Rozdział 7
Hunter
Zaparkowałem na tej pieprzonej polanie i wypadłem z samochodu z telefonem na głośniku i walącym sercem.
- Okej dojechałem, żabko. Już jestem… Idę na południe. Jesteś na południowym szlaku, tak?
- Tak…
- Biegłaś cały czas tą samą ścieżką?
- Tak, ale… Może ja pójdę na tę polanę, jest pusta?
- Nikogo nie ma…
- Wiem jak tam dotrzeć…
- Spokojnie, zaraz cię znajdę – nie mogła pobiec zbyt daleko. Ruszyłem sprintem wzdłuż ścieżki. Biegłem naprawdę szybko więc po kilkunastu minutach które zdawały się być wiecznością zawołałem po raz kolejny jej imię i usłyszałem jej głos.
Kamień dosłownie spadł mi z serca, ale kiedy ją zobaczyłem momentalnie zrobiło mi się niedobrze i gorąco.
Stała obejmując się ramionami, miała na sobie tylko ciemną, lekko rozdartą, rockową koszulkę, która ledwo zasłaniała jej majtki. Włosy miała potargane a wielkie oczy wystraszone i przekrwione od płaczu. Z wargi leciała jej krew, policzki miała poranione, podobnie jak ramiona i nagie nogi. Podszedłem do niej szybkim krokiem starając się uspokoić. Spuściła wzrok i była tak piękna że nie mogłem złapać tchu ale jednocześnie poczułem jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Byłem przerażony. Boże… Jeśli ona… Jeśli ktoś…
- Ana… - powiedziałem załamującym się głosem i objąłem ją ramionami, a ona wtuliła się we mnie pochlipując cicho – Kto ci to zrobił? Czy ty? Czy…?
- Nie. Uciekłam zanim to się stało, także nie – odpowiedziała domyślając się o co mi chodziło.
- Zanim co się stało? – spytałem z gulą w gardle.
- Zanim mnie zgwałcili. Uciekłam… – wzruszyła ramionami, a ja zamknąłem oczy. Niby powinienem odetchnąć z ulgą, ale cholera…
- Kto?
- Hunter zabierz mnie do domu, proszę – wytarła policzki z łez i krwi przymykając powieki.
Odsunąłem się lekko zerkając na jej pokiereszowaną twarz i odgarnąłem jej włosy z ramienia. Na szyi miała pieprzone ugryzienie i to naprawdę paskudne.
- Kto. Ci. To. Zrobił? – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- Nie mówmy o tym, nie mam siły… Ważne, że uciekłam…
- Dlaczego? Cholera co ty tu robiłaś!? Dlaczego?! – krzyknąłem z bezsilności – Jesteś pijana, śmierdzisz ziołem i alkoholem, znalazłem cię w środku lasu, w środku nocy, ktoś zrobił ci krzywdę, ale ty wciąż zachowujesz się jakby nic się nie stało, cholera dlaczego? – byłem tak kurewsko bezsilny. Nie mogłem tego znieść… - Stać cię na więcej. Mogłabyś mieć wszystko!
- Nie mogłabym! – wrzasnęła – Ciebie nie mogę mieć – dodała ciszej, chowając twarz w dłoniach.
- Przecież mnie masz i to na każde zawołanie! Od zawsze, na zawsze! Co mam jeszcze do cholery zrobić, abyś zaczęła się szanować i przestała zadawać z ludźmi, którzy cię krzywdzą?!
- Kochać mnie – odpowiedziała i położyła dłoń na mojej piersi – Kochaj mnie… - stanęła na palcach i przysunęła usta do mojej szyi, a ja zamknąłem oczy.
Nigdy niczego w całym życiu nie pragnąłem tak jak Any.
I czułem się przez to winny.
To bolało.
Jej usta musnęły moją skórę, a ja objąłem ją ramionami.
- Przecież cię kocham…
- Więc kochaj mnie mocniej... - wyszeptała dotykając mojego policzka, a ja odsunąłem się od niej zerkając w jej załzawione oczy i na pokiereszowane usta. Była taka piękna, a jej dotyk tak bardzo przyjemny. Pragnąłem jej bardziej niż powietrza, ale miałem do cholery swoje zasady.
- Teraz? Tutaj? W tym lesie, po alkoholu i narkotykach? W takim stanie? – spytałem z wyrzutem. – Chcesz żebym był taki jak oni? Masz mnie za kogoś takiego?
- Nie… – skrzywiła się wybuchając płaczem. - Nie, nie mów tak… - zaszlochała, więc znowu ją przytuliłem.
- Już dobrze… Przepraszam… To nie jest rozmowa na teraz… Zabiorę cię do domu, tak?
Pokiwała głową i ruszyła ścieżką na polanę a ja objąłem ją ramieniem. Żałowałem że nie wziąłem swojej kurtki, założyłem tylko koszulkę i nie miałem jak jej ogrzać - musiały wystraszyć moje ramiona.
Doszliśmy do auta, a później dojechaliśmy do domu w milczeniu.
- Mogę przynajmniej wiedzieć gdzie są twoje ubrania? – spytałem wysiadając z samochodu.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała.
- Jak to nie masz pojęcia!? – krzyknąłem chociaż starałem się za wszelką cenę zachować spokój. Czułem, że zaraz eksploduję. Wziąłem głęboki oddech po czym ruszyłem do domu. Otworzyłem jej drzwi przez które weszła z ociąganiem, a kiedy byliśmy już w jej pokoju zamknąłem za nami mimo, że byliśmy przecież zupełnie sami. – Posłuchaj jesteś prawie naga, ktoś cię pobił, próbował zgwałcić… Jak to się kurwa stało?
- Hunter… Byłam głupia. Niepotrzebnie jechałam z nimi na tą polanę. Nie pobili mnie, ale byli brutalni, chcieli się ze mną pieprzyć, ale ja nie chciałam. Nie posłuchali gdy powiedziałam „nie”… – język jej się plątał, była pijana i półprzytomna, a łzy znowu zaczęły jej lecieć po twarzy więc miałem ogromną ochotę ją przytulić, ale musiałem się dowiedzieć co się do cholery stało, bez względu na to jak strasznie bolało mnie każde wypowiedziane przez nią słowo. – Zaczęli mnie szarpać i rozbierać, jeden z nich mnie ugryzł, drugi złapał mnie za włosy. Mocno. To bolało i nie chciałam. Ale nie słuchali… - zapłakała więc wymiękłem i objąłem ją delikatnie – Ale uciekłam. Jednego z nich kopnęłam w krocze, drugiemu wbiłam tam paznokcie w… – przerwała krzywiąc się – … I pobiegłam do lasu.
Boże.
Boże, daj mi cierpliwość.
I daj mi proszę szansę zachować spokój, oraz zimną krew, aby nie zabić tych skurwieli własnymi rękami.
- Kto to był?
- Oni nie wiedzieli, że jestem dziewicą. Chyba myśleli, że…
- Nie obchodzi mnie to! Co to ma za znaczenie?! Kiedy kobieta mówi nie, to znaczy kurwa nie i nie ważne czy była wcześniej z setką facetów czy z żadnym… Kto to był?
- Nie powiem ci, bo zrobisz coś głupiego.
- Ana, proszę cię…
- Jutro pójdę na policję to zgłosić. Błagam, daj mi dzisiaj spokój…
Popatrzyłem na nią z miłością i bezsilnością. Tak strasznie ją kochałem i tak bardzo chciałem, aby była bezpieczna. Co miałem do cholery zrobić? Wydawało mi się że byłem wściekły kiedy znalazłem ją z tym gnojkiem, ale to było nic w porównaniu do tego co czułem teraz. Byłem zagubiony i rozdarty. Byłem zraniony, byłem przerażony… To już nie chodziło o to, że ktoś na nią nie zasługuje – owszem nikt na nią nie zasługiwał, dla mnie była zbyt idealna, aby ktokolwiek miał prawo jej dotykać, ale… Ci skurwiele prawie ją zgwałcili, a ja? Byłem daleko od niej. Nie mogłem jej pomóc. Dlaczego? Co się z nami stało?
- Zawiodłam cię… - wyszeptała spuszczając wzrok – Nie zasługuję na ciebie. Zawiodłam twoje zaufanie i samą siebie, wszystko popsułam…
- Nie, Ana. Wzajemnie się zawiedliśmy… Ale nie jest za późno, prawda? - Spytałem wycierając łzy z jej policzków.
Pokiwała głową wtulając się w moją pierś.
- Mam pomóc ci się umyć, albo jakoś ogarnąć? Potem zostanę z tobą na noc, dobrze? – przytaknęła i zdjęła z siebie zakrwawioną, podartą koszulkę ruszając do łazienki. Starałem się nie patrzeć na jej niemal nagie ciało w czarnej bieliźnie – Dasz sobie radę?
- Tak… Dziękuję Hunter – odpowiedziała i zniknęła za drzwiami łazienki, a ja usiadłem na materacu próbując uspokoić swoje walące serce.
Po chwili usłyszałem jakiś trzask, więc zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do łazienki wpadając do niej być może nieco zbyt gwałtownie, ale byłem cholernym strzępkiem nerwów.
Ana stała nago pod prysznicem trzymając w dłoniach pęknięty flakon z żelu pod prysznic kalecząc sobie nim i tak pokiereszowane dłonie.
- Wypadł mi – powiedziała z bezsilnością i zachwiała się prawie upadając na płytki.
- Boże… - westchnąłem spuszczając wzrok. Nie mogłem powiedzieć aby się ubrała, bo była cała we krwi i zdecydowanie musiała się umyć, a wyglądało na to że nie ogarnie tego sama. Podszedłem do niej szybkim krokiem i wyjąłem jej z dłoni pękniętą buteleczkę wrzucając szkło do umywalki, po czym podniosłem ją, wyciągnąłem spod prysznica odstawiając bezpiecznie na dywaniku łazienkowym, zgarnąłem z brodzika pozostałości szkła żeby dodatkowo nie wbiła sobie odłamków w stopy i podszedłem do niej łapiąc ją za ręce.
- Nie wbiłaś sobie kawałka w dłoń? – spytałem patrząc na poprzecinane ślady, ale wyglądało na to, że rany były czyste. Oblałem je wodą utlenioną, po czym zdjąłem koszulkę i rozpiąłem sobie spodnie.
Żałowałem, że mam tak dopasowane bokserki – przez nie widać było mój wzwód, w luźnych łatwiej byłoby to ukryć, ale poważnie - miałem teraz większe problemy. Byłem tylko facetem, a ona piękną kobietą z doskonałym ciałem która stała przede mną zupełnie nago i nic nie mogłem na to poradzić, że pragnąłem jej do bólu. Ale to niczego nie zmieniało.
Ana patrzyła na mnie jakby z zainteresowaniem ale niezbyt przytomnym wzrokiem, miała rozchylone usta i chwiała się lekko na boki. Jęknęła cicho opierając się o umywalkę, przez co mój wzrok mimowolnie powędrował do jej pełnych, sterczących piersi i płaskiego brzucha.
Matko, wykończę się, słowo daję.
- Chodź – schyliłem się i złapałem ją jednym ramieniem za uda zanosząc pod prysznic. Postawiłem ją na płytkach i zamknąłem kabinę puszczając ciepłą wodę. Lekko się poślizgnąłem przez wylany na podłogę żel, ale ciepła woda zaczęła go powoli spłukiwać, a Ana pacnęła twarzą w sam środek mojej klatki piersiowej, opierając się o mnie z bezsilnością, a ja westchnąłem po raz setny. Albo tysięczny.
Okej, dam radę.
Nastawiłem strumień na jej ciało i zacząłem je powoli obmywać z krwi i ziemi aż poczułem jak jej usta zaczynają poruszać się na mojej skórze. Przesunęła się do mnie przylegając nagimi piersiami do mojego torsu.
- Kocham cię – wyszeptała zaplatając ramiona wokół mojej talii, a jej ciało robiło ze mną cholernie niestosowne rzeczy.
- Odsuń się, Ana, muszę cię umyć… I chcę stąd wyjść – zanim zrobię coś bardzo, bardzo głupiego.
- Umyjesz mnie? – uśmiechnęła się odsuwając lekko – Wszędzie? – spytała dotykając swoich piersi.
- Ana, przestań…
- Robię głupie rzeczy, bo chcę ciebie – westchnęła – Szukam czegoś czego oni nie mogą mi dać, mimo tego jak bardzo tego potrzebuję… Tylko ty to masz.
Jęknęła cicho i oparła się o murek pokazując mi jaka jest piękna. Zacząłem oddychać z trudem, próbowałem odwrócić wzrok, ale nie umiałem przestać patrzeć.
Rozchyliła nogi, a ja mimowolnie podszedłem do niej i strasznie chciałem upaść przed nią na kolana i lizać ją godzinami.
Jednak zamiast tego wziąłem żel pod prysznic i zaczęłam ją myć – zdecydowanie zbyt intymnie, ale czułem jakbym teoretycznie nie robił nic złego – musiałem jej pomóc, była pijana, a ja chciałem zmyć z niej dotyk tych dupków, którzy ją skrzywdzili, zmyć z niej poczucie winy, strach i wstyd. I być może dać jej przy okazji odrobinę przyjemności. Tylko troszeczkę – właściwie nieświadomie, prawda?
- Pomogę ci się ogarnąć i idziesz spać, zrozumiałaś? – spytałem surowym tonem zmywając z jej piersi zaschniętą krew.
- Tak… - niemal wyjęczała, ponieważ chyba naprawdę spodobał jej się sposób w jaki to robiłem.
Popchnąłem ją mocniej na półkę, aby usiadła na niej głębiej i zaczęłam zmywać krew z jej ud. Oddychała ciężko, jej piersi kołysały się mokre od piany i wody tuż przed moją twarzą, więc właściwie doszedłem w bokserki na ten widok, niemniej jednak starałem się jej tego nie pokazać. Miała rozchylone uda, a kiedy myłem ich górną partie poruszyła biodrami i jęknęła cicho, jakby prosiła mnie bym ją dotknął.
Nie wiem jakim cudem moje ręce znalazły się na jej cipce, ale westchnęła z ulgą kiedy zacząłem ją masować, jakbym po prostu i tam chciał ją umyć. Bardzo, bardzo dokładnie. Była doskonała, a moje palce ślizgały się od żelu, wody i jej wilgoci kiedy masowałem jej łechtaczkę, wejście i tyłek delikatnymi, a jedocześnie zdecydowanymi ruchami. Jęczała coraz głośniej, gdy drugą ręką zacząłem „myć” jej piersi, wypuszczając głośny oddech. Nie patrzyłem w jej twarz, jakbym wcale tego nie robił, jakbym w sumie nie wiedział co mój dotyk robi z jej ciałem, jakbym tylko ją mył, a nie doprowadzał do orgazmu, jakbym nie zdawał sobie sprawy z tego co właśnie się działo.
Idiota. Cholerny, bezmyślny idiota ze mnie. Ale nie umiałem przestać.
Zaczęła drżeć kiedy moje palce wciąż pieściły jej łechtaczkę, jęknęła przeciągle łapiąc się mojego ramienia dla utrzymania równowagi, a później krzyknęła cicho wyginając się w łuk, a ja byłem tak cholernie podniecony, że otarłem się o jej udo dosłownie kilka razy i wystrzeliłem w bokserki powstrzymując głośny jęk, aby się nie domyślała co zrobiłem.
Co za masakra.
Westchnęła głośno dochodząc do siebie, a ja zabrałem rękę z jej cipki przenosząc ją na jej ramiona, jakby przecież nic się nie stało, jakbym tylko kończył ją myć, bo przecież była już czysta…
Kurwa, nie miałem pojęcia co mam zrobić. Ani gdzie patrzeć. Ani co mówić.
Wziąłem prysznic w dłoń i bezceremonialnie zacząłem spłukiwać z niej pianę, wciąż nie patrząc w jej twarz.
- Jestem już czysta? – spytała cicho, a ja westchnąłem i przytaknąłem.
Potrzebowała tego. A ja chciałem jej to dać i zastanawiałem się czy nie byłoby bezpieczniej gdyby faktycznie dostawała to ode mnie. Albo tak to sobie tłumaczyłem, ponieważ potrzebowałem tego jeszcze bardziej niż ona. Mimo, że naprawdę nie powinienem…
- Na to wychodzi – odparłem beznamiętnie, otwierając prysznic. Podałem jej rękę ,aby się nie wywróciła kiedy wychodziła z brodzika – Szkoda tylko, że wciąż jesteś pijana – dodałem zarzucając jej ręcznik na ramiona i sam zacząłem wycierać się drugim.
- Przepraszam… - wyszeptała, a ja w końcu spojrzałem w jej twarz. Boże, ależ była piękna. Najpiękniejsza na świecie. Jej czerwone usta, czarne włosy, wielkie zielone oczy i długie rzęsy posklejane od wody. Chciałem ją pocałować. Chciałem klęknąć przed nią i pieścić godzinami jej ciało. Chciałem polizać każdy fragment jej skóry, pocałować każde zadrapanie. Ale nie mogłem...
- Chodź - powiedziałem i objąłem ją ramieniem, a ona wtuliła się w moją szyję.
- Masz ze mną same kłopoty…
- Nieprawda…
- Ale dla mnie jesteś tylko ty…
Przytaknąłem przełykając ślinę.
- Tak jak tylko ty jesteś dla mnie – wypaliłem i poczułem jak ona przedaje oddychać – Spokojnie, żabko. Wszystko będzie dobrze, zadbamy aby ci skurwiele nigdy więcej się do ciebie nie zbliżyli. No i teraz będzie inaczej. Będziesz spędzała wieczory ze mną, muszę mieć większą kontrolę nad tym co robisz i z kim się zadajesz. Rozumiesz, prawda?
- Tak. Oczywiście – odpowiedziała – Będę już grzeczna, obiecuję – objęła mnie ramionami, a ja zagryzłem wargę starając się uspokoić siebie i swoje ciało.
Przeniosłem ją na łóżko, ściągnąłem mokre bokserki, założyłem spodnie i położyłem się koło niej pozwalając się jej wtulać w swoje ramiona.
Usnęła szybko, ale ja nie mogłem spać.
Mogłem myśleć tylko o tym co czułem, kiedy ją dotykałem.
Cholera, byłem w raju.
Jak narkoman, który właśnie dosłał swój upragniony towar. Albo gorzej.
I naprawdę nie wiedziałem czy będę umiał się powstrzymać przed kolejną dawką.
Kochani!
Chciałam napisać słówko na temat retrospekcji – będzie ich sporo, dlatego proszę mieć to na uwadze. Będę przeskakiwała od wydarzeń obecnych do wydarzeń sprzed roku, lub nawet kilku lat. Pod każdym rozdziałem będę pisała o zmianie czasu, ale i tak dodatkowo dodaję informację, aby ktoś się nie pogubił.
Następne rozdziały będą retrospekcją, powrotem do poprzednich lat naszych bohaterów, mam nadzieję że nie będzie to przeszkadzało w odbierze książki – postaram się to robić czytelnie i klarownie, aby nie było zamieszania 😉
Pozdrawiam Was cieplutko i dziękuję za Waszą obecność!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro