Rozdział 21
Ana
Bycie bardzo cicho jeszcze nigdy nie wydawało się tak bardzo trudne, ale doskonale widziałam jakie to dla niego ważne, więc postanowiłam spróbować zacząć grać w tą grę na jego zasadach.
Chciał cicho? Będzie cicho.
Chciał żeby nikt się nie dowiedział? Wątpiłam że to się uda, ale okej, możemy spróbować, dopóki będę miała go przy sobie, w porządku.
Prawda była taka że nie ukrywał mnie z błahych, irytujących lub nieistotnych powodów, tylko naprawdę nasz związek wiele go kosztował. Wiedziałam to aż nazbyt dobrze.
Ponad to… Kiedy siedzieliśmy przy strumyku i patrzyłam na niego, przyglądałam się jego twarzy, analizowałam jego zachowanie - zobaczyłam coś niepokojącego.
Nie chodziło o to co mówił ale raczej o drobne niuanse które sugerowały co się z nim dzieje – coś w jego oczach, jego ruchach, sposobie w jaki zawiesił wzrok i zaciskał szczękę. Jakby pogrążał się we wspomnieniach, zaczynał panikować, jakby walczył z powoli pochłaniającym go mrokiem, jakby przestawał mieć nad sobą tą odwieczną kontrolę, jakby jego maska się osunęła i… Bardzo mnie to zaintrygowało.
Jaki był naprawdę Hunter? Ten prawdziwy Hunter, chłopak z sierocińca, opiekujący się młodszą siostrą, ten z bliznami i ranami które chował pod tatuażami, ten który miał agresywnego ojca alkoholika, ten który musiał walczyć całe dzieciństwo, podczas którego ja byłam jedynie niewinną, szczęśliwą dziewczynką… Kim był tamten chłopiec?
Przecież on nie zniknął, wciąż się tam skrywał, chował się w mroku, pod fasadą doskonałego, złotego chłopca z dobrego domu.
Odkąd Hunter trafił pod nasz dach był stały, niezmienny, idealny. Tak perfekcyjny, że nawet nie przyszłoby ci do głowy iż spotkało go coś złego, że być może w jego wnętrzu szaleje burza. Jego maska była tak doskonale dopasowana i prezentowała się tak naturalnie, że wydawać by się mogło iż wcale jej nie nosi.
Ale ja ją dostrzegłam.
Dostrzegłam tamtego chłopca. Widziałam go wyraźnie i chciałam go poznać.
Kim był? Przez co przeszedł? Co skrywał w środku? Jak wiele wycierpiał? Co działo się w jego głowie? Czego się bał? Czemu udawał? Dlaczego nigdy nie poprosił o pomoc?
Musiałam wydostać prawdziwego Huntera na powietrznię. Inni nie musieli go poznawać, nie dbałam o to. Jeśli chciał, jeżeli tak wolał – inni wciąż mogli widzieć tego perfekcyjnego mężczyznę, doskonałego pod każdym względem, ale ja… Ja chciałam poznać tamtego chłopca.
Chłopca który miał prawo opowiedzieć swoją historię, miał prawo kochać, miał prawo się załamać i panikować, marzyć i nienawidzić, płakać i wykrzyczeć że przecież to wciąż boli. A ja chciałam go odnaleźć, czułam że on liczy na mnie i nie mogłam go zawieść. Chciałam żeby mi się pokazał, chciałam poznać jego opowieść, poznać jego ból, chciałam aby otworzył się przede mną…. Chciałam z nim wszystkiego, ponieważ czułam że tamten chłopiec będzie bardziej mój niż ten mężczyzna schowany pod idealną maską pozorów.
Patrzyłam na jego smukle, wyrzeźbione ciało, mięśnie i ścięgna pod opaloną skórą, na jego ostrą szczękę i te skośne, srebrne oczy okalane ciemnymi rzęsami, które rzucały ciemne cienie na wysokie kości policzkowe.
Był doskonały. Perfekcyjny w każdym calu.
Ale ja nie potrzebowałam ideału, potrzebowałam chłopca z bliznami na ciele i duszy, wiec dotknęłam palcami szram na jego szczęce, jedynych widocznych gołym okiem dowodów na to ile przeszedł.
Nie chodziło o to, że chciałam aby rozpamiętywał bolesną przeszłość. Nie chciałam, ale wiedziałam że ona wciąż w nim żyje i nie pozbędzie się jej dopóki nie pozwoli sobie na przeżycie żałoby.
Musi opłakać swoje dzieciństwo, swoją matkę, musi opłakać samego siebie, pogodzić się z tamtym chłopcem którym przecież wciąż był, i choćby nie wiem jak bardzo starał się to ukryć – którym zawsze będzie.
Zbyt długo bałam się go zranić, przez co nigdy o nic nie pytałam.
Nie przypominaj mu Ana.
O nic nie pytaj, niech tego nie rozpamiętuje.
Nie rozdrapuj starych ran, im mniej pamięta tym lepiej.
Tak mi mówili kiedy pytałam o jego przeszłość, a ja się bałam. Bałam się go zranić więc milczałam.
Ale dzisiaj wiedziałam.
Te demony wciąż były żywe, one nie były nawet uśpione, lecz prawdziwe i przerażające, a ja chciałam by zostawiły go w spokoju.
Jednak aby do tego doszło, musiał się pogodzić z tym co go spotkało.
Jak miał to zrobić kiedy nikt nie pozawalał mu poruszać tego tematu? Wszyscy zamietli jego przeszłość pod dywan, jakby to tak niewiele znaczyło, a przecież on nie był malutki, kiedy to się działo.
Miał osiem, dziewięć, dziesięć, jedenaście lat.
I z pewnością pamiętał to doskonale.
A ja chciałam go tylko wyleczyć.
Nie bez powodu poszłam na medycynę. Chciałam być psychiatrą, marzyłam o tym właściwie do zawsze. To dość niespotykane w porównaniu do marzeń innych dziewczynek ale… Ja naprawdę pragnęłam umieć wnikać w psychikę innych.
Chciałam ich zrozumieć.
Asha, który miał autyzm, Sunny, która miała koszmary w nocy, dzieci które trafiały do naszego domu, by potem ruszyć dalej….
I przede wszystkim Huntera.
Czułam, że jeśli zbliżymy się do siebie jeszcze bardziej, on w końcu pokaże mi to co ukrywał skrzętnie od tak wielu lat.
Pokaże mi prawdziwego siebie.
Chciałam poznać z najmniejszymi szczegółami zarówno jego ciało jak i duszę, ale wiedziałam że i na jedno i na drugie przyjdzie mi poczekać.
Na opowieść tamtego zranionego chłopca.
I na kochane się z tym perfekcyjnym mężczyzną.
Jednak bez względu na to ile będę musiała czekać, wiedziałam że będę cierpliwa, ale i stanowcza.
Musiałam taka być, przede wszystkim dla niego.
- Jesteś piękna – wyszeptał zbliżając się do mnie, a ja przyciągnęłam go do siebie i bez słowa wbiłam się w jego usta. Jęknęłam cicho porażona tym jak bardzo tego potrzebowałam.
Jego dłonie znalazły się na moich piersiach, więc jęknęłam głośniej. Ścisnął mój sutek między palcami, kiedy złapałam go za włosy. Zsunął szlafrok z moich ramion, całując mnie łapczywie i namiętnie, a mi się to cholernie podobało.
Podobało mi się że zaczął traktować mnie jak kochankę, a nie dziewczynę którą ma się zaopiekować i nauczyć bliskości, pożerał moje wargi, ugniatał moje piersi, zamknął oczy i dał się temu ponieść, więc byłam tym absolutnie zachwycona.
Miał na sobie luźnie bokserki do spania więc zaczęłam go przez nie masować podczas gdy on wciąż zajmował się moimi piersiami. Pieściliśmy się, przylgnęliśmy do siebie, zawładnięci namiętnością. Westchnął czując mój dotyk, był twardy, więc naprawdę chciałam, aby w końcu skończył te podchody i się ze mną kochał, ale wątpiłam aby tej nocy się na to zgodził.
Istniał jednak jeszcze jeden rodzaj seksu, którego bardzo chciałam z nim spróbować.
Odkleiłam się od jego ust i przeniosłam wargi na jego szyję, popchnęłam go delikatnie na łóżko, a on poddał się mi i upadł na materac, ze mną w swoich ramionach. Podciągnął się na górę kładąc się na poduszkach, przycisnął mnie do siebie zaciskając palce na moich pośladkach. Znowu przeniosłam swoją uwagę na jego usta, a on wbił się w moje wargi z zaskakującą wręcz zachłannością, więc zaczęłam kołysać biodrami szukając ujścia dla tego pragnienia, które odbierało mi oddech i zdrowy rozsądek. Byłam naga i wszytko mnie bolało, tak bardzo go potrzebowałam, dociskał moją łechtaczkę do swojego penisa schowanego w bokserkach i było to tak przyjemne, że wiedziałam iż z łatwością doprowadzi mnie w ten sposób do orgazmu i zapewne sam też odnajdzie spełnienie. Pasowaliśmy do siebie idealnie, Hunter wiedział jak poruszać biodrami i jak ocierać się o mnie, abym oszalała z przyjemności, ale nie chciałam aby dzisiaj znowu skończyło się tylko na całowaniu i kołysaniu na sobie.
Chciałam więcej, więc niechętnie zakończyłam nasz namiętny pocałunek i odsunęłam się od niego, na co jęknął na znak protestu. Westchnął zagryzając wargę, jakby jego również bolało całe ciało. Usiadałam na jego biodrach a on otworzył przymknięte oczy nieco szerzej, rozchylił pełne usta, przesunął palce z moich pośladków na talię i w górę do piersi, które ścisnął w swoich dużych dłoniach. Zakołysałam pupą ocierając się o niego mocniej, na co wciągnął powietrze gwałtownie i głośno. Położyłam dłoń na jego brzuchu i przymknęłam powieki i zaczęłam poruszać się tak jakbyśmy się kochali, zsunęłam dłoń niżej uniosłam lekko biodra, wyciągnęłam go z bokserek i zaczęłam się nim dotykać. Hunter napiął mięśnie i jęknął głośno, ale kiedy zaczął mocniej zahaczać o moje wejścia, zrobił zbolała minę, jakby nie mógł tego dłużej wytrzymać.
- Ana… - jęknął, zapewne chcąc zaprotestować, ale ewidentnie nie był w stanie. Pewnie mogłabym go w siebie wsunąć, a przynajmniej spróbować, ponieważ biorąc pod uwagę to jaki był duży pewnie nie byłoby to zbyt łatwe, ale nie zamierzałam tego robić.
Nie chciałam, aby jutro miał z tego powodu wyrzuty sumienia.
Miałam grać w jego grę na jego zasadach, będąc jednocześnie cierpliwa i stanowcza – tak jak sobie postanowiłam, a on chciał poczekać z pełnym stosunkiem, zrobić to po swojemu i nie mogłam wykorzystywać jego chwili słabości.
Zagryzł wargę i wyglądał jakby się temu poddał, wzdychał coraz głośniej, pojękiwał, położył dłonie na moich biodrach, wpatrywał się w moje kołyszące się piersi i czułam że za chwilę dojdę. I ja i on.
A przecież chciałam spróbować czegoś innego.
Pochyliłam się aby znowu go pocałować, na co ponownie jęknął w moje usta jakby czekał na ten pocałunek, więc naprawdę nie chciałam go przerywać, jednak mimo to odkleiłam się od jego spragnionych warg i przesunęłam swoje na jego szczękę. Pieściłam językiem skórę, obrysowywałam nim blizny, zsuwając się w dół, całowałam jego obojczyki, klatkę piersiową, brzuch, podziwiałam silne, męskie ciało, zsunęłam bokserki jeszcze niżej i w końcu znalazłam się w tej pozycji o jakiej marzyłam. Wzięłam go w dłoń i nakierowałam na swoje usta.
Wiele razy fantazjowałam o tym jak Hunter robi mi dobrze językiem, ale branie go w usta też było na wysokiej pozycji rzeczy które chcę z nim zrobić i które bezsprzecznie mnie podniecają.
Tak więc musnęłam go językiem, i już miałam wsunąć go pomiędzy wargi kiedy złapał mnie za ramiona i odsunął się lekko ale zdecydowanie.
Westchnęłam zniecierpliwiona i spojrzałam na niego z wyrzutem. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że będzie to przeżywał i utrudniał
Analizował, zamartwiał się, „o nie, to nie wypada” i takie tam.
Matko, musiałam mieć do niego naprawdę dużo cierpliwości.
- Możesz mi nie przerywać…? – spytałam widząc jego minę. Wydawał się zaniepokojony, ale wciąż ewidentnie mocno podniecony, jakby nie wiedział co ma zrobić.
- Ana, nie. To nie wypada…
A nie mówiłam!!
- Błagam cię, co niby nie wypada?
- To co chcesz zrobić. Nie zgadzam się. Zamienimy się, ja to zrobię tobie, okej? Połóż się, a ja się tobą zajmę… - zaczął się bardziej odsuwać, więc zacisnęłam mocniej dłoń, którą trzymałam zaplecioną wokół jego członka. Rozchylił usta i cicho jęknął ewidentnie nie spodziewając się tego nieco brutalnego, zaborczego dotyku, ale cóż… Ktoś musiał tu być osobą decyzyjną. I zamierzałam być nią ja.
Co innego pełny stosunek, okej chciał poczekać, rozumiem.
Ale seks oralny to coś czego naprawdę chciałam spróbować i na co oboje powinniśmy być po takim czasie gotowi. I to nie tylko w formie jego ust na mnie.
Pragnęłam go zaspokoić i planowałam to zrobić.
– Nie mam nic przeciwko twoim ustom na mnie, Hunter, ale byłam pierwsza – uśmiechnęłam się do niego bezczelnie i zaczęłam kontynuować to w czym mi przerwał.
- Ana… – powiedział ostrzegawczym i lekko oburzonym tonem, ale kiedy poczuł jak moje wargi zastępują dłonie, jedynie odrzucił głowę do tyłu i zaczął jęczeć. Zacisnął palce na prześcieradle, reagował naprawdę mocno na każdy ruch mojego języka, wydawał głośne westchnienie przy każdym najmniejszym muśnięciu, napiął wszystkie mięśnie, i rany, musiałam mieć chyba jakiś wrodzony talent, bo najwyraźniej cholernie mu się podobało. Zachęcona jego reakcją, zaczęłam pieścić go mocniej, wsuwać głębiej, a kiedy zaczął dochodzić i ewidentnie próbował mnie od siebie odsunąć przytrzymałam jego uda i pozwoliłam mu skończyć.
Leżał zakrywając twarz dłońmi a ja wciąż delikatnie go dotykałam.
- Ana… Wystarczy – odpowiedział po kilku chwilach, wplatając palce w moje włosy i odsuwając mnie od siebie. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam na niego ale wyglądał jakby zupełnie nie wiedział jak się zachować więc usiadłam na jego biodrach i wbiłam się w jego usta. Poczułam jego dłonie na swoich pośladach, talii, sunęły w górę i w dół, dotykał mnie nimi, masował, przytulając mnie mocno do siebie, po czym poczułam jak się podnosi. Oplótł moje nogi wokół swoich bioder, wstał ze mną, obszedł łóżko po czym położył mnie na materacu, górując nade mną. Był taki silny i taki idealny, chciałam wtopić się w niego, chciałam żeby we mnie wszedł i stworzył ze mną jedność, ale on jedynie przerwał nasz pocałunek i popatrzył na mnie uśmiechając się trochę bezczelnie.
- Teraz moja kolej – powiedział, a ja przecież nie zamierzałam z tym walczyć.
Kiedy poczułam usta Huntera między moimi nogami właściwie odleciałam.
Drżałam, kręciłam biodrami, zagryzałam palce aby nie krzyczeć, a i tak jęczałam nieprzyzwoicie głośno, a on pieścił mnie spokojnie i cierpliwie nic sobie nie robiąc z tego co jego język i usta wyprawiając z całym moim ciałem.
Wiele razy wyobrażałam sobie tą scenę – ja naga na łóżku, on między moimi udami, jego usta na mojej łechtaczce, jego język we mnie, ale nie potrafiłabym wyobrazić sobie tej rozkoszy jaką mi dawał, nie było na to szans. To trzeba było poczuć, aby potrafić sobie uzmysłowić.
Spojrzałam na niego, on zerknął na mnie. Widok jego błyszczących, srebrnych oczu, potarganych włosów i warg nabrzmiałych po tym jak mnie nimi pieścił niemal mógł wystarczyć abym doszła, ale jednak mimo wszystko potrzebowałam dotyku.
- Powiesz mi co chcesz, żebym zrobił abyś doszła? Mam robić to w ten sposób? – spytał i zaczął muskać moje wejście palcem, wsuwał go delikatnie i wysuwał.
- Tak – jęknęłam bezwstydnie, rozszerzając mocniej uda.
- A co z moimi ustami? – zapytał, kiedy wciąż pracował palcami, a jego usta znajdowały się boleśnie blisko, a jednak mnie nie dotykały.
- Gdzie…? - uśmiechnął się bezczelnie, drocząc się ze mną.
- Tutaj – dotknęłam palcem łechtaczki. Zaśmiał się cicho i w końcu znowu położył usta na mnie. Jego palce lekko przyspieszyły, po czym wyciągnął język i zaczął mnie lizać, a ja już po kilku chwilach takiej stymulacji poczułam że dochodzę naprawdę cholernie mocno.
Krzyknęłam chyba nieco zbyt głośno, ale nie umiałam się powstrzymać, zresztą jęczałam jeszcze przez długi czas, po czym pociągnęłam go za włosy, aby dać mu znać, że chce go wyżej, więc zaczął sunąć ustami w górę mojego ciała. Kiedy usadowił się w moich ramionach westchnęłam uśmiechając się do siebie i zacisnęłam wokół niego ramiona.
- Obiecaj mi, że to powtórzymy – wyszeptałam, na co zaśmiał się cicho.
- Myślę, że mogę ci to obiecać… - odpowiedział, więc niemal westchnęłam z ulgi słysząc że znowu nie żałuje i się nie zamartwia, a wręcz przeciwnie, jest gotowy na więcej.
Cóż, chyba nie mogłabym się cieszyć bardziej.
- Mieliśmy być bardzo, bardzo cicho – dodałam z udawanym przejęciem.
- Robiliśmy co w naszej mocy. Liczą się intencje – odparł, a tym razem to ja się zaśmiałam.
- Było cudownie – wyszeptałam po kilku minutach.
- Yhymmm – zamruczał, najwyraźniej powoli usypiając w moich ramionach.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też… - wyszeptał ale ewidentnie odpływał więc uśmiechnęłam się do siebie zadowolona z tego do czego między nami doszło.
I tego, że usypiał razem ze mną, po tym jak zrobiliśmy sobie dobrze, wcale a wcale nie zachowując się cicho, mimo tego że byliśmy w domu pełnym tych, którzy mogliby nas usłyszeć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro