Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1


Historyk uniósł brwi, gdy nowoprzybyły usiadł obok niejakiego Geralta- policjanta, którego Vilgefortz po prostu nie znosił. Codziennie ten siwy pies zatrzymywał go w tym samym miejscu pod tym samym zarzutem. Podobno światła jego samochodu były „nie takie jak trzeba". Przynajmniej trzy mandaty w miesiącu. Skrzywił się na wspomnienie własnej próby zgłoszenia Geralta za nękanie. Nie wyszło. Gdy zadzwonił na policję, odebrał ten sam znienawidzony glina.

Powoli nauczyciel upewnił się, że nikt na niego nie patrzy i założył słuchawki. Nie lubił takich bzdurnych spraw. Niech inni to załatwią. Jak dla niego mógł być nawet gej.

Spojrzał na tego całego Regisa, który w tym czasie oczarowywał wszystkich zabranych.

Właściwie, czemu nie porobić sobie z tej sytuacji jaj?

- Jestem za gejem.- powiedział na tyle głośno, że wszyscy ucichli.

Każdy patrzył w jego stronę. Keira ukryła twarz w dłoniach i chyba tylko, dlatego, że nie chciała go zostawiać na pastwę tych bestii rzekła:

- Ja też go popieram.

Reszta rodziców popatrzyła po sobie. Jeśli Metz tak mówi to chyba musi być coś na rzeczy.

Po chwili w pokoju dało się słyszeć cichy pomruk aprobaty. Za Keirą zawsze szły tłumy matek.

Regis uśmiechnął się promiennie.

- Więc, jeśli problem został rozwiązany to może zaparzę herbaty? I mam ze sobą blaszkę sernika.

To przekonało wszystkich do końca. Może i homoseksualista, ale jeśli ma sernik to wszyscy już go lubią.

Policjant uśmiechnął się do nauczyciela. Podszedł i nachylił się nad nim.

- Dzięki Vilgefortz. Praca dużo dla niego znaczy, a bez ciebie Keira nigdy by się nie zgodziła. Ominie cię mandat w tym miesiącu.

Vilgefortz grzecznie pokiwał głową i kazał mu spadać.

A sernik był wyborny.

Zaledwie parę minut później przedszkolankę otoczyły panie prosząc o przepis.

Nauczyciel spokojnie siedział ignorując spojrzenia Keiry i wychowawcy maluchów.

Wiedział, że według tej blond wiedźmy powinien czuć się winny, ale jemu chciało się tylko sikać.

- Hej, Keira- syknął- gdzie mają tu toaletę?

Kobieta obrażona wzruszyła ramionami.

- Idź i sobie poszukaj.

Wstał nie zamierzając się prosić. Da sobie radę z tym zadaniem. To nie może być takie trudne.

Po kwadransie szukania i błądzenia zatrzymał się zrezygnowany. Jak można nie znaleźć toalety w takim miejscu?

Jak gdyby na zawołanie pojawił się zarządca tego mikro-mordoru.

- Czegoś pan szuka?

- Tak, miejsca, w którym mógłbym spokojnie opróżnić pęcherz- odpowiedział kpiąco.

Regis uśmiechnął się szeroko.

- Można się tu pogubić, co? Pokażę panu.

Vilgefortz spojrzał na niego pytająco. Był dziwnie przyjazny i chyba go śledził. Ten człowiek jest dziwny.

- Może skończymy z tym „panem"? Chyba jesteś starszy.

Czarnowłosy mężczyzna skinął głową. Szli chwilę w ciszy, gdy nauczyciel wychowania przedszkolnego odezwał się ponownie.

- Geralt dużo o tobie opowiadał... Właściwie to narzekał... Vilgefortz, tak? Hmm... Chciałbym ci podziękować...Wiem, że...

Drugi nauczyciel położył mu dłoń na ramieniu. Popatrzyli sobie w oczy stojąc po środku ciemnego wąskiego korytarza ze ścianami oblepionymi dziecięcymi rysunkami.

- Daj spokój. Nie ma, za co. Wydajesz się być równym gościem, a ja nie mam zbyt wielu uprzedzeń do... Homoseksualistów.

Regis bez uprzedzenia zamknął go w mocnym uścisku. Vilgefortz czuł, że pan przedszkolanka drży.

- Dziękuję ci. To dla mnie naprawdę ważne.- powiedział lekko łamiącym się głosem.

- Napiłbyś się ze mną soku z marchwi? – zapytał.

Nauczyciel odsunął się delikatnie.

- Jasne, ale najpierw musisz zaprowadzić mnie do tej toalety.

***

- Co ty sobie myślałeś Vilgefortz?! Mieliśmy go odwołać a ty mówisz, że go popierasz! Gdyby nie ja rozszarpaliby cię wtedy na strzępy! – wrzeszczała Keira prowadząc samochód.

- Tak, tak już to mówiłaś.- odrzekł patrząc w lusterko.

- Jak myślisz Keira, czy można zmyć farbę z włosów?

Spojrzała na niego. Różowa czupryna była pozostałością po zabawie karnawałowej. Stefan uprosił ojca by ten przebrał się za Balonową Księżniczkę. Vilgefortz zgodził się tylko, dlatego by pokazać, że jest lepszym ojcem niż Filippa. Czy się udało? Chyba tak, bo nie dzwoniła przez następny tydzień.

- Możesz ogolić się na łyso. To powinno pomóc. Zmieniając temat. Co tak długo robiłeś z tym facetem? – zapytała podejrzliwie.

Vilgefortz chciał jej jakoś dopiec, ale raczej będzie trudno jeśli to nie jest seksowna przedszkolanka tylko nie mniej seksowny pan przedszkolanka.

- Umawiałem się na randkę- odpowiedział niby mimochodem.

Keira gwałtownie zahamowała o mało nie powodując wypadku.

- Nie odzywam się do ciebie paskudo.- stwierdziła tylko i już więcej się nie odezwała.

***

Jeśli biedaczka myślała, że to koniec zawodu na dziś to się myliła. To, co zastali w domu Keiry przekraczało poziom dopuszczalności. Pokój dzieci był umazany szminką, a Lambert siedział z chłopcami w sukienkach dziko się śmiejąc.

Gdy zobaczyli minę pani domu śmiech się skończył.

- Lepiej żebyś miał dobre wytłumaczenie Lambert. To moja ulubiona sukienka.

***

Późną nocą Vilgefortz przeklinał jeszcze swoje dzisiejsze słowa. Był pewien że z tego nie wyjdzie nic dobrego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro