzywiając głowę przyglądał mi się.

- Kto cię tak załatwił, Sauruś? - spytał  delikatnie dotykając opuchnięte miejsce.

- Nikt ważny - odpowiedziałem siadając. A masz Autorze! - Jak było w dzisiaj w pracy? - zmieniłem temat. Przecież nie mogłem mu powiedzieć, że widuję się z Stwórcą Alice on Wonderland. On nawet nie jest świadomy jego istnienia.

- Cieszę się, że wróciłem. - położył się  na sofie, głową na moich kolanach.

- Aż tak ciężko? - pogłaskałem jego długie szpiczaste ucho. Zastrzygł nim. 

-  Dzisiaj musiałem zabrać  duszę swojego przyjaciela z dzieciństwa.

_________________

Autor niema nic do powiedzenia. T-T Teraz narratorem jest Sauron. A Autor idzie teraz zrobić sobie herbatę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro