Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 61

Hej moje kochane Laleciątka!

Bardzo was przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale nic nie poradzę na problemy techniczne. No ale w końcu jest! Jest kolejny rozdział! I będą kolejne oraz epilog!

Tak więc zapraszam was do czytania!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Uważaj na siebie.- uśmiechnęłam się, całując Blaise'a w policzek.

- Komu ty to mówisz, co?- spytał z uśmiechem, unosząc brew.- To raczej ja powinienem kazać ci uważać na siebie.

- Nic mi nie będzie.- powiedziałam, odprowadzając chłopaka do barier posiadłości.- Tutaj jestem bezpieczna, a poza tym miejscem mam ochronę. Zresztą, nie sądzę, abym musiała się gdziekolwiek stąd ruszać. Wszyscy traktują mnie jak jakąś szklaną kulkę!

- Martwią się.- oświadczył chłopak, zatrzymując się przy bramie.- Wszyscy się martwimy. Musisz to przeboleć. Poza tym jestem spokojniejszy, kiedy wiem, że nigdzie się nie ruszasz. Posiadłość jest dobrze chroniona.

- Tak, wiem.- westchnęłam.- Na szczęście jeszcze tylko kilka miesięcy. Pilnuj Hogwartu i chłopaków, dobra?

- W sensie mam ich pilnować przed kłopotami, czy pilnować, aby nie spędzali całych dni w łóżku?- spytał z szerokim uśmiechem.

Słysząc to, parsknęłam śmiechem i uderzyłam go w ramię.

- I to, i to. O! I poutrudniaj trochę życie Weasley'owi!

- Nie muszę. Wiele osób robi to, odkąd tylko opuściłaś szkołę. Ale jeśli takie jest twoje życzenie, to mogę to zrobić.

Skinęłam głową.

- Powodzenia, Blaise.

Chłopak pocałował mnie, po czym wyszedł poza pole antyteleportacyjne i przeniósł się na dworzec King's Cross. Patrzyłam jeszcze chwilę w miejsce, gdzie zniknął i wróciłam do Kwiatowego Dworu. Od razu skierowałam się do gabinetu i usiadłam nad dokumentami. Chciałam to wszystko jak najszybciej zakończyć.

Uzupełniałam kartkę za kartką, przeglądałam informacje, sprawozdania, raporty i wszystko inne co mogło się przydać, nie przejmując się przesuwającymi się wskazówkami zegara i powoli szarzejącym niebem. Zdałam sobie sprawę z upływu czasu, dopiero kiedy Alstremeria poinformowała mnie o obiedzie.

- Już idę.- poinformowałam skrzatkę.- Alstremerio, mogłabyś poprosić Toma, aby wpadł w wolnej chwili?

- Oczywiście, panienko.- powiedziała, po czym zniknęła.

Odłożyłam przejrzane papiery na różne stosy, na każdym zostawiając notatkę, czego dotyczy i ruszyłam do jadalni. Lestrange'owie już siedzieli przy stole. Bella i Rabastan zajęci byli rozmową, podczas gdy Rudolf czytał gazetę. Zajęłam swoje miejsce przy stole i nałożyłam sobie trochę jedzenia.

- Myślę, że w ciągu kilku miesięcy, może roku wszystko się zakończy.- powiedziałam, zaczynając rozmowę.

- Myślisz, że to dobry pomysł?- spytał Rudolf odkładając gazetę i nalewając sobie zupę.- W twoim stanie?

- Myślałam raczej o kilku miesiącach po porodzie.- wyjaśniłam, krojąc mięso.- Dumbledore jest mój. I nie widzę lepszego momentu, żeby to zakończyć. Moi znajomi ciągle działają w mugolskim świecie, zrobili niezły szum filmikami oraz niewielkimi użyciami magii. Drops jest zdyskredytowany na całej linii, Ministerstwo w rozsypce, od kiedy Knot w końcu poddał się do dymisji. Zarówno śmierciożercy, jak i moi ludzie są świetnie przeszkoleni. Cały magiczny świat drży w posadach, zastanawiając się, jaki będzie nasz następny ruch, mają problemy ze zorganizowaniem się, zwłaszcza po stracie wielu aurorów, kiedy nowi nie ukończyli jeszcze szkolenia. To dobry moment.

- Naprawdę tylko o to ci chodzi?- spytał Tom, wchodząc do jadalni i zajmując wolne miejsce przy stole, gdzie zaraz pojawiła się zastawa.

- Nie myślałam, że pojawisz się tak szybko, Tom. Proszę, częstuj się.- wskazałam na potrawy, po czym upiłam soku.- Nie chcę, aby moje dziecko żyło w czasie wojny, to prawda. Ale nie zmienia to faktu, że najbliższe miesiące będą najlepsze do zakończenia tego, chyba się ze mną zgodzisz?

- Twoje argumenty mają sens.- powiedział, nie chcąc bezpośrednio się ze mną zgadzać.- Jednak zapomniałaś o jednym ważnym czynniku. Dumbledore i jego Zakon oraz zwolennicy. Bez problemu jest w stanie zorganizować kilkaset, jeśli nie ponad tysiąc osób ślepo za nim podążających.

- Wzięłam to pod uwagę.- poinformowałam, krojąc ananasa.- Nawet, jakby popierało go dwa tysiące czy trzy tysiące osób. Ja mam kilkuset Hogwartczyków, osoby o nieprzeciętnych zdolnościach i zapleczu militarnym. Ty masz kilkuset śmierciożerów, którzy w ostatnim czasie znacznie podnieśli swój poziom. Nie zapominaj również o mafii szefa. Z pewnością użyczy nam wsparcia. Lekko mamy koło tysiąca osób. Z tym że nasi ludzie są dobrze wyszkoleni. Myślisz, że taki szary człowieczek Dropsa będzie w stanie zrobić coś poza tym, czego uczą poza Hogwartem i szkoleniem na aurora?

- Nie powinnaś ich lekceważyć.- powiedział Rabastan.- Myślisz, że czując zagrożenie, Dumbledore dodatkowo ich nie przeszkoli?

- Dlatego liczy się czas.- zauważyła Bella ze zrozumieniem, odstawiając wino.- Wcześniej ten przeklęty starzec myślał, że nad wszystkim panuje. Teraz kiedy został bez niczego, dołoży wszelkich starań, aby nie przegrać z Lale i Czarnym Panem. Jeśli uderzymy teraz, nie będzie miał czasu, aby ich przeszkolić, czy przekazać jakąś tajemną wiedzę, którą może posiadać.

- Dokładnie.- potwierdziłam, po czym wytarłam usta serwetką.- Jeśli nie chcemy liczyć się z dobrze wyszkolonymi ludźmi, musimy działać szybko. Teraz najważniejszy jest czas.

Przez chwilę przy stole panowała cisza, kiedy wszyscy układali to sobie w głowach. Zanim ktokolwiek zdążył się ponownie odezwać, zdążyłam dopić sok, kończąc tym samym posiłek. Kiedy skrzat sprzątał moje naczynia, odezwał się Rabastan.

- Nie lepiej byłoby najpierw sukcesywnie pozbywać się ludzi Trzmiela?

Uśmiechnęłam się, wygodniej opierając się o krzesło i w niekontrolowanym odruchu, kładąc dłoń na brzuchu.

- Chyba nie myślisz, że o tym nie pomyślałam?- spytałam, unosząc brew.- Zrobiłam listę osób do odstrzału, ale dalej ważny jest czas. Jeśli Drops się zorientuje, czy może raczej, kiedy się zorientuje, że pozbywamy się jego ludzi, zacznie rekrutować nowych. Może nie byliby tak przeszkoleni, ale wolę walczyć z mniejszą zgrają karaluchów niż całym gniazdem. Większa szansa na zwycięstwo. Ale jeśli Drops nie zdąży nikogo rekrutować...

- Jego zdolności bojowe spadną.- zakończył Tom, na co skinęłam głową.- Rozumiem, że wszystko już zaplanowałaś?

W odpowiedzi uśmiechnęłam się szeroko. Kiedy mężczyzna skończył posiłek, zaprowadziłam go do gabinetu. Usiadłam na kanapie, podczas gdy on zajął miejsce na fotelu. Spojrzałam na stosy notatek i podałam mu tą opatrzoną nazwą „odstrzał". Brunet uniósł brew, widząc całkiem gruby plik papierów, jednak zaczął je przeglądać.

Przez dobre kilkadziesiąt minut milczał, zapoznając się z treścią przygotowanych notatek, nie docierając nawet do połowy. To, czego nie zdążył dokładnie przeczytać, przekartkował, zapoznając się, aby z nazwiskami.

- Widzę, że masz bardzo szczegółowe informacje.

- Nic nie jest niemożliwe, jeśli masz ludzi w ministerstwie i znajomych wyspecjalizowanych w szpiegowaniu.- wzruszyłam ramionami.- Wypisałam tylko osoby stanowiące największe zagrożenie i których nie da się przeciągnąć na naszą stronę ani zniechęcić do walki, i których zniknięcie nie zostanie od razu zauważone. Widocznie Drops lubi znać utalentowanych ludzi nielubiących wychodzić z cienia.

- To jest do niego podobne.- mruknął mężczyzna, ponownie przeglądając pierwsze akta.- Widzę, że rozpisałaś nawet kto ma się zająć poszczególnymi celami, a czasami nawet w jakich okolicznościach.

- Wiesz, że lubię mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.- powiedziałam, zatykając usta, aby powstrzymać ziewnięcie.- Niektóre śmierci będzie bardzo łatwo upozorować na wypadek albo przypadek. Oczywiście, po którymś razie z kolei przypadek przestaje być przypadkiem, dlatego trzeba działać ostrożnie.

Mężczyzna skinął głową i skopiował sobie notatki, po czym machnięciem różdżki wysłał gdzieś kopie.

- Jutro rozdam to moim ludziom. A ty idź się połóż.

- Zaraz.- machnęłam na niego ręką, aby jeszcze usiadł, co też zrobił.- Tutaj masz plany najbliższych ataków. Skracamy czas. Maksymalnie kilka tygodni między atakami. No i moi ludzie powoli zaczynają działać w mediach. Włamywanie się do mugolskiej telewizji i internetu, informowanie o nas. Już kompletnie bezpośrednie i z określeniem naszych celów. Mugole muszą się zastanowić, czy chcą być z nami, czy przeciwko nam. Zdyskredytują też kilka osób z magicznego świata. Wiesz, artykuły o korupcji, machlojkach, zatajonych przestępstwach i takie tam.

- Trzeba pozbyć się takiej ilości zagrożeń i konkurencji do władzy ile się da.- powiedział ze zrozumieniem.- Powiem moim ludziom, żeby dołożyli do tego coś od siebie. Później szczegółowo przejrzę te plany i wyślę ci sowę albo skrzata z naniesionymi poprawkami. Teraz masz iść zadbać o dziedzica Salazara.

Typowo Tomowy przekaz: „Idź i odpocznij. Wiesz, że masz się nie przemęczać". Skinęłam głową i odprowadziłam mężczyzny do rozwidlenia korytarzy. Zanim się zdrzemnę, musiałam zrobić jeszcze jedną rzecz.

Odbiłam w jeden z korytarzy i znalazłam odpowiedni pokój. Zapukałam, jednak weszłam do środka nie czekając na odpowiedź.

- Dzień dobry, auror Tonks.

***

CZY NADCHODZI KONIEC ŚWIATA, JAKIEGO ZNAMY?!

W związku ze wzmożoną w ostatnich miesiącach aktywnością śmierciożerców oraz współpracującej z nimi grupy, redakcja Proroka Codziennego, jak i całe Brytyjskie Ministerstwo Magii zostały zmuszone do podjęcia głosu w tej sprawie.

Począwszy od stycznia bieżącego roku aktywność popleczników Sami-Wiecie-Kogo, jak i jego nieznanej tożsamości wspólniczki (niektórzy spekulują, że może być to sławna w ostatnim czasie seryjna morderczyni Black Wolf) znacznie wzrosła, zamieniając się z kilku skoordynowanych ataków w ciągu kilku miesięcy w liczne ataki na przestrzeni tygodni. Wszystkie akcje cechuje staranne zaplanowanie, strategia i zgranie w czasie. Atakowane są zarówno miejsca typowo czarodziejskie, jak i typowo mugolskie.

Aurorzy nie są w stanie przewidzieć kolejnych miejsc mających paść celem ataków; doszli oni do wniosku, że zawsze są to miejsca znaczące dla obu społeczności, jednak na Wyspach Brytyjskich istnieje zbyt dużo takowych miejsc, aby skutecznie określić kolejne cele ataków. Co więcej, wszystkie akcje prowadzone są tak sprawnie, że kiedy aurorzy pojawiają się na miejscu, napastników już nie ma, albo są obecni tylko przez chwilę.

Jak relacjonuje jeden z aurorów, który pragnie zachować anonimowość, ofiar podczas tych ataków jest zdecydowanie mniej niż podczas poprzedniej wojny, co jest zastanawiające. W dodatku spory odsetek osób, które poniosły śmierć podczas ataków, jak się okazało, nie miały do końca czystej karty. Często były to osoby, które na swoim koncie miały manipulacje, branie lub dawanie łapówek, zatajanie istotnych faktów oraz specjalne utrudnianie działania organom wyższej instancji. „Wydaje mi się, że ta wojna toczy się na zupełnie innej płaszczyźnie niż kilkanaście lat temu, a my nie do końca potrafimy to wyłapać lub pojąć." mówi auror, po czym dodaje: „Ataki śmierciożerców oraz tej drugiej grupy nie mają już na celu, tylko wybicia mugoli i wprowadzenia chaosu, oraz terroru. Od kiedy Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać podjął współpracę z zamaskowaną kobietą, odnoszę wrażenie, że walka toczy się o coś zupełnie innego, niż poprzednio. Wśród mugoli znacznie spadła liczba ofiar, a po dokładniejszym zapoznaniu się z życiorysem ofiar, stało się jasne, że były to osoby winne znęcania się nad rodzinami, magicznymi dziećmi, oraz ogólnie mające wątpliwą reputację. Bardzo przypomina mi to całkiem świeżą jeszcze sytuację, gdzie doszło do wymordowania prawie wszystkich rezydentów londyńskiego sierocińca. Śmierć poniosły osoby mające na sumieniu prześladowanie magicznych dzieci. Odnoszę wrażenie, to są tylko moje spekulacje, a nie żadne oficjalne stwierdzenia, że obecnie Sama-Wiesz-Kto oraz jego wspólniczka stali się mścicielami za krzywdy, jakich doznały magiczne dzieci z rąk mugoli, oraz dążą do zjednoczenia naszych światów, o czym świadczą postulaty, jakie każdorazowo po sobie zostawiają". Anonimowy rozmówca zapytany, czy uważa ich działanie za dobre, biorąc pod uwagę jego słowa oraz domniemania, odpowiedział, że nie wie. Sam wychowywał się z mugolską matką, która uważała go za wszystko, co najgorsze, kiedy tylko zaczął przejawiać objawy magii i zamieniała jego życie w piekło na każdym możliwym kroku, przez co znienawidził ją z głębi serca, jednak nie wie, czy droga obrana przez Sami-Wiecie-Kogo i, nazwijmy jego wspólniczkę roboczo: ONA, jest dobra. Nie sądzi, aby śmierć kilku osób krzywdzących czarodziejów mogła cokolwiek zmienić.

„Jeśli chodzi o techniczny aspekt ataków" kontynuuje auror zapytany o specyfikę ataków „są one zaplanowane chyba w każdym możliwym aspekcie. Widocznie śmierciożercy oraz ta inna grupa szczerze wzięli się za wymyślanie strategii, co dla mnie, jako stratega i wojownika z zawodu, jest równocześnie imponujące i przerażające. Każdy atak wydaje się zaplanowany tak dokładnie, jakby był planowany tygodnie, w dodatku z dostępem do wielu informacji, które nie powinny być w niczyim posiadaniu. Obie grupy zdają się mieć wszystko opracowane na każdą zmianę sytuacji, prawie nie popełniają błędów, a te, które robią, są tak nieznaczne, że nie pomagają nam w żaden sposób. Tym razem mierzymy się z przerażającym wrogiem, którego wyszkolenie przewyższa wszystko co jest mi znane. Bo, trzeba to dokładnie zaznaczyć, o ile śmierciożercy posługują się często skomplikowanymi czarami, to jednak są one nam znane, nawet jako bardzo czarne lub zaawansowane, tak ta nowa grupa posługuje się czarami, o których nigdy nawet nie słyszałem, łącząc to z mugolskimi technikami walki oraz używaniem broni palnej, w niektórych przypadkach również białej".

Kiedy zapytałam, ile zajęłoby przeszkolenie naszych aurorów, aby osiągnęli ten poziom, co nowi wrogowie, auror oświadczył, że mogłoby to zająć długie lata, jeśli w ogóle byłoby możliwe. Dodaje również, że magia używana przez nową grupę przestępczą sprawia problemy nawet najbardziej utalentowanym pracownikom ministerstwa, pozwalając jak na razie tylko na określenie gatunku, do którego przynależą poszczególne czary. Pośród nich jak na razie znalazły się oczywiście zaklęcia z zakresu szarej, czarnej oraz białej magii (to ostatnie stanowiło niewielkie zaskoczenie), ale również magi nekromanckiej, krwii i żywiołów. Jest to bardzo zaskakujące, zwłaszcza jeśli chodzi o ostatni gatunek magii, gdyż powszechnie sądzono, że czarodzieje zdolni do używania magii żywiołów wymarli na przestrzeni wieków.

Coraz ciężej jest nam utrzymać nasz świat przed oczami mugoli. Liczne, zmasowane ataki na wielką skalę nie mogły przejść bez echa. Mugolskie sposoby zapisywania rzeczywistości, powszechnie nazywane filmami (środek przekazu podobny do czarodziejskich zdjęć- ruchomy obraz rzeczywistość) uwieczniły wiele użyć magii i zostały umieszczone w „sieci" nazywanej również Internetem (sposób przekazywania różnorakich informacji, od niedawna działający również w Hogwarcie, założony tam przez tajemniczą grupę) jeszcze zanim na miejsce zdążyły przybyć magiczne służby mające wymazać pamięć mugolom. Próby usunięcia filmów z mugolskiego źródła informacji nie jest możliwe. Jak tłumaczy jedna z czarownic mugolskiego pochodzenia- z sieci nic nie ginie. Mają do tego dostęp wszystkie osoby, które tylko mają dostęp do Internetu i mogą dowolnie pobierać (zapisywać na urządzeniach, zwanymi komputerami, laptopami, tabletami czy telefonami [niektóre z tych urządzeń są przenośne]), lub przesyłać dane (informacje, filmy, zdjęcia, muzykę itp.) do innych osób w każdym momencie, miejscu na świecie, i trwa to zaledwie ułamki sekund. Przeciwko takiej technologii i jej zasięgowi czarodzieje są bezsilni.

Kilka filmów trafiło również do mugolskich środków przekazów zwanymi „telewizją". Są to środki przekazu wyświetlane na tzw. ekranach (powierzchniach służących do wyświetlania obrazu), do którego dostęp obecnie ma praktycznie każdy mugol i nie wymagają dostępu do internetu. Prezenterzy (osoby pełniące funkcje redaktora, jednak będące widoczne na ekranach) sceptycznie podchodzą do wysyłanych im filmów ze zdarzeń, nazywając je fotomontażami (wpływanie na rzeczywisty przekaz, obraz filmów; modyfikowanie ich, fałszowanie), jednak mugolscy biegli w określaniu prawdziwości filmów twierdzą, że nie ważne, jak irracjonalne jest to, co widnieje na nagraniach (inna nazwa filmu) nie jest w żaden sposób sfałszowane. Wśród mugolskiej społeczności zaczęło tworzyć się kilka obozów.

Pierwszym z nich są osoby, które w żaden sposób nie wierzą w istnienie magii, zdarzenia tłumaczą atakami terrorystycznymi (terrorysta- mugolski przestępca swoim działaniem próbujący doprowadzić do jak największej liczby ofiar, wywołania strachu i paniki, działający na dużą skalę i często będący pod wpływem ideologii, religii, etc.). Osoby te twierdzą, że filmiki krążące po sieci, czy wysyłane do telewizji są po prostu bardzo dobrym fałszem, mającym na celu wprowadzić zamęt w Wielkiej Brytanii.

Drugą grupę osób stanowią persony uważane za fanów zjawisk nadprzyrodzonych. Uważają oni, że wszystkie zjawiska nadnaturalne, do których zaliczają między innymi magię, duchy czy np. mityczne lub magiczne stworzenia, istnieją. Grupa ta wierzy w istnienie magii a filmiki uważa za potwierdzenie swoich przekonań. Czekają oni aż czarodzieje wyjdą z ukrycia i chcieliby z nami koegzystować. Grupa ta jest dość liczna.

Trzecią grupę osób stanowią mugole, którzy boją się magii. Uważają, że nie wierzą w nią, jednak na różnych forach (strony internetowe służące do wypowiadania się na różne tematy) piszą, że nie chcieliby żyć w świecie, w którym magia istniałaby. Ci ludzie dzielą się również na dwie podgrupy: jedna z nich boi się o własne życie i bezpieczeństwo; druga nazywa domniemanych czarodziejów „wybrykami natury, których powinno się pozbyć".

Informacje o niezwykłych atakach trafiły również do mugolskich gazet, jednak zostały tam tylko opisane (mugole nie potrafią umieszczać ruchomych obrazów na papierze), w dodatku dość sceptycznie. Gazeta stanowi mniejszość obecnych środków mugolskiego przekazu, zostały one w znacznym stopniu zastąpione przez telewizję.

W całym tym chaosie, którego nie jest w stanie opanować ministerstwo magii, aurorzy, a nawet współpracujący z czarodziejami mugolski rząd, powoli staje się jasne, że zbliża się nieuchronne ujawnienie naszego świata mugolom.

Zapytaliśmy o zdanie na ten temat wiele osób, jednak przytoczymy tutaj wypowiedzi tylko niektórych z nich. Zaczniemy od Pani Amelii Bones, Przewodniczącej Departamentu Przestrzegania Prawa.

„Jasnym jest dla mnie, że w obecnej sytuacji stoimy na skraju ujawnienia się. Obawiam się, że nie jesteśmy w stanie tego powstrzymać. Nie możemy naraz skupiać się na walce z Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, interwencji podczas ataków oraz staraniu się powstrzymać przepływu informacji do mugolskiego świata. Mamy zbyt mało rąk do roboty i po prostu nie zdaje to egzaminu. Musimy z czegoś zrezygnować i, muszę to niechętnie stwierdzić, najlepsze w obecnej sytuacji będzie odpuszczenie sobie panowania nad informacjami. I tak nie jesteśmy w stanie już tego powstrzymać, nie możemy wymazać pamięci wszystkim mugolom na Wyspach Brytyjskich a może i poza nimi. Lepiej byłoby skupić się na walce z agresorami. Nie wiem, jak mugole zareagują na ujawnienie się naszego świata. Kiedy słyszę o tych różnych ugrupowaniach, jakie powstały na podstawie analizy mugolskiej sieci przeprowadzonej przez zaufanych czarodziejów mugolskiego pochodzenia, mam różne myśli. Cieszy mnie, że niektórzy chcieliby z nami koegzystować, jednak boję się, że przeważą osoby, które się nas boją lub nienawidzą. Kiedy myślę o tych ostatnich, przypominają mi się procesy, w jakich brałam udział, a jakie zostały opisane na łamach Proroka Codziennego, jak na przykład proces Lorda Potter'a przeciwko mugolskim opiekunom. Staram się być najbardziej obiektywna, jak tylko mogę, jednak boję się, że jeśli tacy ludzie dowiedzieliby się o naszym istnieniu, mogliby zacząć prześladować nas, nasze dzieci, na naprawdę wielką skalę."

Podobnego zdania jest wielu przedstawicieli ministerstwa. Nie pytaliśmy jednak o zdanie, tylko ich, a również wielu ludzi prywatnych- członków naszego społeczeństwa niepełniących funkcji rządowych. Jedną z tych osób była Lady Gaunt, która wychowywała się w mugolskim sierocińcu i w pewnym stopniu lepiej przez to rozumie obecną sytuację. Lady Gaunt przebywa obecnie poza Hogwartem, jako że wcześniej zdała egzaminy, dzięki czemu mogliśmy przeprowadzić z nią wywiad.

„ To naprawdę ciekawa sytuacja. Proszę, nie patrz tak na mnie, Rito. Przez ciekawą, mam na myśli różnorodną. Nie spodziewałam się, że mugole będą tak podzieleni w nastawieniu do nas. Nie mam najlepszych wspomnień z dzieciństwa, mieszkanie w sierocińcu było dla mnie prawdziwym koszmarem. Niestety spotkałam się tam z niezbyt przyjemnym traktowaniem przez to, że posiadałam magię. Ludzie boją się, nienawidzą tego, czego nie rozumieją. W tym przypadku mugole boją się magii, bo jej nie znają lub nie posiadają. Mamy tutaj czynnik typowo lękowy lub zazdrość, w zależności od osoby. Podejrzewam, że ja trafiłam na osoby, które się mnie bały i przez to nienawidziły. Przyznaję, że również ja w pewnym momencie zaczęłam nienawidzić mugoli za to, co mi zrobili, ale kilka lat temu poznałam wiele osób, które po prostu zaakceptowały mnie. Razem z moją magią i nie boją się mnie, mam wśród nich przyjaciół. Byłabym szczęśliwa, jeśli wszyscy mugole byli tacy. Ciekawi mnie, która grupa zyska przewagę, kiedy nasze istnienie wyjdzie na jaw i jak zostanie rozwiązana sprawa osób, które nas nie tolerują. Użyłam słowa „kiedy", ponieważ uważam, że to tylko kwestia czasu. Nasz rząd nie radzi sobie w walce ze śmierciożercami, dla wielu jasnym jest, że wręcz przegrywa tę wojnę. Czytałam wiele artykułów o atakach, widziałam wiele mugolskich filmów. Przepaść między zdolnościami przeciwnych sił jest zbyt wielka. Muszę to z przykrością stwierdzić, ale prawdopodobnie ministerstwo przegra. Aurorom brakuje ludzi, przeszkolenia, zdolności, zaplecza technicznego- brakuje wszystkiego! Dla mnie to tylko kwestia czasu, aż ministerstwo upadnie. To niezbyt optymistyczny scenariusz, przyznaję, ale jedyny, jaki wydaje mi się realny. Kiedy ministerstwo upadnie, nic nie będzie stało śmierciożercom i tej nowej grupie na drodze, aby ostatecznie ujawnić nasze istnienie. Z obecnym nastawieniem mugoli zapanuje istny chaos i mogę tylko mieć nadzieję na to, że ktoś nad tym zapanuje. Nie chciałabym, aby moje dziecko musiało żyć w świecie pogrążonym w wojnie domowej, narażone na prześladowania. Chciałabym oszczędzić mu tego, co sama przeżyłam, jak i tego, co przeżył Harry. To pewnie zabrzmi okropnie, ale dla mnie nie jest ważne, kto wygra. Dla mnie liczy się to, aby zwycięzcy zapanowali nad chaosem, jaki powstanie".

Słowa Lady Gaunt wzbudziły wiele kontrowersji wśród redaktorów Proroka Codziennego. Niektórzy uważają to wręcz za popieranie działań śmierciożerców. Lady Gaunt jednak uparcie określa się jako osoba neutralna i wśród neutralnych redaktorów jej słowa zyskały spore poparcie. Niektórzy odnoszą wrażenie, że obecnie żyjemy nie w wojnie między dobrem a złem, jak to było kilkanaście lat temu, a w konflikcie władzy między pogrążonym w stagnacji konserwatywnym rządem a osobami dążącymi do zmiany (które niekoniecznie wybrały do tego dobre środki).

Lady Gaunt poruszyła również bardzo ważną kwestię, a mianowicie- różnica sił. Wytknęła wszystkie braki ministerstwa. Osoby odpowiedzialne za naszą siłę bojową, które zostały zapoznane z jej opinią, niechętnie przyznają jej rację. Wiele osób myśli nad przeprowadzeniem dodatkowych szkoleń, dopuszczenia do użycia zakazanych do tej pory gatunków magii, a także dodatkowe nabory do sił bojowych.

Pojawił się również pomysł skontaktowania się z Albusem Dumbledore'em, który, jak się okazało, przewodzi tajnemu stowarzyszeniu o nazwie Zakon Feniksa. Zakon ten miał wiele zasług podczas ostatniej wojny z Sami-Wiecie-Kim, a do jego członków należało wiele uzdolnionych osób jak np. państwo Potter- rodzice Lorda Harry'ego Potter'a (jego ojciec był znanym i uzdolnionym aurorem), małżeństwo Longbottom- również aurorzy (przez kilkanaście lat przebywali w Św. Mungu po tym, jak doprowadzono ich do szaleństwa nadmiernym używaniem klątwy Cruciatus; niedawno odzyskali zmysły w niewyjaśnionych okolicznościach, ale na prośbę syna postanowili pozostać neutralni i odeszli z Zakonu) czy chociażby Lord Black, który jednak również opuścił stowarzyszenie przez rozbieżność w poglądach z Albusem Dumbledore'em. Choć nie umniejszamy zdolności byłego dyrektora Hogwartu, wiele osób jest sceptycznie nastawionych do tego pomysłu przez ostatnie wydarzenia z jego udziałem. Nie wiemy również, kto jeszcze należy do owego stowarzyszenia, ile jest tych osób, oraz czego można się po nich spodziewać. Kontakt z Albusem Dumbledore'em nadal nie jest możliwy.

W obecnej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na rozwój wypadków i mieć nadzieję, że to wszystko nie zakończy się tragicznie.

Pisali dla państwa redaktorzy Proroka Codziennego

Rita Skeeter

Aaron Munch

Astra Yemioua

***

- Gotowi?- spytała Angie, patrząc na mnie znad ekranu laptopa, kierując na mnie kamerę.

Skinęłam głową i nałożyłam na twarz maskę. Tom stał obok mnie w całej swojej tomowej okazałości, wpatrując się czujnie w obiektyw, jakby ten miał zaraz coś mu zrobić. Miałam wrażenie, że nie podobał mu się mój pomysł, abyśmy teraz ujawnili się sami z siebie mugolom, ale nic na ten temat nie powiedział. W tym przypadku czy teraz, czy po zdobyciu ministerstwa nie grało raczej zbyt dużej różnicy.

- Wchodzimy za pięć, cztery...- ostatnie trzy cyfry różowowłosa odliczyła na palcach.

Kiedy zapaliła się czerwona lampka nagrywania, odczekałam jeszcze sekundę i zaczęłam.

- Witam was, niemagiczni obywatele Wielkiej Brytanii. Niektórzy z was mogą kojarzyć moją maskę, jeśli siedzą w branży policyjnej. Jestem Black Wolf i jestem czarownicą. Prawdziwą czarownicą, a nie tanią wróżką z telewizji, jeśli mielibyście wątpliwości.- pod maską uniosłam kącik ust.- Miło was znów widzieć, detektyw Botti, detektywie d'Orafe, liczę, że oglądacie mnie na żywo. Dzisiaj nie jestem sama. To jest Tom, wśród czarodziejów znany jako Lord Voldemort. Jak mogliście zauważyć, Tom nie jest raczej zbyt rozmowny, podejrzewam, że uważa ten pomysł za głupi.

Mężczyzna spiorunował mnie wzrokiem, jednak nic nie powiedział. Wyglądał, jakby ignorował wszystko dookoła, w tym owijającą się wokół niego Nagini, która po chwili położyła łeb na jego ramieniu.

- To jego pupilek. Nazywa się Nagini i jest bardzo atencyjną istotą.- wężyca zasyczał coś, co brzmiało na „tak jak i ty", na co uśmiechnęłam się lekko.- Ale nie dlatego się do was odzywamy. Chcemy coś zaproponować. Chcemy, aby nasze światy współistniały ze sobą. Ukrywaliśmy się przez stulecia, ale nie chcemy dalej żyć jak myszy pod miotłą! Też jesteśmy ludźmi jak wy! Też mamy rodziny! Też chcemy być wolni! Wielu z was mogło sobie zacząć wcześniej zdawać sprawę z istnienia magii. Mogliście mieć czarodzieja w rodzinie, mogliście znać jakieś dziecko, wokół którego działy się dziwne rzeczy. Dzieci nie panują nad magią. Co więcej, mogliście nienawidzić tych osób, bać się ich, prześladować! Nie mówię, że idę po zemstę, bo tak nie jest. Nie zamierzam karać wszystkich za przewinienia niektórych. Proponuję wam układ. Nie krzywdzicie nas, a my nie krzywdzimy was. To chyba uczciwy układ, prawda? Zasada oko za oko.

Przez chwilę milczałam, patrząc na Angie, która stukała szybko w klawisze komputera. Widocznie ktoś chciał zatrzymać albo namierzyć naszą transmisję. Albo jedno i drugie. Całe szczęście, że zamek Toma był nie do namierzenia. Dziewczyna machnęła na mnie ręką, dając znak, że wszystko jest pod kontrolą i mam kontynuować.

- Potrafimy stworzyć wspaniałe i straszne rzeczy. Tylko od waszego nastawienia będzie zależało, co się stanie. Mogliście już się przekonać, że możemy zabić przy użyciu dwóch słów, że możemy zniszczyć wiele rzeczy w mgnieniu oka. Ale nie tylko niszczymy. Potrafimy również tworzyć, leczyć. Pomyślcie o tym. Z pomocą magii moglibyśmy znaleźć sposób na wyleczenie nowotworów i innych śmiertelnych chorób! Jeden z czarodziejów studiujących magomedycynę wynalazł lek na hemofilię! Możecie nie wierzyć mi na słowo, więc przekonacie się o tym na własne oczy! Mieszkańcy miast: Londyn, Cardiff, Manchester, Falmouth, Birmingham, Glasgow, Dundee, Belfast, Aberdeen; wyjdźcie na ulice, spójrzcie za okna! Zobaczycie, że magia może być wspaniała i pomocna! Moi ludzie i ludzie Toma są między wami w cywilu. Nie dostrzeżecie ich, dopóki nie zaczną czarować. Naprawdę się nie różnimy! Tom, szykuj się, czas na magię za: trzy, dwa, jeden! Teraz!

Mężczyzna jakby od niechcenia podniósł różdżkę i wystrzelił z niej turkusowy snop iskier. To był znak dla Angie, aby przerwać nadawanie. Czerwona lampka praktycznie od razu zgasła. Teraz trzeba było tylko czekać na odzew.

***

- Do wielu niezwykłych zdarzeń doszło wczorajszego dnia w wielu miastach Wielkiej Brytanii!- ogłosił prezenter na jednym z kanałów informacyjnych.- Poprzedzało je ogłoszenie ze strony znanej morderczyni: Black Wolf, która podaje się za czarownicę. W wielu miastach można było dostrzec dziwne stworzenia oraz zjawiska! Oto niektóre z nich, które udało się zarejestrować naszym dziennikarzom, lub które zostały przysłane przez naszych widzów!

Z delikatnym uśmiechem patrzyłam na to, czego dokonali moi ludzie. Jeden z filmów przedstawiał stada patronusów biegających po ulicach Londynu, głównie w okolicach placów zabaw, przedszkoli czy szkół. Dzieci były oczarowane srebrzystymi zwierzętami, a i dorośli uśmiechali się, czując pozytywny wpływ zaklęcia.

W Cardiff zwykłe parki zostały zamienione w magiczne miejsca. Neville świetnie się spisał, zaledwie w pół roku poznając wiele z tych roślin. Teraz mieszkańcy tego miasta mogli przechodzić się między drzewami o błękitnych i różowych liściach, między krzewami kwiatów, które nuciły przyjemne dla ucha piosenki czy czuć zapach ziół, które uspokajały. Nie musieli równocześnie wiedzieć, że wszystkie z tych roślin są niezwykle rzadkie i mają zastosowanie w najróżniejszych eliksirach. Czekam tylko, aż zbiegną się tam czarodzieje zbierający próbki tych roślin i starający się rozpracować ich hodowlę. Chciałabym zobaczyć ich miny, kiedy okaże się to dla nich niemożliwe. Nie bez pomocy Neville'a.

Również Luna świetnie się spisała, organizują pokaz magicznych zwierząt w Aberdeen. Przelot pegazów, które wykonywały różne akrobacje powietrzne, pojawienie się jakichś dziwnych krzyżówek kotów z królikami i jakimiś ptakami, które wesoło pędziły przez miasto rozrzucając wszędzie czarodziejskie przysmaki, jak na przykład czekoladowe żaby czy fasolki wszystkich smaków. W ogóle ta dziewczyna jakimś cudem oswoiła jednorożce albo chociaż przekonała je do współpracy i magiczne konie z rogami przebiegły przez całe miasto. Dochodzę do wniosku, że dla niej nie ma nic niemożliwego, jeśli chodzi o magiczne stworzenia! Przecież osobiście widziałam, jak ta dziewczyna jeździła po Komnacie Tajemnic na mantykorze!

Ludzie Toma chyba nie byli zbytnio zadowoleni, kiedy ten kazał im wykonywać magiczne sztuczki na środku rynków w Dundee i Glasgow, ale wywiązali się z roboty, dostarczając mugolom niesamowite pokazy magii. Do tego wszystkiego trzeba jeszcze dodać kilka uzdrowień w szpitalach i magiczne odnowienie ruin, przez co rozsypujące się domy mogą zostać na nowo zamieszkałe lub przyjąć funkcję schronisk dla bezdomnych albo coś takiego.

- To wszystko wygląda nierealnie, ale jest prawdą!- zapewniał reporter.- Wielu z państwa przekonało się o tym na własne oczy! Jak teraz będzie wyglądał nasz świat? Tylko czas nam to pokaże. Pragnę państwa również poinformować, że zarówno nasza telewizja, jak i kilka innych, otrzymały wczoraj list. Oto jego treść: „Jeśli postanowicie z nami współistnieć, nic wam nie grozi. Możemy współpracować, wspólnymi siłami zapewnić Anglii spokojny byt! Na razie wasze życie się nie zmieni. Potrzebujemy kilka miesięcy, aby ułożyć nasze sprawy wewnętrzne, a kiedy tego dokonamy, odezwiemy się do was ponownie. Cała Wielka Brytanio, magiczna i niemagiczna, niech Merlin i wielcy założyciele mają was w opiece! Black Wolf". Czyżby czarodzieje mieli...

Zaraz po tym odczytaniu listu, czy może raczej krótkiej notatki, jaką skrzaty rozniosły do największych studiów telewizyjnych, wyłączyłam telewizor. Dziecko domagało się chyba jedzenia, raz po raz delikatnie kopiąc.

Wstałam z kanapy i przeszłam na taras. Jak na maj było bardzo ciepło. Dosiadłam się do Rudolfa, który czytał jakąś księgę i popijał kawę, podczas gdy kilka metrów dalej Bella i Rabastan pojedynkowali się, doprowadzając do ruiny mój trawnik. Całe szczęście, że będzie można łatwo to naprawić.

- Ciotka odreagowuje wczorajszy dzień?- spytałam po ty, jak skrzat przyniósł mi przekąskę.

- Bycie osobą zabawiającą tłum nie leży w jej naturze.- odparł jej mąż.- Myślisz, że powinnaś się tak udzielać? Transmisja, list... Czy to mądre być na celowniku, kiedy zbliża ci się termin porodu?

- Transmisja nie obejmowała mojego brzucha. Nikt nie wie, że Black Wolf jest w ciąży. Nie wyczuwa, żeby stanowiło to zagrożenie. Poza tym...

Zamilkłam, marszcząc brwi, kiedy dziecko kopnęło mocniej niż zazwyczaj. Zaraz potem poczułam skurcz a po mojej nodze zaczęła spływać jakaś ciecz. Otwarłam szerzej oczy w szoku.

- Lale?- spytał Rabastan, widząc moje dziwne zachowanie.

- Zaczęło się.- szepnęłam, czując o wiele mocniejszy skurcz niż wcześniej.- Niech skrzaty sprowadzą Blaise'a i moich medyków!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro