Rozdział VI
Na odpowiedź czekałam kilka godzin. Powiedzieli, że mamy czekać aż pewnego dnia (dnia, nie nocy) światła zgasną i zapalą się siedem razy. Wtedy wszystkie zabezpieczenia będą już zniszczone, Zostaną tylko strażnicy. Podałam im godzinę kolacji, ponieważ chcieli aby wszyscy byli wtedy w jednym miejscu. Zrobią to w ten sposób, że po rozwaleniu zabezpieczeń zaczną iść w stronę stołówki unicestwiając po kolei wszystkich strażników ( nie tyle unicestwiając co ogłuszając na godzinę lub dwie). Wtedy powinniśmy być wolni.
Rano jak zawsze spotkaliśmy się przy śniadaniu. Opowiedziałam im o planie. Obiecali nikomu o tym nie mówić. Przez cały dzisiejszy dzień nie mogliśmy doczekać się kolacji. Przy obiedzie przypomniałam sobie, że wezmą tylko garstkę swoich ludzi, gdyby coś poszło nie tak.
Przy kolacji nic się nie wydarzyło. Zawiedzeni poszliśmy do pokoju Natana.
- Nie mówili, że przybędą już dzisiaj. - tłumaczyłam.
- Tak, to może potrwać kilka dni, a może nawet - tu przełknęła ślinę - kilka miesięcy.
- Wątpię, aby tak długo zwlekali. - odparłam.
- Najgorsze jest to, że nie mamy planu awaryjnego. - odparł chłopak, a Dalia mu przytaknęła.
- To nasza jedyna deska ratunku. - dodała.
- Jest jedna, mała szansa oprócz tej. - dodałam po chwili zamyślenia.
- Jaka? - spytał chłopak.
-Jeżeli przystanę na prośbę Kelly, to...
- To niebezpieczne. - zaprzeczył.
- Ale...
- Nie zgadzam się. - odparł stanowczo.
- Daj spokój! Nie jesteś moim chłopakiem, żeby mi tego zabronić. - powiedziałam oburzona, a Dalia obserwowała tą scenkę z nic nierozumiejącą miną.
- Owszem, nie jestem. Ale jestem twoim przyjacielem, a to jest nawet ważniejsze.
- Jeżeli się tamten plan nie uda. Zrobię to co powiedziałam. - na moje słowa Natan warknął.
- O co mu chodzi? - spytała mnie Dalia, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- To ja już może pójdę. - powiedziałam wstając.
- Ja też idę. Trzymaj się braciszku. - przechodząc koło niego zmierzwiła mu fryzurę, a on warknął na siostrę, przez co obie wybuchłyśmy śmiechem.
Stanęłam przy moich drzwiach i powiedziałam do przyjaciółki:
- Do jutra.
- Do jutra. - odpowiedziała nadal uśmiechnięta.
Kiedy zamknęłam drzwi pozwoliłam by ogarnęła mnie ciemność. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do niej, wyjrzałam na zewnątrz. Zobaczyłam wiadomość zapisaną za pomocą gwiazd. Po przeczytaniu jej osunęłam się na ziemię i zaczęłam płakać ze szczęścia. Muszę powiedzieć o tym przyjaciołom - pomyślałam z uśmiechem. Oparłam głowę o ścianę i siedziałam w ciszy. W końcu postanowiłam zapalić świece. Kiedy zrobiło się jaśniej usiadłam koło szafy. Oparłam głowę o jej ścianę i zaczęłam myśleć o powrocie do wolności. To będzie wspaniałe uczucie - myślałam - A już jutro, będę mogła podzielić się tą wspaniałą nowiną. Poczułam łzę szczęścia spływającą po moim lewym policzku i spadającą na podłogę. Podwinęłam pod siebie kolana, i objęłam je ramionami. Oparłam brodę na kolanach i patrzyłam na płomień świecy, tańczący z wiatrem przylatującym od otwartego okna. Patrząc na ten pokaz umiejętności myślałam, o tym co wydarzy się w ciągu najbliższych dni. Zmieniłam pozycję głowy, tak, że teraz była oparta policzkiem o ramiona, które nie obejmowały nóg, tylko leżały na kolanach. Zamknęłam oczy i popłynęłam w spokojny sen.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pewnie wiecie co mogło być tą wiadomością? No, to kolejny rozdział za nami i coraz bliżej do zakończenia, którego nie mogę się doczekać. Do zobaczenia w dalszych rozdziałach! ;) Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro