Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIX

Wyszłam z łazienki cała roztrzęsiona i spojrzałam na bruneta siedzącego na moim łóżku. Chłopak wstał na mój widok i uniósł pytająco brwi. Podniosłam podłużny przedmiot na wysokość jego oczu, powstrzymując łzy.

Mince*! — zawołał chłopak i chwycił mnie w ramiona. — Doucement**, mademoiselle.

Zacisnęłam palce na koszulce chłopaka i rozpłakałam się.

— Asami — jęknął cicho, głaszcząc mnie po włosach.

Jeden błąd. Jedna butelka za dużo. Jeden wieczór i całe moje życie runęło w gruzach. Miałam dopiero szesnaście lat. Nie mogłam... wychować dziecka. Nie sama. A byłam pewna, że gdy tylko Wakatoshi się o tym dowie, zostawi mnie samą. Samą z... naszym dzieckiem.

— Natsuo... — jęknęłam, patrząc na niego zamglonym przez łzy wzrokiem. — Co ja mam zrobić?

Brunet patrzył na mnie z bólem, by po chwili pokręcić głową.

— Nie wiem, Asami — powiedział. — Naprawdę nie mam pojęcia.

Zacisnęłam wargi i zaszlochałam, ponownie wpadając w ramiona bruneta.
Jak mogłam być taka głupia? Gdybym tylko grzecznie odmówiła i nie weszła na tę imprezę. Gdybym tylko miała trochę więcej rozumu.

— Mówiłem, że cię okłamał — mruknął zdenerwowany Natsuo, a ja uświadomiłam sobie, że ma rację. Wakatoshi zapewniał mnie, że nic się między nami nie wydarzyło. No, to rzeczywiście nic!

Otarłam oczy rękawem i przygryzłam wargę, patrząc na przyjaciela.

— Musisz ochłonąć — powiedział, bezbłędnie odczytując pytanie w moich oczach. — Przemyśl sobie wszystko, spróbuj poukładać w głowie. Musisz zdecydować co dalej. Potem mu powiesz. Jemu i Kotori.

Pokiwałam głową, czując jak z każdą kolejną sekundą robi mi się słabo. Usiadłam na podłodze, podkulając nogi i opierając czoło go kolano.
Natsuo uklęknął obok i położył mi dłoń na plecach.

— Musisz być silna, ma chérie — powiedział, delikatnie mnie głaszcząc. — Teraz za dwóch.

Załkałam, nie mogąc w to uwierzyć. Okłamał mnie. Mój Wakatoshi, mój cudowny chłopak. W dodatku za niecałe dziewięć miesięcy miałam zostać matką... To zdecydowanie przerastało moją wytrzymałość psychiczną.

— Połóż się, Asami — powiedział chłopak z troską. — Musisz odpocząć.

Powoli podniosłam się z pomocą bruneta i osłabiona emocjami i chorobą, usiadłam na łóżku, by po chwili zwinąć się i schować pod kołdrą, kryjąc łzy.

— Będę w kuchni — poinformował mnie Natsuo. — Pogadam z twoim bratem.

— Nic mu nie mów — poprosiłam.

— Nie powiem — obiecał. — To twoja sprawa, Asami. Sama musisz mu powiedzieć.

Zacisnęłam powieki, nie mogąc nawet wyobrazić sobie reakcji brata na taką widomość.

— Jestem przy tobie, ma chérie — powiedział, wstając. — Kocham cię, Asami. Wszystko będzie dobrze.

— Ja ciebie też — odparłam z trudem. — Dziękuję, Natsuo.

***

KOTORI

Wsunęłam dłonie w kieszenie mundurka. Oikawa objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Stawialiśmy równe kroki, idąc w stronę stołówki.

— I wtedy Iwa-chan powiedział, że jestem boski — dokończył szatyn. Uniosłam głowę, wyłapując nierealną informację.

— Co? — zapytałam, marszcząc brwi.

— Sprawdzam cię — wyjaśnił. — Myślałem, że mnie nie słuchasz.

Westchnęłam cicho.

— Przepraszam — mruknęłam, siadając przy stole i wyjmując swój lunch. Otworzyłam pudełko i odsunęłam je od siebie, widząc te wszystkie wspaniałości. Zbierało mi się na wymioty.

— Nie jesz? — zapytał szatyn, zatrzymując pałeczki nad kulką ryżową.

— Nie jestem głodna — mruknęłam, niezgodnie z prawdą. W brzuchu mi burczało już od pierwszej lekcji, ale bałam się, że mój żołądek zbuntuje się już po pierwszym kęsie.

— Tori-chan, musisz jeść — uśmiechnął się szatyn, wstając i siadając obok mnie. Delikatnie objął mnie w pasie i chwycił pałeczkami moje onigiri. Skrzywiłam się gdy przystawił mi je do ust, jednak już po chwili rozchyliłam wargi, pozwalając się nakarmić.

— Niedobre? — zapytał szatyn widząc moja minę. Przełknęłam to, co miałam w ustach.

— Przepyszne — mruknęłam. Oikawa chwycił pałeczkami drugie onigiri i wsunął do ust. Uśmiechnął się szeroko.

— Nie wiedziałem, że umiesz tak świetnie gotować. Podparłam brodę ręką i mruknęłam:

— To Wakatoshi.

Szatyn o mało się nie zakrztusił.

— Jesteś pewna, że nie jest zatrute? — zapytał, patrząc podejrzliwie na moje bento. Kiwnęłam głową, z wahaniem biorąc w dłonie pałeczki. Szatyn uśmiechnął się i przysunął do siebie swoje pudełko. Powoli pochłaniałam posiłek, a z każdym kolejnym kęsem czułam się trochę lepiej. Oikawa również zajadał z przyjemnością, co jakiś czas podkradając mi moje jedzenie. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na nasze lewe dłonie, splecione pod stołem. W duszy dziękowałam, że los nas połączył. A może tak samo czuła się Asami przy Wakatoshim?
Zagryzłam wargę i podniosłam się z miejsca.

— Gdzie idziesz? — zapytał chłopak.

— Źle się czuję, wracam do domu — powiedziałam. Oikawa momentalnie wstał i złapał mnie za ramię.

— Zaprowadzę cię do pielęgniarki — zaproponował. — Rzeczywiście blado wyglądasz, Tori-chan.

Poczekałam aż szatyn posprząta po naszym jedzeniu, po czym uśmiechnęłam się lekko, gdy objął mnie ramieniem, prowadząc przez korytarze szkoły.

*Mince - cholera
**Doucement - spokojnie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro