| POWAŻNA KŁÓTNIA I |
Nawet nie wyobrażacie sobie jak ciężko mi się to pisało... ale no nic. Nareszcie jest! Zajmijcie wygodne miejsce i delektujcie się chwilą rozpaczy! Have fun c;
[I/F]-- imię fanki
Victor Nikiforov
Od samego rana miałaś wrażenie jakby coś miało się dzisiaj stać. Chodziłaś poddenerwowana, a w pracy nie mogłaś się na niczym skupić. Dopiero kiedy znalazłaś się w swoim mieszkaniu, mogłaś na spokojnie odetchnąć. Rzuciwszy torebkę i płaszcz w kąt, następnie zsuwając ze stóp szpilki, poszłaś do kuchni, aby się czegoś napić.
Próbowałaś odgonić nieprzyjemne myśli, zastanawiając się co może porabiać Victor. Wcześniejszego wieczoru napisał ci tylko, że nie przyjedzie i przeprasza, ale musi coś załatwić. Nie naciskałaś i odpisałaś, aby się nie przejmował.
Komórka znajdująca się w kieszeni spodni zawibrowała.
Wyjęłaś telefon i zmarszczyłaś brwi. Nieznany numer.
— Słucham?
— Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do [__] [___]?— spokojny, kobiecy głos odezwał się z drugiej strony słuchawki. Przeszły cię dreszcze.
— Tak to ja, o co chodzi? — odchrząknęłaś, czując rosnący niepokój. Serce podeszła ci do gardła kiedy usłyszałaś dalsze słowa kobiety.
— Bardzo nam przykro, ale pańska babcia dostała przerzutu. Obecnie jej stan nie jest zbyt dobry, podejrzewamy, że może to być ostatnia szansa, aby się pożegnać.
Zamarłaś. Jak to twoja babcia miała przerzut? Przecież wszystko było w porządku. Czuła się coraz lepiej i nawet byłyście dwa dni temu razem na spacerze w szpitalnym parku!
— Halo? Jest tam pani?
— Tak, tak. Przepraszam i dziękuje za telefon. Za niedługo będę na miejscu. Do widzenia.
Od razu się rozłączyłaś i rzuciłaś komórkę na blat. Twoje nogi straciły siły. Zsunęłaś się na podłogę i próbowałaś uspokoić spazmatyczny oddech. Chciałaś poukładać sobie w głowie wszystko po kolej, aż w końcu zabrałaś się do kupy.
Rzuciłaś się znowu do telefonu, drżącymi rękami wybierając numer Victora.
Nie odbierał. Spróbowałaś kolejny raz.
Znowu to samo.
— Cholera Victor, proszę cię, odbierz ten telefon — wyjęczałaś, pociągając nosem, z trudem łapiąc powietrze.
Babcia była dla ciebie najważniejsza. To ona cię wychowała i nie wyobrażałaś sobie życia bez niej. Zawsze cię wspierała i dbała o ciebie.
Cały czas próbując dodzwonić się do łyżwiarza, wbiegłaś do korytarza, ubierając w pośpiechu buty.
Twoje myśli cały czas krążyły od babci do Victora. Dlaczego nie odbierał w takiej chwili kiedy potrzebowałaś go najbardziej? Bolało cię, że nie napisał ci nawet głupiego esemesa.
Nagle dotarło do ciebie, że nie miałaś jak dostać się do szpitala. Nie miałaś własnego samochodu, poza tym w takim stanie nie mogłabyś nawet prowadzić.
Gdy usłyszałaś brzęczenie, w momencie odebrałaś połączenie, nie patrząc nawet kto dzwoni.
— V-Victor? Nareszcie, dlaczego o-odemnie nie odbierałeś?— załkałaś, opadając na schodzy. Cała się trzęsłaś.
— [__] co się stało? Gdzie jesteś? Zaraz u ciebie będę — to nie był Victor. Mężczyzna miał ciepły i głęboki głos, w którym można było usłyszeć zmartwienie.
— [I/B/C]...p-przyjedziesz po m-mnie? Jestem w domu. — mruknęłaś, chowając głowę w kolanach, pochlipujac cichutko.
— Zaraz będę. — rozłączył się.
I nie kłamał. Zobaczyłaś go już kilka minut później, zdyszanego, całego rozczochranego i w niedopiętej kurtce, biegnącego po schodach. Uklęknąć przed tobą, chwytając cię za ramiona i przytulajacego do siebie. Wtuliłaś się w niego bezradnie.
— Cii, już dobrze słońce. Chodź ze mną, opowiesz mi wszystko w samochodzie, w porządku?
Kiwnęłaś głową. Nie wiedziałaś od czego zacząć. Powoli dochodziłaś do siebie, a kiedy twój głos przestał drżeć, wszystko mu opowiedziałaś. [I/B/C] bardzo się przejął. Znał twoją babcie od dawna i uważał ją za cudowną kobietę. Dlatego momentalnie ruszył, zapewne łamiąc nie jeden przepis drogowy.
Po drodze próbowałaś jeszcze kilka razy dodzwonić się do Nikiforova, ale nic z tego.
Kiedy dojechaliście, wpadłaś do szpitala jak burza. Skierowano cię w odpowiednie miejsce, a kiedy zobaczyłaś babcie podpięta do tylu urządzeń, z tyloma rurkami, rozkleiłaś się na dobre. Stan babci był bardzo zły.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Wystraszona i niespokojna pilnowałaś babci zza szyby, cała zapłakana, [I/B/C] nie spuszczał z ciebie wzroku ani na moment. Martwił się o ciebie i sam kilkukrotnie próbował dodzwonić się do Victora. Z marnym skutkiem.
Mężczyzna usadowił cię na jednym z krzeseł, opatulił swoją kurtką i poszedł poszukać czegoś do jedzenia. Posłałaś mu wdzięczny uśmiech. Potarmosił cię po głowie i uśmiechnął się. Jego oczy były jednak równie smutne i zaszklone jak twoje. Martwił się o ciebie i przeklinał Victora, że zostawił cię samą w takiej sytuacji.
Kiedy zniknął za rogiem, wyjęłaś telefon z zamiarem ponownej próby dodzwonienia się do swojego chłopaka.
Bolało cię, że nie odpowiedzał na żaden twój telefon, ani żadną wiadomości. Zostawiłaś mu mnóstwo nagrań głosowych w skrzynce, tłumacząc mu co się stało i wylewając na niego swoją frustracje, a jedyne co od niego dostałaś, to wiadomość, abyś się uspokoiła bo ciągłe telefony go rozpraszają. Po tym wyłączył komórkę.
Byłaś wściekła. On sobie chyba żartuje, pomyślałaś.
Miałaś ochotę rzucić swoim telefonem o najbliższą ścianę, jednak powstrzymałaś się. Zabrałaś się tylko, aby wysłać mu ostatnią wiadomość.
— Naprawdę się na tobie zawiodłam Victorze. Mógłbyś chociaż odebrać ode mnie ten cholerny telefon i wytłumaczyć dlaczego nie ma cię tutaj ze mną — twój głos załamał się, pociągnęłaś nosem i westchnęłaś. — wiesz, to nie tak, że musisz być na każde moje zawołanie. Ale nigdy od ciebie nic nie wymagałam. Nigdy. Chciałam tylko trochę wsparcia, wiesz? A świadomość, że wyłączyłeś komórkę bo cię denerwowałam naprawdę mnie boli. [I/B/C] nawet przez chwilę nie zawachał się i od razu do mnie przyjechał. Mam nadzieje, że w końcu dorośniesz. Zachowałeś się jak dupek, nie próbuj do mnie dzwonić ani pisać.
A następnie wyłączyłaś telefon.
Zmrużyłaś na moment oczy. Tyle wystarczyło, abyś zasnęła. Zmęczenie, stres i ciągłe zamartwianie wycisnęły z ciebie całą energię. Kiedy wrócił [I/B/C] i zobaczył, że w końcu śpisz spokojnie, uśmiechnął się. Odłożył kanapki i napoje. Usiadł obok ciebie i objął ramieniem, aby było ci wygodniej. Czując przyjemne ciepło, wtuliłaś się w niego. [I/B/C] odgarnął kosmyki włosów z twojej twarzy i sam po chwili zasnął.
Kiedy wyczułaś, że [I/B/C] zniknął i straciłaś swoje ciepło, wstałaś i przeciągnęłaś się. Zastanawiałaś się gdzie mógłby pójść, gdy usłyszałaś wzburzony, znajomy głos.
— Zjeżdżaj stąd, bo nie ręczę za siebie! — warknął głos. Poszłaś w jego kierunku.
— Nie mam zamiaru wyjść, dopóki nie zobaczę się z [__]! — odparował drugi, równie znajomy co pierwszy.
Wyjrzałaś zza rogu, i to, co i kogo ujrzałaś, wyprowadziło cię z równowagi. [I/B/C] trzymał za kołnierz płaszcza Victora, który całym sobą starał się opanować. Odwrócony twarzą do ciebie, pierwszy cię dostrzegł.
— [__]! — chciał do ciebie podejść, ty jednak automatycznie cofnęłaś się do tyłu. Zamarł w półkroku, a na twarz wstąpił szok. [I/B/C] momentalnie zareagował i szarpnął łyżwiarza do tyłu. — [__], kochanie, proszę wysłuchaj mnie. Wiem, że cię zra—
— Wyjdź Victorze — szepnęłaś, odwracając głowę w bok. Nie chciałaś na niego patrzeć. Zranił cię bardzo głęboko, a przebaczenia przychodziło ci z wielką trudnością.
— [__] proszę cię!
— Nie słyszałeś co powiedziała? Wynoś się, albo ci w tym pomogę! — krzyknął mężczyzna i pchnął Victora w stronę drzwi.
Zrezygnowany, nie chcąc cię bardziej zdenerwować, wyszedł z budynku, ostatni raz patrząc na ciebie, zapłakaną i uspokajaną w ramionach mężczyzny, którego z każdą chwilą nienawidził coraz bardziej.
Yuri Katsuki
Zrezygnowana opadłaś na kanapę w salonie, mrucząc pod nosem brzydkie epitety w stronę Yuriego. Ty i Katsuki oddaliliście się od siebie. Łyżwiarz nie poświęcał ci tyle samo uwagi co wcześniej. Od jakiegoś czasu wasz kontakt ograniczał się do rozmowy przez telefon czy krótkiej rozmowy przy kawie. Yuri nie potrafił znaleźć dla ciebie czasu, co początkowo rozumiałaś, choć niechętnie. Był zawodowym łyżwiarzem, musiał regularnie trenować, a kiedy przychodził czas zawodów, poświęcał im się całkowicie. Zawsze go wspierałaś i nie narzekałaś na brak uwagi. Aczkolwiek ostatnimi czasy przechodził samego siebie. Nie dzwoni, ani nie ma czasu się spotkać mimo twoich próśb.
Ostatnio nie ma żadnych zawodów, przez dwa tygodnie miał wolne od treningów i nie pomyślał o tobie ani raz. Gdybyś pierwsza do niego nie napisała, w ogóle by się tobą nie zainteresował. Najgorsze było w tym wszystkim to, że zlał cię całkowicie dlatego bo do Japonii przyleciał Victor Nikiforov, jego mentor i przyjaciel. Zazdrość i rozczarowanie dosłownie rozsadzała cię od środka. Czułaś się zraniona, niedoceniona i totalnie zlekceważona. Stwierdziłaś, że nie będziesz się już narzucać Yuriemu. Nie będziesz robić mu posiłku na treningi, pytać o samopoczucie czy jak minął mu dzień. Chciałaś, aby sam poczuł jak to jest być ignorowanym.
Kiedy przełączałaś na następny program w telewizji, dostałaś powiadomienie. Chwyciłaś telefon, odczytując wiadomość od Yuuko. Chciała się spotkać, przy okazji jazdy na łyżwach. Dziewczyna obiecała ci pomóc w nauce, z czego bardzo się cieszyłaś, ale niemal od razu się zdołowałaś. Yuri nie chciał ci pomóc. Potrząsnęłaś głową i odpisałaś przyjaciółce. Szybko spakowałaś sportowy strój, łyżwy i klucze od mieszkania. Niedługo potem byłaś już na miejscu. Przywitałaś się z Yuuko buziakiem w policzek i oddałaś jej swoje wierzchnie ubranie.
— Takeshi powinien za chwilę przyjść mnie zmienić, więc możesz już powoli zakładać łyżwy.
— Cieszę się, że udało ci się znaleźć dla mnie czas — zagadnęłaś i dodałaś po chwili — nie to co poniektórzy.
Yuuko spojrzała na ciebie współczująco i westchnęła. Oparła się o blat i przybliżyła, aby nikt inny jej czasem nie usłyszał.
— Wciąż tak samo? Nie możecie tego przegadać czy coś? Widać, że cię to gryzie. Marniejesz w oczach [__]!
— Ja wiem Yuuko, ale nawet gdybym chciała, to nie mam jak! Yuri nie ma dla mnie czasu, nawet kiedy go proszę! — nie chciałaś zaczynać tematu Katsukiego. Nie po to tutaj przyszłaś. — Nie mówmy o nim, dobra? Chciałabym miło spędzić czas z najlepszą przyjaciółką, a nie dołować się z powodu mojego chłopaka ignoranta.
Yuuko uśmiechnęła się i pogoniła swojego męża, aby już ją zmienił. Poszła założyć swoje łyżwy, przed wyjściem cmokając Takeshiego w usta. Przyłożyłaś dwa palce do ust i udałaś mdłości. Yuuko zaśmiała się:
— Głupia jesteś [__]. Pospiesz się i właź na lód! — zarządziła, zgrabnie wjeżdżając na lód. Nie mogłaś nadziwić się jak pewnie Yuuko radzi sobie na łyżwach. — O cholera.
— Co się stało? — zapytałaś, gdy po upewnieniu się, że mocno zawiązałaś sznurowadła, wjechałaś na lód. Podążyłaś za wzrokiem brązowowłosej, a uśmiech w momencie wyparował ci z ust. — No nie wierzę.
Yuri Katsuki, we własnej osobie opierał się o rampę, po drugiej stronie lodowiska, w towarzystwie nikogo innego jak przystojnego Rosjanina. Myślałaś, że szlag cię trafi. Tak długo wpatrywałaś się w mężczyzn, aż Yuri w końcu spojrzał w twoją stronę. Patrzyliście sobie przez chwile w oczy. Yuri pierwszy odwrócił wzrok. Wypuściłaś głośno powietrze i pociągnęłaś Yuuko w przeciwną stronę. Postanowiłaś ignorować ich obecność, choć zazdrość gryzła cię od środka.
— Możemy zaczynać Yuuko? — uśmiechnęłaś się do dziewczyny. Szatynka patrzyła na ciebie smutno. Zdawała sobie sprawę jak bolał cię widok Yuriego, który odłożył cię na bok, nie zwracając uwagi na to co czujesz. Denerwowało ją to. To było niesprawiedliwe!
— Hej, [__] — usłyszałaś przy swoim uchu ten przyjemny, ciepły głos, Yuriego. Położył dłoń na twojej talii. — co tutaj robicie? Myślałem, że nie potrafisz jeździć, skarbie.
— Bo nie umiem -- powiedziałaś chłodno. Odsunęłaś się od czarnowłosego, stając obok Yuuko, która piorunowała łyżwiarza wzrokiem. — Yuuko uczy mnie jeździć.
— Yuuko? -- zaskoczył się łyżwiarz i zmarszczył brwi, lecz uśmiechnął się zaraz do ciebie. -- Mogłaś poprosić mnie!
Prychnęłaś na jego słowa.
— Gdybyś choć trochę się mną zainteresował i słuchał co do ciebie mówię, to wiedziałbyś, że od dawna chciałam nauczyć się jeździć. A tydzień temu osobiście zapytałam cię, czy poszlibyśmy na lodowisko! — uniosłaś głos, czując jak trzymana w sobie frustracja z ciebie ucieka. — I nie zgadniesz co od ciebie usłyszałam. " Nie mam czasu, obiecałem Victorowi to i tamto!"
— Możesz na mnie nie krzyczeć? — wzburzył się Yuri. — Nie jesteś pępkiem świata [__]. To normalne, że nie mam czasami dla ciebie czasu!
— Ale ty nie masz dla mnie w ogóle czasu!-- wrzasnęłaś. Czułaś jak łzy zbierają ci się pod powiekami. Yuuko położyła ci dłoń na ramieniu.
— Musisz robić sceny w miejscu publicznym?! Jak masz do mnie jakiś problem to wystarczy zadzwonić!
Jęknęłaś, czując irytację. Nie spodziewałaś się po Yurim czegoś takiego.
— Nie zachowuj się jak dziecko [__]! Robisz problem z niczego, mieszasz do naszych spraw obcych ludzi, nie spodziewałem się, że jesteś tak problematycznym człowiekiem! Już dawno powinienem z tobą zerwać!
Rozpłakałaś się na dobre. Wściekła i rozczarowana zeszłaś z lodowiska, gwałtownie rozsznurowując łyżwy, ściągając je i z furią rzucając o ziemie. Zawiodłaś się na Yurim.
Yuuko odprowadziła cię wzrokim, a kiedy upewniła się, że jej nie słyszysz, rzuciła się na łyżwiarza.
— Boże Yuri! Co ty najlepszego wygadujesz? Jedyną osobą zachowującą się jak dziecko jesteś ty! Nie widzisz, że ją ranisz? Najpierw traktujesz jak powietrze, olewasz i spotykasz się z kimś innym. Nawet nie zapytasz jak się czuje! Wiesz w ogóle, że przez pół tygodnia leżała w łożku rozłożona przez gorączkę? Nie była w stanie sama zrobić pieprzonej herbaty! Pilnowałam jej dzień i noc, bo ty, nie raczyłeś odpowiedzieć na ani jeden jej telefon.
— Ja... nie wiedziałem — Yuri jeszcze nigdy nie czuł takich wyrzutów sumienia. Nie kontrolował tego co mówił. Słowa po prostu z niego uciekały.
— No jasne, że nie wiedziałeś! Bo jej nie słuchałeś idioto! — odparowała Nishigori. Wypuściła powietrze, aby się uspokoić i już spokojniej dokończyła. — Módl się, żebyś miał jeszcze jakieś szanse, aby ci wybaczyła. Gdybym to była ja, byłbyś już dawno skreślony.
Yuuko zeszła z lodowiska, pozbywając się łyżew i pobiegła za tobą. Chciała cię dogonić i spróbować uspokoić. Ale po tym co dzisiaj usłyszałyście, bardzo ciężko będzie się pozbierać.
Yurij Plisetsky
Od jakiegoś czasu miałaś wrażenie, że Yurij cię unika. Nie zabierał cię ze sobą na treningi, w szkole rozmawia sporadycznie, już nie mówiąc o jakichkowiek czułościach. Bałaś się, że wasz związek zaczyna go nudzić. Ty podchodziłaś do niego poważnie, kochałaś Yurija i chciałaś zbudować z nim trwały związek. Kilka razy podchodziłaś do zapytania się o co mu chodzi, ostatecznie rezygnując. Jedyne co dostawałaś w odpowiedzi, były wrzaski i przekleństwa.
Czułaś się również nieswojo przebywając w towarzystwie jego znajomych. Miałaś wrażenie jakby bez przerwy cię obgadywali, jakby wiedzieli coś czego nie wiesz ty. Dlatego przestałaś siadać przy jednym stole z grupą Yurija, który posłał ci tylko jedno, podejrzliwe spojrzenie, aby ignorować cię do końca dnia. Prychnęłaś pod nosem, dźgając swoje drugie śniadanie. Wyjęłaś telefon i napisałaś do Mili. Miałaś nadzieje, że wie co się dzieje z blondynem. Przez trwające w waszym związku ciche dni, kiedy tylko miałaś jakiś problem, kontaktowałaś się z kobietą. Łyżwiarka chętnie ci pomagała i doradzała, była starsza i miała więcej doświadczenia niż ty. Zwierzałaś jej się ze wszystkich swoich myśli, nie szczędząc swoich teorii o niechęci Yurija do bycia z tobą. Mila od razu wybiła ci to z głowy. Znała go, był dla niej jak młodszy brat i wiedziała, że Plisetsky bardzo cię kocha.
Po napisaniu wiadomości do rudowłosej, niemal natychmiast do ciebie zadzwoniła. Niepewnie odebrałaś telefon, trzymając go na bezpieczną odległość. Mila bardzo lubiła krzyczeć podczas rozmów.
— [__] zrywaj się, czekam na ciebie przed szkołą!
— Że co? Mila, ja mam jeszcze lekcje — zaśmiałaś się, ściszając głośność, aby normalnie rozmawiać.
— No nie udawaj takiej grzecznej, nic się nie stanie jak raz pójdziesz na wagary — wyjęczała.
Ty zaśmiałaś się z reakcji przyjaciółki i chwyciłaś za swoją torbę.
— Dobra przekonałaś mnie, ale jak dyrka mnie złapie to ty się będziesz tłumaczyć. — z uśmiechem rozłączyłaś się i wyszłaś z jadalni. Nie zwróciłaś uwagi na szepty i bystre, zielone oczy, które śledziły każdy twój krok.
Kiedy wyszłaś z budynku, rzeczywiście zobaczyłaś Milę, machającą i wykrzykującą twoje imię. Zakryłaś się rękami, aby nikt cię nie rozpoznał. Kto jak to, ale Mila potrafiła narobić wstydu.
— No już, już! Uspokój się — chwyciłaś jej dłonie i spuściłaś na dół. Mila zachichotała i przytuliła cię. — tak się za mną stęskniłaś, że aż przyszłaś pod moją szkołę?
— Przyszłam porozmawiać o tobie i Yurio. — zaczęła rudowłosa. Zmarszczyłaś brwi i posłałaś jej pytające spojrzenie. — Wiem, że prosiłaś, abym nie wtrącała się bezpośrednio pomiędzy was, ale nie mogłam się powstrzymać. Na ostatnim treningu zachowywał się jakby miał muchy w nosie! Wszyscy powoli zaczynali się już irytować, więc poszłam zapytać go co się dzieje.
— I?
Mila poruszyła się niespokojnie. Wydawała się zawstydzona.
— Yurij powiedział mi, że go zdradzasz.
Parsknęłaś śmiechem z niedowierzeniem.
— Napewno dobrze usłyszałaś? Jak w ogóle mógł pomyśleć, że go zdradzam? — oburzyłaś się.
— Mila mówi prawdę [__].
Odwróciłaś się, słysząc lodowaty głos Yurija. Założyłaś ręce na piersi i spojrzałaś wyzywająco. Blondyn stał kilka kroków przed tobą z rękami w kieszeniach swojej ulubionej bluzy.
— Na serio myślisz, że mogłabym cię zdradzić? Ja? Przecież mnie znasz Yurio! — chciałaś wyjaśnić to na spokojnie. Teraz zachowanie chłopaka powoli nabierało sensu. Tylko skąd w ogóle wpadł na taki pomysł?
— Najwidoczniej nie wystarczająco [__]! Wszystko wiem, nie musisz już kłamać! -- krzyknął wzburzony. Zamrugałaś nie mogąc uwierzyć w to co słyszysz. Spojrzałaś na Mile, która tylko wzruszyła ramionami. Nie chciała się mieszać.
— Nie mam bladego pojęcia o co ci chodzi, może wprowadzisz mnie w temat? — zapytałaś grzecznie. Twój ton i spokój denerwowały chłopaka.
— A proszę bardzo! [I/F] wysłała mi zdjęcie ciebie i jakiegoś gościa, jak kleiliście się do siebie w parku! Zdradzasz mnie i udajesz głupią! Myślałaś, że się nie dowiem?! Nie jestem kretynem! — wrzasnął. Czuł się zraniony i potraktowany jak śmieć. Kochał cię i zależało mu na tobie, ale kiedy zobaczył te zdjęcia, prawie rozsadziło go od środka.
— Właśnie, że jesteś kretynem! Nie zdradziłam, nie zdradzam i nigdy nie zdradza idioto! Nie wiem co to za zdjęcia, ale mogę cię zapewnić, że to nie byłam ja. — byłaś pewna siebie. Nie zrobiłaś tego i te wyssane z palca zarzuty doprowadzały cię do szału.
— Jakie zdjęcia?! To patrz! — Yurij wyciągnął telefon i przystawił ekran przed twarzą. Zmarszczyłaś brwi. Na zdjęciu widziałaś siebie i swojego kuzyna, który cię ostatnio odwiedził. Przytulałaś go, bo był to jego ostatni dzień w twoim mieście. Zaraz po waszym spotkaniu, wyjechał do domu. — I co, to nie ty, tak?
— To ja, ale —
— przestań kłamać! Mam już dość ciebie i całego tego gówna! Ufałem ci, a ty okazałaś się zwykłą puszczalską laską! Też poleciałaś na moją popularność co? — wrzasnął ci prosto w twarz, nie pozwalając dojść do słowa. W oczach zebrały ci się łzy, wierzchem dłoni otarłaś łzy. — Leć do tego swojego fagasa i zostaw mnie w spokoju!
Minął cię, nie zaszczycając ani jednym spojrzeniem. Nie ogarniałaś co tutaj się właśnie stało. Sporzałaś bezradnie na Milę, która w momencie znalazła się obok ciebie, chowając w ramionach. Wyrwałaś się i ostatni raz krzyknęłaś w stronę oddalającego się chłopaka:
— To był mój kuzyn, idioto!
Po tym, rozpłakałaś się na dobre.
Otabek Altin
Twój związek z Otabekiem rozwijał się bardzo dobrze, w końcu czułaś, że znalazłaś tego odpowiedniego. Był cierpliwy, kochający i nie szczędził na czułościach! Dba o ciebie i świetnie się razem bawicie. Nie ważne czy siedzicie w domu, pod kocem, zajadając się niezdrowym jedzeniem, czy aktywnie na zewnątrz, spacerując lub szalejąc w parkach linowych! Otabek wbrew pozorom uwielbia czułości i jest bardzo emocjonalną osobą.
Kazach ma jednak jedną cechę, która była częstym powodem zgrzyłów miedzy wami. Jest strasznym zazdrośnikiem, a kiedy w twoim otoczeniu pojawia się potencjalny adorator, staje się zaborczy. W odganianiu od ciebie chłopaków może rywalizować tylko z twoim bratem. Początkowo wydawało ci się to uroczę, lecz z czasem stało się uporczywe. W ciągu dnia spotykasz masę ludzi przeciwnej płci, a bez przerwy obserwujący cię brunet krępował chłopaków, zaczynając powoli wyprowadzać również ciebie z równowagi. Bez przerwy czułaś oddech Altina na karku. Czułaś się kontrolowana, jakbyś była zamknięta w klatce.
Chciałaś to przegadać z chłopakiem, lecz jak na złość nigdy ci się to nie udawało. Łyżwiarz sprawnie odwracał twoją uwagę. Miarka jednak się przebrała, kiedy obsługując jednego z klientów w warsztacie, przez przypadek młody chłopak dotknął twojego ramienia, gdy pokazywałaś mu co szwankuje pod maską samochodu. Nie zwróciłaś na to większej uwagi, takie sytuacje zdarzały ci się w pracy bardzo często. Co innego Otabek, który czujnie obserwował chłopaka. Wydawało mu się, że każdy posłany w twoją stronę uśmiech, żart z którego głośno się śmiałaś, był flirtem. Wstał z krzesła, z którego miał doskonały widok na cały garaż, stanął pomiędzy wami, i odepchnął klienta od ciebie. Właściciel samochodu zachwiał się i zdezorientowany patrzył raz na ciebie, raz na łyżwiarza.
— Otabek! — oburzyłaś się. Nie miał prawa popychać twojego klienta! Posłałaś mu zdenerwowane spojrzenie i podeszłaś do poszkodowanego. — Przepraszam za to, mógłbyś chwilę tutaj poczekać? Zaraz wrócę.
Pociągnęłaś swojego chłopaka do pokoju dla personelu i zamknęłaś za nim drzwi.
— Co ty sobie wyobrażasz? Nie możesz tak po prostu popychać moich klientów! — zaczęłaś prosto z mostu. To była doskonała okazja, aby wszystko sobie wyjaśnić. Otabek nie wzruszony patrzył ci prosto w oczy.
— Podrywał cię. — stwierdził krótko.
— Nie, kochanie, nie podrywał mnie. — uśmiechnęłaś się i podeszłaś do niego. Przytuliłaś go, chcąc jakoś przekupić bruneta. — Chciał po prostu być miły. Nie ma nic złego w powiedzeniu żartu czy miłej rozmowie! Muszę być miła dla klientów. To co skarbie, przestaniesz tak się zachowywać?
— Nie.
Sapnęłaś wściekła. Odsunęłaś się od niego i podparłaś się pod bogi.
— W takim razie, nie przychodź tutaj w ogóle. Czuje się kontrolowana na każdym kroku! Nie mogę z nikim normalnie porozmawiać, bo od razu się wtrącasz. — wyznałaś. — Aż tak mi nie ufasz?
— Ufam ci [__]. — przyznał Otabek, marszcząc brwi. Kiwnął głową na czekającego na twój powrót chłopaka. — Ale im nie.
— Potrafię sobie poradzić z takimi typkami, Beka! Nie traktuj mnie proszę jak dziecko i daj odetchnąć. Ty i [I/T/B] jesteście nieznośni pod tym względem. Musisz panować nad swoją zazdrością!
— Nie mogę [__]. Muszę cię pilnować. — upierał się Beka. Uparcie wierzył, że to co robił jest dobre.
— Nic nie dociera — westchnęłaś i pomasowałaś skroń. — W takim razie możesz sobie iść. Wróć do domu, przemyśl wszystko co ci powiedziałam i wróć jak wyciągniesz wnioski!
Z hukiem zamknęłaś drzwi. Przywdziewając uśmiech na usta, wróciłaś do klienta.
Altin wyszedł kilka minut po tobie. Najwidoczniej musiał wszystko przetrawić. Odprowadziłaś wzrokiem Otabeka, który unikając twoich oczu, posyłał gromy Bogu Ducha winnemu chłopakowi. Obraził się, pomyślałaś. Wzruszyłaś ramionami i wróciłaś do pracy.
Miałaś nadzieje, że twój chłopak weźmie sobie do serca twoje słowa.
Michele Crispino
Zawody łyżwiarskie zbliżały się wielkimi krokami. Przez ostatnie kilka tygodni skupiałaś się przede wszystkim na dopracowaniu swojej choreografii. Michele wiele razy próbował namówić cię przenajróżniejszymi sposobami, abyś pokazała mu chociaż urywek, ty jednak byłaś nieugięta. Byłas niesamowicie duma ze swojego układu, nad którym bardzo cieżko pracowałaś. Chciałaś zrobić wrażenie na chłopaku. Jedyną osobą, ktora go widziała była Sara. Mimo wszystko musiałaś się poradzić kogoś innego, aby mieć pewność, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
Przebrana, czekałaś na swoja kolej, nerwowo chodząc po szatni. Michele wpadł do ciebie tylko na chwile, aby podnieść cię na duchu i dać buziaka na szczęście. Zaraz jednak pognał na trybuny, żeby zająć jak najlepsze miejsce, ponieważ za kilka minut miała nadejść kolej Sary. Bardzo niecierpliwiłaś się, aby zobaczyć co przygotowała. Nie chciała zdradzić kompletnie nic na temat swojej choreografii co tylko podsycało twoja ciekawość.
Potrząsnęłaś głową i prrzejrzałaś się ponownie w lustrze. Wygładziłaś strój i uśmiechnęłaś się.
— A teraz, zapraszamy następną uczestniczkę, Sarę Crispino! — usłyszałaś głos komentatora. Podbiegłaś do wiszącego telewizora, i usiadłaś na ławce. W końcu zobaczysz co przygotowała.
Jednak to, co zobaczyłaś totalnie cię przerosło. Początkowo nie chciałaś uwierzyć, że Sara mogłaby ci to zrobić. A jednak. Twoja najlepsza przyjaciółka, która była dla ciebie niemal jak siostra, właśnie tańczyła twój układ. Nie wiedziałaś czy chce ci się śmiać czy płakać. Gdyby ktoś kiedyś ci powiedział, że to właśnie ona ukradnie to co stworzyłaś, wyśmiałabyś go. W jednej chwili w tobie zawrzało, a kiedy zobaczyłaś jakie dostała noty i jak głośno wiwatowała tłum, wściekłaś się. Wybiegłaś z pomieszczenia, nie zwracając uwagi czy kogoś po drodze potrącasz czy nie. Nie wiedziałaś co w sumie chciałaś zrobić, kierowała tobą tylko czysta złość, a kiedy zobaczyłaś Mickey'a z dumnym uśmiechem przytulającego Sare. Straciłaś nad sobą kontrole.
— Ty! — krzyknęłaś, i popchnęłaś Sarę. Ta nie spodziewając się tego, zachwiała się i zrobiła kilka kroków w tył. — Jak mogłaś mi to zrobić! Ufałam ci, pokazałam wszystko co ciężko sama przygotowałam, a ty tak po prostu mi to kradniesz? Nie masz wstydu!?
— [__] — zaczął zdezorientowany Michele. Kompletnie nie wiedział co się dzieje.
Znowu ją popchnęłaś, co Sara przyjęła ze spuszczona głową.
— Doskonale wiedziałaś jak zależało mi na tym konkursie. Przygotowywałam się do niego od miesięcy! A ty mnie tak po prostu wykorzystałaś! — znowu to zrobiłaś. Sara zaczęła pociągać nosem.
— [__]! — krzyknął Michele, zdenerwowany zachowaniem swojej dziewczyny. Nie pozwoli, aby ktokolwiek robił krzywdę jego siostrze.
— Nienawidze cie! — wrzasnęłaś. Łzy przecinały twoje policzki, i znowu skoczyłaś w stronę zapłakanej dziewczyny. Michele w ostatniej chwili chwycił cię w pasie i odciągnął — Słyszysz, nienawidzę cie!
— [__] do cholery, uspokój się! Co ty w ogóle sobie myślisz?! Mogłaś jej coś zrobić! — ryknął na ciebie. Zamarłaś na moment, widząc wściekłą twarz swojego mężczyzny. Szybko jednak wróciłaś do siebie gdy przyswoiłaś to co powiedział.
— Co ja sobie myśle? Ja? Nie masz prawa bronić tej złodziejki! — wskazałaś na Sarę, która skulona pod ścianą głośno płakała.
— Jakiej złodziejki, otrząśnij się dziewczyno! To moja siostra! Co takiego niby ci zrobiła?
— Ukradła moją choreografie! Sama nic nie ułożyła i zapewne przez swoje lenistwo nie miała czasu na cokolwiek i bezczelnie mnie wykorzystała! — nie miałaś siły już krzyczeć. Oczy zaszły ci łzami i starałaś się opanować drżenie całego ciała. Miałaś nadzieje, że to już koniec i Mickey powie coś Sarze, jednak grubo się pomyliłaś. Usłyszałas parsknięcie. Z niedowierzeniem spojrzałaś na swojego chłopaka.
— Po prostu przyznaj się [__], zrobiłaś całą tą szopkę, bo sama nic nie zrobiłaś. Dlatego nie chciałaś pokazać mi co przygotowałaś. Wykorzystałaś Sarę, żeby się wybielić. Jesteś egoistką [__], patrz co zrobiłaś mojej siostrze. Nie może się przez ciebie uspokoić! Nie wiem jakim cudem mogłem z tobą chodzić!
Zamarłaś. Słowa Michel'a ugodziły cie prosto w serce.
— Jak to "mogłem"..? Michele ty nic nie rozumiesz — zaczęłaś, podeszłaś do chłopaka i złapałaś za ramię. Nie spodziewałaś się, że Crispino cie odepchnie, i ze smutnym, ale pełnym wyrzutu wzrokiem powie:
— Dobrze wiesz o co mi chodziło. Zostaw Sarę i mnie w spokoju,nie próbuj zbliżyć się do niej nigdy więcej.
Kiedy miałaś już otwierać usta, usłyszałaś przez głośnik komentatora, który właśnie wypowiadał twoje imię, zagłuszany głośnym wiwatem z trybun. Popatrzyłaś smutnym wzrokiem na lodowisko, Sarę, a następnie na Michel'a. Widziałaś jego zaszklone oczy.
— Nie wierze, że ty naprawdę uważasz mnie za oszustke. Myślałam, że mi ufasz— zapłakałaś. Zrobiłaś pare kroków w tył, wciąż patrząc się swojemu, prawdopodobnie juz byłemu, chłopakowi w oczy. — To ja ułożyłam ten układ. Pracowałam ciężko nad każdym elementem, a ty doskonale wiesz, jak wyczerpana wracałam do domu. — twój głos zadrżał, jednak musiałaś dokończyć to co zaczęłaś. — Po prostu chciałam, abyś był ze mnie dumny.
I odwróciłaś się, wycierając mokre policzki, chcąc jak najszybciej wrócić do domu.
— Kochanie...— zaczął, robiąc pare kroków w twoja stronę, jednak nie pobiegł za tobą. Miał totalny mętlik w głowie.
— Przepraszam [__] — załkała Sara — ja nie chciałam...
Michele wbił wzrok w swoja siostrę nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał. I co sam zrobił. Zerwał się za tobą, przeklinając to jakim idiotą był, dlaczego nie mógł najpierw wysłuchać was obu, zamiast rzucać się od razu na ciebie?
Z hukiem otworzył drzwi od szatni, w której miałaś swoje rzeczy, jednak nic tam nie znalazł. Wybiegł ponownie, modląc się, abyś jeszcze nie odjechała. Wypadł z budynku, cały zdyszany, rozglądając się za tobą.
A kiedy cie zobaczył, ubraną w króciutką sukienkę do występu, w okropnym mrozie, pocierającą zmarzniete ramiona dłońmi, ze spuszczoną głową zmierzającą do najbliższej stojącej taksówki, wrzasnąć za tobą. Zaskoczona spojrzałaś za siebie, a kiedy go dostrzegłaś, przyspieszyłaś. Michele zerwał się za tobą. Nie mógł pozwolić ci tak po prostu odjechać, nie chciał cie stracić.
Brakowało tak niewiele, aby cię złapać, lecz zanim Michele dobiegł do samochodu, ty zamknełąś drzwi i kazałaś kierowcy jak najszybciej jechać. Ruszył dokładnie w momencie, gdy chłopak dobiegł do nich. Posłałaś mu ostatnie, najsmutniejsze spojrzenie jakie kiedykolwiek widział, a jego serce rozpadło się na milion małych kawałeczków.
— [__]!!
Michele wiedział, że schrzanił po całości.
[ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro