Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

. Prolog .

Uwaga! Do tej serii dodałam parę własnych wymyślonych postaci. SoRRy, jeżeli się nie podobają;;

Dedykacja dla Ruteram - osoby, która zawsze próbuje mi pomóc... co nie znaczy że pomaga 💧

Minęło pięć lat odkąd Yuri nas opuścił. Nawet po tym jak znalazł się na ostatnim miejscu w zawodach, nie wrócił do domu. Z powodu jego zniknięcia wpadłam w depresję.

Poza naszym psem, nie było nikogo (z wyjątkiem Phichita, z którym codziennie rozmawiałam przez telefon) z kim mogłabym trzymać się tego świata. Wkrótce i Vicchan zdechł. Tego dnia uciekłam z domu, mimo mojego słabego zdrowia. Od dziecka miałam nadwrażliwe ciało, a każdy krok był kolejnym stopniem w piekle.

Zrozpaczona wpadłam na jakąś ciemną uliczkę, gdzie pałętało się pełno podejrzanych ludzi, uczestniczących w czarnym rynku.

Tam ich poznałam - tych, którzy ze mną zostali i nie zamierzali opuścić. To właśnie oni uratowali mnie, gdy zostałam otoczona przez paru pijanych mężczyzn. Czwórka chłopców rzuciła się na nich z kijami powodując duży zamęt, dający mi możliwość ucieczki.

Z każdym kolejnym metrem traciłam coraz więcej siły. Nigdy w życiu nie byłam tak przerażona i zmęczona. Po drugim upadku na ziemię, nie potrafiłam się podnieść. Wszystko kręciło się w głowie, a obraz powoli zaczął się ściemniać.

- Trzymaj się! - krzyknął chłopak z zielonymi włosami, a następnie poczułam jak ktoś mnie podnosi. I w tym momencie zemdlałam

***

Obudziłam się w jakimś namiocie - a dokładniej przy kocach przerzuconych przez gałąź. Podłogę wykładały szmatki, strzępki ubrań i parę matowych poduszek.

- Budzi się! - powiedział rudy chłopak, zwracając na mnie uwagę wszystkich obecnych.

Pierwszy chłopak z tej grupy był najwyraźniej najstarszy i miał zielone włosy. Za nim stał srebrnowłosy rzucając mi mroczne, zabójcze spojrzenie. Na gałęzi obok opierał się chłopak z kruczoczarnymi włosami, a także tego samego koloru oczami. Na środku pomieszczenia stał rudowłosy.

- Gdzie... jestem? - zapytałam, tak przerażona, że ledwo mogłam mówić.

- Jesteś w naszej sekretnej bazie! - uśmiechnął się ognistowłosy. - Nazywam się Chio, a to moi bracia! Ten zielonowłosy, radosny chłopak, który cię tutaj przyniósł nazywa się Lange; a to nasz najlepszy złodziej! Nawet nigdy nie powiedział nam swojego imienia, więc nazwaliśmy go A'D - dodał, a następnie szeptem wymruczał. - od adekwatnego dziwaka.

- Słyszę cię kretynie! - warknął srebrnowłosy, jednak Chio tylko zaśmiał się nerwowo i przeszedł  do kruczowłosego. 

- A to jest Ite! Ite to... po prostu Ite! - wykrzyknął Chio, powodując zakłopotanie u bruneta, a następnie odwrócił się do mnie. - A ty jak masz na imię?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro