Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI

Zamknęłam książkę i przetarłam oczy. Wakatoshi miał rację. Była naprawdę dobra. Schowałam tomik do torby i rozejrzałam się po lokalu. Spojrzałam na zegarek i z westchnieniem ruszyłam na zaplecze. Lekko się zasiedziałam, nie ma co. Przebrałam się pospiesznie w szkolny mundurek i złożyłam fartuch do szafki. Zarzuciłam torbę na ramię, sprawdziłam, czy na pewno o niczym nie zapomniałam, po czym ruszyłam do wyjścia, gasząc za sobą światła. Wyszłam z kawiarni i zamknęłam za sobą drzwi. Ziewnęłam w rękaw i schowałam klucz. Wsunęłam dłonie do kieszeni mundurka i ruszyłam ciemną ulicą w stronę domu. Lubiłam nocne spacery. Kiedy ulice były takie ciche, oświetlone tylko latarniami. Nie bałam się, wręcz przeciwnie. Przebywanie w samotności dawało mi spokój i uczucie ukojenia. Spojrzałam w gwieździste niebo i zamyśliłam się. Skręciłam w stronę domu Kotori. Był piątek wieczór. Na pewno pracowała nad kolejnym cosplayem. Miałam po drodze, musiałam oddać książkę. Idealny pretekst, żeby nie wracać do domu i jeszcze chwilę pospacerować po mieście. Westchnęłam cicho i skręciłam na podjazd gigantycznej willi. Zmarszczyłam brwi, słysząc dźwięki muzyki i krzyki kilku głosów. Niepewnie podeszłam do drzwi i zapukałam. Usłyszałam jakiś trzask, kilka wrzasków, po czym otworzyły się z hukiem, a moim oczom ukazał się Wakatoshi. Miał na sobie granatową koszulę, rozpiętą pod szyją i czarne spodnie. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

— Co ty...

— Przyszłam oddać ci książkę — powiedziałam, wyciągając dłoń w jego stronę. Chłopak wziął ode mnie tomik i obejrzał go dokładnie, jakby zastanawiał się nad jego zastosowaniem.

— Ale...

— Ooooo! Zaprosiłeś jakąś ślicznotkę! — zawołał czerwonowłosy chłopak, pojawiając się w drzwiach. W przeciwieństwie do Wakatoshiego nie miał na sobie koszulki, a w dłoni trzymał kieliszek wódki. — Satori jestem, miło mi panią poznać — zachichotał. — Zapraszamy!

— Yyy... Nie dziękuję, muszę iść — odpowiedziałam szybko.

— Może wejdziesz na chwilę? — zapytał Wakatoshi, w końcu odrywając wzrok od książki. Spojrzałam na niego i ze zdziwieniem dostrzegłam uśmiech na jego twarzy.

— Ja...

— Oj. Chodź! — zaśmiał się czerwonowłosy, łapiąc mnie za nadgarstek i wciągając do środka.

Wakatoshi zamknął za nami drzwi i ruszył do salonu. Zdjęłam płaszcz i marynarkę, po czym odwiesiłam je na wieszak i ruszyłam za gospodarzem. W pokoju panował istny chaos. Wszędzie walały się śmieci, resztki jedzenia i butelki po alkoholu. Przełknęłam nerwowo ślinę i skrzyżowałam ramiona na piersi.

— Masz — powiedział Satori, podając mi szklankę, z podejrzanie wyglądającym napojem. — To na nerwy — zaśmiał się.

— Nie, dziękuję — powiedziałam szybko.

— Wypij — usłyszałam szept tuż przy uchu i poczułam jak po moich plecach przebiega dreszcz. Stojący za mną Wakatoshi wziął szklankę od przyjaciela i wsunął mi w dłoń. Spojrzałam na napój i zagryzłam wargę. Raz kozie śmierć. Wypiłam duszkiem zawartość szklanki i zakasłałam nieprzygotowana na palące uczucie w gardle.

— Witaj na imprezie, Asami — powiedział Wakatoshi, obejmując mnie ramieniem. Poczułam ciepło w piersi i uśmiechnęłam się. Czy świat się zawali jeśli jeden raz się zabawię? Właśnie wypiłam swój pierwszy w życiu alkohol. Dalej już poszło z górki.

***

— Pierwszoklasistka!? — zawołał jakiś brunet, podrzucając pustą butelkę po piwie. — Jedyna na tej imprezie, możesz czuć się wyróżniona, piękna.

Zaśmiałam się głośno i przystawiłam do ust butelkę. Wzięłam spory łyk i otarłam dłoń rękawem.

— Ależ oczywiście — powiedziałam. Brunet wyszczerzył zęby i położył butelkę na ziemi.

— Gramy! — zawołał ze śmiechem i zakręcił przedmiotem, który wirował przez chwilę, by następnie wskazać wysokiego blondyna. Chłopak spojrzał obojętnie na bruneta i uniósł brew.

— Prawda czy wyzwanie! — zapytał tamten, co szczerze powiedziawszy nie brzmiało jak pytanie, jednak w tamtej chwili w ogóle mnie to nie obchodziło.

— Prawda — mruknął chłopak.

— Gdybyś mógł przespać się z jedną osobą w tym pomieszczeniu, to kogo byś wybrał?

Chłopak rozejrzał się po zebranych i uśmiechnął lekko.

— Satori — odpowiedział, a po zebranych przetoczyła się fala śmiechu. Czerwonowłosy powachlował się teatralne dłonią i wyszczerzył zęby. — Teraz ja — mruknął blondyn i zakręcił butelką. Uśmiechnęłam się z dumą, gdy jej szyjka wskazała moją osobę.

— Wyzwanie! — zawołałam, zanim jeszcze zdążył zapytać. Blondyn uśmiechnął się szeroko i opadł na oparcie kanapy, na której siedział.

— Taniec na stole — powiedział. Łyknęłam z trzymanej butelki i oddałam ją siedzącej obok szatynce. Dwóch chłopaków rzuciło się do stolika, zgarniając z niego przekąski i alkohol. Weszłam na mebel i ukłoniłam się przez zebranymi. Zaczęłam się poruszać do muzyki lecącej w tle. Przejechałam dłonią po udzie, delikatnie podwijając spódnicę i powoli sięgnęłam do krawatu na szyi. Powoli go rozluźniłam i przełożyłam przez głowę, zarzucając czarnymi włosami. Rzuciłam kawałek materiału i ze śmiechem patrzyłam jak siatkarze rzucają się na niego, jak panny na welon. Powoli zaczęłam rozpinać koszulę mundurka, ukazując pod nim ciemnoszary biustonosz. Usłyszałam gwizdy chłopaków i poczułam silne ręce, oplatające mnie w pasie.

— Ej! — wrzasnęłam, kiedy Wakatoshi przerzucił mnie sobie przed ramię i zaczął iść w stronę schodów.

— Hej! Ushijima no!

— Ty cholerny egoisto, oddawaj ją!

— Co ty robisz? — zapytałam z wyrzutem, uderzając go w plecy. — Nie skończyłam wyzwania!

— I nie skończysz — warknął i wszedł do sypialni, rzucając mnie na łóżko. Jęknęłam z wyrzutem i spojrzałam na niego wściekle.

— Brutal — mruknęłam i opadłam na miękki materac. Wypuściłam ze świstem powietrze i uśmiechnęłam się. Podniosłam głowę i spojrzałam na licealistę. Chłopak właśnie odpinał ostatni guzik granatowej koszuli. Zrzucił ją z siebie płynnym ruchem i podszedł do mnie z dziwnym wyrazem twarzy. W jego oczach dostrzegłam błysk i wycofałam się, uderzając plecami o ścianę. Chłopak zawisł nade mną i złapał mnie za podbródek.

— Jakim prawem pokazujesz się w ten sposób komuś innemu? — zapytał. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

— Senpai... — mruknęłam. Chłopak pocałował mnie, brutalnie wbijając się w moje wargi. Po chwili wahania oddałam pocałunek, przenosząc dłonie na kark trzecioklasisty. Ushijima złapał mnie za pośladki i posadził sobie na kolanach. Pisnęłam cicho i rozchyliłam wargi, gdy przejechał po nich językiem. Mój pierwszy francuski pocałunek smakował alkoholem i truskawkami. Czy na imprezie były truskawki? Musiały być.
Wzięłam szybki oddech, gdy chłopak oderwał się ode mnie. Poczułam przechodzący mnie dreszcz, gdy zimnymi dłońmi zaczął rozpinać resztę guzików mojej koszuli.

— Senpai — zamruczałam, muskając palcami jego wyrzeźbiony brzuch. — Taki... Idealny...

Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, po czym ponownie mnie pocałował. Tym razem delikatniej, z wyczuciem muskał moje wargi, stopniowo zsuwając koszulę z moich ramion. Wsunął dłoń pod moją spódnicę i przejechał zimnymi palcami po udzie. Wzdrygnęłam się i drżącymi z podniecenia dłońmi sięgnęłam do paska od spodni chłopaka. Wakatoshi oderwał się od moich ust i przeniósł z pocałunkami na szyję. Przygryzł delikatnie kawałek skóry i dalej całował, zostawiając krwiste ślady. Przestałam myśleć. Ostatecznie i nieodwracalnie.
Podniosłam się na kolanach i ściągnęłam spódnicę, po czym rzuciłam ją na podłogę pokoju chłopaka.

— Jesteś piękna — wyszeptał. Spojrzałam na niego zszokowana.

— Naprawdę?

— Najpiękniejsza — potwierdził i pocałował mnie. Przejechał dłonią po moim nagim brzuchu i delikatnie wsunął opuszki palców pod szarą bieliznę.

— Kocham cię, Asami — wyszeptał i pocałował mnie w kącik ust. Uśmiechnęłam się lekko, słysząc wyznanie i pogłaskałam go po policzku.

— Ja ciebie też — odparłam. Chłopak pocałował mnie namiętnie, wodząc dłońmi po moim ciele.

— Zapamiętaj raz na zawsze — wyszeptał. — Jesteś tylko moja.

Spojrzałam na niego z uśmiechem i wplotłam palce w jego włosy.

— Tak jest.




Bethany aka Polsat nie pisze lemonów, pozdrawiamy.

Nie wiem dlaczego to zawsze są truskawki, ale zabijcie mnie, nie pasował mi żaden inny owoc...

I jak wrażenia?

Beth<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro