Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

X

— Asami-san — usłyszałam za sobą i odwróciłam się ze zdziwieniem. Uśmiechnęłam się szeroko i założyłam za ucho kosmyk włosów.

— Wakatoshi-kun — przywitałam się. Trzecioklasista wsunął dłonie w kieszenie spodni od mundurka i podszedł bliżej. Uniosłam lekko głowę by spojrzeć mu w twarz i ponownie się uśmiechnęłam.

— Masz ze sobą aparat? — zapytał. Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową.

— Nie. Zostawiłam go w domu — mruknęłam. — Coś się stało?

— Potrzebujemy fotografa na dzisiejszy trening. Chłopak z gazetki szkolnej jest dzisiaj zajęty, a dyrekcja domaga się wpisu na stronie szkoły.

— O której macie trening? — zapytałam, zakładając włosy za ucho.

— Siedemnasta — odparł chłopak. Pokiwałam głową.

— Dam radę — uśmiechnęłam się lekko. — Będę.

— Dziękuję — mruknął i odwrócił się.

— Uhm... Do zobaczenia! — zawołałam jeszcze. Ushijima spojrzał na mnie przez ramię.

— Pa — mruknął i odszedł w stronę wschodniego skrzydła szkoły. Poprawiłam torbę na ramieniu i z cichym westchnieniem ruszyłam w stronę sali.

***

Zmieniłam obiektyw i podbiegłam do atakujących. Spojrzałam na siatkarza i przystawiłam aparat do twarzy, łapiąc go w locie. Zagryzłam wargę, w ostatniej chwili chwytając ostrość i nie odrywając od siebie aparatu zrobiłam zdjęcie kolejnej osobie.

Spojrzałam na Wakatoshiego, który właśnie ustawiał się na linii końcowej, przygotowując się do zagrywki. Podbiegłam bliżej i delikatnie ugięłam kolana, z zamiarem uchwycenia serwu z dołu. Idealnie złapałam siatkarza w locie i zawiesiłam aparat na szyi. Otarłam czoło wierzchem dłoni i uśmiechnęłam się do trzecioklasisty. Pomachałam do niego i wskazałam wyjście. Chłopak podszedł do mnie i spojrzał na mnie z góry.

— Zbieram się — wyjaśniłam. — Zdjęcia dam wam jutro, zgoda? — zapytałam. Chłopak spojrzał na okno i przeniósł na mnie obojętny wzrok.

— Robi się ciemno — powiedział. Zerknęłam na ciemniejące za oknem niebo i zacisnęłam palce ma aparacie.

— No...

— Uważaj na siebie — powiedział i wrócił na boisko. Spojrzałam na niego z uśmiechem i wyszłam z sali. Schowałam aparat do pokrowca i sięgnęłam po torbę, leżącą pod ścianą.

Tu te fous de moi?* — usłyszałam i zacisnęłam usta. Odwróciłam się powoli i spojrzałam na przyjaciela.

— Przepraszam, Natsuo — powiedziałam, podchodząc do bruneta. — Znajomy poprosił mnie o pomoc...

— Znajomy, hmm? — mruknął z udawaną złością, opierając dłonie na biodrach. — Już ja wiem co to za znajomy!

— Gniewasz się? — zapytałam cicho. Naprawdę chciałam iść z nim na ten spacer, ale...

Non — westchnął. — W porządku, belle. Ale wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć, qui?

Pokiwałam głową i zapięłam marynarkę.

— Idziesz do domu? — zapytałam. Chłopak uśmiechnął się nerwowo i podrapał w tył głowy.

Pardon, ma chérie — westchnął. — Umówiłem się z kumplami — powiedział.

— Nic nie szkodzi — odparłam i ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły. — Do zobaczenia, Natsuo!

Au revoir, mademoiselle! — odpowiedział i pomachał mi, odwracając się w stronę nadchodzącej grupki licealistów. Westchnęłam cicho i objęłam się ramionami, czując chłód wieczoru. Powoli ruszyłam w stronę domu, modląc się w duchu, żeby Hajime pamiętał o obiedzie.

***

KOTORI

Westchnęłam cicho, pochylając się nad notatkami z biologii. Przygryzłam końcówkę długopisu i kolorowym zakreślaczem zaznaczyłam fragment w zeszycie. Jęknęłam w duchu, słysząc pukanie do drzwi.

— Jeśli nie jesteś Asami Iwaizumi, zrób w tył zwrot i daj mi święty spokój, do cholery! — warknęłam, nie podnosząc wzroku znad notatek.

— Miałaś nie przeklinać — powiedział siedemnastolatek, stając w otwartych drzwiach mojego pokoju.

— Co ja powiedziałam? — warknęłam. — Won!

— Co robisz w piątek, Kotori-chan? — zapytał Tendō, wychylając się zza pleców mojego brata.

— Nic związanego z którykolwiek z was — warknęłam, wlepiając wzrok w kartkę przed sobą.

— Chciałem tylko zaprosić cię na naszą imprezę — jęknął Satori. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

— Waszą? — zapytałam.

— Jego — mruknął Wakatoshi.

— Ale u was w domu — Tendō uśmiechnął się szeroko. Przewróciłam oczami.

— Nie zobaczycie mnie tutaj — zapewniłam, wracając do gapienia się w notatki z biologii.

— Ajajaj, co za szkoda — jęknął czerwonowłosy, opierając się o drzwi.

— Ta, a teraz spadać, kretyni — warknęłam i poczekałam, aż licealiści znikną w korytarzu.

Chwyciłam za telefon i wysłałam SMS do Oikawy.

Ja: Część, kotku, mogę wpaść do ciebie w piątek? A najlepiej zostać na noc? Obiecuję, że zrobimy coś pysznego ^^

Tōru<3: Uuu... Czy mam się jakoś przygotować, Tori-chan? 😏

Ja: Kup mleko, zboczeńcu ;*

Tōru<3: Nie oskarżaj mnie o takie rzeczy! Moje myśli są czyste jak łza!

Ja: Tak, tak ;) Do zobaczenia, skarbie ❤

Tōru<3: Słodkich snów, Tori-chan ^^

Odłożyłam telefon z cichym westchnieniem i wróciłam do nauki. Spojrzałam krytycznie na wykres, który katowałam od godziny i westchnęłam z frustracją. Chwyciłam telefon i wróciłam do zakończonej konwersacji.

Ja: Koteeeeeeek...

Tōru<3: Tak, słonko?

Ja: Pomożesz mi z biologią?




* Jaja sobie ze mnie robisz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro