Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| WYZNANIE UCZUĆ I |

Długo czekaliście, ale w końcu jest!!

Victor Nikiforov
Brązowy pudel siedzący naprzeciw łyżwiarza, cichutko powarkiwał, zdenerwowany brakiem uwagi ze strony właściciela, który od dobrych dwudziestu minut siedział wpatrzony w trzaskający w kominku ogień. Makkachin przekrzywił pysk i zrezygnowany położył się w swoim legowisku. Victor jeszcze nigdy nie przepuścił okazji od wyściskania psiaka. Nic nie mógł poradzić na to, że [__] cały czas chodziła mu po głowie. Rosjanin westchnął, opierając się o kanapę i odchylając głowę do tyłu. Nie mógł pozbyć się rosnącej zazdrości, która —od kiedy zdał sobie sprawę ze swoich uczuć— znacznie się nasiliła. Wiedział, że zachowuje się dziecinnie, bojąc się wyznać co czuje do swojej przyjaciółki, ale nic nie mógł na to poradzić. [__] była trudna i Victor sam czasami nie potrafi jej rozgryźć. Nie mógł przewidzieć jak zareaguje. Tak długo starał się ją do siebie przekonać, i kiedy nareszcie udało mu się złamać dzielącą ich barierę, zakochał się.
— Cholera, co ja mam teraz zrobić!
Victor jęknął, zakrywając dłonią oczy.
Śpiący dotychczas pudel uniósł gwałtownie łeb i energiczne zamachał ogonem, wypuszczając z pyska urywane szczeknięcia. Victor zerknął na pupila a następnie wzdrygnął się gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Zerwał się jak poparzony, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Makkachin reagował tak tylko na jedną osobę, a w obecnej chwili Nikiforov nie był gotowy na konfrontacje z [__]. Chciał szybko schować się w sypialni, jednak po drodze potknął się o biegnącego do drzwi psa, przewracając przy tym z hukiem jadalniane krzesło.
— Victor jesteś w środku? Wszystko w porządku? — zmartwiony głos wydobył się zza drzwi. Zrezygnowany rosjanin, zdemaskowany otworzył drzwi, za którym stała [kolor]włosa kobieta.
— Dlaczego nie odbierasz moich wiadomości? Mieliśmy się dzisiaj spotkać, a ty nie dawałeś oznak życia! Wiesz jak się martwiłam?! — [__] wyprowadzona z równowagi, z każdym słowem uderzała palcem w pierś Victora, stopniowo popychając go do tyłu.
Skołowany nie wiedział co powiedzieć. Martwiła się o niego? Jak uroczo! Rozmarzony uśmiech wpełzł na jego twarz, a oczy rozbłysły. Kiedy zatrzymał się na oparciu kanapy, oplótł ramionami talie wybranki, pochylając się nad nią delikatnie.
— Martwiłaś się o mnie? — zaskoczona [kolor]oka spłonęła rumieńcem, przez nagłą zamianę ról. — Wiedziałem, że ci na mnie zależy!
— C-co..? Nie prawda! — [__] fuknęła, odwracając głowę w bok. Przez nagły skok stresu nie miała pojęcia co zrobić z dłońmi. Łyżwiarz jednak rozwiał jej wątpliwości, kładąc jej drobne dłonie na swoim wyrzeźbionym torsie.
Victor sam nie wiedział skąd w nim ten nagły napływ odwagi. Może po prostu potrzebował czasu żeby dotrzeć do samego siebie, bądź wpłynęła na to korzysta sytuacja. Nie wiedział, aczkolwiek był pewien, że jeśli nie zrobi tego teraz, to drugiej szansy już nie będzie.
— Kocham cię [__]. Tak bardzo bardzo — szepnął do jej ucha, chowając rumianą twarz w zagłębieniu jej szyi.
Zaskoczona i zdezorientowana [__] zesztywniała, przetwarzając to co usłyszała.
— Kochasz..? — powtórzyła, na co Victor mocniej wtulił się w ukochaną. Ta powoli, acz z coraz większą pewnością, również go objęła. — Ja ciebie również.
Jasnowłosych uniósł głowę jak poparzony i z rumianymi od emocji policzkami zapytał;
— Co ty, [__]?
Kobieta wywróciła oczami i uśmiechnęła się szeroko. Chwyciła twarz Victora w dłonie.
— Ja też ciebie kocham, głupku.

Yuri Katsuki
Zmęczony Japończyk zsunął się po ścianie, zarzucając ręcznik na głowę. Bardzo doceniał pomoc [__], jednak treningi z nią były niesamowicie męczące. [kolor]włosa to urodzona perfekcjonistka. Zawsze musi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, do każdej, nawet najmniejszej czynności przykłada się jakby od tego zależało jej życie. Z natury jest osobą otwartą, dlatego nikomu nie odmawia pomocy, chcąc aby ta osoba również dała z siebie wszystko.
Właśnie to w niej uwielbiał. Bezinteresowna, pomocna i wytrwała. Mimo ciągłych narzekań i przeprosin Katsukiego, że zajmuje jej cenny czas, [__] do skutku tłukła mu, że robi to z własnej woli. Sama mocno ceniła Japończyka, i cieszyła się z każdej spędzonej z nim chwili.
— Yuri daj spokój, już odpadasz? Zostały tylko dwa ćwiczenia! — kobieta stanęła nad wspomnianym, popijając wodę z bidonu. Kucnęła przed nim, opierając się dłońmi na jego zgiętych kolanach. Katsuki niemal od razu cały się zarumienił.
— Nie dam już rady — mruknął, poprawiając zsuwające mu się z nosa okulary. Uniósł wzrok, napotykając zmartwiony wzrok ukochanej. Patrzył się w nie jak zahipnotyzowany.
— Źle się czujesz? Przesadziłam z treningiem? Boże jesteś cały rumiany, masz gorączkę? — kobieta wpadła w słowotok, na zmianę dotykając policzków i czoła łyżwiarza.
[__] poczuła wyrzuty sumienia. Zbyt na niego naciskała? Nie chciała żeby Yuri się przez nią rozchorował.
Katsuki po otrząśnięciu się, położył swoje dłonie ma odpowiedniczkach [__] i uspokajająco pomasował je kciukami.
— Nic mi nie jest [__], spokojnie. Naprawdę doceniam to jak się dla mnie starasz, jednak nie jestem pewien czy jestem wart tego wszystkiego..
Kobieta zamrugała zaskoczona, momentalnie odzyskując wcześniejszą energię.
— Słucham? Jak możesz tak o sobie mówić! Jesteś najcudowniejszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek poznałam! Spójrz ile udało ci się już osiągnąć i wciąż doskonalisz swoje umiejętności. Nie waż się więcej mówić czegoś takiego w mojej obecności, jasne? — zagroziła [kolor]oka, niemal stykając się nosami z Yurim.
Mężczyzna przełknął ślinę, czując jak w jego żyłach zaczyna buzować adrenalina. Jeszcze nigdy nie był tak blisko z [__]. Czuł szczęście, słysząc wszystkie te słowa wydobywające się z ust jego ukochanej. Jak on bardzo chciał powiedzieć jej, że ją kocha, jak cudowną jest osobą!
— Kochasz mnie?
Yuri wzdrygnął się. O matko, powiedział to na głos. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Nie wiedział co ma teraz zrobić. Czekał, aż [__] powie mu, że nie czuje tego samego, jednak nic takiego się nie stało.
Usłyszał pisk i w jednej, chwili został powalony na ziemię, zamknięty w uścisku [kolor]włosej.
— Ja też cię kocham! O rany, ale się cieszę!
Yuriemu spadł kamień z serca. Objął talie swojej wybranki, cichutko się śmiejąc.
Choć wyznał swoje uczucia przez przypadek, cieszył się, że w końcu mu się udało!

Yurij Plisetsky
I jeśli aż tak bardzo cię to ciekawi, to tak, jestem z Yurijem.
Słowa [__] bez przerwy chodziły młodemu łyżwiarzowi po głowie. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw na zwykłym wypadzie do kawiarnii, jednak nie mógł zaprzeczyć, że naprawdę chciał, aby to co powiedziała jego przyjaciółka okazało się prawdą.
Plisetsky był pewny swoich uczuć co do [kolor]okiej, ale czy [__] czuła to samo? Bał się, że dziewczyna powiedziała to tylko po to, aby pozbyć się tego pokurcza.
— Cholera, mam cię już dość! — warknął blondyn, uderzając pięściami o ławkę.
W klasie zapanowała cisza. Wszyscy patrzyli zaskoczeni na chłopaka, który dopiero teraz zdał sobie sprawę, że znajduje się w trakcie lekcji.
— Yurij do dyrektora. — rozkazał nauczyciel, zaskoczony zachowaniem ucznia.
— Zajebiście!
Wstał powoli, niemiłosiernie szurając krzesłem o podłogę. Zerknął na siedzącą za nim [__], bezwstydnie śmiejącą się z całej sytuacji. Zakryła usta dłonią, starając się uspokoić i skupić na lekcji. Wiedziała, że gdyby spojrzała na chłopaka, nie mogła by się uspokoić.
Yurij resztę lekcji spędził na dywaniku u dyrektora, który bezskutecznie próbował zwrócić mu uwagę na jego złe zachowanie. Nie widząc jednak żadnego zainteresowania ze strony rosjanina, poddał się i kazał mu siedzieć spokojnie na miejscu.
Kiedy tylko opuścił gabinet, dopadła go [__].
— Boże Yurij to było zajebiste! — objęła go ranieniem i zaśmiała. — jakbyś widział minę nauczyciela, gdy na niego nakrzyczałeś!
— Nakrzyczałem na niego? — zaskoczony blondyn nie wiedział o co chodzi. Przecież nic do niego nie mówił.
Przyjaciele byli już przy szafkach, przebierając obuwie oraz ubierając się w ciepłe ubrania. W końcu był środek zimy.
— Yurij, gościu zadał ci pytanie a ty powiedziałaś mu, że masz go dość — [__] zmarszczyłaś brwi. Plisetsky dziwnie się zachowywał.
— Jeny, to nie było do niego! Ten staruch wszystko bierze do siebie.
— W takim razie do kogo?
Yurij milczał. Bo co miał jej powiedzieć? Nie był gotowy na taki obrót sytuacji.
— Yurij, odpowiedz mi! Zachowujesz się dziwnie! — nastolatce skończyła się cierpliwość. Od ich spotkania w kawiarni, nie mogła poznać łyżwiarza, jakby próbował jej unikać. — Yurij!
— Do ciebie, kurwa!
— Do mnie? Masz mnie dość? — [__] wybałuszyła oczy, na ten niespodziewany atak. Kompletnie nie mogła zrozumieć o co chodzi chłopakowi.
— Tak, do ciebie! W ogóle nie dajesz mi spokoju! Cały czas tylko siedzisz mi w głowie i to mnie cholernie irytuje! Po za tym co miało znaczyć to, że ze sobą chodzimy? Nie możesz tak po prostu bawić się moimi uczuciami!
Yurij wybuchł. Tak długo trzymał to w sobie, że cieniutka bariera, która trzymała wszystkie jego myśli pękła, wypadając ze zdwojoną siłą.
— Yurij, wybacz, nie sądziłam, że to co powiedziałam tyle dla ciebie znaczy!— [kolor]włosa przestraszyła się. Sama po sytuacji w kawiarnii, gdy leżała już w swoim łóżku, zaczęła myślec nad tym co powiedziała. Bała się, że na za dużo sobie pozwoliła i zraziła do siebie chłopaka, który naprawdę jej się podoba.
— Czyli, ty wcale nie chcesz żebym został twoim chłopakiem? — w jednej chwili wyparowała z Yurijego cała energia. Do teraz miał jeszcze resztki nadziei, że może jednak [__] powiedziała to, co chciałaby żeby się stało.
— Nie! To nie tak! Ja bardzo chciałabym być twoją dziewczyną, ale wiem, że ty mnie nie kochasz, wiec nie robiłam sobie złudnej nadziei!
Yurij zatrzymał się i wbił wzrok w swoje buty. [__] jeszcze nigdy nie czuła się taka zażenowana. Czuła, że zawaliła po całości.
— Jesteś głupia, [__].
— Wiem, i —
— Mogłabyś pomyśleć też o moich uczuciach! Kocham cię, idiotko i chce żebyś była moją dziewczyną!
Plisetsky zacisnął pięści, zamknął oczy i wypuścił powietrze z płuc. Przeklinał swój wybuchowy charakter.
Usłyszał śmiech, który z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy. Czuł się jak totalny przegryw.
— Obydwoje jesteśmy głupi, Yurij.— nastolatka podeszła do chłopaka, i chwyciła go za wciąż ściśnięte dłonie. Blondyn rozluźnił je, pozwalając im rozgrzać się w ciepłych dłoniach [__]. — robiliśmy podchody jak małe dzieci i nie potrafiliśmy ze sobą normalnie porozmawiać. Ale teraz wszystko będzie inaczej!
Yurij uniósł wzrok i został porwany przez dziewczynę w stronę tej samej kawiarni, w której byli ostatnim razem.
— Tym razem pójdziesz tam ze mną jako mój chłopak!
Yurij próbował schować swoją rumianą twarz w bluzie, jednak i tak zdradzały go jego czerwone czubki uszu.
— Nie mów takich zawstydzających rzeczy, głupia.

Otabek Altin
Ciągnięta przez Otabeka w nieznanym jej kierunku [__], co chwile zerkała do tyłu, czując wyrzuty sumienia, że zostawiła tak nagle swojego znajomego. Mimo rozstania chciała utrzymać z nim jak najlepsze relacje. [kolor]oka nienawidziła konfliktów i kłótni. Jest wrażliwa i bardzo łatwo ją zranić, mimo, że na pierwszy rzut oka tego nie widać.
— Beka proszę cię, puść mnie wreszcie!
Chłopak jednak jej nie słuchał. Zaślepiony zazdrością nie słyszał nic, co dziewczyna do niego mówiła. Gniew buzował mu w żyłach, zacisnął szczęki i mocniej objął dłoń dziewczyny.
Sam do końca nie wiedział gdzie się kierują. Po prostu chciał, aby [__] znalazła się jak najdalej od tamtego chłopaka.
— Beka to boli, puść mnie — [__] wyszeptała delikatnym głosem, kładąc swoją dłoń na odpowiedniczkę czarnowłosego. Ręką straszliwe ją bolała, jednak sama nie chciała zranić ukochanego.
Jak za dotknięciem magicznej różyczki, Kazach zatrzymał się, puścił dłoń [kolor]włosej i obrócił się do niej przodem. Gdy zobaczył szklące się oczy dziewczyny, zacisnął pieści. Był na siebie wściekły, że doprowadził do takiej sytuacji.
— Przepraszam, nie chciałem ci zrobić krzywdy.
[__] uśmiechnęła się i chwyciła twarz Otabeka w dłonie, przeczesując spadające mu na oczy kosmyki włosów.
— Spokojnie, nic mi nie jest — zatrzymała. Chciała zrozumieć zachowanie chłopaka. — dlaczego to zrobiłeś?
Altin postanowił wszystko wyjawić. Stwierdził, że nie ma sensu kryć się ze swoimi uczuciami, zwłaszcza po zaistniałej sytuacji.
—Bo byłem zazdrosny — mruknął, przez co jego głos wydawał się jeszcze głębszy. Ani na chwile nie spuścił wzroku z odpowiedniczek dziewczyny.
— Dlaczego byłeś zazdrosny? Zrobiłam coś? — wszystko powoli zaczynało się układać w głowie [__]. Nie chciała jednak pochopnie wyciągać wniosków.
— Nie ty. Po prostu, ten chłopak.. widzę jak on na ciebie patrzy. Nie chcę, aby cię ode mnie zabrał. — popatrzył na jej zaczerwieniony nadgarstek, czuł wyrzuty sumienia.— i popatrz co ci zrobiłem. Jestem okropny.
— Beka, wysłuchaj mnie teraz, dobrze? Zależy mi na tobie i nigdy nie pozwoliłabym nikomu mnie od ciebie zabrać.
Otabek miał wrażenie jakby serce miało mu zaraz wyskoczyć z piersi. Czyli [__] też na nim zależało.
— Kocham cię.
— Tak, ja ciebie też— kochasz!? — dziewczyna spłonęła rumieńcem, chowając twarz w kurtce czarnowłosego. Ten objął ją i powtórzył:
— Kocham cię [__]. Zostań moją dziewczyną.
Pokiwała głową, a z gardła dziewczyny wydobył się cichy pomruk, którym wyraziła zgodę.
Beka szczęśliwy, ucałował ją w skroń, mocniej ją obejmując. Czekał na to tak długo, dlatego nie pozwoli jej teraz odejść.

Michele Crispino
Michele czuł, że coś się święci. Nie wiedział jednak co. Sara od dłuższego czasu biegała po całym domu, rozmawiając przy tym żywiło przez telefon, z osobą której nie mógł zidentyfikować. Oliwy do ognia dodawało jeszcze to, że mężczyzna we własnej osobie był obgadywany przez siostrę i osobę trzecią. Za każdym razem kiedy pytał się Sary, ta totalnie go ignorowała, robiąc dalej swoje. Bał się, że dziewczyna rozmawia z jakimś chłopakiem, a tego zdzierżyć nie mógł.
W końcu Michele nie wytrzymał i wyrwał jej komórkę.
— Kim jesteś i dlaczego rozmawiasz z moją siostrą?!
— Cześć Mickey, myślałam, że dziewczyny mają pozwolenie na rozmawianie z twoją siostrą.— perłowy śmiech wydobył się z telefonu. Michele'owi krew odpłynęła z twarzy, ręce zaczęły się pocić a głos jąkać. Zrobił z siebie błazna przed [__].
— W-wybacz [__]! Myślałem, że-że to jakiś f-facet!
— Luzik, nic się nie stało! — szatyn mógł poczuć jak [kolor]włosa uśmiecha się. — mógłbyś dać mi Sarę do telefonu czy masz mi jeszcze coś do powiedzenia?
Michele w tej samej chwili wepchnął urządzenie do ręki Sary i wybiegł do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
— Widzisz? Mówiłam ci, że mu się podobasz. Nie potrafi nawet zdania powiedzieć normalnie. — Sara zaśmiała się, wpychając do ust kawałek jabłka.
— Nie śmiej się z niego! Będzie mu przykro, że się z niego nabijamy. — ostrzegła [__].
— Oh? No tak — Ciemnowłosa udawała zaskoczoną, chwile później niemal krzycząc — przecież on też ci się podoba!!
Na górze coś huknęło i jęknęło, a potem wszystko ucichło.
— Sara! Jesteś okropna. — sapnęła dziewczyna.— a teraz otwieraj drzwi, brak mi rąk.
Kiedy Michele usłyszał śmiech jego wybranki serca, miał wrażenie, że zaraz zemdleje. W takiej chwili była w jego domu! Ale z drugiej strony, czy to co powiedziała Sara jest prawdą? [__] jest w nim zakochana? Michele jęknął i rzucił się na łóżko obejmując poduszkę jak zakochana nastolatka.
— Michele rusz dupę na dół! [__] przyszła!
Tymczasem na dole, Sara próbowała uniknąć morderczych rąk przyjaciółki. Od kiedy doszły do wniosku, że [kolor]włosej podoba się Michele, ta dostawał ataków rumieńców i nerwów. Zachowywała się dokładnie tak samo jak on. Dlatego Sara postanowiła wsiąść sprawy w swoje ręce i skonfrontować tych dwóch nieśmiałków.
— Sara ja nie jestem co do tego pewna. Michele zachowuje się tak przy każdej dziewczynie! On się po prostu nas boi — mruknęła [__], która zrezygnowała już z zamordowania brunetki.
— To prawda, ale przy tobie to już totalnie głupieje. Zobaczysz, zaraz będziesz miała chłopaka. — Sara szturchnęła ją łokciem. — Jeśli Romeo raczy zejść na dół.
Michele starał się zejść jak najciszej, jednak gdy był już niemal na końcu, ostatni schód zaskrzypiał, zdradzając jego obecność.
Sara porwała go, stawiając na przeciw [__], która z całych sił unikała jego wzroku. To samo robił Michele.
— Hej, Mickey.. — dziewczyna starała się jakoś zagaić. Jak niezręcznie, jęknęła w sobie. — Co u ciebie?
— O-okej, chyb-ba. — Michele wplatał palce we włosy. Nie wiedział co ma mówić.
Sara przyglądając im się z boku, załamała się. Nie mogła uwierzyć jak można być aż tak beznadziejnym w takich sprawach.
— No powiedzcie to wreszcie sieroty!
Podskoczyli jak poparzeni, wpadając na siebie. [kolor]włosa niemal się przewróciła, gdyby nie szybka reakcja Michele'a. Chwycił ją jedną dłonią w talii, drugą kładąc na plecach. Przełknął rosnącą mu w gardle gule. Patrzyli sobie prosto w oczy.
— Kocham cię.
Mickey i [__] powiedzieli te słowa w tej samej chwili, rumieniąc się zaciekle, zdając sobie sprawę z tego co się stało.
Sara z wyciągniętym telefonem robiła im zdjęcia, uśmiechając się jak głupia. Miała już powoli dość wysłuchiwania zwierzeń miłosnych tej dwójki, dlatego zainicjowała właśnie to. I była z siebie niewyobrażalnie dumna.
— No, możesz zaprosić ją już na taką prawdziwą randkę. Tylko pamiętajcie, macie skończyć tylko na całowaniu! Michele jest jeszcze za głupi na dzieci!
— Sara!

[ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro