Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

╰☆☆ 008 ☆☆╮

Bankiet zakończył się wspaniałym wystąpieniem duchów Hogwartu. Świetnie odegrano scenę ścięcia głowy Sir Nicolasa. Nawet Ślizgoni oglądali to przedstawienie zainteresowani. Po uczcie Neptun miała ochotę jedynie położyć się w swoim łóżku i pozwolić tej nocy przeminąć. Nie było jej jednak dane zaznać spokoju tego wieczoru. Chwilę po tym, jak wróciła do swojej sypialni, do dormitorium weszła prefektka, która stwierdziła, że Snape zwołał wszystkich Ślizgonów z powrotem do Wielkiej Sali. Neptun, która zdążyła się już przebrać w polarową piżamę, podniosła pytająco brew, ale posłusznie wyszła wraz z innymi Ślizgonami. Poczuła, jak spięta Dafne złapała się jej ramienia. Gdzieś w tłumie dało się usłyszeć, jakoby miało chodzić o Syriusza Blacka. Szatynka nie dała się jednak zestresować niezidentyfikowanym plotkom. Black był głównym tematem całego czarodziejskiego świata od wakacji. Neptun dobrze wiedziała o kogo chodzi, jednak nie myślała o nim wiele. Uważała, że Hogwart jest najbezpieczniejszym miejscem na świecie i nie musi się przejmować zbiegłym mordercą. Dafne była teraz kompletnym przeciwieństwem zachowania przyjaciółki - przestraszona przybliżyła się do niej, kompletnie zatracając spokój. Ściskała jej ramię prawie tak mocno, jak Pansy przed kilkoma godzinami.

Gdy dotarli do Wielkiej Sali, plotki zostały potwierdzone. Syriusz Black włamał się do ich szkoły. Uczniowie dla bezpieczeństwa mieli spać dzisiaj właśnie w największym pomieszczeniu Hogwartu. Neptun współczuła uczniom, którzy nie zdążyli przebrać się w piżamy. W zasadzie, była jedną z niewielu osób, które już przygotowała się do spania. W duchu podziękowała sobie za ten nawyk wczesnego przebierania się w swój ubiór nocny, nawet jeśli sen planowała później. Szatynka pochwyciła fioletowy śpiwór i przesunęła się pod ścianę. Kiedy usiadła tam razem z Dafne, dostrzegła, że twarz przyjaciółki jest cała opuchnięta. Miała czerwone.  mokre od łez policzki, a jej wargi drgały nieskpokojnie. Mimo takiego wyglądu, zielonooka nadal uważała ją za najpiękniejszą dziewczynę na świecie.

— Och, Neptun, tak strasznie się boję! — powiedziała, przytulając się do przyjaciółki. Jej łzy moczyły bluzkę koleżanki, jednak szatynka nie zwracała na to uwagi. Gładziła po plecach Greengrass, próbując ją uspokoić niczym małe dziecko — On mógł przecież równie dobrze natrafić na którąś z nas. Wyobrażasz sobie umrzeć? Ja nie! — blondynka była rozhisteryzowana. Jej ciemne, długie rzęsy pod wpływem wilgoci posklejały się.

— Dafne, poczekaj tu chwilkę. — odrzekła Neptun i odsunęła się od przyjaciółki. Wstała, nie zważając na uwagi rudego prefekta naczelnego. Zdążyła się nasłuchać o Percym wiele podczas rozmów z bliźniakami i był dokładnie taki jak w ich opowieściach.

Dziewczyna podeszła do miejsca, gdzie kłębili się pierwszoklasiści z jej domu. Spojrzała na brązowowłosą jedenastolatkę, która przypominała porcelanową lalkę. Leżące obok niej bliźniaczki obrzuciły starszą koleżankę osądzającym wzrokiem. Z tego co wiedziała Neptun, dziewczynki miały na nazwisko Carrow. Trzecioklasistka kucnęła przy niebieskookiej. Dopiero z bliska dostrzegła, jak bardzo dziewczynka przypominała starszą siostrę.

— Astorio, myślę, że Dafne cię teraz potrzebuje. Mogłabyś spać obok niej? — spytała grzecznie dziewczyna, a Greengrass pokiwała jedynie głową i zabrała swój śpiwór. Gdy podeszły z powrotem do miejsca, gdzie usadowiły się przyjaciółki, blondynka otarła mokre policzki rękawem i wyciągnęła ręce w stronę siostry niczym małe dziecko. Ich wcześniejsze relacje nie miały w tej chwili znaczenia - siedziały przytulone. Położyły się obok siebie i po dłuższej chwili zasnęły, nadal obejmując się troskliwie.

Neptun nie martwiła się o siebie. Bała się o przyjaciółkę i jej kruchą psychikę oraz delikatną naturę, ale najbardziej bała się o ojca. Był teraz gdzieś sam, narażony na jakikolwiek atak. Gdyby Black tylko dowiedział się o jego lokalizacji, bez problemu mógłby go zabić. Szatynka położyła się w purpurowym śpiworze, jednak tej nocy nie zmrużyła oka.

Posłanie ich następnego dnia na lekcje było szaleństwem, jednakże od dawna uważała, że nikt w tej szkole nie jest do końca normalny. Siedziała więc na zaklęciach, walcząc z opadającymi powiekami. Jej głowa robiła się ciężka i dziewczyna tylko czekała na przerwę obiadową, aby pomknąć do Pokoju Wspólnego i zdrzemnąć się chwilę. Na następnej lekcji zjawiła się głodna, ale przynajmniej wyspana.

Wieczorem, kiedy miała ochotę na spokojny i regenerujący sen usłyszała nad swoją głową czyjś głos. Poderwała się z łóżka i przestraszona spojrzała na postać. Z ulgą stwierdziła, że to tylko Dafne.

— Neptun, ja...mogłabym spać z tobą? — spytała blondynka, a zielonooka spojrzała na nią zaskoczona, ale przesunęła się na brzeg łóżka. Greengrass wsunęła się natychmiastowo pod kołdrę. Skuliła się w kłębek, a jej przyjaciółka poczuła, jak dziewczyna drży. Ich twarze znajdowały się zaledwie kilka centymetrów od siebie. Obie zarumieniły się z powodu tej nagłej bliskości. Wczorajsze wydarzenia wywarły na nią spory wpływ. Przez cały dzień miała problemy z koncentracją i nawet kilka filiżanek melisy nie pomogły jej się uspokoić. Plusem było to, że dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu dziewczyny spędziły cały dzień razem. Dafne w pewnym momencie opowiedziała nawet o incydencie z Trzech Mioteł, kiedy to Draco złapał ją za rękę. Neptun była zadowolona, widząc, jak blondynka nagle się rozpogodziła. Uśmiech jednak znikł jej z twarzy, gdy została spytana o kurtkę, którą miała na sobie po powrocie.

Podczas gdy Dafne spała spokojnie, mając obok siebie bliską osobę, szatynka nie mogła się wyspać. Nie dość, że sama z siebie miała problemy ze snem, to teraz jeszcze musiała gnieździć się w pojedynczym łóżku z drugą osobą. Wynagradzał jej to dotyk przyjaciółki, która zasnęła zaciskając swoją ciepłą dłoń na ręce Neptun. Zielone oczy lustrowały dokładnie kończynę blondynki. Miała ładne palce, które ozdabiały długie, pomalowane na fioletowo paznokcie. Na wierzchu jej dłoni widniała mała blizna, którą dziewczyna zyskała przy okazji konfrontacji z chochlikami kornwalijskimi podczas lekcji obrony przed czarną magią w zeszłym roku szkolnym.

Następnego dnia wszystko jednak powróciło do dawnego stanu rzeczy. Dafne po lekcjach ponownie przyłączyła się do grupy Malfoya, zostawiając przyjaciółkę. Neptun poczuła coś, czego czuć nie chciała, a mianowicie zazdrość. Czuła jak ta wyżera ją od środka. Wcześniej cieszyła się, widząc uśmiech na twarzy blondynki, teraz jednak, gdy zdążyła sobie przypomnieć, jak wyglądało życie w Hogwarcie, mając u boku Greengrass, pragnęła mieć przyjaciółkę tylko dla siebie. Brakowało jej ich wygłupów czy wspólnej nauki w bibliotece. Lubiła aurę Dafne - perfekcyjnej, słodkiej, kochliwej dziewczyny rodem z filmów dla młodzieży. Ale przecież w każdym takim filmie jest przyjaciółka głównej bohaterki, więc czemu Neptun została wyrzucona z jej życia?

Dni mijały spokojnie - Remus wrócił do pracy, co uspokoiło jego córkę. Dziewczyna odważyła się nawet podejść do niego, zamienić kilka słów po lekcji. Całkowicie odrzuciła myśl o tym, że Lupin może jednak nie być jej ojcem, a przynajmniej zakopała to w odmętach umysłu. Miała w planach przeszukać kroniki, jednak dopiero po feriach zimowych. Na razie wolała żyć w słodkiej nieświadomości. A może nie było czego się bać i faktycznie Snape tylko wymyślił całą tę historię?

Podczas, gdy związek Dafne na dobre się rozwijał, Neptun zacieśniała więź z pewnymi Gryfonami. Głównie polegało to na nawiedzaniu trzynastolatki podczas jej nauki w bibliotece, gdyż Fred i George dbali o to, by dziewczyna nie musiała ponownie przeżywać docinek ze strony Ślizgonów z ich powodu, gdyż owszem, Pansy ponownie uczepiła się tematu i prawie dzień w dzień prawiła morały swojej współlokatorce na temat jej zachowania, co szybko podchwycili inni Ślizgoni. Najsmutniejsze było to, że jej przyjaciółka słyszała to, ale nie reagowała. Nie dołączała do wyzwisk, ale też nie broniła jej tak jak wcześniej. Udawała jedynie, że nie słyszy wyzwisk kierowanych w stronę Callos. Ten szczegół łamał serce Neptun. Gdy bliźniacy nauczyli się dostrzegać ten cień smutku, który pojawiał się na twarzy trzynastolatki po każdym takim incydencie, zabierali ją ze sobą, aby razem sporządzać dowcipy innym. Tak też stało się tamtego dnia.

— Masz, trzymaj to i nic nie mów. — powiedział Fred, wciskając jej w dłoń małą, czerwoną odznakę z literą "P". Dziewczyna, zgodnie z poleceniem bliźniaków, usiadła na parapecie. Wzięła do ręki książkę i zaczęła udawać, że ją czyta. Kątem oka obserwowała całą tę sytuację. Po krótkiej chwili zza rogu wyszedł prefekt naczelny, bądź też po prostu Percy Weasley. Był czerwony na twarzy, co sprawiło, że skóra wręcz zlała się z jaskraworudymi włosami. Jego okulary przekrzywiły się na długim, piegowatym nosie.

— Gdzie ona jest? Gdzie macie moją odznakę? — ustał poważnie przed braćmi, próbując nie wybuchnąć — Macie mi ją natychmiast oddać! Jestem prefektem, nie macie prawa...

— Wybacz nam, braciszku, ale nie wiemy totalnie, gdzie ona jest. — przerwał mu Fred.

— Może pan idealny wcale nie jest taki idealny i zgubił swój drogocenny artefakt? — dodał George.

— Wiem, że to wy ją wzięliście! Jeśli zaraz mi jej nie oddacie, odejmę punkty waszemu domowi! — wściekał się Percy.

— I tym samym tylko pogłębisz nienawiść innych uczniów do siebie. Zaprzepaścisz nam szansę na Puchar Domów.

— Jeśli chcesz, możesz nas śmiało przeszukać.

Siedemnastolatek spojrzał na nich podejrzliwie, jednak po chwili zaczął sprawdzać wszystkie kieszenie i miejsca, w których bliźniaki mogli ukryć jego odznakę. Kiedy jednak nic nie znalazł, znowu stanął przed nimi.

— Gdziekolwiek ją ukryliście, macie mi ją natychmiast oddać. Inaczej zgłoszę to profesor McGonagall.

Neptun nie potrafiła dłużej patrzeć na całe to zdarzenie. Odłożyła książkę obok siebie i zsunęła się z wysokiego parapetu. Wyjęła z kieszeni mały przedmiot i wzięła dłoń Percy'ego. Wcisnęła kawałek blaszki do jego ręki i wyszeptała ciche " Przepraszam".

— Tym razem wam się upiekło. — wycedził siódmoklasista, nawet nie patrząc na dziewczynę — Ale następnym razem wyciągnę z tego konsekwencję. — wskazał palcem na bliźniaków, którzy patrzyli zszokowani na przyjaciółkę. Gdy tylko Percy zniknął za rogiem, Fred odezwał się do trzynastolatki.

— Dlaczego to zrobiłaś? Zepsułaś nam cały dowcip!

— Miałaś tylko siedzieć cicho i nic nie robić. Chcieliśmy tylko trochę ją przetrzymać i później podrzucilibyśmy mu ją z powrotem.

— Nic by mu się nie stało, miał się tylko trochę powkurzać!

Szatynka poczuła, jak jej ciało się spina. Zielone oczy zaszły jej łzami, które usiłowała zatrzymać. Zawsze tak reagowała, kiedy ktoś bliski się na nią wkurzał. Wielokrotnie potrafiła wybuchnąć płaczem, kiedy tylko Remus podnosił na nią głos. Gdyby to był ktoś inny, prawdopodobnie zachowałaby zimną krew, ale to nie był nikt obcy. Przecież bliźniacy byli jej przyjaciółmi, prawda? To była jedna z wielu jej słabości - kiedy tylko ktoś, kogo chciała mieć w swoim życiu się na nią denerwował, panikowała. Podejrzewała, że był to jakiś podświadomy strach przed odrzuceniem, samotnością. Czemu więc nie bała się tego, że straci Dafne? Chyba po prostu znała ją na tyle, że wiedziała, iż przyjaciółka nie byłaby w stanie jej zostawić. Może i były teraz osobno, ale chociażby sytuacja z Nocy Duchów albo fakt, że blondynka na stałe przejęła miejsce w jej łóżku było wystarczającym dowodem na to, że dziewczęta potrzebują siebie nawzajem.

Z Remusem sprawa wyglądała z lekka inaczej. Mimo, iż szatynka nie miała wątpliwości co do jego ojcowskiej miłości, nadal pozostawał fakt jego przypadłości. Strach, że któregoś dnia mężczyzna nie wróci do domu, że coś mu się stanie podczas przemiany oraz strach, że nie zdążą się pogodzić. Na szczęście Neptun nie sprawiała problemów, a wręcz przeciwnie - była złotym dzieckiem, dlatego też każda kłótnia z ojcem wywoływała w niej tyle stresu.

— Wybaczcie, j-ja... — dziewczynka wykręcała palce ze stresu — Nie mogłam patrzeć na wkurzonego Percy'ego. Było mi go szkoda, nie chciałam by cierpiał w ten sposób. Ta odznaka była dla niego ważna. — mówiła prawdę. W zasadzie, jej działanie było odruchem. Głupim odruchem empatii, którego nie kontrolowała. Ten sam odruch zadziałał podczas ich pierwszej lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami, chociaż nie zdawała sobie z tego sprawy, gdyż był on pomieszany z chęcią wykazania się. To dlatego pomogła wtedy Draconowi, dlatego tak dzielnie działała w skrzydle szpitalnym, chwytając się nawet roboty typu czyszczenie nocników. To ten odruch ją dominował, mimo, że nie była go świadoma.

Bliźniacy nie potrafili się na nią gniewać. Widzieli, że jest przestraszona ich reakcją i nie mieli jej tego za złe. Nie była przecież odważną, pewną siebie Gryfonką, a jedynie nieśmiałą, aspołeczną Ślizgonką z ambicjami, które przewyższały jej możliwości. W zasadzie, wiele razy zastanawiała się, dlaczego właściwie Tiara przydzieliła ją do Slytherinu. Z cech, które pochwalał Salazar miała jedynie wspomnianą już ambicję oraz zaradność. Może i była czystokrwista, ale przecież w każdym domu znajdowały się osoby czystej krwi, więc nie rozumiałą wyboru tej głupiej czapki. Zaakceptowała to, chociaż często zdawało jej się, że pasowałaby lepiej do Hufflepuffu.

— Meh, no dobrze, wybaczymy ci tą jedną wpadkę. — powiedział Fred poważnie, jednak na jego twarz wkradł się uśmieszek.

— Tylko na przyszłość - nie rób więcej czegoś takiego. Nikomu się nic nie dzieje podczas naszych żartów, więc nie musisz się obawiać. — wyjaśnił jej George, a jego wyraz twarzy był ciepły. Neptun uspokoiła się trochę i przeprosiła za ten nagły wybuch emocji.

Tak też minął jej kolejny miesiąc - na wygłupach i uczeniu się, jak psocić i nie mieć potem wyrzutów sumienia. W zamian za swoją pomoc przy żartach wymagała od bliźniaków jednego. Chciała, żeby przyłożyli się trochę do nauki i zdali chociaż po trzy SUMy. Fred i George początkowo wyśmiali jej pomysł, ale przyjęli propozycję. Podczas wspólnych godzin spędzonych w bibliotece Neptun zyskała wiele nowej wiedzy, za którą była wdzięczna. Zdarzało jej się nawet pomagać im, jeśli chodziło o magię leczniczą. Była wtedy z siebie nieziemsko dumna. 

Tymczasem nieubłaganie zbliżała się przerwa zimowa - pierwsze święta, które Ślizgonka miała spędzić w Hogwarcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro