Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Ana

Pobyt w schronisku minął zbyt szybko. Mimo, że mogłoby się wydawać, że zamknięcie w maleńkim pokoju na odludziu i oczekiwanie na to aż zrobi się na tyle bezpiecznie by wyruszyć w dalszą drogę, lub po prostu wrócić do domu, powinno być dość męczące i nudne, o tyle ja spędziłam tam najpiękniejsze chwile mojego życia i naprawdę nie miałam ochoty opuszczać tego miejsca.

To właśnie tam wszystko się zmieniło. I nie chodziło tylko o sam seks, który był dosłownie nie z tego świata, ale i o to że w końcu dostałam od Huntera deklarację. Chciał być ze mną, stworzyć ze mną oficjalny związek, poinformować o nim naszych najbliższych i postawić nas na pierwszym miejscu. Nie śmiałam nawet o tym marzyć, ani wymagać od niego czegoś podobnego, ale skoro postanowił się odważyć, zamierzałam się tym cieszyć i wspierać go w tej decyzji.

Podczas naszej nieobecności sporo się zmieniło, Ryby dogadała się z Vincem, a związek Sunny i Asha chyba właśnie wskoczył na kolejny poziom, ponieważ zaczynali okazywać sobie coraz więcej czułości, co w przypadku Asha było bardzo wymowne, ponieważ ze swoją awersją do jakiejkolwiek bliskości, fakt, że przytulał Sunny, czy trzymał ją za rękę był wielkim krokiem na przód i pokazywał jak bardzo im na sobie zależy. Można powiedzieć, że Sunny nauczyła Asha dotyku. Nauczyła go bliskości i okazywania uczuć. I uznałam to za naprawdę cudowne.

Hunter najwyraźniej puścił już w niepamięć to, że Ash kiedyś żywił do niego nieco bardziej skomplikowane uczucia, niż jedynie przyjacielską miłość, ponieważ uśmiechał się widząc ich razem, i ewidentnie cieszył się ich szczęściem. Chyba teraz, kiedy sam stworzył związek ze mną, zaczynał rozumieć co dla Asha i Sunny znaczy akceptacja ich relacji przez najbliższych, i o ile wszyscy ( łącznie z moimi rodzicami i rodzicami Asha) zdawali się być przeszczęśliwi, że ktoś tak ponury i samotny jak Ash, na dodatek zmagający się z autyzmem, wszedł w związek z kimś tak pogodnym, dobrym, szczodrym i wyrozumiałym jak Sunny, o tyle Ash bardzo martwił się reakcją Huntera. Obawiał się że Hunt nie zrozumie tego, że mimo iż kiedyś był zakochany w nim, teraz pokochał szczerze jego siostrę, która swoją droga wyglądała jak jego bliźniaczka.

- Tu nie chodzi o mnie -  powiedział mi Hunter, kiedy go o to spytałam – Ash potrzebuje więzi. Potrzebuje bliskości. Dlatego poczuł do mnie coś więcej. Bo poświęcałem mu czas i uwagę, byliśmy blisko. On w ogóle nie umie stworzyć relacji, więc kiedy już z kimś mu się to uda, co naprawdę nie jest proste, na dodatek ta osoba musi mu się podobać fizycznie, trzyma się tego jak ostatniej deski ratunku. Wydawało mu się, że jestem jego jedyną szansą na szczęście, dopóki nie pozwolił zbliżyć się do siebie Sunny. Nie liczyłem na to, że zobaczę go w takiej roli. Ale cholera, oni się naprawdę kochaj,  prawda? – podpowiedział z uśmiechem, a ja przytaknęłam – Będą razem szczęśliwi. Ale muszę wiedzieć, że Ash jej o nas mówił.

- Myślisz, że przez tak długi czas jeszcze jej o tym nie wspomniał?

- Nie mam pojęcia, ale nie chcę żeby zaczynali związek od kłamstw i niedomówień. On powinien jej powiedzieć, że, no wiesz, tak jak już ci opowiadałem… Całował mnie, chciał ode mnie czegoś więcej, zainicjował między nami intymne chwile, przez kilka lat się we mnie durzył… po prostu. Ona ma prawo wiedzieć, mówiłem mu że musi z nią o tym porozmawiać i mam nadzieję że to zrobił.

Poczułam się trochę dziwnie wyobrażając sobie Asha i Hunta razem. W łóżku. Pamiętałam, jak Hunter mówił mi o tym, że tylko się całowali. Obaj byli bardzo atrakcyjni, a taka wizja nie zdawała się być nieprzyjemna, ale jednocześnie wzbudzała we mnie zazdrość i dyskomfort.

- Więc kiedy chcesz z nim o tym porozmawiać?

- Nie wiem… Pewnie przy okazji. Wolałbym załatwić to szybciej, aby nie musieć się już o to martwić, więc zastanowię się czy lepiej pogadać o tym z siostrą czy z Ashem. Sunny jest bardzo empatyczna i wyrozumiała. Doskonale wie, że Ash jest inny i potrzebuje czegoś więcej niż pozostawili, aby być z kimś naprawdę blisko. Wie, że przyjaźniliśmy się całe dorastanie i spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Zrozumie.

Przytaknęłam, ale kiedy tego samego wieczoru Sunny wypadła jak torpeda z pokoju w którym była z Hunterem i wpadła do sypialni Asha robiąc mu awanturę, po czym wybiegła z domu, a za nią Hunt, miałam naprawdę złe przeczucia.

Krzyczeli na zewnątrz, po czym Sunny z piskiem opon odjechała spod domu.

- Ja pierdolę nie wierzę! – Hunter wszedł do domu i zarzucił skórzaną kurtkę na ramiona.

- Co się stało? -  zapytałam z niepokojem.

- Jadę za nią. Nic nie zrozumiała. Ash z nią nie pogadał, ale kiedy ją spytałem, oczywiście udawała, że „tak, jasne wszystko sobie wyjaśnili…”. Wkręciła mnie, rozumiesz? Powiedziałem jej coś, nawet już nie pamiętam co, nic takiego, parę zdań, o mnie i o Ashu, a ona zaczęła histeryzować że byliśmy kochankami, a Ash jest z nią bo ze mną mu nie wyszło. Masakra. Jadę za nią żabko, muszę to wyjaśnić. Zaraz wrócę – podszedł do mnie i pocałował w usta, po czym wybiegł z domu, wskoczył na motocykl i ruszył za siostrą.

Cholera.

Westchnęłam i zaczęłam się nerwowo przechadzać po salonie, zadzwoniłam do Sunny, aby przemówić jej do rozsądku i wytłumaczyć, że powinna najpierw wysłuchać zarówno partnera jak i brata zanim wysnuje nieodpowiednie wnioski i wybiegnie z domu bez szansy na rozmowę, ale oczywiście ode mnie nie odbierała. Przysiadam na kanapie czując się bezradna, ale potem przypomniałam sobie o Ashu, który z tą nieszczęsną złamaną nogą nie mógł się ruszyć, aby przynajmniej spróbować znaleźć Sunny i wytłumaczyć jej całą sytuację.

Postanowiłam więc pójść do niego i trochę go pocieszyć.

Kiedy weszłam do jego sypialni zobaczyłam, że siedzi na brzegu łóżka, twarz schował w dłoniach, ramiona lekko mu drżały. Czarne, proste włosy miał potargane, ciemną koszulkę mocno rozciągniętą, a jego połamana noga pozostawała unieruchomiona od kostki aż po udo za pomocą grubego gipsu. Przysiadłam koło niego na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, czy mogę go dotknąć.

Ash zawsze był taki zimny i nie okazywał emocji, nigdy nie widziałam aby przytulał kogokolwiek poza Hunterem i to tylko wtedy kiedy byliśmy młodsi. No i oczywiście ostatnimi czasy Sunny. Zawsze czułam między nami dystans, obawiałam się jego reakcji na mój dotyk lub moje towarzystwo ponieważ nigdy nie umiałam jej przewidzieć. Ale dzisiaj widziałam w nim po prostu mojego przyjaciela z dzieciństwa. Chłopca w którego domu spędzałam najfajniejsze wakacje  w życiu. Więc objęłam go ramieniem licząc na to, że mnie nie odepchnie.  O dziwo nie spiął się pod moim dotykiem, zaakceptował go, a po kilku chwilach opuścił ręce i spojrzał na mnie tymi wielkimi, czarnymi oczami.

Z jakiegoś powodu przypomniało mi się jak Sunny niestrudzenie próbowała przeciskać się przez ten jego mur, nawet kiedy była małą dziewczynką. Przytulała go mimo że tak często ją odpychał, ponieważ twierdziła, że przytulanie ma magiczne właściwości.

I cholera miała rację.

Poza tym przypomniało mi się jak mówiła do Asha „A jak podświetlę twoje oczy latarką, to będzie widać tęczówkę?” i z jakiegoś powodu ja też w tym momencie zaczęłam się nad tym zastanawiać. Ash miał tak czarne tęczówki, że nawet kiedy przyglądałam się im z bliska, nie widziałam źrenicy. Cóż, jego oczy były bardzo osobliwe, to musiałam mu przyznać.

- Bardzo ją kocham – powiedział cicho.

- Wiem, ona też to wie. Zupełnie się tego nie spodziewała dlatego jest zdenerwowana, ale za moment wróci.

- Dzwoniłaś do niej?

- Tak, ale myślę że musimy dać jej parę chwil, aby ochłonęła. Spokojnie, Ash. Kochacie się i nic tego nie zmieni. Choćby wszyscy mówili wam, że to nieodpowiednie i że nie powinniście… Choćby broniła się i walczyła z tym uczuciem na każdy ze znanych sobie sposobów i chciała zapomnieć… To nic nie da wiesz? I tak będzie cię kochać. I tak ta miłość wygra, choćby nie wiem co…

Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Chociaż chyba „płakać” to za dużo powiedziane, jednak poczułam mokrą, ciepłą łzę spływającą po moim policzku.

- To o nas czy o tobie? – zapytał Ash przyglądając mi się z uwagą.

- O was, oczywiście… - odparłam, chociaż tak naprawdę moje słowa mogłam utożsamić z samą sobą i tym co czułam do Huntera.

- Okej… Chociaż ogólnie raczej wszyscy wariowali ze szczęścia wiedząc, że mam kogoś takiego jak Sunny. Nikt nie mówił nam, że to nieodpowiednie. Moja mama wykupiła nawet pakiet dziękczynny w Kościele, kiedy się dowiedziała że jesteśmy razem – wywrócił oczami, a ja zaśmiałam się ciepło. To cudownie że mogli liczyć na wsparcie najbliższych w kwestii ich związku.

- Pakiet dziękczynny? – powtórzyłam po nim z rozbawieniem.

- Nie wiem jak się to nazywa, ale domyślasz się o co chodzi.

- Tak… Nasze mamy zdecydowanie wam kibicują. Skoro one wiedzą, to pewnie Tyler też…

- Całe szczęście, że mieszka w Kalifornii i nie widziałem go od dekady – dodał, a po chwili lekko się skrzywił. - A co jeśli… Ona będzie chciała się rozstać? Co jeśli… To będzie koniec…?

- Naprawdę w to wierzysz? Znam Sunny. Nie zrezygnuje z ciebie, możesz być spokojny. Miała prawo się zdenerwować, ale to było dawno i żaden z was jej nie zdradził, dogadacie się…

Asha przytaknął, spojrzał na mnie z wdzięcznością, i właśnie w tej chwili drzwi do jego pokoju otworzyły się i weszła przez nie Sunny. Nie spodziewałam się jej tak szybko, ponieważ od jej wyjścia nie minęła nawet godzina, ale wiedziałam, że wróci. Uśmiechnęłam się do niej ciepło i wstałam ruszając do wyjścia.

- Zostawię was. I zadzwonię do Huntera, że wróciłaś – Sunny pokiwała głową, odwzajemniając mój uśmiech i już wiedziałam, że wszystko sobie przemyślała. Przytuliłyśmy się, po czym wyszłam z pokoju i złapałam za telefon aby zadzwonić do Hunta, ale właśnie w tym momencie usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego motocyklu. Podbiegłam do okna i zobaczyłam motor Asha, z którego zeskakiwał Hunter, więc wybiegłam przed dom.

- Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Sunny wróciła chwilę temu, i teraz rozmawia z Ashem…

- Wiem – westchnął przeczesując swoje zmierzwione włosy palcami.

- Dzwoniła do ciebie?

- Nie, ale za to dostałem wiadomość od Vinca. Pojechała do niego, i najwyraźniej przemówił jej do rozsądku.

- Całe szczęście – westchnęłam z ulgą, a Hunt podszedł do mnie i objął w talii.

- Pójdę do nich – zakomunikował po chwili.

- Daj im chociaż pół godziny. Niech sobie wszystko wyjaśnią. Skoro nie słychać z ich sypialni krzyków i awantury, to znaczy że rozmawiają, a to dobry znak.

- Racja. A gdzie Ruby?

- U siebie w pokoju. Albo śpi, albo jak ją znam, jeśli nawet usłyszała, że Ash i Sunny się pokłócili to pewnie chce dać im prywatność i nie zamierza mieszać się w ich sprawy. Ruby jest raczej powściągliwa i nie ma w zwyczaju być ciekawska.

Hunt przytaknął, po czym usiadł ze mną w kuchni. Napiliśmy się kawy, a kiedy upłynęło wywalczone przeze mnie dla Asha i Sunny pół godziny, Hunter wstał z determinacją i ruszył do ich sypialni.

- Mam nadzieję, że nie jest na mnie potwornie wściekły. Muszę z nim pogadać, godzić się będą później – odparł i właściwe miał rację, ponieważ ta sprawa dotyczyła całej ich trójki, więc Hunt miał prawo uczestniczyć w tej rozmowie.

Poszłam za nim do drzwi ich pokoju, a kiedy Sunny zawołała, aby dał im jeszcze pięć minut zaśmiałam się cicho, domyślając się, że ona i Ash najwyraźniej już zdążyli się pogodzić.

Po chwili Sunny cała potargana, ale za to ubrana, otworzyła zamaszyście Hunterowi.

- Przepraszam was… To wszystko przeze mnie… - powiedział skruszonym tonem, a jego siostra wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu i rzuciła mu w ramiona.

- Ash mi się oświadczył! Oczywiście powiedziałam „tak”… - krzyknęła, a ja znowu się zaśmiałam. No to był dopiero niespodziewany zwrot akcji.

- O… To cudownie – powiedział niepewnym tonem Hunter.

- Na ślub będziesz ubrany w smoking z żabotem – przerwała mu dźgając palcem jego policzek.

- Chyba zwariowałaś – parsknął śmiechem.

- O nie. Będziesz świadkiem, więc masz obowiązek się dostosować.

- O mój Boże, stary jesteś pewien, że tego chcesz? Zresztą o czym my w ogóle gadamy, wyjaśniliście sobie wszystko i jest okej, tak? – spytał zerkając na siostrę i najlepszego przyjaciela.

- Tak, wszystko wiem. Przepraszam, że tak się zdenerwowałam i nie pozwoliłam wyjaśnić… - odpowiedziała siadając koło Asha.

- Całe szczęście… - Hunter usiadł z drugiej strony i objął Asha ramieniem a on poklepałem go po plecach.

- O jak słodko, ja też chcę! – krzyknęłam i podbiegłam do nich, obejmując całą trójkę - Mmmm, jak za starych dobrych lat…

- Racja – odpowiedziała Sunny, śmiejąc się cicho.

- Nie sądziłem, że to powiem ale cholernie dobrze widzieć was razem – odparł Hunter zerkając na Sunny i Asha – Bałem się, że to koniec…

- O nie. To dopiero początek – odpowiedziałam, a Hunt spojrzał na mnie z uczuciem.

Początek. Początek dla nich. Początek dla nas. Wszystko tak naprawdę zaczynało się właśnie w tej chwili. Nasza wspólna przyszłość, którą zamierzaliśmy namalować według własnych barw. Wspólne życie razem – tak naprawdę razem. Tak jak powinno być od zawsze. I na zawsze. Czwórka dzieciaków, które  wskoczyłyby za sobą w ogień. Dwóch najlepszych przyjaciół i te dwie dziewczynki, które chodziły za nimi jak cień.

Poczułam jak Hunt obejmuje mnie mocniej, patrzył na mnie i splótł palce z moimi, a ja pomyślałam sobie, że cholera, tak wiele musieliśmy przejść aby znaleźć się w tym miejscu. Los rozdzielał nas nie raz, tyle razy myśleliśmy że to koniec. Przeżyliśmy tyle przepłakanych nocy, tyle bólu i zmartwień, tyle tęsknoty. Ale walczyliśmy o siebie. Mimo wszystko. I byliśmy teraz, tutaj, razem, pokazując całemu światu, że prawdziwa miłość może przetrwać nawet najtrudniejsze próby.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro