Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Hunter – obecnie

Vinnie rozłożył swoje ogromne ciało na mojej małej kanapie. Jedna długaśna noga zsuwała się z siedzenia, więc oparł stopę na podłodze i próbował wcisnąć muskularne ramiona między puchate poduszki.

- Weź się ogarnij. Masz prawie dwa metry. Nie możesz tu spać…

- Nie zamierzam spać. Będę czytał, no i się uczył.

- Uczył?

Pokazał mi jakieś gigantyczne tomiszcze zatytułowane „ Nulla res tam necessaria est quam medicina”  więc wywróciłem oczami z lekkim zniesmaczeniem.

- Całe szczęście, że nie jestem lekarzem. Jesteś po trzydziestce, stary.

- Każdy z nas uczy się przez całe życie – odparł otwierając książkę z umiarkowanym zainteresowaniem..

- Okej, ale dlaczego nie na łóżku w sypialni?

- Nie wiem, nie będę z tobą spał w jednym łóżku, będzie ciasno nam obu. Ale doceniam propozycję… -  zaśmiał się i przeczesał palcami swoje czarne włosy.

Zazwyczaj jego fryzura była idealnie ułożona, no i zawsze chodził w koszuli oraz eleganckich spodniach, więc gdy leżał w koszulce i dresach, zupełnie potargany, wglądał prawie jak ten dzieciak, który pomagał mi całe życie gdy byliśmy chłopcami. Tylko jakieś pół metra większy i zdecydowanie mocniej umięśniony.

- Dlaczego? Boisz się, że będę cię molestował? – parsknąłem śmiechem i zrzuciłem jego nogę, aby usiąść na kanapie.

- Może gdybym miał śliczną buzię, zielone oczy, zgrabne nogi i całkiem spore cycki… Ale na swoje szczęście zupełnie nie wyglądam jak twoja Ana, hmm? – trącił mnie kolanem, a ja spojrzałem na niego z naganą, ale później przypomniałem sobie co zrobiłem i spuściłem wzrok zaciskając powieki.

- To aż tak widać?

- No ja myślę. Spójrz na mnie i na nią. Moglibyśmy różnić się bardziej? – odpowiedział ze śmiechem, a ja wywróciłem oczami – Jestem za duży i za twardy. Brak biustu i gigantyczny penis też nie ułatwiają sprawy. Jeśli chcesz kogoś, kto mógłby ci się z nią kojarzyć znajdę ci lepsze zastępstwo niż ja, stary…

- Och, zamknij się dupku. Wiesz co miałem na myśli.

Zaśmiał się gardłowo wlepiając czarne, skośne oczy w tą gigantyczną książkę.

- Widać – odpowiedział po prostu, a ja zamilkłem – Bardzo – dodał  po jakiś kilku chwilach, chyba tylko po to aby wkurzyć mnie jeszcze bardziej.

- Ja… Ona… - spojrzałem na Vinniego, a on odkleił oczy od książki i zerknął na mnie unosząc do góry ciemną brew. Vinnie był jedyną osobą, której opowiedzenie o tym co się stało w ogóle przychodziło mi do głowy. Ale chyba jednak nie miałem odwagi o tym rozmawiać.

To było tylko nasze – moje i jej.

Mogłem jej to pokazać, chciałem, pragnąłem tego. Musiałem.

Gdyby zrobił to jakiś obcy dupek umarłbym – dosłownie.

A gdyby ktoś znowu spróbował ją skrzywdzić… Zabiłbym najpierw jego, a później siebie za to, że do tego dopuściłem.

Kiedy usiadła na mnie okrakiem, niemal naga byłem bez szans. Jej usta i słowa sprawiały, że byłem twardy i obolały, od wielu miesięcy nie byłem z kobietą - nie umiałem, odkąd zobaczyłem Anę wtedy w kuchni, ponad rok temu – nie potrafiłem być z inną.

Te miesiące kiedy mieszkaliśmy razem, jej piękne, kuszące ciało  w skąpych koszulkach, jej piersi które czułem tak wyraźnie, jej uda, jej zapach… To wszystko doprowadzało mnie do szaleństwa przez długie miesiące. Wyprowadziłem się bo nie mogłem tego znieść, a moje ciało bolało z wciąż niezaspokajanej potrzeby. Nie pomagało to że ciągle robiłem sobie dobrze, a inne kobiety po prostu mnie nie interesowały. Nie podniecały mnie -  z Pen włącznie.

Byłem w dupie.

A kiedy jesteś na granicy erupcji po prostu się poddajesz.

„Naucz mnie, pokaż mi jak to jest być z mężczyzną… Z tobą będę bezpieczna” – proste? Proste.

Wystarczyła iskra, aby wybuchnął płomień – albo raczej jebany pożar. Wystarczył mi maleńki, najmniejszy argument abym się poddał i olał cały racjonalizm.

Wystarczyło jedno jej słowo, jedna mała prośba, abym roztrzaskał mur który budowałem przez miesiące i lata. Abym zaryzykował miłość moich przybranych rodziców, Tylera, wszystkich, którzy byli dla mnie drodzy i pomogli mi kiedy byłem na dnie. Wystarczył jeden dotyk, abym zaryzykował  wszystko.

I już. Stało się.

Ale było lepiej niż kiedykolwiek mogłem sobie wyobrazić. Ona była doskonała, a w momencie kiedy moje usta dotknęły jej słodkiego ciała dosłownie przepadłem. W myślach chyba ze sto razy powtórzyłem słowo „moja’ – jakbym był jakimś psycholem na dragach, napawałem się jej smakiem i tam jak wyglądała kiedy wiła się pode mną. Cholera nie powinienem się zgadzać. Naprawdę nie powinienem… Ale to działo się w dużej mierze poza moją kontrolą. Przyjemność którą mi dawała była otumaniająca – jakby coś mnie opętało.  I nie widziałem już możliwości odwrotu.

To musiałem być ja. Zmierzałem zadbać o jej bezpieczeństwo i odebrać jej dziewictwo umiejętnie i delikatnie – szepcząc jej do ucha to jaka jest piękna i jak bardzo ją kocham. Ja, a nie jakiś zboczony, napalony, obleśny kretyn, który wcześniej upiłby ją albo wykorzystał jej chwilę słabości.

Niech się wszyscy pierdolą. Nie pozwolę żadnemu z nich jej dostać. Nie było na to szans. Wizja Any z tym idiotą  - Connorem, między jej nogami do tej pory nawiedzała mnie w najgorszych koszmarach. Najchętniej wyrwałbym mu ten obleśny jęzor, aby trzymał go od niej z daleka. Nie zasługiwał na nią. Nikt nie zasługiwał.

A ci skurwiele którzy próbowali ją zgwałcić. Cholera, to był zupełnie nowy poziom nienawiści - połamałbym im ręce, wyłamał palce, wyrwał…

- Wszystko dobrze? Znowu wyglądasz dziwnie. Jakby coś ci odwalało –  Vinnie beznamiętnie przerwał moje krwawe przemyślenia,  nie odrywając wzroku od tej niedorzecznej książki.

- Och, wal się – prychnąłem i wstałem z kanapy – Chcesz tu spać, proszę bardzo.

Vince miał przenocować u mnie tylko jedną noc i przenieść się do hotelu, ponieważ kiedy postanowił polecieć ze mną do Montany zrezygnował z wynajmowania mieszkania w Nowym Jorku. Nie byłem pewien, ale chyba chciał na jakiś czas się wyciszyć i spróbować żyć w spokojniejszym miejscu, a z Ronan w Montanie pochodził jego tata – Victor, więc zakładałem że to z pewnością nie było to bez znaczenia. Vinnie natomiast jedną połowę życia spędził w Nowym Jorku, drugą w Tokio ponieważ jego mama - Rita Haru Yoshida była Japonką.

Tak więc mój przyjaciel miał prawo mieć dość dużych miast.

- Hunter? – Vince zawołał mnie w momencie, kiedy prawie wchodziłem do swojej sypialni, więc zerknąłem na niego przez ramię – Po tym przez co przeszedłeś powinieneś dostać jaką pomoc, wiesz o tym?

- Dostałem pomoc.

- Mam na myśli pomoc psychologa – wypalił, więc westchnąłem głośno

- Vince nie dopierdalaj mi, okej? Nie chcę znowu do tego wracać…

- Martwię się o ciebie..

- Niby dlaczego? Zachowuję się jak psychol?

- Nie, ale… Masz prawo wciąż czuć się zraniony. Jesteś najbardziej zranioną osobą jaką poznałem. Chciałbym abyś był szczęśliwy, ale najpierw musisz uporać się z tym gównem do końca. Mam wrażenie, że masz w sobie dużo… Tłumionych przez lata negatywnych emocji.

- Nie rób ze mnie mojego ojca, Vince – odpowiedziałem twardo.

- Nie masz nic wspólnego z tym skurwielem, Hunter – usiadł okrakiem na kanapie i splótł swoje dłonie między udami jakby był jakimś pieprzonym psychologiem – Chciałbym tylko abyś umiał rozmawiać o tym co cię boli.

- Zaczyna mnie boleć głowa od twojego gadania, bracie. Idę spać – odpowiedziałem i trzasnąłem za sobą drzwiami od sypialni.

Nikt mnie nie rozumiał. Nikt. Nikt nie rozumiał tego przez co przeszedłem, ani tego co musiałem robić przez lata, aby przetrwać. Sam nie rozumiałem tego co siedziało głęboko we mnie i bałem się tego. Ból, agresja, chęć krzywdzenia ludzi… Przerażało mnie to.

Bałem się co pomyślałaby Ana gdyby się dowiedziała. Zaczęła by się mną brzydzić? Bać się mnie? A gdybym jej opowiedział? Nie chciałby, aby ktoś taki jak ja ją dotykał?

Egoistycznie było trzymać mojego potwora uśpionego głęboko we mnie i udawać, że wcale go tam nie ma.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro