Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31

- Scott, Isaac... Nie możecie mnie tak zostawić - wyszeptał Stiles, czując jak jego serce pęka z bólu. Chłopaki nie chcieli mu uwierzyć, mówili, że musiało mu się wydawać.

Lahey i McCall spojrzeli na niego ze smutkiem. Naprawdę, chcieli mu wierzyć, ale to wszystko było tak żałośnie nierealne. Był na innym piętrze, ale na tym samym? Widział jakiegoś doktora w sali, która była pokojem Iris, kiedy był tu psychiatryk?

- Iris, chcemy ci wierzyć. Kochamy cię, ale to co opowiadasz... po prostu nie trzyma się kupy - powiedział Scott. - Nie zostawiamy cię, tylko staramy się...

- Nie zostawiajcie mnie z nią.

Chłopak wymrugał łzy.

- I nie mówcie do mnie Iris! Jestem Iris.

Stiles przez chwilę zastanawiał się, co powiedział i gwałtownie usiadł.

- Ona znowu to robi! Weźmie mnie do siebie! - krzyknął spanikowany. Zaczął się obawiać, że dziewczyna zmieni go w nią. Nie chciał czuć jej bólu i pragnął być tylko z przyjaciółmi, tatą, Derekiem... Teraz został tylko z czarnowłosą.

- Nie martw się, zrobimy coś - powiedział Isaac, który nadal nie wierzył przyjacielowi, podobnie Scott. To było dla nich trudne.

- Czy możecie przestać?! Dlaczego nie chcecie mi uwierzyć?!

- Chcemy, ale...

Stiles przerwał blondynowi.

- Idźcie stąd. Nie chcę was widzieć.

Jego słowa były bardzo szczere. Tak strasznie zrobiło mu się przykro, że bał się, że nie wytrzyma i się popłacze. Miał nadzieję, że chłopaki wyjdą.

I zrobili tak bez słowa. Stilinski poczuł łzy na swojej twarzy i znienawidził siebie za słabość.

Położył się na łóżku, przykrywając się kocem. Zamknął oczy i starał się cierpieć w ciszy. W jego sali słychać było tylko od czasu pociągnięcie nosem, nic więcej.

Ktoś wszedł do jego sali, ale on się nie przejął tym faktem. Miał już dość wszystkiego i wszystkich.

Gość usiadł na krześle obok.

- Hej - mruknęła Cora, dźgając go palcem w ramię. - Możesz przestać płakać?

Stiles tylko pociągnął noskiem.

- Nie, daj mi spokój. Mam was wszystkich dość - warknął.

Dziewczyna westchnęła głośno.

- To przez to, że nikt ci nie wierzy? - zapytała. - Mnie nie musisz ignorować, bo ja ci wierzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro