Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Hunter

Zszedłem na dół, minąłem moją siostrę która krzątała się po salonie, pogodna i uśmiechnięta. Próbowała coś do mnie powiedzieć, nie wiedząc że teraz nie mogę z nią rozmawiać, nie mogę jej nawet usłyszeć, ponieważ krzyki w mojej głowie są zbyt głośne.

Wybiegłem z domu i ruszyłem szybkim krokiem przed siebie.

Burza ucichła, kropił tylko lekki deszcz, ale i tak po kilku minutach moja koszulka przykleiła się do mokrego ciała. Odgarnąłem do tyłu wilgotne włosy, szedłem dalej, a deszcz padał i padał, jakby chciał zmyć ze mnie krew, grzech i przeszłość, lecz nie było to przecież takie proste.

Nie chciałem pamiętać.

Ale pamiętałem

Nie chciałem być tamtym chłopcem.

Ale wciąż nim byłem.

Nigdy nie zabiłem  mojego ojca tak naprawdę, choćbym nie wiem jak bardzo chciał.

Wciąż pamiętałem tamten dzień i to jak zatrzasnąłem wrzeszczącą Sunny w pokoju, tarasując drzwi starą sofą, a sam stanąłem przed ojcem wiedząc, że za chwilę ja zabije jego, albo on mnie i moja siostrę. Nigdy nie widziałem aby był aż tak wściekły, a to był prawdziwy wyczyn, ponieważ on zawsze był wściekły.

Złapał Sunny i chciał ją udusić. Naprawdę chciał to zrobić, wrzeszczał ze jej nie nienawidzi, a ja właśnie wchodziłem przez drzwi wejściowe, wracając ze szkoły i to zobaczyłem.

Nigdy tego nie zapomnę, nie wymażę z pamięci tamtego widoku.

Chwyciłem pierwszą rzecz jaka wpadła mi w rękę – bodajże kij od szczotki – nie pamiętałem dokładnie, i walnąłem go w głowę tak mocno że pękł na pół w mojej dłoni. To trochę go otumaniło, ale wiedziałem, że kiedy za chwilę dojdzie do siebie znowu spróbuje ją zabić.

Obwiniał ją o śmierć matki. Tego dnia zupełnie ześwirował, chociaż i tak był pieprzonym psycholem i nienawidziłem go jak niczego na świecie.

A najbardziej nienawidziłem tego, że byłem do niego tak bardzo podobny podobny. Niemal jakbym patrzył  lustro.

Pamiętałem jak złapałem moją siostrę w ramiona, byłem przerażony, że zrobił jej coś przez co umrze, albo  nigdy nie dojdzie do siebie, ale Sunny odetchnęła głęboko i wybuchła płaczem, więc wziąłem ją na ręce czując jak adrenalina wrze pod moją skórą.

Schowałem ją w pokoju i zatarasowałem drzwi.

Wiedziałem, że to już.

On albo ona.

On albo my.

Po tych wszystkich latach.

Mogłem zrobić to wcześniej.

Pamiętałem ból pękniętych żeber kiedy  rzucił mną o ścianę, roztrzaskując to cholerne lustro na kawałki przypominające sztylety, i ruszył aby dostać się do mojej siostry. Wiedziałem jak to się skończy. Wiedziałem co się stanie, kiedy złapie ją w swoje łapy.  Wytarłem krew z twarzy, a potem wziąłem jeden najdłuższy i najmocniej zaostrzony odłamek szkła.

Po wszystkim upadłem na ziemię i zacząłem wymiotować.

Byłem zbyt słaby.

Bałem się o Sunny, bałem się że zemdleje i nie dam rady jej stamtąd wyciągnąć, bałem się o to co zobaczy gdy jakimś cudem uda jej się wyjść z pokoju, albo o to że nikt jej nie znajdzie i umrze tam, sama i przestraszona, z głodu i wycieńczenia.

Więc próbowałem wstać, robiłem wszystko aby się podnieść, ale straciłem przytomność

Obudziłem się w szpitalu a za rękę trzymała mnie jakaś młoda kobieta.

Najładniejsza jaką do tamtej pory widziałem.

Miała jasnozielone oczy, dobre i łagodne.

- Hunter  - powiedziała i odgarnęła moje włosy z czoła patrząc na mnie czule. Nie wiedziałem kim była ani czego ode mnie chciała.

- Moja siostra… - udało mi się wydusić ale moje gardło potwornie bolało, więc przełknąłem z trudem ślinę.

- Jest bezpieczna. Sąsiedzi zadzwonili po opiekę społeczną, znalazłam was i od razu zadzwoniłam po policję… Ja… Nie wiem  co powiedzieć, skarbie. Ale to już koniec. Oboje jesteście już bezpieczni, zadbam o to.

Patrzyłem na nią i nie czułem zbyt dużej satysfakcji.

Sunny, tak. Ona miała przyszłość.

Ale ja?

- Zadbam abyście byli bezpieczni, obiecuję - powtórzyła.

- Okej – wyszeptałem, i to nie tak ze nie czułem wdzięczności i ulgi.

Po prostu nie czułem już prawie nic.

-  Mam na imię Zara… Gdybyś chciał wiedzieć – uśmiechnęła się do mnie czule, a ja jedynie kiwnąłem głową – I Hunter… to co zrobiłeś. Uratowałeś swoją siostrę, synku. Zrobiłeś to. Ona żyje, też jest w szpitalu, ma obrażenia, wiemy że on próbował ją udusić, wiemy o tym, i to co zrobiłeś… Było obroną własną. Nigdy nie powinieneś musieć robić czegoś takiego, skarbie. Ale nie miałeś wyjścia – w jej zielonych oczach pojawiły się łzy, i dotknęła mojej ręki. – Przeszedłeś przez piekło, ale to już koniec. Zrobiłeś co musiałeś, aby ocalić siebie i swoją siostrę. Jesteś bardzo dobrym chłopcem Hunter, wiesz?  Jesteś takim małym bohaterem  - przeczesała moje włosy między palcami – Jestem z ciebie taka dumna - ścisnęła moją rękę, a ja nie odpowiedziałem nawet słowem. Patrzyłem na nią martwo. Czułem się martwy. – Śpij, synku. Musisz odpoczywać, a gdy wstaniesz zaczniesz nowe życie. Obiecuję.

Mimo wszystko gdzieś w głębi chciałem tego „nowego życia”

Byłem wdzięczny za nowy start, wolałem po prostu zapomnieć.

Ale czasami, kiedy robiło się ciemno a ja byłem sam, zastanawiałem się czy on mnie widzi. Czy kiedyś po mnie wróci i zemści się za to co zrobiłem.

Czasami bałem się też samego siebie, noce były czarne, tak jak moje myśli.

A może byłem taki sam jak on?

Może kiedyś też tak skończę?

Wciąż pamiętałem krew i sposób w jaki szkło przebijało skórę, mięśnie i tkanki.

Uważałem to za obrzydliwe, robiło mi się niedobrze na samo wspomnienie.

Ale koszmary wracały.

Jednak tylko do pewnego momentu.

Ponieważ mały chłopiec był sam, aż przyszła do niego pewna dziewczynka.

Różniła się od niego, była pogodna, słodka i roześmiana. Uwielbiała ładować się w  kłopoty, z reguły bywała bezczelna i bezpośrednia. Robiła zabawne miny i nie przebierała w słowach.

Nigdy nie poznała czym jest ból i śmierć, a chłopiec chciał, aby tak zostało.

Stwierdziła że będzie spać z nim, bo nie lubi ciemności, a tak w ogóle jej tata strasznie chrapie w pokoju obok.

A  tak poza tym to jego łóżko jest wygodniejsze, a te lampki, które włącza jej mama to w ogóle w niczym nie pomagają.

No i czy jej zaśpiewa, ponieważ ona nie może bez tego usnąć.

I czy jutro pobawi się z  nią w „Gwiezdne Wojny” – Tyler będzie Vaderem, żeby było jasne, a miecze świetlne zrobią z patyków, które znalazła w ogrodzie. No i Sunny będzie Leią, ponieważ ona rezerwuje Luka (przecież nie będzie jakąś księżniczką).

Dużo mówiła, śmiała się głośno, miała masę zwariowanych pomysłów. Dała mu dzieciństwo którego nigdy nie miał, przy niej mógł być w końcu… Dzieckiem.

I to wcale nie było złe.

Więc przestałem się bać.

Zacząłem się śmiać. Bawiłem się razem z innymi dziećmi, a przy niej mogłem być szczęśliwy i beztroski.

Mogłem być idealny.

Ana była taka  kochana i zabawna. Zajmowała każdą moja myśl, cały mój wolny czas. Już zapomniałem jak to było, gdy byliśmy mali.

Wydostała mnie z mroku i sprawiła że prawie zapomniałem.

Kiedy wyjechałem rzadko wracałem wspomnieniami do tego co się stało, a zawsze kiedy zaczynałem się bać, myślałem o niej i odczuwałem ulgę.

Rozpraszała mrok.

Kochała mnie, zawdzięczałem jej więcej niż mogłaby przypuszczać, i zapewne  zasługiwała naprawdę, ale chłopiec, którego poznała był taki zwyczajny. Taki normlany. Nikogo nie zabił i nie bał się ze zostanie zabity, miał normlany dom, grał na gitarze, śmiał się głośno, nie musiał kraść ani walczyć o przetrwanie… Chodził do normalnej szkoły, miał kolegów, czasami jakąś dziewczynę no i całkiem niezłe stopnie.

Nie chciałem aby widziałam w nim kogoś innego.

Ponieważ ten ktoś mógłby sprawić, że zaczęłaby się bać.

A on nie chciał jej strachu, sam odczuwał go wystarczająco wiele.

Chciał pozostać w jej oczach takim, jaki zawsze chciał być i jakim zawsze go widziała.

Idealny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro