Rozdział 23
Hunter
Leżeliśmy z Aną w łóżku przytulając do siebie.
Mógłbym się od tego uzależnić.
Jej usta, to jak mnie dotykała, jej ciało…
Ciągle chciałem więcej ale musiałem się opanować, chociaż było to naprawdę trudne kiedy ona leżała tuż przy mnie, taka piękna i zupełnie naga…
Położyłem dłoń na jej piersi i zacząłem ją delikatnie masować, a ona uśmiechnęła się czule.
- Hunter… - wyszeptała po jakimś czasie i byłem niemal pewien że poprosi abym zrobił jej dobrze jeszcze raz, i naprawdę chciałem to usłyszeć, ale ona skupiła na mnie swoje zielone oczy i dotknęła z czułością mojego policzka – Chciałabym porozmawiać…
- Jasne… Słucham – odwróciłem się w jej stronę i zdjąłem dłoń z jej piersi. Przytuliliśmy się lekko i spojrzeliśmy sobie w oczy – Masz na myśli naszą wycieczkę? Szkoda że zapowiadają deszcz, ale chyba faktycznie musimy trochę poczekać, to w końcu góry i musimy mieć pewna pogodę… - odpowiedziałem wsłuchując się w burze, która szalała za oknem.
- Nie… Znaczy chętnie pogadam też o tym, ale zastanawiałam się czy… Moglibyśmy porozmawiać na trochę inny temat. Właściwie na temat na który nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy… - mówiła i była taka piękna, że nie mogłem oderwać od niej oczu. Mogłaby mnie poprosić o cokolwiek, a zgodziłbym się bez wahania.
- Możemy robić i rozmawiać o czym tylko chcesz.
- Chciałabym… Porozmawiać o twoim dzieciństwie… Oczywiście tylko, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Nic nie wiem o twoim życiu sprzed domu dziecka… - powiedziała delikatne a mi zrobiło się gorąco i zimno jednocześnie.
Usiadłem gwałtownie i spojrzałem na nią z niepokojem.
- Dlaczego miałabyś chcieć rozmawiać o moim dzieciństwie… ?- zapytałem ostrożnie.
- Ponieważ… - westchnęła po czym usiadła zarzucając atłasowy szlafrok na ramiona i dotknęła z czułością mojego policzka – To naprawdę duża część twojego życia, w której nie uczestniczyłam, i jestem ciekawa... Chciałabym poznać cię lepiej… Nie tylko twoje ciało ale i to co jest w środku – uśmiechnęła się słodko i położyła dłoń na mojej piersi ale ja mogłem myśleć tylko o tym, że nie, nie, nie proszę niech ona o to nie pyta, niech da mi spokój, proszę, nie chcę o tym mówić, nie chcę żeby wiedziała, nie chcę żeby znała mnie takiego, nie.
- Nie – powiedziałem tylko i zdjąłem jej dłoń ze swojej piersi.
- Ale… Dlaczego? Nie chcę żebyś zwierzał mi się ze szczegółami, ale może powiesz mi chociaż cokolwiek? Może moglibyśmy…
- Nie moglibyśmy, Ana. Owszem moje wczesne dzieciństwo to okres w którym mnie nie znałaś, w sumie nie było cię wtedy na świecie więc to raczej oczywiste, ale ja przecież w dużej mierze też nie uczestniczyłem w twoim dzieciństwie. Wyjechałem jak byłaś bardzo mała, ledwo cię pamiętam, wróciłem kiedy byłaś już dorosła, nie było mnie z tobą prawie dziesięć lat i jakoś nie każę ci się zwierzać – słowo zwierzać wyplułem jakby było przekleństwem, a ból w jej oczach był moim własnym, ale istniały sprawy o których nie umiałem mówić, nawet Anie.
- Kochanie… Ale ja ci nie każę ci się zwierzać, to było tylko pytanie, nie żądanie. Ponad to jeśli masz ochotę ty możesz mi opowiedzieć o swoim dzieciństwie, a ja tobie o swoim dorastaniu. Faktycznie nie wiedzieliśmy się tak długo i ominęło nas tak wiele…
- Nie – przerwałem jej, aby się nie rozkręcała.
Nie było szans na to abym zaczął z nią ten temat.
- Rozumiem – odpowiedziała łagodnie – Nie chciałam cię zdenerwować – dodała, a ja poczułem wyrzuty sumienia. Przecież nie powiedziała nic niestosownego, nie narzucała się ani niczego nie żądała. Zadała tylko grzeczne pytanie w łagodny sposób, a ja zachowywałem się jak psychol.
Poważnie – ręce mi drżały i chyba zacząłem się pocić.
- Nie zdenerwowałaś mnie – moje kłamstwo nawet dla mnie brzmiało doprawdy żałośnie.
- W porządku… Tak czy inaczej, mam nadzieje że może kiedyś… Może kiedyś opowiesz mi cokolwiek…?
- Ale po co? – warknąłem – Czego ty chcesz Ana? Przecież mnie znasz, znasz mnie jak nikt inny, czego jeszcze chcesz? – spytałem zaciskając dłonie w pięści.
- Właśnie tego – uśmiechnęła się do mnie, a ja nie maiłem pojęcia o co jej chodzi – Chcę żebyś przestał udawać, pokazał mi co dzieje się w środku. Chce żebyś mnie wpuścił głębiej, chcę żebyś zdjął tą maskę i pokazał mi…
- Przestań – przerwałem jej i wstałem z łóżka zagryzając wargę. Nie patrzyłem na nią, bo gdybym na nią spojrzał oddałbym jej wszystko, tak bardzo ją kochałem. Ale nie to. Tego nie mogła dostać. Nie mogła, ponieważ już nigdy więcej nie spojrzała by na mnie jak do tej pory. Zerknąłem w bok i pokręciłem lekko głową - Nie wiesz o co prosisz, Ana. Nie zdajesz sobie sprawy z tego że wcale nie chcesz wiedzieć. I ja też nie chcę żebyś wiedziała – przeniosłem na nią spojrzenie i zobaczyłem, że patrzy na mnie z żalem i smutkiem. – Więc nigdy więcej o to nie pytaj. – zakończyłem i złapałem za swoje spodnie.
- Hunter… Ty naprawdę tego nie widzisz? - wstała z łóżka zawiązując szlafrok w talii - Nie widzisz co się z tobą dzieje? Jak długo tak wytrzymasz?
- Ale o co ci do cholery chodzi? - krzyknąłem chyba nieco zbyt głośno.
- Może o to, że zadałam ci jedno pytanie, a ty trzęsiesz się i panikujesz, jesteś przerażony, ale nie przyznasz się do tego, ani nie pozwolisz sobie pomóc... – powiedziała.
- Nie potrzebuję pomocy, ani nie potrzebuję twojej psychoterapii, czy tam psychoanalizy. Nie jestem żadnym królikiem doświadczalnym, na którym możesz sobie trenować przed pójściem na studia – warknąłem zakładając na siebie koszulkę.
- Hunter… Mój Boże, nawet nie przeszłoby mi to przez myśl. Kocham cię jak nic na świecie i zależy mi na tobie, chcę żebyś był szczęśliwy i chcę żebyś przestał się ukrywać...
- Nic nie urywam! – krzyknąłem powoli tracąc cierpliwość.
- To nie miało tak wyglądać – pokręciła głową i schowała twarz dłoniach – Hunt chciałam dobrze. Kierunek moich studiów, czy moje pasje… to nie ma znaczenia. Tylko ty masz dla mnie znaczenie. Chce dla ciebie dobrze, przysięgam… - dodała ze łzami w oczach więc poczułem się podle, ale gdybym teraz podszedł ją przytulić i poddał się po raz kolejny temu przyciąganiu… To byłby koniec. I tak zawinęła sobie mnie wokół palca, była aniołem i kochałem ją całym sercem, ale tym momencie po prostu chciałem być daleko stąd.
- Wiem, że masz dobre intencje, ale proszę, nie rób tego więcej. Muszę ochłonąć, niedługo wrócę – powiedziałem, bo mimo wszystko nie chciałem aby się martwiła, i ruszyłem w stronę drzwi.
- Musisz to wykrzyczeć, Hunter – zawołała za mną drżącym głosem, więc przystanąłem – Nie zamiataj tego pod dywan, bo zwariujesz. Musisz się zmierzyć z tymi demonami, bo one są wciąż żywe. Nie udawaj ze to, czymkolwiek było, nigdy się nie wydarzyło…
Odwróciłem się powoli w jej stronę i popatrzyłem na nią z uczuciem.
- Kocham cię, Ana – powiedziałem czule, zgodnie z prawdą, lecz po chwili poczułem jak wyraz mojej twarzy się zmienia i nie umiałem tego powstrzymać - Ale gówno wiesz o demonach – dodałem surowo, po czym zmrużyłem oczy i wyszedłem trzaskając drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro