Powrót
Aj karamba! Ile mnie tu nie było! Taak... Wiem, że ponad rok, ALE wróciłam! Dziękuję szczególnie jednej osóbce za komentarz, który otrzymałam pod jednym z rozdziałów parę dni temu - dał mi jeszcze większego kopa do powrotu.
Od czego chciałabym zacząć? Od ostatniego rozdziału, w którym pisałam o "końcu samotności". Hmm...
To jak to jest z tą samotnością? Wciąż jest w moim życiu. Niestety... Moje zaufanie w stosunku do Pana Boga zrobiło się ostatnio mocno chwiejne. A to za sprawą wielu wydarzeń. Więc jak sami widzicie - życie nie jest idealne, nawet jeśli teoretycznie jest się blisko z Panem Bogiem, to bez praktyki nic nie zdziałamy sami.
Mam przyjaciół, którzy mnie kochają i są ze mną w najtrudniejszych chwilach. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Życie toczy się dalej. W poprzednim rozdziale pisałam o mojej dwójce przyjaciół. I patrzcie: z pierwszym, z którym moje relacje są różne od wielu lat i którego przepraszałam wtedy rok temu - wciąż mamy kontakt. A ten, z którym tak mocno trwaliśmy w uścisku i tak się kochaliśmy po przyjacielsku - no krótko mówiąc nie ma go już w moim życiu. Czasem gdzieś tam się miniemy i już.
Ale jeśli chodzi o tego najważniejszego przyjaciela - Jezusa, to tu sprawy różnie się mają.
Lubi sobie trochę "pożartować" w tym moim życiu, co nie zawsze mnie śmieszy. Z tego też powodu moje zaufanie huśta się jak huśtawka a przez pewien czas w ogóle go nie było. Przestałam się modlić, uczestniczyłam we mszy św. "bo tak trzeba" i przestałam z nim rozmawiać o czymkolwiek. Po prostu - koniec.
Bałam się czy mi tak zostanie, bo jednak zdecydowałam się na wakacyjne rekolekcje, a tam może być ciężko bez wiary. Jednak po spowiedzi i "modlitwy na siłę" (nie wiem czy tak być powinno, ale pozmuszałam się parę razy i później już jakoś samo poszło). W końcu się udało. Pewnego ranka obudziłam się z myślą, że chce z Nim porozmawiać. Usiadłam na łóżku, spojrzałam na krzyż, który wisi nad nim i zaczęłam mówić. Wytykałam wszystko co mi się nie podoba, co mnie boli w moim życiu. Zaczęłam zadawać pytania, na które nie znam odpowiedzi i które mnie tak bolą. Łzy ciekły mi po policzkach, ale naprawdę zadziałało. Po dobrych kilku - kilkunastu minutach poczułam się znacznie lepiej i przede wszystkim czułam jakby ktoś zdjął kamień z mojego serca. Ponownie zaczęłam się modlić różnymi modlitwami i jest już coraz lepiej. Staram się ufać, ale wiem moi mili, że to nie jest wcale takie proste. Pamiętajcie, że Jezus to nie jest ktoś do kogo przychodzimy tylko gdy jest dobrze i nie możemy powiedzieć Mu złego słowa. On jest naszym PRZYJACIELEM. Teraz pomyśl o swoim najlepszym przyjacielu - nie wiem, ze szkolnej ławki, korytarza a może z osiedla. Czy jak się spotykacie to tylko sobie "słodzicie" i w ogóle jesteście dla siebie tylko mili. A gdy robi coś co cię boli to mówisz mu "w porządku, rób to dalej, nic mi nie jest". No przepraszam najmocniej, ale nie chce mi się w to wierzyć. Czasem trzeba to po prostu powiedzieć. Jezus chce dla nas dobrze i uwierzcie mi, że tak będzie. On ma wspaniały plan dla każdego z nas, ale to nie znaczy, że nie możemy sobie ponarzekać (jemu też potrzebna jest rozrywka, a uwierzcie mi domyślam się jak on się śmieje ze mnie, gdy mówię mu jaki to On jest zły, bo nie dał mi tego czy tamtego). On patrzy w naszą przyszłość i np. Gdy żalimy mu się, że nie mamy chłopaka, a ten który tak nam się podoba od roku czy dwóch nie zwraca na nas uwagi. No i w ogóle, że nikt nas nie kocha, a On widzi, jak za miesiąc idziecie z najprzystojnieszym chłopakiem z dzielnicy za rękę i jesteście najszczęśliwsi na świecie. (płci przeciwnej również się to tyczy, żeby nie było ;)) Spróbujmy Mu mimo wszystko zaufać, a myślę, że z łatwością będzie mógł czynić małe cuda w naszym życiu.
Myślę, że wielu z nas przechodzi kryzysy. Jeśli chcielibyście ze mną o tym porozmawiać to zapraszam serdecznie. Jestem otwarta na wszelkie rozmowy i mam świeża głowę do tego wszystkiego.
Myślę, że teraz będę wrzucać coś częściej ze względu na wakacje i w sumie poczucie braku czegoś (oj dawno nie pisałam). Także spodziewajcie się kolejnych rozdziałów w niedalekiej przyszłości. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro