Rozdział 45
Proszę, aby każdy zerknął na informacje na końcu. Dziękuję!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ministerstwo Magii tego dnia było niezwykle zatłoczone. I to głównie przez uczniów z Hogwartu oraz prasę, która póki co była trzymana na dystans przez aurorów. Wszyscy czekaliśmy na rozpoczęcie się procesu Umbridge. Każdy z powodów został wezwany do sądu, choć tylko niektórzy mieli zeznawać. Z jednej strony wydawało mi się to niepotrzebne, ale z drugiej strony, widząc taką sporą grupę, której ta żmija się naraziła i która postanowiła się dołączyć do zbiorczego pozwu, czułam mściwą satysfakcję.
- Lady Gaunt.
Odwróciłam się, słysząc znajomy głos. Za mną stało trzech mężczyzn, ubranych w szaty adwokackie. Mieli schludnie uczesane włosy, jeden z nich, wysoki blondyn, miał prostokątne okulary. Wyglądali bardzo profesjonalnie. Tak bardzo, że nikt nie posądziłby ich o działalność w mafii.
Skłoniłam się im z delikatnym uśmiechem, po czym uścisnęłam dłoń każdego z nich. Nie wypadało przytulać mecenasów przed salą rozpraw.
- Panie Collins, Panie Moore, Panie Anders, bardzo się cieszę, że postanowiliście reprezentować nas w tej sprawie.
- Cała przyjemność po naszej stronie, Lady Gaunt.- powiedział niski szatyn, Onyx, a ja byłam święcie przekonana, że powstrzymuje się od szerokiego uśmiechu i puszczenia mi oka.
- Jakie mamy szanse?- spytałam bez ogródek, chcąc sprawiać jakieś pozory przed ewentualnymi słuchaczami naszej rozmowy.
- Moim zdaniem ten proces to jedynie formalność.- stwierdził profesjonalnie mężczyzna, którego kolor włosów idealnie opisywała ksywka Rubin.
- To prawda.- poparł go Topaz.- Wszystkie zarzuty są bardzo poważne i poparte niezbitymi dowodami w postaci wspomnień, a niekiedy nawet obecnymi skazami na ciele. Nie ma raczej możliwości, abyśmy przegrali tak jednostronną sprawę.
- Rozpoczyna się sprawa przeciwko Dolores Jane Umbridge ze zbiorowego powództwa pod nazwiskiem Lady Lale Sophie Gaunt.- oznajmił wychodzący z sali auror.- Wszyscy świadkowie oraz zainteresowani proszeni są o wejście do Sali.
***
- Dolores Jane Umbridge zostaje uznana za winną popełnienia wszystkich zarzucanych jej czynów.- oznajmił Szafir po chwili przerwy, kiedy to ustalał wyrok, nie zwracając uwagi na krzyki kobiety, jej groźby, złorzeczenia i protesty.- Zbrodnie te wykonane przeciwko w większości niepełnoletnim członkom magicznego społeczeństwa, niejednokrotnie będące wynikiem używania czarnomagicznych przedmiotów nie mogą być w jakikolwiek sposób wytłumaczone i usprawiedliwione. Podobnie jak inne sposoby znęcania się nad uczniami Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. W związku z tym, Dolores Jane Umbridge zostaje pozbawiona wszystkich otrzymanych tytułów, jej majątek zostanie rozdany poszkodowanym, a oskarżona zostaje skazana na Pocałunek Dementora. Kara zostanie wykonana natychmiast.
Mężczyzna stuknął młotkiem, a dwójka aurorów wyprowadziła szamoczącą się kobietę do sąsiedniego pomieszczenia, z którego dobiegł mnie nieprzyjemny chłód związany z obecnością dementora. Choć wyprowadzenie wydaje się być nieodpowiednim słowem, gdyż kobietę trzeba było wręcz wlec.
Wiele osób kręciło się niespokojnie widząc to. Pewnie czuli wyrzuty sumienia widząc, że ich zeznania doprowadziły Umbridge do stanu dla wielu gorszego od śmierci. Tym, co mnie zaskoczyło, była równie duża liczba osób tak jak ja beznamiętnie wpatrująca się w zamykające się za kobietą drzwi. Widocznie głęboko czuli, że jej się należało.
Szybko zapamiętałam te osoby i razem z innymi zaczęłam opuszczać ławy, aby chwilę potem znaleźć się na ministerialnym korytarzu, otoczona dziesiątkami dziennikarzy. Podziękowałam mężczyznom za pomoc, między wierszami obiecując satysfakcjonującą zapłatę, a zaraz potem zostałam pochłonięta, razem z wieloma innymi osobami, przez łaknący sensacji tłumdziennikarzy.
***
- Moi drodzy!- zaczął któregoś grudniowego wieczora Dumbledore.- W związku z ostatnimi... wydarzeniami... zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią prowadził profesor Snape. Pragnę was poinformować, że po przerwie świątecznej nie będzie on już pełnił tej funkcji. Niedawno wpłynęła do mnie prośba o pracę i postanowiłem rozpatrzyć ją pozytywnie. Tak więc swoich nowych nauczycieli poznacie już w styczniu.
Usiadł, a na sali rozległy się szepty jeszcze głośniejsze niż przed tymi informacjami. Spojrzałam kontem oka na Severusa. Nie wydawał się być niezadowolony tym, że ktoś odbiera mu posadę, a więc to musiał być ktoś, kogo znał i kogo wysłał Tom. Tylko że ta menda mnie nie raczyła poinformować o tym, kogo wciska na przygotowane przeze mnie miejsce!
A nie, zwracam honor, właśnie wysłał mi krótką notatkę. Chwyciłam za lewitującą przed moim nosem złożoną karteczkę i popijając sok, rozwinęłam ją. O mało się nie zachłysnęłam, widząc nazwiska osób, które tom postanowił tu wysłać. Albo oszalał, albo oszalał. Nie ma innej opcji!
Z wdzięcznością spojrzałam na Harry'ego, który poklepał mnie po plecach a mój kaszel ustał. Ponownie spojrzałam na krótką notatkę. W sumie... Uśmiechnęłam się złośliwie pod nosem. Będzie się działo!
- Co jest?- spytał Draco, próbując zajrzeć przez Harry'ego na krótką notatkę.
- Właśnie dostałam informację od naszego przyjaciela o nowych pracownikach.- mruknęłam, w pierwszej kolejności pokazując notatkę siedzącemu obok mnie Blaise'owi.
Chłopak z zaskoczeniem przeczytał nazwiska jakie zostały napisane schludnym, kaligraficznym pismem i kiedy patrzył na mnie z zaskoczeniem, podałam kartkę chłopakom. Po przeczytaniu jej, Harry ją spalił. Razem z Draco mieli równie zaskoczone miny co Blaise.
- On oszalał?- zapytał cicho ciemnoskóry chłopak.
- Też tak na początku pomyślałam.- przyznałam, kiwając głową i wracając do jedzenia steku.- Ale wydaje mi się, że to jest naprawdę przemyślane. Porozmawiamy o tym później.
Chłopcy przytaknęli, wiedząc, że ten temat nie nadaje się na Wielką Salę. Dokończyliśmy posiłek i ruszyliśmy do lochów, uprzednio zgarniając Fred'a i George'a. Kiedy tylko znaleźliśmy się w pokoju wspólnym ślizgonów, rzuciłam się na pierwszy lepszy fotel.
- Zapowiada się ciekawy semestr.- poinformowałam bliźniaków, uśmiechając się pod nosem.- Tom załatwił nam niezłych nauczycieli.
Pozostali chłopcy, którzy znali tożsamość nowych nauczycieli, parsknęli śmiechem.
- Żartujesz?- spytał Draco.- Nie żebym coś do nich miał, ale kiedy tutaj wparują, to będzie jakiś armagedon.
- Nie wyobrażam sobie, żeby ona mogła w spokoju uczyć mugolaków.- poparł Harry.- Poza tym, nie zapominajmy, że jest szalona.
Machnęłam ręką.
- Może i ciotka faktycznie jest szalona, ale nie można zaprzeczyć, że zna się na swojej robocie. Tom bardzo dobrze to przemyślał.
- Serio?- spytał powątpiewająco Blaise.
Przytaknęłam, przeciągając się.
- Oczywiście! Lestrange'owie świetnie znają się na swojej robocie! Skoro wysyła całą trójkę, zajęcia prawdopodobnie będą podzielone na kilka części, ale nie to jest ważne. Podobnie jak to, że ciotka jest trochę szalona. Rudolf i Rabastan będą ją w końcu pilnować. Prawdopodobnie ich celem będzie przyjrzenie się osłonom zamku, znalezienie słabych punktów czy ogólnie wybadanie terenu pod kontem ataku. Bella jest mistrzynią, jeśli chodzi o czarnomagiczne rytuały, może coś zaplanuje pod tym kontem. No i może Tom wysyła ich również, żeby pomogli nam w szkoleniu ślizgonów i całej reszty.
- Serio myślisz, że poszedłby nam tak na rękę?- spytał George unosząc brew.
- Nie!- uśmiechnęłam się.- Zapewne mają wybadać zarówno nasze metody jak i źródła wiedzy, a także określić potencjał naszych ludzi. Jakby nie było, Lestrange'owie są jego jednymi z najlepszych ludzi. Będą wiedzieli czy ktoś się nadaje, czy nie. Mam wrażenie, że Tom naprawdę nie wierzy w nasze zdolności i ma zamiar mnie zdyskredytować na podstawie małych zdolności świeższych ludzi. Bella nie stanie po mojej stronie tylko dlatego, że jest moją matką chrzestną, dlatego trzeba się spiąć i przez pozostałe nam dwa tygodnie wyszkolić ludzi tak, aby byli co najmniej na poziomie śmierciożerców.
Chłopcy przez chwilę milczeli, dokładnie analizując to wszystko. Kiedy doszli do wniosku, że mam rację, spojrzeli po sobie. Panującą między nami ciszę, przerwał Fred.
- Po pierwsze, miałaś wziąć sobie wolne.- zastrzegł wyraźnie niezadowolony, rozumiejąc że w takiej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy będą z tego nici.- A po drugie, to za mało czasu. Nie zdążymy.
Przewróciłam oczami.
- Po pierwsze- zaczęłam, parodiując go.- obiecuję, że wezmę wolne na czas świąt, jeśli tak bardzo wam na tym zależy. A po drugie, to wcale nie jest za mało czasu. W końcu mam do pomocy najlepszych, niezwykle potężnych i inteligentnych chłopaków, nie?
Chłopcy popatrzyli na siebie z rozbawieniem. Blaise rozczochrał moje włosy, zasłaniając nimi mój szeroki uśmiech, na co burknęłam niezadowolona. Kiedy odgarnęłam czarne kosmyki z oczu, wszyscy uśmiechali się do mnie. Damy radę! Nie było innej możliwości!
***
- Dobra, na dzisiaj koniec!- krzyknęłam, zwołując wszystkich do siebie.- Idzie wam świetnie! Pamiętajcie nie zaprzestawać ćwiczeń w święta. Razem z chłopcami przygotowałam dla was krótką listę zaklęć i klątw, których musicie nauczyć się do stycznia. Pomoże nam poznać to, w jakiej dziedzinie przejawiacie największy talent, a przez to będziemy wiedzieć, na co kto powinien przeznaczać najwięcej czasu. Styczeń może być dla nas naprawdę ciężki.
- Coś się stało?- spytała Daphne, razem z kilkoma innymi osobami przestawiając meble spod ścian na ich miejsce.
Przytaknęłam, również lewitując kilka mebli.
- Mój jakże kochany kuzyn chyba postanowił nas sprawdzić, sądząc po tym, kogo wyznaczył na naszych nowych nauczycieli OPCMu. Chyba nie spodobało mu się, jak Draco i Harry zrobili kretynów z Carrow'ów i spróbuje odbić piłeczkę. Dlatego musicie być w jak najlepszej formie, aby nie dać mu satysfakcji.
- To zrozumiałe.- stwierdził O'Hara, ustawiając jeden ze stolików.- Pewnie porażka strasznie ubodła jego dumę i się nie dziwię. W końcu Harry i Draco mają tylko piętnaście lat, żadnego doświadczenia a jego ludzie są wprawieni w boju. Tak łatwa przegrana przeciwko dwójce nastolatków na pewno mocno ugodziła w jego ego.
- Masz rację.- uśmiechnęłam się pod nosem.- Dlatego pewnie będziecie jak najsurowiej oceniani. Ciotka raczej nie pójdzie mi na rękę. Nie możemy więc dać jej jakiegokolwiek pretekstu do narzekania.
- Twoja ciotka?- zagadnęła jedna z krukonek.- A więc to będzie ktoś z twojego bliskiego otoczenia?
- Tak jakby.- mruknęłam, ustawiając ostatni fotel.- Do niedawna siedziała w Azkabanie i miałam mało czasu, żeby ją poznać, ale już po samym nazwisku stwierdzicie, że z moją matką chrzestną nie będzie łatwo.
- Oświeć nas!- parsknął Campbell, rozsiadając się na kanapie i popijając przyniesioną przez skrzata kawę.
Uśmiechnęłam się diabolicznie widząc, że sporo osób poszło za jego przykładem.
- Bellatrix Lestrange.
Chłopak wypluł napój, podobnie jak kilka innych osób. O'Hara zachłysnął się kanapką, a Pansy naraz chciała przełknąć napój i pisnąć zaskoczona, przez co dość mocno się zachłysnęła i z trudem łapała powietrze. Z pomocą przyszła jej Astoria, która w miarę szybko dostrzegła moją minę, aby odstawić wszystko, co mogłoby zaszkodzić jej zdrowiu. Chłopcy westchnęli ciężko i pokręcili głowami z politowaniem.
- Oj, nie bądźcie tacy zaskoczeni! Przecież to było prawie że oczywiste!
- No właśnie „prawie".- wychrypiał obolałym od kaszlu gardłem O'Hara.- Było jeszcze kilka mniej... niebezpiecznych możliwości.
Wzruszyłam ramionami, przysiadając się na jedną z kanap.
- Mniejsza o to. Ale jak widzicie, nie będzie łatwo. Od nowego semestru zaczniemy też ćwiczenia w nowym miejscu. Większym i lepiej chronionym od pokoju wspólnego.
- Gdzie?- spytała Daphne.
- To zależy.- mruknęłam, wygodniej opierając się o kanapę i patrząc na portret Salazara.- Salazarze, wpuściłbyś te oto biedne istotki do swojego królestwa czy mam wymyślić coś innego?
Mężczyzna uniósł kącik ust.
- Możecie zająć Komnatę Tajemnic łącznie ze wszystkimi przylegającymi do niej pomieszczeniami. Tylko musisz stworzyć kilka nowych przejść, bo jeśli wszyscy znikalibyście w tym samym miejscu...
- Wiem, że to byłoby podejrzane.- przewróciłam oczami.- Poza tym, tylko ja znam wężomowę. I są tam jakieś inne pomieszczenia?
Portret skinął głową.
- Kilka niewielkich sal ćwiczebnych, sala do pojedynków, warzelnia, szklarnia, menażeria, biblioteka z książkami, których nie udało mi się wepchnąć do skrytki, moje prywatne kwatery i zbrojownia. Swojego czasu bardzo lubiłem szermierkę i razem z Godrykiem potrafiliśmy spędzić długie godziny na walce. Broń wykonana jest z wampirzej i elfiej stali, także powinna być w idealnym stanie. Może ktoś z was będzie miał do niej talent.
Przez chwilę milczałam, wpatrując się w przodka w szoku.
- I nie raczyłeś powiedzieć mi o tym wcześniej?
Salazar wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
- Nie pytałaś.
Miałam ochotę go udusić! Przecież to wszystko mogło nam się przydać wielokrotnie wcześniej! Wampirza i elfia stal... co prawda z broni białej w miarę dobrze posługiwałam się tylko sztyletem, ale gdybym wiedziała o pewnie niemałym arsenale w Komnacie Tajemnic, to bym zainwestowała w jakieś lekcje! Taka niezwykła broń!
- Gdybyś nie był martwy, to bym cię udusiła.- burknęłam, i przywołałam plik pergaminów od razu rozsyłając do każdego po jego części. Zostawiłam sobie oryginał i zerknęłam na niego, karząc to samo zrobić reszcie. Chłopcy zaglądali mi przez ramiona, nie posiadając własnych egzemplarzy. Nie chciało mi się robić aż tylu kopii.
- Jak widzicie, zagadnienia podzielone są na pięć podstawowych kategorii: medycyna, walka, wywiad, strategia i zaopatrzenie. Każde z nich podzielone jest na kolejnych kilka zagadnień i na ten przykład medycyna składa się z zaklęć, eliksirów i sposobów mugolskich. W zaklęciach macie dwie pozycje podstawowe, dwie średnio zaawansowane i jedną wysoko zaawansowaną. Każda ma swoje oznaczenie, więc nie musicie się domyślać, co jest co. Każda inna dziedzina ma podobne oznaczenia. Podstawę musicie znać wszyscy, podobnie jak mugolskie metody udzielanie pierwszej pomocy, ale resztę wyjaśni wam Fred, jako że to on jest odpowiedzialny za tą dziedzinę.
Skinęłam rudzielcowi głową, a ten zaraz przejął wyjaśnianie, porywając mi z rąk pergamin.
- Tak jak powiedziała Lale, podstawę musicie znać wszyscy, nawet słabo. Jeśli znaleźlibyście się na polu walki i zostalibyście ranni a medyk byłby gdzieś daleko, ważne jest takie zadbanie o swój stan zdrowia, żebyście mogli do niego dotrzeć i żeby on mógł się wami zająć. Zaklęcia na poziomie średnim i wysokim mają nam pokazać, jaki talent w danej dziedzinie macie. Na przykład ja bez problemu potrafię używać zaklęć medycznych wysoko zaawansowanych a z tymi na poziomie Mistrzowskim też sobie radzę, choć wymaga to ode mnie dużego skupienia. Za to Lale zna i potrafi wykonać tylko podstawowe zaklęcia, więc medyk z niej marny.
- Dzięki.- prychnęłam, przewracając oczami.- Ale niestety taka prawda. Potrafię poradzić sobie z prostszymi zaklęciami i ranami, ale za te poważniejsze nawet się nie biorę, bo zrobiłabym sobie prędzej większą krzywdę, aniżeli pomogła. Nie mam talentu do medycyny. Kontynuuj.
- Jeżeli okażecie się jeszcze większymi beztalenciami od Lale- po raz kolejny prychnęłam.- Obowiązkowo musicie znać mugolskie metody pierwszej pomocy. Zawsze dają wam trochę więcej czasu, aby znaleźć medyka. Jeśli zaś chodzi o eliksiry, ta kategoria łączy się bezpośrednio z zaopatrzeniem, za które odpowiedzialny jest Blaise i to on powinien się tutaj wypowiadać.
- Zaopatrzenie bezpośrednio zależne jest od eliksirów.- powiedział chłopak, odbierając pergamin i studiując przygotowany przeze mnie diagram w samym dole.- I jak widzę, dzieli się na trzy części: leczniczą, defensywną i ofensywą. Każda z tych części składa się z dziesięciu eliksirów. Czterech podstawowych, czterech średnich i dwóch trudnych. Tak jak w przypadku medycyny, oraz innych dziedzin, jakie tutaj są, mają one na celu sprawdzić wasz talent pod danym kontem. Może być na przykład tak, że będziecie uzdolnieni w kwestii eliksirów leczniczych, choć zaklęcia leczące będą wam kompletnie nie wychodziły. Tak jak na przykład Lale.
- Coście się dzisiaj tak na mnie uwzięli?!- burknęłam niezadowolona, wciskając chłopakowi palce w bok na co się skrzywił i trzepnął mnie w rękę.
- Znowu zawaliłaś noc, konstruując to cholerstwo a miałaś się nie przemęczać.- stwierdził chłopak, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem, na co nadęłam policzki.- Wracając. Jeśli by zaistniała taka sytuacji i nie przejawialibyście jakichś znaczących zdolności w innych dziedzinach, zajmowalibyście się eliksirami leczniczymi. I nie ma tutaj znaczenia czy eliksiry wsparcia defensywnego czy ofensywnego wychodziły wam równie dobrze. Jeśli to była tylko ta dziedzina, tylko tą się zajmujecie. Jeśli jakaś inna równie dobrze, możecie zająć się dwoma a nawet wszystkimi. Nie przeceniajcie jednak swoich możliwości, bo może to odnieść odwrotny skutek. Lepiej z czegoś zrezygnować i skupić się na mniejszej liczbie rzeczy ale robić to dobrze, niż więcej ale ze średnim efektem.
- Jeśli chodzi o dziedziny związane z walką, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.- poinformował Draco, zerkając na pergamin i pokazując go siedzącemu mu na kolanach Harry'emu.- Jak widzicie, drzewko tej kategorii jest niezwykle rozbudowane. Lale się chyba nudziło.
- Możecie już skończyć?!- wykrzyknęłam zirytowana.- Starałam się to wszystko jak najlepiej przedstawić! Następnym razem obiecuję wcześniej iść spać.
- Następnym razem, jak nie będziesz miała co najmniej ośmiu godzin snu, to przywiążę cię do łóżka i nie wypuszczę, dopóki tyle nie prześpisz!- zagroził Blaise.
Wydałam z siebie coś pomiędzy burknięciem a prychnięciem, krzyżując ręce na piersiach. To ja tutaj wszystko staram się jak najbardziej przejrzyście i dokładnie rozrysować, a ci mają o to do mnie pretensje i mi grożą! Za zaledwie jedną zarwaną nockę! Co prawda spałam tylko dwie godziny, męcząc się przez większość czasu z drzewkiem i wyszukując zaklęcia, ale trud się opłacił! A odeśpię w święta.
- W walce są podstawowe trzy kategorie. Walka w zwarciu, walka obszarowa zwana inaczej walką dalekiego zasięgu lub walką na odległość, oraz obrona.- kontynuował blondyn, zupełnie nie przejmując się wymianą zdań między mną a Blaise'em, równie skutecznie ignorując kilka rozbawionych spojrzeń, jakie zyskaliśmy.- Myślę, że warto zaznaczyć, że poprzez walkę w zwarciu w sposobach magicznych rozumiemy wszelkiego rodzaju walki typu pojedynkowego bądź z grupą przeciwników rozgrywaną na obszarze do dziesięciu metrów. Nie pokrywa się to z mugolskim rozumieniem tego słowa, ale nie pasowało za bardzo do dystansowego średniego, więc wylądowało tutaj.
- Zasady kwalifikacji podobne jak w innych dziedzinach.- przejął wyjaśnianie Harry.- Ilość i poziom zaklęć wszyscy macie, więc nie będziemy się w to zagłębiać. W sumie mam chyba tylko taką małą uwagę do walki obszarowej, a dokładniej do pułapek fizycznych aka mugolskich. Rozumiemy przez to wszelkiego rodzaju miny, ukryte pale i tego typu rzeczy. Z wielu z tych zagadnień również przechodzimy do kwestii zaopatrzenia, co Blaise już wyjaśnił.
- Dalej mamy wywiad, czyli moją działkę!- uśmiechnął się George.- W sumie wszystko tutaj sprowadza się do umiejętności szpiegowskich, ukrywania się i wydobywania informacji, a także sabotażach. Nie ważne, czy to informacyjnych czy fizycznych wszystko zresztą macie opisane.
- Jeśli chodzi o strategię, sprawdzenie waszych umiejętności będzie polegało na małej zabawie.- uśmiechnęłam się, na nowo przechwytując pergamin w swoje ręce.- Możecie to robić samodzielnie bądź w grupach, nie ma to dla mnie większego znaczenia, ale uprzedźcie mnie o tym wcześniej, bo będę musiała przygotować mapy, drużyny i informacje. Każda grupa bądź osoba najpóźniej do dwudziestego ósmego grudnia dostanie ode mnie mapę, spis osób będących w podległej drużynie oraz ilość przeciwników. Na podstawie tych informacji tworzycie strategię aby wygrać. Po nowym roku będziemy sprawdzać, czy macie w tej dziedzinie talent, czy wręcz przeciwnie. Wszystkie chwyty dozwolone. Pytania?
- Czy tego wszystkiego nie jest za dużo?- spytał Crabbe, marszcząc nos i przyglądając się swojemu pergaminowi.- Nie jesteśmy w stanie się tego wszystkiego nauczyć do stycznia!
- Nie macie się tego wszystkiego uczyć.- poinformowałam.- Macie to przećwiczyć, żebyśmy wiedzieli, do czego macie talent, a do czego nie i żebyśmy nie musieli tracić czasu na uczenie kogoś czegoś, do czego kompletnie się nie nadaje. Jedyne, co wypadałoby, żebyście potrafili, to podstawy. Podstawy magomedycyny i/lub mugolskiej pierwszej pomocy, podstawy walki wręcz, podstawy obrony oraz oklumencji. Reszta zależy tylko od waszych uwarunkowań, a to jest niezbędne minimum.
- To wszystko wygląda, jakbyśmy szykowali się na jakąś wielką bitwę.- mruknęła z zastanowieniem Annie, dokładnie zapoznając się z pergaminem.
.- Bo częściowo tak jest.- westchnęłam.- Osobiście wolałabym zakończyć to wszystko po cichu i bez śladu. Mała grupka osób i szybka akcja. Niestety obawiam się, że finał tej całej wojny nie będzie tak wyglądał. Poza tym, zanim przejdziemy do zakończenia, czeka nas wiele roboty i chciałabym, abyście byli na to wszystko najlepiej przygotowani. Nie ważne, czy przyjdzie wam mierzyć się z walką na otwartym terenie czy z szybkimi akcjami w zamknięciu. Macie być gotowi na wszystko. Jakieś inne pytania?
Millicenta uniosła rękę, chcąc zwrócić na siebie moją uwagę. Skinęłam jej głową.
- Co jeśli ktoś okaże się mieć talent w więcej jak jednej dziedzinie? Na przykład w zaklęciach leczniczych, Czarnej Magii i magicznych tarczach?
- Wtedy będzie szkolony w tych wszystkich dziedzinach, jeśli wyrazi taką chęć.- poinformowałam.- Taka osoba na polu walki będzie naprawdę użyteczna. Nie dość, że dla swojej grupy będzie mogła stanowić wsparcie medyczne oraz ochronne, to w dodatku będzie stanowiła się atakującą. W pewnym sensie byłaby to osoba uniwersalna. Coś jeszcze?
- Czy zamierzacie nauczyć nas animagii?- spytał jeden z puchonów, kiedy uzyskał głos.- Byłoby to bardzo użyteczne, zwłaszcza przy zdobywaniu informacji.
George skinął głową.
- Myśleliśmy o tym.- przyznał.- Jednak jest to bardzo czasochłonne i nie każdy może zostać animagiem. Na razie ten pomysł jest w zawieszeniu. Potrzebowalibyśmy co najmniej roku, żebyście mogli osiągnąć zadowalające efekty, jeśli nie dłużej.
- Nie wiemy ile czasu pozostaje nam do ostatecznego starcie.- zauważyła mądrze jedna z niewielu gryfonek będąca w pomieszczeniu.- Mogą to być naprawdę długie lata i głupotą byłoby w takim razie nie skorzystać z tego czasu. Czy jeśli obiecalibyśmy pracować nad animagicznymi formami w czasie wolnym, przez co nie miałyby to wpływu na pozostałą część treningu, rozpatrzylibyście ten pomysł ponownie?
Wymieniłam z chłopcami porozumiewawcze spojrzenia. To nie było takie głupie. Dziewczyna miała rację. Przez chwilę jeszcze rozważałam wszystkie za i przeciw aż w końcu skinęłam głową.
- Myślę, że moglibyśmy tak zrobić. Zróbcie listę osób, które chciałyby spróbować swoich sił jako animagowie. Załatwię wtedy liście mandragory i eliksiry. Listę chcę mieć najpóźniej do pojutrza rana, zanim wszyscy rozjedziemy się do domów. Ewentualnie możecie mi ją podrzucić jeszcze w pociągu.
Rozległo się kilka pomruków i po chwili można było zobaczyć lewitujący między osobami pergamin. Parsknęłam na ten widok śmiechem i oznajmiając, że puchon od którego wyszła propozycja animagii jest odpowiedzialny za listę, zaczęłam wyganiać wszystkich z pokoju wspólnego.
***
- Panno Gaunt.- zatrzymał mnie głos McGonagall, kiedy razem z chłopcami kierowałam się na obiad.- Dyrektor chce panią widzieć. Podobnie jak pana Malfoy'a, pana Zabini'ego, pana Potter'a i panów Weasley'ów.
Jej mina była nieczytelna, nic nie można było z niej wywnioskować. Jedynie jej oczy dawały znikomą informację, że kobieta jest zdenerwowana. Choć i to było dziwnie przytłumione, jak nie u niej. Miałam ochotę zmarszczyć brwi.
- Stało się coś poważnego, pani profesor?- spytałam, zachowując spokój.
- Wszystkiego dowiecie się u dyrektora, panno Gaunt. A teraz proszę za mną.
- A więc wezmę to za tak.- westchnęłam, a kobieta zmarszczyła brwi.- Liczę jednak, że w takiej sytuacji obecni będą również opiekunowie naszych domów.
- Owszem.- przytaknęła kobieta i bez słowa ruszyła korytarzem.
Razem z chłopcami szliśmy zaraz za nią. Przez całą drogę milczeliśmy, a ja starałam się dojść do tego, o co mogło temu staruchowi chodzić. Jedynym, na co wpadłam, było to, że zorientował się o dość dużych pielgrzymkach wędrujących do i z lochów. Byłam jednak pewna, że zachowywaliśmy pełną ostrożność podczas spotkań i wszyscy zarówno przychodzili jak i wychodzili w niewielkich grupkach aby nie wzbudzać podejrzeń, a niektórych nawet teleportowałam, aby zaoszczędzić na czasie. Nikt również nie mógł nas zdradzić. Zaklęcia skutecznie to uniemożliwiały.
Pogrążona w myślach ocknęłam się dopiero obok kamiennej chimery, kiedy McGonagall powiedziała krówki-ciągutki. Uniosłam brew. Już nie można było wymyślić innego? Chociażby mniej... no po prostu mniej? Czy normalne, mało przewidywalne hasła były aż tak trudne do wymyślenia? Dla Dropsa pewnie tak.
Weszliśmy na spiralne schody i kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami, McGonagall weszła bez pukania. Widocznie wszyscy na nas czekali.
Pierwszy raz widziałam gabinet tak zatłoczony. Oprócz nas i Dubledore'a znajdował się tam Severus, trzech aurorów, w których rozpoznałam Kingsley'a Shacklebolt'a i jednego z ludzi szefa. Trzecia osoba była mi nieznana. Dalej byli państwo Weasley'owie, widocznie czymś bardzo zmartwieni; Syriusz, jakaś dwójka urzędników, rodzice Draco i ciocia Euphi oraz wyraźnie zadowolony z siebie Ronald.
Widząc ich wszystkich, już wiedziałam, że miałam rację, co mnie uspokoiło. Podobnie jak to, że wiedziałam, że za tą całą sytuację odpowiada Weasley. W sumie nie ważne, o co by chodziło, jeśli tylko zaplątany był w to ten dzieciak, ze wszystkiego można było łatwo się wyplątać.
- Dzień dobry.- przywitałam się grzecznie, skłaniając się wysłannikom ministerstwa, po czym zwróciłam się do dyrektora.- Mogę wiedzieć, dlaczego wszyscy zostaliśmy tutaj zebrani, panie dyrektorze?
- Wszystko w swoim czasie, panno Gaunt.- powiedział chłodno starzec, wskazując nam drewniane krzesła, na których od razu usiedliśmy.- Próbowałem skontaktować się z pani opiekunem, jednak bezskutecznie.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- W świetle magicznego prawa, jako osoba nosząca tytuł Lady jestem uznawana za pełnoletnią czarownicę, więc nie potrzebuję opiekuna.
Mężczyzna zacisnął usta.
- Jednak w świetle prawa mugolskiego jest pani osobą niepełnoletnią i chciałbym, aby pani opiekun był obecny przy tej rozmowie, mając na względzie jej charakter.
- Na szczęście jako czarownica, podlegam magicznemu prawu.- sparowałam nie tracąc rezonu, co widocznie nie podobało się Trzmielowi, za to zapewniało rozrywkę znacznie większej grupie osób.- Poza tym, nie skontaktuje się pan z moim opiekunem. Jurij nie żyje. Możemy przejść do sprawy? Nie ukrywam, że zaczynam się trochę denerwować.
- Pani opiekun nie żyje a ministerstwo nie zostało o tym poinformowane?- zapytał jeden z urzędników.
Zaraz przeniosłam na niego zaskoczony wzrok.
- Oczywiście, że poinformowałam o tym ministerstwo! Wysłałam sowę.
- Żadna sowa z taką informacją od pani, Lady Gaunt, nie dotarła do ministerstwa.- zauważył sucho urzędnik.
Przybrałam najbardziej zaskoczoną minę, jaką mogłam.
- Doprawdy? Rozumiem, w najbliższym czasie osobiście poinformuję o tej sytuacji ministerstwo. Może sowie coś się stało po drodze? Tyle się teraz słyszy o mugolach strzelających do ptaków...- westchnęłam ciężko, ściskając nasadę nosa.- Więc? Dlaczego zostaliśmy tutaj wezwani? Patrząc na obecność naszych rodzin, oraz wysłanników ministerstwa, musi być to coś naprawdę ważnego.
- Owszem, Lady Gaunt.- powiedział Shacklebolt służbowym tonem.- Pani, oraz pani przyjaciele, jesteście oskarżeni o prowadzenie zorganizowanej grupy praktykującej Czarną Magię.
Zawzięcie mrugałam, wpatrując się w mężczyznę i starając się nie wybuchnąć śmiechem. Podobnie jak chłopcy. Wszyscy mięliśmy bardzo głupie miny i kiedy patrzyliśmy po sobie, chyba tylko cudem udawało nam się utrzymać rozbawienie w ryzach.
- Przepraszam? Jeśli to żart, to nie jest on w ogóle śmieszny!
- To poważna sprawa, panno Gaunt, a nie jakiś żart!- warknął dyrektor.- Pan Ronald Weasley wielokrotnie był świadkiem, jak w pokoju wspólnym ślizgonów znikały duże grupy uczniów, oraz stamtąd wychodziły. Poza tym, pan Weasley zeznał również, że groziła mu pani użyciem czarnomagicznych klątw oraz atakiem zorganizowanej grupy jeśli, jak to określił „będzie dalej węszył tam, gdzie nie powinien".
Nie mogłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem, a bliźniacy od cichego chichotu. Pozostali chłopcy również wyglądali na rozbawionych.
- Pan naprawdę w to uwierzył, dyrektorze?- spytali chórem bliźniacy.
- Przecież nie od dzisiaj wiadomo...- zaczął Fred.
- ...że nasz młodszy brat...- kontynuował George.
- ...nienawidzi Lale i zrobi wszystko...
- ...aby przedstawić ją w złym świetle!
- Poza tym, kiedy te groźby miały mieć miejsce?- zaciekawiłam się.- Nie przypominam sobie żadnego spotkania z Ronaldem Weasley'em, podczas którego nikt by nam nie towarzyszył.
- Pan Weasley przedstawił wiarygodne dowody w postaci wspomnień.- powiedział twardo Dumbledore, gromiąc mnie wzrokiem.
Uniosłam brew w zaskoczeniu.
- Doprawdy? W takim razie proszę o pokazanie tych wspomnień.
- Nie sądzę, aby to było...
- Mam do tego całkowite prawo.- przerwałam starcowi zimno.- W obecności aurorów i wysłanników ministerstwa. Nie zabroni mi pan chyba się bronić, a co za tym idzie, odnieść się do rzekomych dowodów.
Mężczyzna zacisnął pięści widocznie niezadowolony. Chyba nie myślał, że tak łatwo dam się wyrolować? Albo myślał, cholera go wie. Wyciągnął z jednej z szafek myślodsiewnię i stuknął w nią różdżką. Nad przedmiotem zaczęła unosić się miniaturowa wersja mnie i Weasley'a. Na tym „wspomnieniu" rzucałam w Wiewiórę mało elokwentnymi wyzwiskami a moje groźby były tak prostolinijne, że aż chciało mi się płakać. I to bynajmniej nie z bezsilności czy złości.
Kiedy wspomnienie dobiegło końca, w całym gabinecie panowała cisza. Moje ramiona nieco trzęsły się, od wstrzymywanego śmiechu, a głowę miałam opuszczoną, co wyglądało trochę, jakbym wstrzymywała się od płaczu. Przynajmniej tak to odebrał Drops.
- Rozumiem, że przyznaje...
Już nie mogłam. Po prostu parsknęłam śmiechem a z moich oczu pociekły łezki rozbawienie, kiedy podniosłam głowę i odgarnęłam kilka kosmyków za ucho.
- Bardzo przepraszam, ale w takiej sytuacji nie sposób zachować powagę.- mruknęłam, wachlując się rękę.- Lordzie Black, Lady Malfoy, wasz ród specjalizuje się w sztukach umysłu, prawda? Co możecie powiedzieć o tym wspomnieniu?
- Dość kiepska robota.- stwierdziła od razu Narcyza, wyglądając na wzburzoną tym, że ktoś mógł tak lekceważąco potraktować Magię Umysłu.- Co prawda osoba niewprawna w określaniu prawdziwości wspomnień nie jest w stanie tego zauważyć, nawet jak jest oklumentą, czy legilimentą, ale ja osobiście czuję się bardzo urażona! Osoba preparująca to wspomnienie nie zadbała odpowiednio o ostrość ściany w miejscu wymazywania, prawdopodobnie, innej osoby.
- Poza tym, ruch ust nie zgadza się z wypowiadanymi słowami.- zauważył Syriusz.- A także mimika postaci... Nie wydaje mi się, aby młody pan Weasley miał pojedynczą brew. To wspomnienie jest dość marną podróbką.
- Ale za to przydatną w rozprawie, jaką mam zamiar wytoczyć.- mruknęłam, machając różdżką, zanim starzec zdążył zareagować.- Dość poważnie traktuję oczernianie i nie mam zamiaru sobie na to pozwolić. Kiedy specjaliści określą, kto jest odpowiedzialny za spreparowanie tego wspomnienia, pozew natychmiast zostanie skierowany do sądu. Coś jeszcze?
Och, czy mi się wydaje, czy Dumbleodre jest wściekły? Nie... na pewno mi się nie wydaje! Właśnie przecież dostałam powód do kolejnego pozwu na nim! To już trzeci! I to kolejny od osoby wysoko postawionej w społeczeństwie! Najpierw Lord Malfoy, potem Lord Black a teraz Lady Gaunt! Ciekawe ile pozwów przetrzyma jego reputacja dobrodusznego, sprawiedliwego dziadka?
- Nadal jesteście oskarżeni o prowadzenie zorganizowanej grupy Czarnomagicznej.
- Do zorganizowanej grupy przyznaję się.- powiedziałam bez cienia przejęcia.- Ale nie do Czarnomagicznej. To co zaobserwował Ronald Weasley, w rzeczywistości jest grupą uczniów, która wspólnie się uczy. Nic więcej, nic mniej. Wszyscy ślizgoni mogą potwierdzić, że od zeszłego roku pomagam im w odrabianiu zadań oraz wyjaśniam kwestie, które były dla nich niezrozumiałe. W tym roku, po wydarzeniach związanych z panią Umbridge, dołączyło do nas dodatkowych kilka osób, które nie chciały poprzestać na teorii z OPCMu, więc uczyliśmy się wspólnie. Po pewnym czasie nasze wspólne spotkania rozrosły się również na inne dziedziny. Obecni tutaj profesor Snape oraz profesor McGonagall, a także inni członkowie grona pedagogicznego, którzy zostaną o to zapytani potwierdzą, że wyniki w nauce sporej części osób znacznie się poprawiły.
- To prawda.- przyznała bez wahania McGonagall.- Wielu uczniów poprawiło się w tym roku w zakresie transmutacji. Na początku roku wiele osób przez stres związany z egzaminami strasznie opuściło się w nauce a w ostatnim czasie kilka z nich nie dość, że powróciło na swój dawny poziom, to jeszcze go przerosło.
- Również zmalała ilość wysadzanych kociołków.- zauważył kąśliwie Snape.- Część uczniów w końcu wie, co robi.
- Jak pan widzi, panie dyrektorze, wszystko potwierdza moją wersję zeznań.- uśmiechnęłam się słodko.- Ściąganie ministerstwa i aurorów było niepotrzebne. Jeśli to wszystko, to przepraszam, ale muszę skontaktować się z moimi prawnikami. Żegnam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej, hej!
Zapewne ucieszycie się na informację, że wracamy do cotygodniowych rozdziałów! Zakończyłam praktyki i teraz będę miała więcej czasu na pisanie.
Z okazji: powrotu do cotygodniowych rozdziałów, zakończenia przeze mnie praktyk, moich i Lale niedawnych urodzin, a także ponad 50k wyświetleń (za co z całego serduszka wam dziękuję! Jesteście naprawdę kochani!) mam dla was propozycję.
Jako że ostatnio w gratisie mieliście miniaturkę, tak teraz proponuję wam pytania i odpowiedzi. Co wy na to? Jeśli jesteście za, możecie pisać pytania w komentarzach. Najlepiej przy tym akapicie, żeby łatwiej mi się ich szukało. Zasady takie same jak w poprzednich Pytaniach i Odpowiedziach. Składanie pytań kończy się 31.08.2018r. o godzinie 19.00, żebym miała czas napisać notatkę, która pojawi się razem z rozdziałem następnego dnia.
Pasuje wam taki układ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro