Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

- Isaac, to nic nie znaczy - mruknął Stilesa, kiedy w piątek rano wchodził do szkoły. Lahey nadal uważał, że Derek jest zwykłym oszustem.

- Kretynie, poznałeś jego rodzinę i Hale cię wygonił! - mówił, idąc z nim do szafki.

Stilinski westchnął. Miał już serdecznie dość przyjaciela i chciał po prostu, by przestał gadać i rzucać oskarżeniami na prawo i lewo.

Rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, gdy chłopak zaczął mówić o swoim beznadziejnym śledztwie.

Wyciągnął z szafki podręczniki oraz zeszyty i poszedł do sali matematycznej na zajęcia, zostawiając Isaaca pod szafką.

To było już chore. Nie rozumiał, dlaczego nie chcą się odczepić od chłopaka, z którym sami go umówili. Boli go to i trudno jest mu się z tym pogodzić.

Usiadł w ostatniej ławce, czekając na zajęcia. Odrobinę się denerwował, ponieważ nadal nie udało mu się opanować w całości materiału. Lydia ciągle mu pomagała, jednak Stiles nie czuł żadnej poprawy. Codziennie masa zadań domowych, których za nic nie mógł zrozumieć i od groma nauki. Wszystkie te wzory i zadania przyprawiały go o silny ból głowy.

Po paru minutach usłyszał dzwonek. Wyprostował się na krześle i rozglądnął po klasie. Dwie ławki przed nim siedziała Lydia razem z Malią, na prawo od niego Scott z Isaaciem, a z nim w ławce Allison. Gdyby miał wybór, usiadłby obok Lydii, ale nauczycielka wyczuwając podstęp na sprawdzianach, rozdzieliła ich i kazała usiąść mu z Allison. A ona była tak tępa z matmy, że na testach został sam. Boleśnie przeżywał stratę swojej jedynej pomocy.

- Dzień dobry, klaso - przywitała się nauczycielka, wchodząc do klasy. - Wyciągamy karteczki.

Tego Stiles się nie spodziewał. Przecież ostatnią kartkówkę pisali wczoraj i ona również mu nie poszła. Wiedział, że ją obleje i dostanie kolejną jedynkę, a on po prostu nie mógł sobie na to pozwolić, ponieważ za cztery miesiące koniec szkoły, a on do tej pory nie zdobył żadnej pozytywnej oceny.

Klasa jakby przygotowana na to, wyciągnęła kartki. Chyba tylko Stiles nie wiedział nic o kartkówce, ponieważ od razu po napisaniu treści zadania na tablicy przez nauczycielkę, wszyscy zaczęli pisać. Zrezygnowany Stiles wyciągnął z piórnika długopis. Spojrzał na zadanie i spokojnie mógł powiedzieć, że doskonale wiedział, co robić. Jednak stało się coś naprawdę dziwnego. Nie mógł utrzymać w dłoni długopisu! Starał się go podnieść, ale po prostu nie potrafił zacisnąć na nim ręki.

Zdziwiony rozejrzał się po klasie. Wszyscy w spokoju pisali test, na nic nie zwracając uwagi. Nawet Allison nie oderwała wzroku od swojej kartki, z zapałem rozwiązując zadanie.

- Stiles, dlaczego nie piszesz? - zapytała nauczycielka, która od minuty mu się przyglądała.

Stilinski spojrzał na nią.

- Nie wiem - odpowiedział i dopiero po chwili zrozumiał, jak głupio to zabrzmiało, ponieważ wszyscy spojrzeli na niego rozbawieni.

- Jak to nie wiesz? - Wstała i podeszła do niego.

- Nie mogę utrzymać długopisu w dłoni.

Postanowił jednak nie kłamać. Wiedział, że będzie miał problemy, więc chciał chociaż być z nauczycielką szczery.

Kobieta prychnęła.

- Nie kłam. Po prostu się nie nauczyłeś - powiedziała. - Jesteś leniem, a twoje wymówki są tak żałosne, jak ty.

Stiles spojrzał na nią zszokowany. Nie spodziewał się tego, przecież nauczycielka nie mogła tego powiedzieć.

- Zapewniam panią, że nie kłamię - mruknął.

- Nie wierzę ci.

Stiles ją w pewnym sensie rozumiał. Sam nie wiedział, czy byłby w stanie uwierzyć uczniowi.

- Dostajesz jedynkę bez możliwości poprawy.

To zdanie sprawiło, że Stilinski się załamał. On przecież to umiał. Wiedział, jak rozwiązać to zadanie, ale po prostu coś dziwnego stało się z jego ręką. Jakby stracił w niej siłę.

Scott spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko, starając dodać mu otuchy, jednak marnie mu to wyszło. Stiles był załamany i wątpił, że odzyska dobry humor.

- Stary, co to było? - zapytał McCall, wychodząc z klasy.

- Nie wiem - mruknął brunet. - Ja to naprawdę umiem. Po prostu coś dziwnego stało się z moją ręką.

Scott położył dłoń na jego ramieniu.

- Przykro mi - powiedział. - Może spróbowałbyś pogadać z nią?

- Nie. Jedynka bez możliwości poprawy.

McCall starał się go jeszcze jakoś pocieszyć, ale w tym dniu Stiles nie miał już ochoty rozmawiać.

Przed treningiem do Stilesa zadzwonił Derek. Chłopak postanowił odebrać.

- Co u ciebie, słoneczko?

Stiles westchnął cicho.

- Znowu dostałem jedynkę z matmy - mruknął.

- Nie martw się. Poprawisz.

Chłopak postanowił już nic o tym nie wspominać, więc zmienił temat rozmowy.

- Chciałbyś się jutro spotkać? - zapytał z nadzieją. Potrzebował go.

- Jasne. Przyjdę po pierwszej, tak?

- Tak.

Rozmawiali jeszcze chwilę, a później Stiles poszedł do szatni. Zaczęła go trochę boleć glowa, jednak zignorował ten ból.

Wszedł do środka i uśmiechnął się do kolegów z szatni. Podszedł do Isaaca i Scotta, siadając na ławce.

- Nadal uważamy, że Derek coś kombinuje - powiedział Lahey, który ściągał koszulkę. Nie zamierzał odpuścić. - I ja oraz Scott chcemy was śledzić.

Stiles otworzył szeroko oczy, patrząc to na jednego, to na drugiego. W tym momencie był tak wkurzony, że myślał iż zaraz wybuchnie. Jego serce okropnie waliło i sam miał ochotę obydwu rozszarpać.

- Nie możecie - wycedził przez zaciśnięte zęby.

- Możemy i tak zrobimy - powiedział Scott. - Dopóki go nie sprawdzimy, nie możesz się z nim spotkać.

- A właśnie, że mogę - mruknął i wstał. Zaczął kierować się do wyjścia.

- A ty gdzie?! - krzyknął za nim Isaac.

- Do domu. Jestem na was tak zły, że z chęcią wykreciłbym wam jaja!

Ale kiedy otworzył drzwi, by wyjść jego oczom ukazał się trener.

- Gdzie idziesz, Stilinski? - zapytał.

- Boli mnie głowa i źle się czuję - mruknął spuszczając głowę. Nie kłamał. Naprawdę się źle czuł.

- Faktycznie jakiś blady jesteś. - Stiles dziękował bogom za swoje małe zwycięstwo. - Ale lepiej zostań. Wrócisz z McCallem do domu, bo jeszcze zasłabniesz po drodze.

Stiles westchnął cicho i przesunął się trenerowi, by ten mógł wejść do środka. Nie udało mu się jednak i na dodatek będzie musiał wrócić do domu ze Scottem, którego teraz nie chciał widzieć. Nie rozumiał jego i Isaaca, sami go z nim umówili, jednak wiedział że chcieli dla niego jak najlepiej, ale w tamtym momencie zaczęli przesadzać. Śledzić go na jego randce?

Podczas treningu, głowa zaczęła go niemiłosiernie boleć i zamazał mu się wzrok. Zamknął oczy i starał się o tym nie myśleć, jednak było mu bardzo ciężko. Na dodatek trener cały czas do niego podchodził i siadał obok niego na ławce.

- Może pójdziesz do hignienistki? Wyglądasz jak moja zmarła babcia.

Stiles nie wiedział czy traktować to jako komplement. Może faktycznie okropnie wyglądał, ale przecież nie mogło być tak źle.

- Nie. Zaraz Scott zabierze mnie do domu.

- Wiesz, to jeszcze pół godziny i nie chcę, żebyś mi tu zasłabł.

- Trenerze, dam sobie radę.

- Na pewno?

- Na pewno.

Mężczyzna spojrzał na niego niepewnie, po czym wstał i odszedł, by nawrzeszczeć na kilku uczniów.

Stiles bał się wstać. W tamtym momencie czuł się tak okropnie, że myślał iż zaraz faktycznie zasłabnie. Zaczęło mu się również kręcić w głowie i wiedział, że pewnie bez pomocy przyjaciela nie wstanie że swojego krzesła.

- Stiles, wszystko dobrze? - zapytał Scott, podchodząc do niego. Był już gotowy do odwiezienia Stilinskiego.

- Okropnie się czuję - powiedział. - Kręci mi się w głowie.

McCall kiwnął głową i pomógł mu wstać, kiedy Stiles nagle przychylił się niebezpiecznie do tyłu.

- Lepiej już chodźmy.

Droga minęła im w ciszy, podczas której Stiles myślał, że umrze.

Stiles od razu po przyjściu do domu, rzucił się na łóżko i niemal natychmiast zasnął. Marzył tylko o tym, by ten okropny ból minął i chciał się już dobrze.

Trzy godziny później, obudził go głos szeryfa.

- Stiles, dobrze się już czujesz? - zapytał tata, który wszedł powoli do jego pokoju.

- Skąd...

- Scott do mnie dzwonił. Ostatnio zdarza się to dość często.

- Wiem - mruknął, siadając. - Nie martw się, niedługo mi przejdzie.

- Ale to nie jest normalne. A co z twoim testem z matematyki?

- Zdaje sobie sprawę, że moje oceny nie są za dobre, ale naprawdę się staram i próbuje je poprawić.

Szeryf westchnął głośno.

- Następnym razem, jak będzie boleć cię głowa, masz do mnie zadzwonić, jasne?

- Jasne.

Ranek był dla Stilesa bardzo trudny. Nie bolała go już tak bardzo głowa, ale jego żołądek postanowił się zbuntować i od razu po przebudzeniu zwymiotował, a później nie mógł nic przełknąć.

- Stiles, dobrze byłoby, gdybyś został dziś w domu. Wolałbym nie ryzykować.

Jego tata miał wolne, więc postanowił w tym dniu obserwować syna.

Stiles jęknął w duchu na tę wiadomość. Miał przecież spotkać się z Derekiem i nie chciał odwoływać spotkania.

Ale co miał zrobić?

Szeryf wyszedł z jego pokoju, zostawiając syna samego.

Chłopak wyciągnął telefon i napisał do swojego chłopaka.

Do: dereczek

Nie możemy się dzisiaj spotkać

Niemal natychmiast przyszła wiadomość.

Od: dereczek

Dlaczego?

Do: dereczek

Źle się czuję i tata nie pozwoli mi wyjść z domu

Od: dereczek

Jesteś uziemiony?

Do: dereczek

Nie, po prostu się martwi i nie chcę, żebym sobie coś zrobił >.<

Od: dereczek

No martw się, aniołku. Możemy je przełożyć na jutro

Do: dereczek

Naprawdę? Jesteś kochany!

Od: Kochaś ♡

Nie tak jak ty, misiaczku :)

Stiles uśmiechnął się szeroko. Derek był wymarzonym chłopakiem. Kochany i czuły, taki, jakiego sobie chłopak wymarzył. To jego sobie wyobrażał w swoich snach i nie zamierzał z nim zrywać. Nie obchodziło go to, czy chłopaki zaakceptują mężczyznę, ponieważ to jego szczęście się liczyło.

Ułożył się wygodnie na łóżku, przykrył kocem, a po chwili poczuł przyjemne uderzenie gorąca. Po kilku sekundach zasnął z dużym uśmiechem na twarzy.

Obudził się po godzinie, kolejny raz czując ogromny ból głowy. Zaczynał się powoli do niego przyzwyczajać, ponieważ nawet jak weźmie tabletkę, to ból i tak wróci ze zdwojoną siłą, a tego chłopak nienawidził.

Wstał powoli z łóżka. Stanął na równych nogach, po czym poszedł do kuchni. Tam zrobił sobie herbatę, którą wypił przy stole.
Czuł się dziwnie obserwowany. Niepewnie rozglądał się po pomieszczeniu, nerwowo zaciskając palce na brązowym kubku. Stiles był odrobinę strachliwy i może mu się zdaje, że ktoś z nim był? Ale zaraz po odłożeniu naczynia do zmywarki, usłyszał ruch pod oknem. Serce podskoczyło mu do gardła, a on prawie upadł na ziemię, kiedy ugięły się pod nim kolana.

Wziął drżący oddech i niepewnie podszedł do okna. Delikatnie go otworzył, natychmiast odskoczył do tyłu. Złapał się za serce i po odczekaniu paru minut, spróbował jeszcze raz spojrzeć na martwe ciało kobiety, która niedawno zrobiła ogromny bałagan w jego mieszkaniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro