Rozdział 33
Hunter
Nagle zrobiło mi się gorąco, mimo, że byłem naprawdę cholernie zmarznięty. Włożyłem dłonie pod jej mokrą koszulkę wyczuwając chłodne, miękkie ciało. Jedyne czego chciałem to zanurzyć się w jej cieple, wejść z nią pod gorący prysznic, a potem rozgrzać ją tak mocno, jak tylko potrafiłem. Ponoć mieliśmy niewielką łazienkę dołączoną do naszego pokoju, i liczyłem że prysznic nie jest tak mały jak zakładałem i uda nam się wcisnąć pod niego wspólnie. Przesunąłem kciukami po jej policzkach i pochyliłem się aby ją pocałować.
Ana westchnęła głośno zanurzając palce w moich włosach i stanęła na palcach, aby wtulić się we mnie mocniej. Złapałem ją pod uda i podniosłem do góry, zaplatając jej nogi wokół swoich bioder i przeszedłem z nią parę kroków. Podszedłem do ściany, o którą oparłem jej plecy i docisnąłem do niej swoje biodra, poruszając nimi powoli. Ana wciągnęła głośno powietrze i jęknęła, a ja napawałem się tym, że to już. Że właśnie oto nadeszła ta chwila, na którą tyle czekałem. I jest dokładnie tak jak być powinno – bez tajemnic, bez kłamstw, bez niezagojonych ran z przeszłości. Nie musiałem dłużej okłamywać zarówno jej jak i samego siebie wmawiając nam, że to tylko na moment, tylko ta chwila, ten jeden raz, nie więcej. Że dam nam jedną noc, gwarantując jej bezpieczeństwo, a potem ot tak po prostu oddam ją innemu, no bo przecież nie możemy pozwolić sobie na związek. Co ludzie by powiedzieli gdyby się dowiedzieli, co powiedzieliby jej rodzice, co jeśli mnie znienawidzą, co jeśli wszyscy będą przeciwko nam? Nie, pozostawiłem to już za sobą. Wszystkie te obawy, mimo że wciąż żywe, pozostawały jedynie wspomnieniem, o którym nie chciałem pamiętać, tak jak nie chciałem pamiętać o tym, że przez mój upór i strach niemal ją straciłem.
Ale teraz była tutaj, ze mną. A ja chciałem dać nam wszystko. Chciałem aby wiedziała, że w końcu zyskałem pewność i postawiłem NAS na pierwszym miejscu. I ani nasza przeszłość, ani wyrzuty sumienia, ani to kim dla siebie byliśmy, czy zgorszenie jakie mógł w niektórych wzbudzać nasz związek, nie mogło nas powstrzymać.
Popatrzyłem jej w oczy i pragnąłem tak wiele powiedzieć, ale po chwili uzmysłowiłem sobie, że nie potrzebujemy słów. Nigdy ich nie potrzebowaliśmy. Zawsze byliśmy dla siebie najważniejsi, bez względu na to na jakim etapie było nasze życie. Więc jeżeli chciałem, aby wiedziała, nie musiałem jej po raz kolejny powtarzać że ją kocham, przecież doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie musiałem zapewniać jej o swoim oddaniu i uczuciu. Chciałem natomiast powiedzieć jej coś innego.
- Kiedy wrócimy do Nowego Jorku… Chcę, żebyś ze mną zamieszkała – mówiłem czując jej usta na swojej szyi i szczęce – Chcę, żebyśmy chodzili na randki i żebyś oficjalnie była moja. I zamierzam porozmawiać o tym z naszą rodziną… Nie zamierzam ukrywać ani ciebie, ani naszego związku… - dodałem, a Ana odsunęła ode mnie swoje usta i popatrzyła mi w oczy ze skupieniem i niedowierzaniem - O ile ty również wciąż tego chcesz.
- Żartujesz? Przecież wiesz, że tak… Ale, rozumiem jak wiele cię to kosztuje i na pewno nie będę nalegać, abyś od razu informował moich rodziców…
- Nie, Ana. Zrobię to tak, jak należy. Nie będę cię ukrywał. Nie będziesz moją tajemnicą. Zasługujesz na więcej…
Odgarnęła mokry kosmyk moich włosów, który przykleił mi się do policzka i uśmiechnęła się do mnie czule.
- Brzmi jak spełnienie moich marzeń.
- Mam nadzieję, że to nie jedyne twoje marzenie, które uda mi się spełnić…
- Myślę, że właściwie możemy już zacząć pracować nad kolejnym – dodała, przylegając ciaśniej do mojego ciała.
Uśmiechnąłem się do niej, a potem skupiłem uwagę na jej oczach i na sposobie w jaki na mnie patrzyła. Poczułem, jak uśmiech znika z moich warg, wyparty przez pożądanie, które nie miało nic wspólnego ze słodkimi uśmiechami i niewinnymi całusami. Pochyliłem się przysuwając usta do jej ust i nie spuszczając wzroku z jej oczu, zacząłem poruszać biodrami, ocierając się o jej wejście przez ubranie. Westchnęła z przyjemności i przymknęła powieki. Nasze oddechy mieszały się ze sobą. Chciałem, aby poczuła to co ja – tę potrzebę, która wypełniała każdą cząstkę tego czym byłem, pragnienie by być w niej, by pozwolić sobie na wszystko. Pragnienie, które w końcu nie jest blokowane obawami. Dzisiaj nie musieliśmy poprzestawać na pocałunkach.
Wykonałem kilka kolejnych ruchów, doprowadzając się tym samym do stanu w którym zdecydowanie przestałem myśleć trzeźwo, po czym chwyciłem ją za pośladki, przeniosłem się na fotel stojący przy drzwiach i zacząłem zdejmować z niej mokre ubrania. Najpierw ściągnąłem jej spodnie, potem koszulkę i biustonosz, sadzając ją na sobie zupełnie nagą. Ja co prawda wciąż byłem w pełni ubrany, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ tej nocy nie musieliśmy się spieszyć. Podziwiałem jej pełne, miękkie piersi i zsunąłem się trochę niżej, aby znalazły się bliżej moich ust. Wziąłem jej sutek między wargi i zacząłem go ssać jednocześnie kładąc dłonie na jej pupie. Jęknęła poddając się mojemu dotykowi i wplotła palce w moje włosy. Westchnęła głośniej, kiedy znowu zacząłem się poruszać. Jej mokre, nagie ciało ocierało się o moje spodnie, a ja próbowałem zachować resztki kontroli, jednak moje biodra pracowały coraz szybciej, moje dłonie dociskały ją coraz mocniej, byłem coraz bardziej twardy, a ona jęczała coraz głośniej, więc najwyraźniej mogłem pożegnać jakąkolwiek kontrolę. Ana była niemal bezwładna w moich ramionach, pozwalała mi na wszystko, a po kilku minutach poczułem jak zaciska palce na mojej koszulce i drży, więc jęknąłem i zacząłem ssać jej pierś intensywniej, a moje biodra zaczęły pracować w nieco innym rytmie, aby dać jej spełnienie. Zanurzyła twarz w moich włosach, zadrżała po raz kolejny i znałem ją na tyle, aby wiedzieć że doszła. Ana była bardzo wrażliwa, jej ciało reagowało na mnie naprawdę mocno i szczerze to uwielbiałem, więc kiedy odsunęła się patrząc na mnie przymglonym wzrokiem, uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- Możesz to zdjąć? – zapytała i szarpnęła za moją koszulkę, więc ściągnąłem ją przez głowę. Dotknęła dłońmi mojego torsu, przycisnęła do niego swoje piersi, po czym skupiła uwagę na moich ustach, całując je zachłannie. Czułem jak rozpina rozporek moich spodni, gdy nasze wargi i języki przypominały sobie swój smak. Westchnąłem, kiedy mokre ubrania znalazły się na podłodze, i z ulgą przywitałem ciepło jej miękkiego ciała. Przez chwilę po prostu całowaliśmy i przytulaliśmy się do siebie, chłonąc swoją bliskość, chociaż moje dłonie były niecierpliwie i błądziły po jej udach, pośladkach, żebrach, talii i ramionach, chcąc zapamiętać ich kształt i dotyk.
Zawsze kiedy byłem z nią w ten sposób, miałem wrażenie jakby to działo się w innym życiu. W innym świecie w którym mamy prawo być razem. Ale dzisiaj postanowiliśmy stworzyć swój własny świat. Świat w którym byliśmy dla siebie dokładnie tym, kim chcieliśmy być.
Z okresu dzieciństwa pamiętałem całkiem sporo miłych chwil. Wszystkie z nich wiązały się z moją mamą i z czasem jaki wspólnie spędzaliśmy. Jedną z rzeczy które najlepiej zapamiętałem, były jej historie o gwiazdach, planetach, galaktykach i gwiazdozbiorach. Lubiliśmy snuć fantazje na temat Wszechświata. Mama miała też swoje ulubione zdanie, które według niej doskonale mnie opisywało. Mawiała, że jeśli przyjdzie czas w którym będę zastanawiał się, czy pójść własną drogą, łamiąc obowiązujące zasady, czy też dostosować się do nich, powtarzała abym zawsze sobie je przypominał.
Gwiazdy żądzą się swoimi prawami.
I zamierzałem się tego trzymać.
Z tą myślą zaniosłem Anę pod prysznic, gdzie dotknąłem i pocałowałem każdy fragment jej skóry, po czym położyłem ją na łóżku. Przycisnąłem ją do materaca ciężarem swojego ciała i splotłem palce naszych dłoni. Spojrzałem jej w oczy i pocałowałem ją głęboko. Nie musieliśmy uczuć naszych ciał należeć do siebie, doskonale wiedzieliśmy w jaki sposób powinny się poruszać aby złączyć się w jedność. Po kilku chwilach nasze pocałunki zamieniły się w ciężkie oddechy które wypuszczaliśmy wzajemnie w swoje usta. W pojękiwania i westchnienia. Wiedziałem, że właśnie ona miałaby szansę stać się moim rajem na ziemi, ale nie mogłem przypuszczać jakie to będzie uczucie. Będąc z nią w ten sposób - wszystko inne przestało mieć znaczenie, ponieważ wszystko skurczyło się do tej jednej chwili. To tej jednej osoby, która od zawsze była całym twoim światem.
I kiedy drżeliśmy w swoich ramionach ze spełnienia, zastanawiałem się, jak mogłem przypuszczać, że potrafiłbym bez tego żyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro