Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

- Prosiłam, żeby nie nazywała mnie pani tym nazwiskiem.- powiedziałam, nie odrywając piwnych oczu od książki.- Posługuję się nazwiskiem matki. Nazywam się Lale Gaunt.

Dopiero teraz spojrzałam na ludzi, których wprowadziła starsza opiekunka. Młodszy z nich miał trzydzieści parę lat, tłuste, czarne włosy i tego samego koloru oczy, pod których spojrzeniem wiele osób czułoby się nieswojo. Ja nie zareagowałam. Miał na sobie czarne spodnie i tego samego koloru koszulę. Blada, ziemista cera informowała, że nie wychodził zbyt często na słońce.

Obok niego w musztardowym garniturze, zielonej koszuli i czerwonej muszce w niebieskie kropki stał wiekowy mężczyzna o długiej, srebrnej brodzie i podobnych włosach. Zza okularów połówek patrzyły na mnie niebieskie oczy. Uśmiechał się dobrodusznie.

Miałam ochotę zmarszczyć brwi, jednak powstrzymałam się przed tym odruchem. Ten mężczyzna... Ten mężczyzna był tym, którego widziałam w koszmarach. Czułam jakiś nieuzasadniony strach przed tym mężczyzną. Mój brak zaufania do pozornie miłego staruszka podsycał jeszcze jego w stu procentach fałszywy uśmiech, nieobejmujący oczu.

Ukryłam emocje. Wychodziło mi to perfekcyjnie, odkąd skończyłam osiem lat. Zamknęłam książkę i zeszłam z parapetu. Odłożyłam wolumin na stare, sfatygowane biurko.

- Dzień dobry.- przywitałam się.- Co panów do mnie sprowadza?

- Witaj Lale.- uśmiech mężczyzny powiększył się.- Nazywam się Albus Dumbledore. To jest profesor Snape.

Mężczyzna o kamiennym wyrazie twarzy skinął mi głową, co odwzajemniłam. Pani Schmidt opuściła pokój, słysząc jakieś hałasy na parterze. Zostałam w pokoju sama z mężczyznami. Zaproponowałam mężczyznom miejsca siedzące, jednak odmówili. Wzruszyłam ramionami, opierając się o parapet.

- Proszę kontynuować.

- Jak już mówiłem, nazywam się Albus Dumbledore. Jestem dyrektorem szkoły dla uzdolnionych dzieci.

Warknęłam mentalnie. Nienawidziłam, jak ktoś chodził okrężną drogą, zwłaszcza, jeśli temat był dosyć prosty. A starzec widocznie sprawiał wrażenie wręcz kochającego takie działania. Przeniosłam swój wzrok na bruneta, dając do zrozumienia, że chciałabym usłyszeć, co on ma do powiedzenia.

- Proszę mówić wprost.

Mężczyzna zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. Na dłużej zatrzymał się przy oczach. Nie należę do tchórzy i nie odwróciłam wzroku. Mierzyliśmy się przez chwilę spojrzeniami. W końcu mężczyzna zmarszczył brwi i odezwał się.

- Przychodzimy z Hogwartu. Szkoły Magii i Czarodziejstwa, gdzie uczą się młodzi czarodzieje i czarownice. Zostałaś przyjęta na pierwszy rok nauki, panno Gaunt.

Potarłam z zamyśleniem nasadę nosa. Nie żebym mężczyźnie nie wierzyła. Wiedziałam, że nie jestem zwykłym człowiekiem, potrafiłam dostrzec wszystkie dziwne zdarzenia wokół mojej osoby, a że głupia nie jestem, poskładałam kawałki układanki. Poza tym, w koszmarach widziałam zielony promień, trafiający w moją matkę na ułamek sekundy, zanim jakiś dziwny przedmiot przeniósł mnie do zapuszczonej uliczki w Londynie. W końcu, po ogromnym niedowierzaniu, pogodziłam się z myślą, że coś takiego jak magia może istnieć. Normalnie bym nie dała nic po sobie poznać, znając takie oświadczenie lub po prostu wyśmiała profesorów, jednak nie sprawiali oni wrażenia niepoważnych, zwłaszcza młodszy z nich. Postanowiłam więc ukazać jakąś reakcję.

- Przyjęta?- zapytałam, nadając głosowi nutkę niedowierzania.- Nie przypominam sobie, żebym składała podanie.

- Nie musiałaś, Lale.- powiedział uśmiechnięty Dumbledore.- W dzień swoich jedenastych urodzin, każde magiczne dziecko dostaje list z Hogwartu, informujący o przyjęciu do szkoły. Zazwyczaj list dostarczany jest przez sowy, ale w niektórych przypadkach do dziecka wysyłana jest delegacja.

Kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem.

- Nie wydajesz się zaskoczona, panno Gaunt.- zauważył Snape.

Uśmiechnęłam się kącikami ust.

- Profesorze, było niemożliwym, abym nie zauważyła dziwnych wydarzeń wokół siebie. Chociaż muszę przyznać, że do tej pory myślałam, że to moja wyobraźnia.

Starzec roześmiał się wesoło, ale dostrzegłam badawcze spojrzenie, jakie mi posłał. Popatrzyłam na niego przez chwilę, po czym wzruszyłam ramionami. Poczekałam, aż się uspokoi i zapytałam.

- Są panowie tutaj po to, aby poinformować mnie, że jestem czarownicą i przekazać list, czy może po coś jeszcze?

- Nie, Lale. Jesteśmy tylko posłańcami. I jeśli chcesz, możemy odpowiedzieć na twoje pytania, bo na pewno jakieś masz.

Odebrałam od mężczyzny kopertę. Była zapieczętowana w typowo średniowiecznym stylu. Złamałam pieczęć i wyjęłam znajdujący się w środku pergamin.

HOGWART

SZKOŁA

MAGII I CZARODZIEJSTWA

~~~

Dyrektor: ALBUS DUMBLEDORE

(Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag, Najwyższa Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów)

Szanowna Panno Gaunt,

Mamy przyjemność poinformowania Panią, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.

Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy panny sowy nie później niż 21 sierpnia.

Z wyrazami szacunku,

Minerwa McGonagall

Zastępca dyrektora

Zapoznałam się z treścią listu, po czym wyciągnęłam następną kartkę, mając zamiar również zapoznać się z informacjami zawartymi na dołączonym pergaminie.


HOGWART

SZKOŁA

MAGII I CZARODZIEJSTWA

~~~

UMUNDUROWANIE

Studenci pierwszego roku muszą mieć:

1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)

2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)

3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju)

4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)

UWAGA: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imie-niem.

PODRĘCZNIKI

Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:

„Standardowa księga zaklęć (1 stopień)" Mirandy Goshawk

„Dzieje magii" Bathildy Bagshot

„Teoria Magii" Adalberta Wafflinga

„Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących)" Emerika Switcha

„Tysiąc magicznych ziół i grzybów" Phyllidy Spore

„Magiczne wzory i napoje" Arseniusa Jiggera

„Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" Newta Scamandera

„Ciemne moce: Poradnik samoobrony" Quentina Trimble'a

POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE

1 różdżka

1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)

1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek

1 teleskop

1 miedziana waga z odważnikami

Studenci mogą także mieć jedną sowę ALBO jednego kota, ALBO jedną ropuchę.

PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ

Złożyłam oba kawałki pergaminu i razem z kopertą położyłam je obok książki. Przyswoiłam sobie nowe dane i zamyśliłam się. W końcu spojrzałam ponownie na mężczyzn.

- Mam cztery pytania.

Dumbledore wyglądał na zaskoczonego. Snape tylko podniósł brew do góry.

- Tylko cztery?- zapytał zaskoczony, a kiedy kiwnęłam głową, dodał.- Chętnie na nie odpowiem, moje dziecko.

- Gdzie dostanę potrzebne rzeczy?

- W Londynie znajduje się magiczna ulica, na której wszystko dostaniesz. Jeśli wykażesz taką chęć, zabiorę cię tam.

Przez chwilę milczałam. Nie uśmiechała mi się taka opcja. Ten mężczyzna nie robił na mnie dobrego wrażenia, już kompletnie pomijając to, że był starcem z moich koszmarów. Sny to jedno, ale to, jak się zachowywał i jaką wyrabiałam sobie o nim opinię, to drugie. Był tym typem osób, które skreślam na samym początku.

- Z całym szacunkiem, panie dyrektorze- zaczęłam, uważając na każde słowo.- ale nie wydaje mi się, aby tak ważna osoba miała czas na robienie zakupów z pierwszoroczniakiem. Wydaje mi się, że byłabym w stanie sama zrobić zakupy, jeśli poznałabym dokładne położenie owej ulicy. Albo, jeśli nie jest pan przekonany do tego pomysłu, myślę, że dobrą opcją byłoby, aby towarzyszył mi profesor Snape, jeśli nie miałby pan nic przeciwko.

Wypowiadając ostatnie słowa, spojrzałam na ponurego mężczyznę. Ten tylko niemo kiwnął głową. Kątem oka dostrzegłam niezadowolenie na twarzy dyrektora. Było tam jednak tak krótko, że miałam wrażenie, iż mi się przewidziało.

- Wspaniale!- wykrzyknął starzec, klaszcząc w ręce.- W takim razie Severus zabierze cię później na Pokątną. Co jeszcze chcesz wiedzieć?

- Ile mnie to wszystko będzie kosztować? Mam odłożone sporo funtów, ale te rzeczy wydają się drogie...

- Nie posługujemy się funtami.- odezwał się brunet.- Czarodzieje mają swoją walutę. Najmniejszym nominałem są knuty. Dwadzieścia jeden knutów, to jeden sykl. A siedemnaście syklów to galeon. Monety kolejno są brązowe, srebrne i złote. Możesz poprosić gobliny, które prowadzą bank o wymianę funtów na naszą walutę, albo skorzystać z pożyczki dla uczniów, panno Gaunt.

- Skorzystam z pierwszej opcji. Nie lubię być nikomu nic winna.- powiedziałam spokojnie.- Czy oprócz wyznaczonych zwierząt, istnieje możliwość zabrania jakiegoś innego?

Dyrektor wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem. Chyba wcześniej nie zastanawiał się nad tą kwestią. Poprawił okulary i spojrzał na mnie zakłopotany.

- Nie wydaje mi się, aby było to możliwe.

- Proszę mi wybaczyć, Albusie- zaczął twardo czarnooki.- ale Weasley wozi ze sobą szczura. Dlaczego inni uczniowie nie mogliby mieć innych zwierząt?

W głosie mężczyzny słyszalna była pretensja. Zmierzył dyrektora zimnym, nieprzyjemnym spojrzeniem. Po chwili starzec westchnął z rezygnacją. Uśmiechnęłam się do siebie mentalnie. Jedyne, co nie dawało mi spokoju, to czemu ten mężczyzna miałby wstawiać się za moją prośbą. Nie znalazłam na to pytanie odpowiedzi. Zresztą, równie dobrze, mógł mnie wykorzystać, aby wywrzeć presję na dyrektorze. Ta opcja jakoś bardziej mi pasowała i do mężczyzny, i do jego wypowiedzi.

- Zostało ci ostatnie pytanie, panno Gaunt.

Kiwnęłam głową, nie zwracając uwagi na widoczne pośpieszanie przez bruneta.

- Jak dostanę się do szkoły? Nawet nie wiem, gdzie ona jest.

- Hogwart znajduje się w Szkocji, moje dziecko.- po raz kolejny uśmiechnął się staruszek.- Pierwszego września udaj się na dworzec King's Cross, a stamtąd na peron 9¾.

Uniosłam na tę informację brwi. Widząc moją minę, Dumbledore szybko dodał.

- Aby się na niego dostać, wystarczy, że będziesz się kierowała na barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym. Przechodzisz przez nią i jesteś na miejscu. Tam wsiadasz w Hogwart Express.

Kiwnęłam głową. Widząc, że nie mam więcej pytań, Dumbledore powiedział, że poinformuje o wszystkim moją opiekunkę. Po tych słowach opuścił skromny, szary pokój, zostawiając mnie razem z drugim mężczyzną. Bez zwlekania chwyciłam za przerwaną lekturę i siadając na łóżku, powróciłam do ostatnio skończonego momentu.

Snape nie wydawał się chętny do prowadzenia rozmowy, więc jej nie zaczynałam. Zamiast tego pogrążyłam się w „Burzy" Williama Szekspira. Ignorowałam czujne spojrzenie nauczyciela, choć po pewnym czasie zaczęło mnie ono irytować. W końcu, gdy stało się to naprawdę nieznośne spojrzałam na mężczyznę.

- Chce mnie pan o coś zapytać, profesorze? Jeśli nie, to prosiłabym, aby nie wywiercał mi pan dziury w głowie swoim spojrzeniem.

Mężczyzna przez chwilę milczał.

- Miałaś zaskakująco mało pytań, panno Gaunt.- powiedział w końcu.

Wzruszyłam ramionami.

- Zapytałam o wszystko, co obecnie miało dla mnie jakieś znaczenie.- stwierdziłam spokojnie, powracając do lektury.- Całej reszty dowiem się później. Czy to pytając kogoś, czy z obserwacji.

Mężczyzna prychnął. Poczułam się urażona, ale paradoksalnie również rozbawiona. Uśmiechnęłam się pod nosem, czytając kolejne wersy. No cóż, widocznie twierdzi, że osoby w moim wieku pozbawione są umiejętności obserwacji. I zapewne rozumu.

Przez następne minuty siedzieliśmy w ciszy. Z niezadowoleniem stwierdziłam, że mężczyzna nie zastosował się do mojej prośby i dalej mnie uważnie obserwował. Myślał, że nagle się na niego rzucę, czy co?! Tym razem jednak nie zwróciłam mu uwagi. Widocznie za nic miał moje zdanie, a ja nie należę do osób, które lubią się powtarzać. Zamiast tego zajęłam się czytaniem.

Po piętnastu minutach wrócił starzec, informując, że opiekunka wie o wszystkim. Razem z profesorem Snape'em miałam się udać na zakupy. Wyciągnęłam wszystkie odłożone funty i schowałam je do kieszeni spodni. Na liliową koszulkę narzuciłam kurtkę a sięgające pasa włosy spięłam w koński ogon. Razem z mężczyznami opuściłam sierociniec. Przy bramie pożegnałam dyrektora i razem z brunetem ruszyliśmy w tylko jemu znanym kierunku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i jest pierwszy rozdział!

Jak widać, wykorzystałam w nim fragmenty książki J.K. Rowling. Mam nadzieję, że nikt mnie za to nie udusi xd

Jeśli rozdział się spodobał, zostaw po sobie komentarz. Jeśli coś ci nie pasuje, masz jakieś uwagi- również, chętnie je przeczytam, aby ulepszyć moje opowiadanie. 

Mikoto6432








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro