Rozdział 1
Ana
18 lat - obecnie
- Ana, chcesz jeszcze wódki z colą?
Rozejrzałam się po salonie pełnym ludzi, a przez myśl przeszło mi że rodzice pewnie mnie zabiją.
- Jasne - podałam swoją szklankę Connorowi, który nalał mi nieco zbyt dużo wódki w porównaniu do ilości Coli, ale nie zamierzałam protestować i to z kilku powodów. Otóż:
Dzisiaj moi rodzice polecieli na dwutygodniową podróż po Europie, więc miałam aż nadto czasu, aby wytrzeźwieć i posprzątać.
Również dzisiaj Hunter - facet który był dla mnie wszystkim, a przy okazji mój najlepszy przyjaciel którego znałam od momentu narodzin i kochałam odkąd pamiętałam - planował wprowadzić się do swojej nowej dziewczyny (pieprz się Penelopo, och jak ja cię nienawidzę!) - przynajmniej z tego co mówiła mi Sunny.
Podobnie właśnie dziś Connor wydawał mi się bardziej seksowny niż zwykle i być może to przez kolejnego wypitego drinka, ale zamierzałam się tego trzymać.
Ah no i za chwilę miały zacząć się wakacje. Niby zostało jeszcze kilka dni szkoły, ale wszystko miałam pozaliczane, a więc spokojnie mogłam się wyluzować i odetchnąć.
Idealny wieczór, aby sprawdzić granice w kwestii tego ile jestem wstanie wypić.
Pochłonęłam więc swojego drinka w rekordowym tempie, po czym schowałam twarz w dłoniach.
Rany, ależ bolała mnie głowa...
- Ana... - Connor dotknął mojej ręki i pochylił się nade mną niemal dotykając ustami mojego policzka. - Pójdziesz ze mną do swojego pokoju? Chciałbym żebyś pokazała mi ymmm... Zadanie domowe z fizyki.
- Nie mamy już zajęć z fizyki, głupku - parsknęłam śmiechem - Ale skoro nalegasz pokażę ci zadanie domowe - powiedziałam sugestywnie i wstałam z kanapy.
Nie wiedziałam co robię, ale wiedziałam że pewien facet i tak nigdy nie będzie mój. Będzie należał do cholernej, pieprzonej Penelopy - grającej na flecie księgowej (Penelopo, oby piersi obwisły ci do samej ziemi, a twoją twarz pokrył obfity wąs!)
Szłam na górę lekko się zataczając ale chyba podjęłam już decyzję. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Connor był najprzystojniejszym chłopcem w szkole, sportowcem o ciele Apolla, miał ciemne włosy i błękitne jak laguna oczy, a każda dziewczyna w zasięgu wzroku zerkała na niego z rozmarzeniem, kiedy chodził za mną jak posłuszny szczeniaczek.
Weszłam na korytarz kręcąc biodrami i wpadłam do swojego pokoju, a Connor natychmiast docisnął moje plecy do swojego wysokiego, umięśnionego ciała.
- Masz pojęcie jak cię pragnę, kochanie? - poruszył biodrami, a jego wzwód wcisnął się pomiędzy moje pośladki.
- Yhymmm - zamruczałam.
- Zrobię ci dzisiaj dobrze na tysiąc sposobów, nie masz pojęcia co chodzi mi po głowie... Kocham cię, wiesz o tym prawda?
- Yhyyy... - Że co?
Odskoczyłam od niego patrząc mu wymownie w oczy. Znaczy na tyle wymownie na ile byłam wstanie po wypiciu ponad pół litra wysokoprocentowego alkoholu. Ufff Connor kręcił się i miał dwie głowy więc to zdecydowanie było wyzwanie. Tak czy inaczej miałam nadzieję, że patrzyłam w odpowiednie miejsce, i nie wyglądałam dziwnie, ale w tym momencie właściwie i tak było mi wszystko jedno.
- Może nie przesadzajmy z ta miłością, Connie - odparłam dyplomatycznie wirując razem z kręcącą się podwójną (chwilami potrójną!) głową Connora.
- Ale...
- Ale możemy robić inne rzeczy, zamiast wyznawania sobie uczuć, prawda? - poruszyłam sugestywnie brwiami.
Connor nie wyglądał na zachwyconego ale i tak pokiwał głową.
- Jasne że możemy... Szkoda tylko, że nie czujesz tego co ja...
- Czuję inne rzeczy - dotknęłam swoich piersi, a po chwili zaczęłam zsuwać z siebie sukienkę i nim się obejrzałam zostałam w samej bieliźnie. W między czasie straciłam równowagę jakieś cztery razy, więc nie było to z pewnością szczególnie seksowne, ale Connie był niewzruszony, i chyba mu się spodobało, ponieważ padł przede mną na kolana i zaczął sunąc dłońmi po moich nagich udach.
- Jesteś piękna - wstał z kolan dotykając każdego fragmentu mojego ciała, jego szorstkie dłonie pieściły moje pośladki i talię, a usta odnalazły piersi. Poczułam jak rozpina mój biustonosz, który zsunął mi się z ramion, na co jęknął cicho i zaczął je masować w naprawdę przyjemny sposób. Cholera, Connie najwyraźniej wiedział jak pieścić damski biust! Znaczy, nikt nigdy wcześniej tego nie robił więc nie miałam porównania, ale było przyjemnie, więc dawał radę - Kocham cię - wyszeptał rozgorączkowanym tonem.
No matko, a ten znowu swoje!
- Dotykaj mnie - odpowiedziałam siadając na komodzie i oplatając go udami.
- Mogę cię tam pocałować?
- Gdzie?
- No wiesz...
- Jeśli chcesz...
- Bardzo chcę.
Osunął się ode mnie i spojrzał na mnie z uwielbieniem, a po chwili kucnął i rozszerzył moje uda. Poczułam jego ciepłe usta i lekko się spięłam, ponieważ właśnie wtedy mój wzrok nie wiedzieć czemu powędrował na zdjęcie stojące w ramce tuż koło mojego tyłka. Stałam na nim z Hunterem. Byliśmy dzieciakami, on obejmował mnie ramieniem uśmiechając się szeroko, a ja wtulałam się w jego talię wyraźnie wniebowzięta. Zdjęcie było zrobione na plaży podczas naszych pierwszych wakacji nad morzem. Właśnie wtedy nauczył mnie pływać i bawił się ze mną rzucając mnie w fale.
- Chciałbym cię poczuć mocniej, mogę je zdjąć? - usłyszałam głos Connora, który muskał mnie wargami powodując przyjemne mrowienie, więc zacisnęłam oczy, aby nie patrzeć na kogoś z kim miałam jak dotąd niemal wszystkie swoje pierwsze razy - pierwsze zakochanie, pierwsza jazda na rowerze, pierwsze łyżwy i rolki, pierwszy taniec i gra na gitarze, pierwszy całus którego udało mi się ukraść pod pretekstem roztrzaskanego kolana - co prawda krzywił się tak strasznie, że na pewno mu się nie spodobało, ale co mi tam pierwszy buziak był jego i tylko to się liczyło... Ach, to były czasy...
Ale ten pierwszy raz miał nie miał być jego. Poczułam jak łzy napływają mi pod powieki, ponieważ alkohol pomagał ale i przeszkadzał. Przez niego poczułam się jeszcze bardziej rozchwiana - w każdym znaczeniu tego słowa więc
- Kochanie pomożesz mi...? - wyszeptał Connie zsuwając materiał, więc podniosłam pośladki a w głowie kręciło mi się tak bardzo że ledwo utrzymywałam równowagę na tej cholernej, niewygodnej komodzie.
Właśnie wtedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a mój wzrok powędrował do wysokiego chłopaka z bezgranicznym szokiem wymalowanym na jego przystojnej twarzy. Momentalnie poczułam przyspieszone bicie serca i chmarę dziwnych owadów fruwających w okolicy mojego podbrzusza.
- Cholera - zakrył oczy jakby za nic w świecie nie mógł znieść widoku tego co zobaczył - Tylko ja mam takie pieprzone szczęście. Najpierw Sunny teraz do cholery ty! Ana, zakryj się!
Zasłoniłam nagie piersi dłońmi, a Connor wstał i wyglądał jakby chciał rzucić się na Hutera z pięściami.
Hunt zerknął na mnie ze skrzywioną miną, kręcąc głową z dezaprobatą zawiedzionego rodzica - jak to miał w zwyczaju, po czym podszedł do nas szybkim krokiem.
- Wypierdalaj, albo cię połamię - warknął do Connora.
- Sam wypierdalaj...
- Nie mów tak do niego, to jego dom - odpowiedziałam Conniemu, a on zerknął na nas z dezorientacją
- Słyszałeś ją. Wypieprzaj - Hunt popchnął Connora w kierunku drzwi i zaczęli gromić się wzrokiem.
- Connor wyjdź, pogadamy jutro.
- Jesteś pewna?
- Tak, jestem. Idź już...
Connie zabrał swoją koszulkę, którą zdążył zdjąć, czego nawet nie zarejestrowałam i wyszedł rzucając Hunterowi ostatnie, mordercze spojrzenie.
Hunt zatrzasnął za nim drzwi z takim hukiem, że aż złapałam się za głowę zakrywając uszy.
- Ana do cholery, zakryj się!
Znowu przeniosłam dłonie na piersi gapiąc się martwo w podłogę.
- Co to było?
- A nie widać?
- Twoi rodzice wyjechali zaledwie dzisiaj, a ty robisz w domu taką masakrę? Na dole było ze trzydzieści osób.
- Było?
- Tak było, ponieważ kazałem wszystkim wypieprzać.
- Super... - westchnęłam przewracając oczami - Można powiedzieć dlaczego? O co ci chodzi?
- Może o to że jesteś jeszcze dzieciakiem... A to wszystko... Ten alkohol, ten nagi facet między twoimi nogami, ci pijani ludzie obmacujący się na kanapach w salonie...
Zamknęłam oczy myśląc, że jeśli jeszcze raz nazwie mnie dzieckiem to zacznę krzyczeć.
- Wyglądam ci na dziecko, Hunter? - odsłoniłam swoje nagie piersi i zeskoczyłam z komody poprawiając moje koronkowe, czarne majtki.
- Masz natychmiast przestać, ubierz się do cholery, bo nie ręczę za siebie - warknął ze wściekłą miną.
- O proszę, nie ręczysz za siebie? To coś nowego. Zawsze jesteś taki opanowany - parsknęłam śmiechem zaplatając ręce na piersi.
- Ana ostatni raz powtarzam, ubierz się albo przynajmniej zakryj, to co robisz jest niesmaczne i przekraczasz wszelkie granice przyzwoitości - odparł zimnym tonem, a ja poczułam głupie łzy w oczach.
- Skoro jestem taka niesmaczna i przekraczająca granice to chyba powinieneś już wyjść. Założę się, że Penelopa w przeciwieństwie do mnie jest bardzo smaczna, prawda?
- Błagam cię, nie zaczynaj - rzucił w moją stronę znalezionym na fotelu t-shirtem więc założyłam go na siebie. To była moja ulubiona szara koszulka z czarnymi poziomymi paskami na rękawach z logo mojej ukochanej Columbii.
- Mam osiemnaście lat Hunter. Nie jestem dzieckiem czy ci się to podoba czy nie i mam pełne prawo uprawiać seks, organizować imprezy i spotykać się ze znajomymi. Okej teoretycznie nie mogę jeszcze pić alkoholu, ale nie oszukujmy się ty też w moim wieku już nie raz byłeś pijany...
- Nieprawda. Brzydzę się alkoholem. Okej upiłem się ze dwa razy w życiu czego żałuję i więcej nie zrobię - odparł dziwnym tonem i automatycznie dotknął smukłymi palcami swojej pobliźnionej szczęki.
Siłą rzeczy podeszłam do niego i objęłam go w talii.
- Przykro mi kochanie, że tyle przeszedłeś, wiem że alkohol źle ci się kojarzy ale ja go nie nadużywam... - przycisnęłam się do niego mocniej, a on cały zesztywniał.
- Kochanie? Poważnie?
- Rany, a co w tym złego? Nie kochanie w sensie kochanie, czy też kochanie w dziwnym sensie, tylko normalne, zwyczajne kochanie. Mama na wszystkich mówi kochanie i jakoś nie sapią.
- Nie sapę.
- To o co ci chodzi?
Odsunęłam się od niego odrzucając do tyłu włosy.
- Tu nie chodzi o mnie Ana. Chodzi o ciebie - odrzekł z powagą, więc po raz kolejny wywróciłam oczami.
- Więc daj mi spokój i żyj swoim życiem. Nie jest dzieckiem, a nagi facet między moimi nogami jest bardzo mile widziany. Nie zamierzam być dziewicą do czterdziestki, przykro mi.
- Naprawdę? Mile widziany? Czyli jest ci obojętne kto to zrobi?
- Możesz się tym zająć jeśli masz ochotę... - rozłożyłam ręce i niemal fizycznie czułam jego oburzenie, poważnie, niemal westchnął z trwogą, a ja prawie parsknęłam śmiechem. Prawie. - Właściwie to doskonały pomysł. Ufam ci, kochamy się, spełniasz wszystkie wymagania. Nie będzie bezmyślnego pieprzenia z byle kim podczas rozdziewiczania i wszyscy będą zadowoleni.
Wsadziłam sobie do ust gumę do żucia, która leżała na moim stoliku i odwróciłam się w jego stronę. Gromił mnie tak surowym spojrzeniem że nie widziałam takiej miny nawet u swojego ojca, w momentach ekstremalnego wyprowadzenia z równowagi.
- No co?
- Myślisz, że to zabawne?
- Myślę, że to genialne - pokazałam na niego placem, więc zacisnął szczękę tak mocno że niemal słyszałam zgrzytanie jego zębów - Okej, czyli wnioskując po twojej minie sugerującej stan przedzawałowy mogę się domyślać, iż nie zmierzasz wziąć na siebie tej odpowiedzialności?
- Przeginasz Ana.
- Ja przeginam... Yhmm... Ale wiesz co? Mogę być nieco sfrustrowana, być może dlatego że niejaki Connor, któremu kazałeś, cytuję: „wypierdalać bo go połamiesz", właśnie miał dać mi orgazm za pomocą swojego języka, co z pewnością byłoby bardzo przyjemne i odstresowujące. Skoro kazałeś mu przestać, i przez ciebie wciąż jestem w seksualnej dupie, to może zająłbyś się tym osobiście? - wiedziałam jak bardzo go denerwuje każde wypowiedziane przeze mnie słowo, ale nie zajrzałam przestawać z wielu różnych powodów. Otóż:
Zabraniał mi sypiać z facetami, zasłaniając się moim młodym wiekiem, podczas gdy miałam już osiemnaście lat i rosnące potrzeby w tej kwestii.
Sam sypiał i to zapewne regularnie z nijaką Penelopą (tak do cholery, Penelopą!) będącą grającą na flecie księgową (tak, księgową i tak - na pieprzonym flecie!), z którą ponoć miał zamieszkać w małym domku na przedmieściach Nowego Jorku (zaraz zwymiotuję!!!)
Traktował mnie protekcjonalnie, z przymrużeniem oka, jakbym nie zasługiwała na to aby brać mnie na poważnie, bo w końcu taka ze mnie niedojrzała „gówniara".
Nie patrzył na mnie jak kobietę - którą przecież się stałam, a jednocześnie widział jak bardzo się zmieniłam podczas jego nieobecności i reagował coraz gorzej na naszą bliskość.
Był absolutnie nieosiągalny, jednocześnie będąc najprzystojniejszym facetem jakiego kiedykolwiek widziałam
No i jako wisienka na torcie podpunkt numer sześć - kochałam go sowim niedojrzałym, dziecinnym sercem oddając mu całą, tak niewiele wartą w jego oczach miłość, którą czułam każdym zakamarkiem mojej duszy i ciała.
Zapewne natychmiast przyszła Wam do głowy miłość romantyczna, prawda? Otóż miłość do Huntera była zdecydowanie bardziej złożona niż jakieś tam romantyczne bzdety, chociaż oczywiście ta część mnie również należała do niego. Ale ponad to... Był najlepszym przyjacielem, bratnią duszą, chciałam mieć go dla siebie, owszem, ale gdyby ktoś zapytał mnie jakim rodzajem miłości go kocham najpewniej odpowiedziałabym, że każdym. To było skomplikowane i proste zarazem. Nie umiałam zrozumieć co czułam jednak wiedziałam, że czułam bardzo, bardzo dużo.
Tak, byłam w metaforycznej dupie.
I to bardzo, bardzo głęboko.
- Ana? Słyszysz mnie? - sapnął wyraźnie poirytowany, więc znowu wywróciłam oczami domyślając się że coś do mnie mówił.
- Możesz powtórzyć?
- Nie przeganiałbym stąd tego dupka, gdyby sytuacja była inna. Jesteś pijana. Powinnaś być trzeźwa kiedy podejmujesz tak ważny krok, tu nie chodzi o to co robisz, tylko w jaki sposób to robisz - dodał dyplomatycznie wskazując na mnie oskarżycielsko palcem
- I dobrze. Chce być pijana i mieć to w końcu z głowy. - wypaliłam nie mogąc spojrzeć mu w oczy.
- Co ty mówisz? Dlaczego?
- Jestem ostatnią dziewicą w klasie - powiedziałam na głos, w myślach dodając „ a jedyny facet z którym chciałabym to zrobić na trzeźwo jest zajęty, i nigdy nie spojrzy na mnie jak na kobietę"
- I bardzo dobrze - odpowiedział, więc ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Spałeś z kimś w moim wieku?
Hunt rozchylił usta, ale po chwili je zamknął.
- No właśnie...
- To nie ma znaczenia, co ja robiłem.
- Och jasne, tobie można było robić wszystko. Ja muszę być grzeczna i powściągliwa, trzymać chłopców na dystans, szanować się... ogóle co to znaczy „szanować się"?
- To znaczy, że pozwalasz sobie na bliskość z kimś wartościowym, dla którego wiele znaczysz.
- Connor codziennie powtarza mi, że mnie kocha - wzruszyłam ramionami.
- Poważnie?
- Tak.
- A ty? Kochasz go?
- No co ty - zaśmiałam się i poczułam się podle - Źle to zabrzmiało... Czy ja go... Wykorzystuję? - Usiadłam na łóżku, a głowa bolała mnie coraz bardziej.
- Nie znam waszej relacji, żabko - udobruchany Hunter przysiadł koło mnie i spojrzał na mnie z powagą.
- Strasznie mnie lubi, mówi że mnie kocha, robi wszystko aby być blisko mnie i cały czas chce mnie dotykać...
- Jak to dotykać?
- Normalnie.
- Podoba ci się to?
- Chyba tak. Jest bardzo przystojny, szaleje za mną. To chyba dobry pomysł...
- Jesteście razem?
- Nie... Nigdy o tym nie rozmawialiśmy.
- Więc może czas poruszyć ten temat?
- Może...
- Ale pamiętaj, jeśli tego nie czujesz, daj sobie spokój okej?
- Tak, w porządku.
Poklepał mnie po ręce i wstał ruszając do wyjścia.
- Serio?
- Co serio?
- Wygoniłeś wszystkich i zostawiasz mnie samą?
- To co mam zrobić?
- Zostać?
- Pen na mnie czeka.
- A okej. Penelopa, jasne. W takim razie zadzwonię do Connora i przeprowadzę z nim tę rozmowę o której wspominałeś.
- Powinnaś być trzeźwa podczas takiej dyskusji.
- Wiesz co? Pilnuj siebie i Penelopy, Hunter.
Wstałam i wkroczyłam do swojej łazienki nie oglądając się na niego, po czym weszłam pod prysznic. Tak strasznie kręciło mi się w głowie, że prawie się wywróciłam, ale jakimś cudem wykąpałam się, wyszłam spod prysznica w jednym kawałku i wymaszerowałam z łazienki, po czym krzyknęłam z zaskoczenia widząc Huntera siedzącego na moim łóżku, którego zupełnie się nie spodziewałam.
- Cholera, Ana!
- No co?!
- Czemu znowu jesteś naga!?
- Nie miałam pojęcia, że tu będziesz!
- Kazałaś mi zostać...
Złapałam za ręcznik i oplotłam go wokół swoich piersi.
- Myślałam, że i tak wyjdziesz. Poza tym nie kazałam tylko prosiłam.
-Okej, zostanę. Pogadamy o tym wszystkim - westchnął z rezygnacją i wyciągnął z szafy drugi ręcznik - Idę się umyć, a jak wrócę błagam, bądź ubrana, okej?
- Yhymm - wymruczałam padając na łóżko, a karuzela w mojej głowie niebezpiecznie przybrała na sile w momencie w którym zamknęłam oczy.
Usłyszałam jak Hunter zatrzaskuje za sobą drzwi i dotknęłam swoich ust. Przygryzłam golną wargę i zaczęłam sunąc dłonią po mojej wilgotnej szyi. Nie wytarłam się gdy wyszłam spod prysznica być może dlatego że było gorąco, albo dlatego że nie miałam na to siły, nie wiem, ale teraz podobało mi się to że byłam mokra.
Rozplotłam ręcznik który zsunął się z mojego ciała i dotknęłam moich wrażliwych piersi, wyobrażając sobie silne męskie dłonie. Jedną ręką wciąż trzymałam na piersi, a drugą zaczęłam sunąc po brzuchu aż w końcu znalazła się między udami.
Cholera, strasznie potrzebowałam... więcej. Wyobraziłam sobie więc to co chciał zrobić mi Connor, to jaki byłby jego język, gdyby mnie nim dotykał. A że nikt nie miał tak zmysłowych ust jak Hunter, nim zdążyłam zareagować, obejrzeć się i jakkolwiek zastanowić - siup i jego obraz wskoczył na miejsce Connora i jego usta wylądowały na moim ciele.
Powiedzieć że nie byłby zachwycony gdyby się dowiedział, to grube niedopowiedzenie. Zapewne wpadłby w szał, a jego umoralniający monolog zdążyłby mnie uśpić ze trzydzieści razy, ale przecież nie było szans na to aby się domyślił, więc nie zamierzałam tego analizować, chciałam po prostu dojść, a to była najszybsza metoda. Wiem co mówię - nie raz mi się już przytrafiło - chcąc nie chcąc.
Dotykałam się coraz intensywniej, rozszerzyłam mocno uda i wzdychałam z przyjemności, na pograniczu orgazmu...
- Tak, tak, proszę nie przestawaj - wyjęczałam do Huntera, który w mojej wyobraźni pieścił mnie z prawdziwym zaangażowaniem i nawet nie do końca rejestrowałam czy mówię to na głos czy może tylko w myślach. Jęczałam coraz głośniej, dotykałam się coraz bardziej bezwstydnie i zadrżałam z rozkoszy, kiedy orgazm odebrał mi oddech. - Ooo tak, tak bardzo tego potrzebowałam, kochanie - o wow, ależ byłam pijana! Otworzyłam oczy z lekkim zażenowaniem i wyrzutami sumienia. Biedny Hunter. Dobrze, że przynajmniej nie jęczałam jego imienia, to dopiero byłby wstyd. Ponad to w życiu nie gadałam do siebie podczas...
Mój wzrok spoczął na nikim innym, tylko wspomnianym wyżej Hunetrze który stał jak wmurowany w otwartych drzwiach mojego pokoju i gapił się na mnie z również wspomnianym wcześniej przedzawałowym wyrazem twarzy.
- Ja... Ja... - wybąkał i odwrócił się gwałtownie zderzając się z futryną. I to dosłownie. Walnął się tak mocno, że skoczyłam na równe nogi widząc jak rozciął sobie głowę a cienka strużka krwi zaczęła sunąc powoli po jego czole w kierunku nosa.
- O Boże! Nic ci nie jest?!
Dopadłam do niego biorąc jego twarz w dłonie.
- Ana, miałaś się ubrać...
- Czy to naprawdę teraz takie ważne?! Wykrwawiasz się!
- Nic mi się nie stało...
Pobiegłam do łazienki po opatrunek i coś do dezynfekcji, a po drodze zarzuciłam na siebie swój krótki, czarny szlafrok, aby Hunter nie dostał dodatkowo zawału. I tak był wystarczająco poszkodowany!
Mój biedny...
Wpadłam z powrotem do pokoju popychając go na swoje łózko na które upadł z impetem.
Boże co tu się działo? Zachowywałam się jak wariatka, ale on krwawił!
- Ana, uspokój się - odezwał się do mnie racjonalnym tonem, jak to miał w zwyczaju.
- Przepraszam... - poczułam, że zaraz się poryczę widząc ranę na jego głowie. Pocałowałam go w policzek - Przepraszam - później w czoło - Przepraszam - no i w nos, a później w drugi policzek, raz nawet trafiłam w oko.
- Nic się nie stało, to przecież ja zrobiłem - zaśmiał się i przyłożył opatrunek do czoła.
- Ale prze mnie...
- Nieprawda... Znaczy faktycznie nie spodziewałem się ciebie w takiej sytuacji... No i miałaś się ubrać. Ale sporo wypiłaś, więc umówmy się że to się nie wydarzyło, okej?
Pokiwałam głową przyglądając się niewielkiemu rozcięciu. Na szczęście było płytkie i powierzchowne więc z pewnością nie wymagało interwencji lekarza, ale i tak się martwiłam. Zdezynfekowałam ranę, opatrzyłam ją, a na końcu przykleiłam plasterek i przytuliłam go mocno.
- Kocham cię jak przez cały wszechświat i z powrotem - powiedziałam, kiedy wpasowaliśmy się w swoje ramiona.
- A ja ciebie jak milion miliardów i jeden - zaśmiał się, więc uśmiechnęłam się szeroko.
- Dziękuję, że zostałeś.
- Dziękuję, że nie jesteś wściekła za popsucie twojego wieczoru.
- Nic nie popsułeś. Naprawiłeś, jak zwykle. Właściwie teraz jest znacznie lepiej - wzruszyłam ramionami i przytuliłam go mocniej.
- Idziemy spać? - spytał unosząc brew.
- Ze mną możesz zapomnieć o spaniu. Będziemy się przytulać i gadać aż padnę z wycieńczenia i nadmiaru alkoholu we krwi.
- Obawiam się, że powoli zaczynasz trzeźwieć.
- O nie.
- O tak.
- Więc pogadamy na trzeźwo.
Hunter westchnął ale usadowił się w poduszkach.
- Niech ci będzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro