Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXI

ASAMI

Zacisnęłam zęby i spuściłam wzrok.

— Co tu robisz? — zapytałam. Chłopak podszedł do mnie.

— Wyciągnąłem adres od Kotori — wyjaśnił. — Martwiłem się o ciebie — dodał, łapiąc mnie za ramię. Wzdrygnęłam się i odsunęłam lekko. W oczach chłopaka dostrzegłam ból.

— Wiecie co? Przejdę się do sklepu — powiedział nagle Hajime, zgarniając ze stołu portfel. — Pogadajcie sobie.

Chciałam zawołać żeby został, ale widziałam, że ten moment musiał kiedyś nadejść. Muszę mu powiedzieć.

— Co się stało? — zapytał, gdy Hajime wyszedł z domu. — To nie przez Kotori, prawda?

Pokręciłam głową i poczułam łzy w oczach. Odwróciłam się od chłopaka i ruszyłam do salonu. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłonie. Po chwili poczułam ciężar Wakatoshiego, który usiadł obok mnie i jego dłoń na ramieniu.

— Asami, możesz mi zaufać — powiedział. Pokręciłam głową.

— Mówiłeś, że do niczego między nami nie doszło — szepnęłam, łamiącym się głosem.

— Bo nie doszło — odparł. — Przecież bym pamiętał...

Chłopak zamarł wpół zdania, po czym pokręcił głową.

— Jestem prawie pewien...

— Jestem w ciąży — wypaliłam, zanim zdążyłam przemyśleć to, co chce powiedzieć. Chłopak spojrzał na mnie z niedowierzaniem. — Zrozumiem jeśli mnie zostawisz — załkałam. — Zrozumiem jeśli nie będziesz chciał ani mnie, ani tego dziecka...

Nie dokończyłam, gdyż siedemnastolatek chwycił mnie w ramiona, przyciągając do siebie. Płakałam w jego koszulkę, podczas gdy on głaskał mnie po włosach.

— To niemożliwe — mruknął. — Jak...

— Może ty też nie pamiętasz? — zasugerowałam. — Boże, jestem taka głupia...

— Nie jesteś — zapewnił mnie. — I nigdzie się nie wybieram. To też moja wina. To przede wszystkim moja wina.

Zacisnęłam wargi.

— Nie mogę tego od ciebie wymagać — szepnęłam. — Nie chce żebyś i ty zmarnował życie przez...

— Nic nie jest zmarnowane, dopóki jestem z tobą, Asami — powiedział. Spojrzałam na niego oczami mokrymi od łez. — Kocham cię — powiedział i pocałował mnie w usta. Objęłam go, jakby ze strachu, że gdy choć trochę zwolnię uścisk, zniknie na zawsze.

— Nigdy cię nie zostawię — zapewnił i otarł łzę z mojej twarzy. — Nie zostawię was — poprawił się, a do mnie dotarł sens jego słów. Was. Chłopak położył dłoń na moim brzuchu i delikatnie uniósł kącik ust.

— Może głupio to zabrzmi, ale... Cieszę się, Asami — powiedział. Zaśmiałam się, ocierając łzy.

— Wiesz... Gdy już się z tym pogodziłam, właściwie sama zaczęła się cieszyć — uśmiechnęłam się. — No bo... Jakby nie patrzeć. To cudowne.

Wakatoshi położył dłoń na moim policzku i ponownie mnie pocałował. Uśmiechnęłam się w jego wargi.

— Ja też cię kocham.

***

Hajime przyłożył dłoń do skroni.

— Ja pierdolę — jęknął, wciągając ze świstem powietrze. — No to ładnie.

— Nie jest tak źle, Hajime — powiedziałam ze spokojem i spojrzałam na swojego chłopaka. — Damy sobie radę.

— Ty dasz sobie radę — poprawił. — Nie ma "my", bo dosłownie za pięć sekund zatłukę tego idiotę za to, że śmiał cię tknąć!

Ushijima, który obejmował mnie w talii, nie zareagował na jasną groźbę.

— To też moja wina. Uspokój się — poleciłam. Brunet zacisnął usta i jęknął z bólem.

— Boże, za co? — mruknął.

— Zadaje sobie to samo pytanie — westchnęłam.

— Okay, jestem w stanie mu wybaczyć — zaczął powoli, patrząc groźnie na Wakatoshiego. — O ile będę chrzestnym.

Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go.

— Masz to jak w banku, braciszku — powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.

— A ty dokąd? — zapytał Hajime, patrząc za mną ze zdziwieniem.

— Musimy pogadać z Kotori, prawda? — powiedziałam, patrząc na swojego chłopaka i wyciągając dłoń w jego stronę. Siedemnastolatek podszedł do mnie i splótł nasze palce.

— Nic jej się ze mną nie stanie — obiecał, patrząc na Hajime. Brunet mruknął coś o tym, że już się stało, ale udałam, że nie słyszę.

— Jeśli dobrze pójdzie, nie wrócę na noc — powiedziałam i wyszłam z domu, zanim zdążył zaprotestować. Gdy drzwi zamknęły się za nami z hukiem, Wakatoshi podszedł do mnie i objął mnie w talii. Pocałował mnie delikatnie i oparł podbródek o czubek mojej głowy, przytulając mnie.

— To będzie trudna rozmowa — zauważył.

— Wiem — westchnęłam. — Ale konieczna.

***

KOTORI

Otworzyłam drzwi, wściekła, że ktoś śmie mi przeszkadzać.

— Co się takiego, do jasnej cholery, stało, że... — przerwałam wpół zdania, widząc w drzwiach mojego pokoju brata i najlepszą przyjaciółkę.

— Hej — mruknęła Asami, odwracając wzrok.

— Cześć — odparłam, opatulając się ciaśniej bluzą.

— Możemy porozmawiać? — zapytał Wakatoshi. Kiwnęłam głową i gestem dłoni zaprosiłam ich do środka. Oboje usiedli na moim łóżku. Asami wsunęła dłonie między kolana, nerwowo zagryzając wargę.

— No? — ponagliłam, stając przed nimi. Wakatoshi spojrzał na mnie z miną mówiącą "Spokojnie, Kotori". Przewróciłam oczami i przeniosłam wzrok na przyjaciółkę.

— Kotori — zaczęła. — Przepraszam cię za to że nie powiedziałam ci tego wszystkiego wcześniej, ale to dla mnie naprawdę trudne i... Mam nadzieję, że zrozumiesz.

Zmarszczyłam brwi i pytająco spojrzałam na brata. Ten tylko wzruszył ramionami i objął brunetkę w talii, jakby chciał dodać jej odwagi. Asami przygryzła wargę i spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

— Jestem w ciąży — oznajmiła, a ja poczułam jak nogi się pode mną uginają.

— Co?

Powiem wam, że zbliżamy się do końca. Dajcie znać jak wrażenia. Enjoy itd.

~Beth

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro