XXIV
— Że co? — zapytałam, rozbudzając się w ciągu jednej sekundy. — O czym ty mówisz?
— Ten test, który ci dałem.... Załatwiła go dla mnie kuzynka — wyjaśnił. — Cholerna baba, myślała, że chodzi o moją dziewczynę i postanowiła sobie ze mnie zażartować. Przepraszam cię, mademoiselle. Naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło.
Opuściłam dłoń trzymaną przy uchu i spojrzałam tępo w ścianę. Nie wiedziałam co czuję. Żal? Radość? Smutek? Ulgę? Wszystkie te uczucia mieszały się w jedno i czułam, że zaraz wybuchnę. A więc Wakatoshi mówił prawdę. Do niczego między nami nie doszło. A jeśli...
— Asami? — usłyszałam głos Natsuo, wydobywający się z komórki i przyłożyłam telefon do ucha.
— Nie szkodzi — powiedziałam. — Ja... Muszę to po prostu przetrawić.
— Przepraszam, mademoiselle. Naprawdę.
— Spokojnie — westchnęłam. — Muszę się z tym przespać. Dobranoc, Natsuo.
— Dobranoc, belle — mruknął. Rozłączyłam się i założyłam dłonie za głowę, wciągając ze świstem powietrze. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Poczekam. Może i test był fałszywy, ale jeśli naprawdę kochaliśmy się wtedy na imprezie... Zobaczę co powie lekarz. Może jednak... Zagryzłam wargę. Dlaczego jest mi smutno? Powinnam się cieszyć, prawda?
— Wakatoshi — powiedziałam, łapiąc chłopaka za ramię. Zaraz jednak zrezygnowałam z próby oburzenia ukochanego. Poczekam na wyniki badań. Spokojnie...
Położyłam się z powrotem i przytuliłam do chłopaka. Westchnęłam cicho. Byłam pewna, że nie zasnę.
***
WAKATOSHI
Obudziłem się przez słońce wpadające przez okno. Przeciagnąłem się, czując jak strzela mi w karku i podniosłem się do pozycji siedzącej. Zmarszczyłem brwi, nie widząc Asami, po czym podniosłem się z łóżka i założyłem pierwsze lepsze spodnie od dresu. Przeczesałem włosy palcami, ziewając, po czym wyszedłem z pokoju. Zajrzałem do gabinetu ojca. Mężczyzna właśnie pakował czarnego laptopa do pokrowca. Spojrzał na mnie znad prostokątnych okularów i wyprostował się.
— Dzień dobry — mruknąłem, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. Ojciec zignorował fakt, że nie mam na sobie koszulki, po czym poprawił krawat i wygładził granatowy garnitur.
— Dzień dobry, synu — odparł z lekkim uśmiechem. — Nie idziesz do szkoły?
— Idę z Asami do lekarza — mruknąłem lekko zaspany. — Ostatnio słabo się czuje, nie zostawię jej samej.
— To szlachetne z twojej strony, ale następnym razem informuj mnie o swoich wagarach, zgoda?
— Wysłałem ci SMS — odparłem. Ojciec zmarszczył brwi.
— A tak, przepraszam — westchnął. — Mam za dużo na głowie.
— Rozumiem — powiedziałem tylko.
— Zjemy dzisiaj razem kolację? — zapytał mężczyzna. — Moglibyśmy zrobić coś dobrego — uśmiechnął się. — Możesz zaprosić tę swoją Asami. Chętnie bliżej ją poznam.
— Jasne — odparłem. — Zadzwonię do Kotori i powiem, żeby wróciła przed osiemnastą.
— Nie sądzę, żeby twoja siostra zechciała z nami jeść — westchnął ze smutkiem.
— Zechce — zapewniłem. — Naprawdę.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, jakby mi nie dowierzał.
— Lecę do biura — westchnął. — Przypomnij mi wieczorem, żebym opłacił ci karnet na siłownię na przyszły miesiąc.
Kiwnąłem głową i przepuściłem go w drzwiach.
— Do zobaczenia — powiedział jeszcze, zbiegając po schodach. Westchnąłem cicho i ruszyłem do biblioteki w poszukiwaniu Asami, jednak nie znalazłem jej ani tam, ani w kuchni, ani nawet u Kotori. Przeszedłem niemal cały dom, ale nie natknąłem się na nikogo. Ostatecznie ruszyłem w stronę basenu, ale zamiast na dwór, wszedłem do pomieszczenia z jacuzzi. Brunetka siedział w wannie tyłem do mnie i opierała się przedramionami o brzeg. Na sobie miała czarny kostium mojej siostry, a ciemne, lekko mokre włosy przerzuciła na lewe ramię.
— Asami? — westchnąłem. — Nie znikaj tak.
— Oglądałeś stąd kiedyś wschód słońca? — zapytała, nadal wpatrując się w oszkloną ścianę. Nie myśląc wiele, zrzuciłem z siebie dres, pozostając w samych bokserkach i wszedłem do gorącej wody. Usiadłem obok dziewczyny i patrzyłem jak wpatruje się w szkło nieobecnym spojrzeniem.
— Wschód słońca był jakieś dwie godziny temu — powiedziałem.
— Był piękny — powiedziała, jakby nie zwracając uwagi na to, że siedzi tu już ponad sto dwadzieścia minut.
— Chodź tu — westchnąłem, przyciągając ją do siebie. Dziewczyna usiadła mi na kolanach i oparła głowę o mój obojczyk. Objąłem ją w talii i oparłem się o brzeg jacuzzi. — Nie mogłaś spać? — zapytałem.
— Po prostu wcześnie się obudziłam i chciałam zobaczyć wschód — wyjaśniła. — Przepraszam, że przyszłam tu bez pozwolenia.
— Mówiłem ci, że masz się zachowywać jak u siebie — mruknąłem. Brunetka uśmiechnęła się i pocałowała mnie w usta. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, wplatając palce prawej dłoni w jej mokre włosy.
— Która godzina? — mruknęła, między pocałunkami.
— Około siódmej — odparłem. Dziewczyna skubnęła moją dolną wargę i uśmiechnęła się lekko.
— Jestem głodna.
***
— Jesteś cudowny — mruknęła, wkładając do ust kolejną porcję francuskich tostów z bananami. — Boże, to jest przepyszne!
— Nie przejedz się — powiedziałem, wychodząc z pomieszczenia.
— A ty dokąd? — zapytała, wpychając do ust ostatni kawałek i ruszając za mną po schodach.
— Przebiorę się i pójdę pobiegać — wyjaśniłem, wchodząc do swojego pokoju. Dziewczyna spojrzała na mnie z uśmiechem i skręciła do sypialni Kotori. Zmarszczyłem brwi jednak nic nie powiedziałem. Przebrałem się w granatową termoaktywną koszulkę i czarne getry. Zarzuciłem na siebie ciemną bluzę i wyszedłem z pokoju.
— No nareszcie — uśmiechnęła się dziewczyna. Obrzuciłem ją zdziwionym spojrzeniem. Ubrana była w brzoskwiniowy dres należący do Kotori, długie włosy związała w kucyka, a na dłoniach miała cienkie rękawiczki.
— Co ty...?
— Idę z tobą — powiedziała podekscytowana, zakładając ręce na piersi.
— Bez urazy, skarbie, ale nie nadążysz — powiedziałem, schodząc do holu. Wyciągnąłem z szafki szare sportowe buty i spojrzałem na ponurą minę dziewczyny.
— Nie mów hop póki nie skoczysz.
***
Dziewczyna wydała z siebie długi jęk i wtuliła twarz w moją szyję. Poprawiłem chwyt pod jej kolanami i przewróciłem oczami.
— Nie przebiegliśmy nawet kilometra — mruknąłem. Dziewczyna oparła brodę o moje ramię i mocniej objęła mnie za szyję, gdy przyspieszyłem kroku.
— A ile zwykle biegasz?
— Conajmniej dziesięć — odparłem. Dziewczyna jęknęła cicho.
— I weź tu umawiaj się ze sportowcem — mruknęła w moją szyję. Uśmiechnąłem się lekko.
— Są różne sposoby na spędzanie wolnego czasu — odparłem. — Poza tym, czy bieganie w ciąży nie jest przeciwskazane?
— Jeśli współżycie nie jest, to czemu niby bieganie ma być? — mruknęła. — Zwłaszcza w pierwszym miesiącu.
— Współżycie nie jest przeciwskazane? I mówisz to dopiero teraz?
Dziewczyna zaśmiała się i uderzyła mnie lekko w ramię.
— Jezu, Wakatoshi, ty masz poczucie humoru! — powiedziała, ponownie wtulając się w moją szyję. — Wracajmy.
No to sobie pobiegałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro