Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

╰☆☆ 021 ☆☆╮

Dormitorium Ślizgonek tamtego dnia wrzało. Więcej - cały Hogwart wrzał. Neptun zdarzyło się widzieć dziewczęta, które już od rana zaczynały przygotowania. Ona jednak, jak zwykle zresztą, brała to na dystans. Dopiero wpół do siódmej wieczorem postanowiła opuścić szkolne błonia, na których się skryła, i powędrowała do wskazanej wcześniej przez Maude łazienki. Kiedy otworzyła skrzypiące drzwi, aż uderzył ją hałas. Najwidoczniej nie tylko one dwie miały pomysł, żeby tutaj przyjść. Duże lustra i dostępność dla uczennic wszystkich domów były w zasadzie dosyć atrakcyjną cechą.

— Czyli jednak przyszłaś. — Usłyszała głos Krukonki obok siebie i nim zdążyła się obejrzeć, dziewczyna pociągnęła ją za nadgarstek. Usiadły gdzieś w kącie, razem z Angeliną Johnson oraz Alicją Spinnet. Dopiero teraz Neptun mogła się przyjrzeć starszej koleżance. Maude wyglądała prześlicznie i całkowicie nie przypominała standardowej siebie. Zniknęła chłopczyca o burzy brązowych loków. Teraz jej ciemne kosmyki były wyprostowane i opadały na ramiona, przywodząc na myśl taflę. Stawiała jednak na minimalizm, jeśli chodzi o makijaż. Callos twierdziła, że słusznie - Maude była bowiem dziewczyną przepiękną. Jedynym wyrazistym akcentem w jej makijażu była złota kreska, która znakomicie podkreślała oko.

— Co my tu mamy... — zamyśliła się Krukonka, chwytając twarz czwartoklasistki. — Nie będziesz się czuła z kilo tapety na tej ślicznej twarzyczce. Tak jak ja. — Shacklebolt poklepała ją po policzku. Spojrzała sugestywnie na Angelinę, która nakładała właśnie podkład.

— Przestań gadać, pomaluj jej rzęsy, nałóż puder i miejmy to z głowy. To jeszcze dzieciak. — Alicja zastukała paznokciami w kafelki. W odpowiedzi Maude wytknęła jej język.

Neptun czuła się obca wśród wszystkich dziewczyn, którym szykowanie się przed lustrem zajmowało tyle czasu. Dziwacznie się czuła również, kiedy zobaczyła efekt pracy starszej koleżanki. Jej makijaż był ograniczony do minimum - oprócz ust, które przyjęły barwę czerwoną. Może uczucie, które się w niej kłębiło było dziwaczne, ale nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nigdy nie sądziła, że może wyglądać...ładnie. Resztę czasu, który pozostał przesiedziała, wpatrując się w to, jak Maude malowała koleżanki. Ruchy jej dłoni były sprawne i wykonywały kolejne etapy z ogromną precyzją. Neptun oglądała to z fascynacją.

Za piętnaście ósma Neptun weszła do swojego dormitorium. Odetchnęła z ulgą, kiedy dostrzegła, że wszystkie dziewczęta już opuściły sypialnię. Spokojnie się przebrała i wsunęła na nogi czarne pantofelki. Przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że chyba pierwszy raz w życiu się sobie podoba.

Jej zdanie najwidoczniej podzielił George, gdyż na jej widok uśmiechnął się szeroko.

— No, w końcu wyglądasz jak na młodą damę przystało — powiedział, a następnie ucałował jej dłoń. Neptun wiedziała, że był to tylko gest grzeczności, ale mimo to zarumieniła się.

Callos uświadomiła sobie, że prawdopodobnie jest obiektem plotek, ale tamtej nocy ją to nie obchodziło. Była taka szczęśliwa...

— Zatańczysz? — zapytał Weasley, kiedy na parkiet wkroczyła czwórka reprezentantów.

— Ja nie tańczę... — odpowiedziała, ale nim zdążyła się zorientować, George pociągnął ją za sobą. Ślizgonka, mimo wsłuchiwania się w odgrywaną melodię, co rusz przydeptywała partnerowi buty albo gubiła rytm.

W ciasnym salonie rozległ się dźwięk melodii odgrywanej ze starego gramofonu. Za oknem szalała śnieżyca, a mała Neptun obserwowała wirujące za oknem płatki śniegu, które wiatr porywał do tańca. Siedmiolatka odwróciła głowę od szyby, słysząc muzykę.

Remus dogasił papierosa i spojrzał na córkę. Nie miał w zwyczaju palić, ale Sztokholm tak na niego działał.

— Zatańczymy? — spytał, odpychając się od stołu.

— Nie umiem tańczyć, tato. — Neptun nadęła policzki.

— Ja też nie. — Lupin uśmiechnął się do niej i złapał ją za ręce.

Na wspomnienie tamtego wieczoru, Callos uśmiechnęła się bardziej. Spojrzała w oczy George'a i poczuła, że przechodzi ją dreszcz. W jego spojrzeniu było coś...elektryzującego. Nagle zdała sobie sprawę, jak blisko byli. Przeniosła wzrok na dłonie. Ich palce były splecione. Czuła pod opuszkami skórę chłopaka - jego ręce były szorstkie i ciepłe, równie piegowate jak reszta ciała. Pachniał szarlotką – Neptun miała ochotę wtulić się w jego koszulę i wdychać ten zapach.

— Faktycznie, tancerka z ciebie mierna — zaśmiał się, gdy piosenka się skończyła. — Teraz będzie coś mniej wymagającego — dodał i pociągnął ją pod scenę. W akompaniamencie oklasków przywitali Fatalne Jędze.

Neptun nigdy się tak nie czuła. Skakała, śmiała się, była nadzwyczaj rozmowna i prawie nie schodziła z parkietu. Prościej - kompletnie nie przypominała siebie. Wyglądało to tak, jakby ktoś podmienił zwyczajną Ślizgonkę na kogoś innego - a może była to po prostu kwestia kilku łyków Ognistej Whiskey, którą zwędziła z bliźniakami ze stołu. Nieważny był powód tej nagłej zmiany - tamta noc stanowiła chyba najszczęśliwszą w dotychczasowym życiu dziewczyny.

Podczas ostatniej piosenki, Neptun i George pozwolili sobie na taniec przytuleni. W sali pozostały tylko najwytrwalsze osoby - a wśród nich może kilku Ślizgonów, którzy i tak nie interesowali się czwartoklasistką. Wraz z ostatnimi taktami melodii, bal oficjalnie się zakończył. Pozostała garstka uczniów udała się do łóżek - oni jednak mieli inne plany. Nikt raczej nie zwrócił uwagi, kiedy zamiast skręcić do lochów czy na wieżę Gryffindoru, zniknęli gdzieś w głębi ciemnego korytarza. Szatynka czuła, jak alkohol napędza ją do działania i nie pozwala na senność. Wędrowała z Weasleyem pomiędzy obrazami, które co jakiś czas fukały na nich, oburzone, że ktokolwiek miał czelność je wybudzić. Oni jednak zbywali to śmiechem.

Nagle jednak usłyszeli za sobą syczenie kota. Odwrócili się, a w ciemności mignęły złote ślepia. Pani Norris wpatrywała się w nich, jak gdyby osądzającym wzrokiem. Jej obecność na korytarzu zwiastowała jedno - Filch był blisko. Neptun przełknęła głośno ślinę i rozejrzała się spanikowana. Nim jednak zdążyła pomyśleć, chłopak pociągnął ją za ramię i wepchnął do jakiejś klasy.

Księżyc zaglądał przez okno, jak gdyby zaciekawiony tą sytuacją. Mieli szczęście - w klasie znalazła się stara szafa, która mogła być ich skrytką. Rudzielec wepchnął ją do środka i sam wpakował się obok. Ledwo zdążył zamknąć drzwi, kiedy do klasy wpadł woźny.

Ich twarze znajdowały się milimetry od siebie, a jedyne, co w tej chwili ich oświetlało była strużka blasku księżyca, która przedzierała się przez szczelinę w drzwiach. Wstrzymali oddechy do momentu, w którym usłyszeli trzaśnięcie drzwi. Neptun poczuła, jak jej mięśnie rozluźniają się - nawet nie zauważyła, kiedy się tak spięła.

Mimo tego, że sytuacja się uspokoiła, im nie było śpieszno, żeby wyjść. Callos niemal słyszała, jak szybko biją ich serca. W pewnym momencie George zrobił coś, czego nigdy by się po nim nie spodziewała. Powoli zmniejszył dystans między ich twarzami i delikatnie musnął jej usta swoimi. Zatrzymał się, obserwując reakcję dziewczyny, a po chwili powtórzył gest, tym razem pewniej.

Neptun nie wiedziała, jak zareagować. Siedziała tam, jak sparaliżowana, podczas, gdy George ją całował. George ją całował. Całował. George.

Nie wierzyła w to co się dzieje, jednak w pewnym momencie pozwoliła popłynąć chwili i odwzajemniła pocałunek. Jej ruchy były niepewne i nieśmiałe - czuła się trochę, jak wcześniej w tańcu. George znowu ją prowadził, narzucał rytm, ale w tym wszystkim był tak delikatny i czuły. Nigdy nie sądziła, że mogłaby myśleć o nim inaczej niż jak o przyjacielu - teraz z resztą też tak nie myślała. To było tak nierealne, że czuła, jakby wyszła ze swojego ciała i oglądała to wszystko z boku. Oderwali się od siebie, kiedy zabrakło tlenu. Oparli się swoimi czołami i wsłuchiwali się w oddechy, które przyspieszyły. Dziewczyna poczuła, jak Gryfon kładzie swoją dłoń na jej głowie i gładzi ją po włosach. Miała ochotę tak zostać do ranka, jednak im dłużej tak siedzieli, tym później się robiło, a co ważniejsze - tym bardziej podejrzane to było.

Wyszli z klasy, nadal prowadzeni przez księżyc, i udali się do lochów.

— J-ja...dziękuję ci za to wszystko. Było super — powiedziała Neptun, kiedy stanęli przed wejściem do Pokoju Wspólnego. Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy po tamtym incydencie - podejrzewała jednak, że się uśmiechał

— To ja dziękuję, Pchełko, że w ogóle zgodziłaś się ze mną pójść. Już myślałem, że skończę w parze z Jęczącą Martą — zaśmiał się, a ona mu zawtórowała.

— Także no...Dobranoc czy coś. — Nim George zdążył odpowiedzieć, Neptun zniknęła w Pokoju Wspólnym. Dotknęła swoich policzków i poczuła, jak wiele krwi do nich napłynęło. Musiała wyglądać teraz jak dojrzały pomidor. Skierowała się do łazienki i trzęsącymi się dłońmi odkręciła wodę. Przepłukała twarz i spojrzała w lustro, a dokładniej na swoje usta. Przejechała dłonią po nich - czy mogła piękniej wyobrazić sobie pierwsze, skradzione pocałunki? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro