Czyj Jest Ten Skarb?
Dzisiaj tylko historyjka. Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Kto nie lubi kiedy nazwie się go: mój skarbie!
Jakby to oznaczało, że jest się dla niego najważniejszym i drozszym od klejnotów czy pieniędzy.
Tak było ze Skarbusiem, bo tak nazwała go jego mama. Nie miała ona męża, więc Skarbusia kochała ponad wszystko. Skarbus mógł czuć się jak królewicz, ale wolalaby być zwykłym chłopcem. Jego koledzy wolali na niego:
- Mami synek
A mama nie pozwalała mu się z nimi bawić. I wciąż tylko słyszał:
- Jesteś moim skarbem, nie mogę cię stracić...
Dlatego któregoś dnia uciekł z domu jak ptak ze złotej klatki by samemu spróbować mieć przygody pełne grozy. Na przekór mamie i swoje nieszczęście, bo nigdy nie lazil po drzewach, dachach, plotach, piwnicach a teraz wlazil wszędzie. Wlazl również na stary, dziurawy most i spadł z niego tak, że teraz nic nie pomogła operacja, reanimacja czy jakaś cudowna kuracja. Mama Skarbusia mdlala co chwilę płacząc i jeczac:
- Straciłam mój skarb jedyny!
Kiedy zobaczyła księdza Jana, który szedł przez szpital rozdajac Komunie Święta chorym podbiegła do niego i złapała za stule jak za koło ratunkowe.
- Straciłam mój skarb jedyny! Niech ksiądz powie Panu Bogu, żeby mi go oddał bo to mój synek!
- Teraz on jest Dzieckiem Bożym, bo nikt nie może być czyimś synkiem. Tylko swoim i Bożym.
Jednak kiedy widział jak łzy leja się z oczu mamy Skarbusia, zaczął po cichutku się modlić glaszczac mamę po głowie. Nagle z sali operacyjnej wyszła pielęgniarka i powiedziała:
- Pani synek wrócił do życia! To cud! Znów ma pani swojego synka, swój skarb!
- Nie taki on mój jak Boży! Bo Pan Bóg mi go zwrócil. Skarbus jest też Bożym Dzieckiem! Czy będę mogła go zobaczyć?
Ksiądz Jan patrzyl za mama Skarbusia jak idzie do sali gdzie leżał jej synek i sam miał łzy w oczach...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro