| PIERWSZY POCAŁUNEK I |
OH? A CO TO? NOWY ROZDZIAŁ?
Victor Nikiforov
— Victorze, mógłbyś mi pomóc z tym przeklętym fartuchem?
Odwróciłaś się tyłem do mężczyzny, wystawiając w jego stronę oba końce fartuszka. Łyżwiarz od kilku dni błagał cię o upieczenie wspólnie pierniczków, które uwielbiał, a sam nie potrafił ich zrobić. W końcu odpuściłaś, nie mogąc uwierzyć jak dziecinny potrafi być twój chłopak. Jednak to w nim uwielbiałaś najbardziej.
— Oczywiście, kochanie! — jasnowłosy z zapałem zawiązał twój fartuszek, nie mogąc doczekać się już zjeść twoich popisowych pierniczków.
Bez zbędnego komentarza zabrałaś się do roboty, co chwilę zadawałaś nowe zadania Victorowi lub poprawiałaś go kiedy robił coś nie tak jak trzeba. Kiedy wszystko było już niemal gotowe, powiedziałaś mu, że może na razie usiąść. Nikiforov wolał jednak stanąć obok ciebie, obserwując z uwagą, jak wyciskasz z foremek różne kształty.
W skupieniu wyrabiałaś kolejne ciastka, nie zauważając, w którym momencie ramiona Victora oplotły cię w pasie, a swoją głowę położył na twoim ramieniu, co jakiś czas obdarowując twój kark i szyje pocałunkami. Po chwili jednak coś sobie przypomniałaś, przerywając swoje zajęcie.
— Victorze nastawiłeś piekarnik jak cię prosiłam? — odwróciłaś się, nie zauważając, że mężczyzna jest tak blisko ciebie. Odchyliłaś się trochę w tył, opierając o blat, i zadarłaś głowę do góry, aby moc spojrzeć Rosjaninowi w oczy.
— Victorze? — nie wiedziałaś co powiedzieć. Czułaś się trochę zawstydzona, mimo, że łyżwiarz często tak robił. Tym razem było trochę inaczej. Victor nie uśmiechał się, a czujnie spoglądał na twoje usta.
— Mogę cię pocałować?
— C-Co? Jejku, nie musisz się o takie rzeczy pytać — mruknęłaś pod nosem, odwracając wzrok. Ułożyłaś dłonie na torsie mężczyzny, a on oparł jedną dłoń obok ciebie na blacie, a drugą przycisnąć cię do siebie.
Wbił się zachłannie w twoje usta, na co niemal od razu odpowiedziałaś. Całował cię z zapałem, coraz mocniej przyciskając do blatu. Zachichotałaś delikatnie, kiedy dłoń Victora przejechała po twojej talii. Miałaś tam łaskotki.
Kiedy mężczyzna się od ciebie odsunął z rozmarzonym wzrokiem, uśmiechnął się do ciebie i przytulił. Również się w niego wtuliłaś, napawając jego ciepłem, kompletnie zapominając o pierniczkach.
Yuri Katsuki
Schodząc ze sceny miałaś wrażenie, że się przewrócisz. Podparłaś się o barierkę, oddychając powoli. Nie mogłaś uwierzyć w wyniki. Razem ze swoimi podopiecznymi ze szkoły baletowej zajęłaś pierwsze miejsce w konkursie Krajowym. Do tego zostałaś wyróżniona za najlepszy układ taneczny.
Informacje dobijały się do ciebie z każdej strony, koleżanki po fachu, widzowie i twoje małe baletnice gratulowali ci, ciesząc się z sukcesu.
Byłaś taka dumna z dziewczynek, które poradziły sobie niesamowicie.
Kolory powoli zaczęły powracać na twoją twarz, a coraz szerszy uśmiech rozjaśniał ją. Zakryłaś usta, nie mogąc utrzymać swojej ekscytacji w sobie.
— [__]! — odwróciłaś się, słysząc znajomy głos. Wybiegłaś na spotkanie Yuriemu, który z szerokim uśmiechem do ciebie szedł. Wpadłaś mu w ramiona, nie mogąc powstrzymać pisku. — Byłyście świetne! Jestem z ciebie taki dum—
Przerwałaś Katsukiemu, wbijając się zachłannie w jego usta. Początkowo zdezorientowany mężczyzna, z zapałem zaczął oddawać pieszczone. Objął cię ciaśniej, czując jak nie możesz powstrzymać uśmiechu pomiędzy pocałunkami.
Yuri od dawna chciał to zrobić, jednak był zbyt nieśmiały. Doszedł do wniosku, że taki krok powinien przyjść naturalnie. I się nie mylił.
Kiedy zabrakło wam tchu, oderwaliście się od siebie.
— Od dawna chciałam to zrobić — przyznałaś, nagle zaczynajac odczuwać zawstydzenie. Odwróciłaś wzrok, wtulając się w mężczyznę.
— Ja tak samo, [__] — powiedział Yuri, poprawiając zsuwające z nosa okulary. Odchrząknął, zwracając tym uwagę swojej kobiety. — Chodź, moja mama przygotowała specjalnie dla ciebie Katsudon, nie możemy przepuścić takiej okazji.
Jurij Plisetsky
Siedząc na miękkim dywanie, wbijałaś swój wzrok w Jurija, który niecierpliwe wiercił się, siedząc naprzeciwko ciebie. Oczy piekły go niemiłosiernie, ale duma nie pozwalała mu mrugnąć. Próbował skupić się jak najmocniej, jednak czuł, że przegrał w chwili, kiedy zaczęliście grę.
— Poddajesz się? — zapytałaś, szyderczo unosząc kąciki ust do góry. Byłaś mistrzem w tą zabawę. Przysunęłaś się w stronę blondyna, on nic jednak nie zauważył, nie chcąc się rozproszyć.
— Posrało cię?! Nie masz ze mną szans!
Jurij wiedział, że przegra, mimo to nie miał zamiaru się do tego przyznawać. Oczy piekły go niemiłosiernie, czuł zbierające się łzy pod powiekami.
— Jesteś pewien, kochanie? — mruknęłaś do niego, niemal stykając się już nosami z chłopakiem.
Plisetsky spłoszył się. Cały zarumieniony odchylił się do tyłu, gwałtownie mrugając.
— To o-oszustwo! Żądam rewanżu! — wrzasnął, siadając prosto, z wyzwaniem piorunując cię swoimi zielonymi oczami.
— A-a, najpierw moja nagroda! — zachichotałaś, nie mogąc się uspokoić. Z podekscytowania nie mogłaś usiedzieć na miejscu.
Blondyn jęknął, pytając się co chcesz w nagrodę. Kazałaś zamknąć mu oczy, co ten uczynił z ociąganiem.
Pochyliłaś się nad chłopakiem, przytulając go, i nachylając się w stronę jego ust. Jednak to nie ty pierwsza dotarłaś do jego odpowiedniczek. Jurij podglądał cię zza przymrużonych, długich rzęs. Domyślił się co jego dziewczyna będzie chciała zrobić.
Chwycił cię za ramiona, przejmując prowadzenie. Zaskoczona automatycznie przewróciłaś się na plecy.
— Wiedziałem, że coś wykombinujesz — zaczepił cię, nie dając ci nawet szansy na odpowiedź.
Wbił się w twoje usta, jednak wbrew twoim wyobrażeniom, muskał twoje usta delikatnie, jakby bał się, że będzie zbyt agresywny.
Kiedy się od ciebie oderwał, natychmiast schowałaś twarz w bluzie chłopaka.
— A co to? Czyżbyś się zawstydziła, kochanie? — Jurij zaakcentował ostatnie słowo, drocząc się.
Ty byłaś w stanie jedynie przytaknąć, zbyt czerwona, żeby go puścić.
Otabek Altin
Wtulona w umięśnione plecy Kazacha, mknęłaś na jego motorze, obserwując mijające budynki i uliczki.
Otabek wpadł do ciebie dzisiejszego dnia, oznajmiając, że porywa cię aż do wieczora. Z zapałem pobiegłaś do swojego pokoju po swój kask, w który Beka cię zaopatrzył. Dostałaś go od niego na swoje urodziny.
Byłaś ciekawa dokąd twój chłopak cię zabiera. Próbowałaś podejść go na różne sposoby, jednak ten, nieugięty milczał jak zaklęty. Naburmuszona w końcu odpuściłaś, tłumacząc samej sobie, że koniec końców i tak się dowiesz. Rozkoszowałaś się więc pięknymi widokami i wygodnymi plecami Altina.
Było już ciemno, kiedy wyjechaliście z miasta. Bałaś się, że przez przypadek zaśniesz, i spadniesz z motoru chłopaka.
— Beka, daleko jeszcze? — wyjęczałaś.
— Już niedaleko, obiecuje — odparł czarnowłosy, skręcając kierownicą w lewo, wjeżdżając na górę.
Zafascynowana cudowną panoramą miasta, w momencie się rozbudziłaś. Z błyszczącymi oczami skakałaś od jednego końca miasta do drugiego. Światła i bilbordy wyglądały pięknie nocą.
Motocykl zatrzymał się, w idealnym miejscu po środku miasta. Było widać stąd ogromny rynek, po którym krzątało się mnóstwo ludzi.
— Beka co oni robią? — pociągnęłaś go za rękaw kurtki.
— Zaraz zobaczysz, chodź, usiądźmy.
Łyżwiarz wyjął ze schowka w motorze gruby koc, który rozłożył na ziemi, tak, aby mieć doskonały widok na wszystko co działo się wokół nich. Usiadł i poklepał miejsce obok siebie.
Uśmiechnęłaś się i usiadłaś, wtulając się w bok chłopaka.
— Dlaczego mnie tutaj zabrałeś? — zagadnęłaś, wodząc dłonią po jego torsie. Nie zdawała sobie sprawy, jak taki mały gest działał na niego. Chciał ją już pocałować, jednak czekał na najlepszy moment.
— Nie jesteś zbyt cierpliwa, co? Poczekaj jeszcze kilka minut.
Westchnęłaś, obracając się ma plecy, przyglądając się lśniącym gwiazdą. Niedługo później usłyszałaś strzały i uradowane krzyki ludzi. Uniosła się lekko wyżej, z rozdziawioną miną i zachwytem przyglądając się wybuchającymi na niebie fajerwerkom. Wyglądały niesamowicie.
— Są piękne, Otabek — szepnęłaś. — skąd wiedziałeś, że będą dzisiaj je puszczać?
— Mam swoje źródła — powiedział tajemniczo i uśmiechnął się. Objął cię ramieniem, układając się na boku, aby móc swobodnie na ciebie patrzeć.
Jego wzrok trochę cię rozpraszał, nie pozwalając skupić się na jaśniejszych fajerwerkach.
Odwróciłaś się do niego, kiedy ten niespodziewanie nachylił się nad tobą. Przywarł swoimi ustami do twoich, napawając się miękkością twoich warg. Byłaś lekko zaskoczona, lecz nie odsunęłaś się.
Długo czekałaś na ten pierwszy raz i nie mogłaś wyobrazić sobie go lepiej.
Michele Crispino
— Myślisz, że Sara się wścieknie? — szepnęłaś konspiracyjnie do swojego chłopaka, który z nieodgadnioną miną obserwował wielką, brązową plamę na ulubionym swetrze swojej siostry.
— Dzisiaj nadejdzie dzień naszego sądu ostatecznego.
Do całej tej sytuacji nie doszłoby, gdyby nie twoja niezdarność. Przez przypadek potknęłaś się o własne nogi, wylewając na podłogę gorącą herbatę, którą niosłaś dla przeziębionego Michela. Ten słysząc twój krzyk zerwał się z kanapy, chcąc sprawdzić czy nic aby sobie nie zrobiłaś. Kiedy zobaczył tylko rozlaną herbatę, odetchnął z ulgą. Chwycił za pierwszą lepszą leżącą mu pod ręką rzecz, i zaczął wycierać, mówiąc ci, że nic się nie stało i nie musisz przepraszać.
Dopiero kiedy chwycił szmatkę w obie ręce, z przerażeniem zauważył, że jest to sweter jego siostry.
— Powinnam do niej zadzwonić i przeprosić— westchnęłaś i z rezygnacją chwyciłaś za komórkę. W momencie gdy miałaś przyłożyć telefon do ucha, został ci on wyrwany przez chłopaka.
— To ja powinienem przeprosić. Ty nic nie zrobiłaś — uśmiechnął się do ciebie i pogłaskał po głowie. Chciałaś zaprzeczyć, bo w końcu to ty wylałaś napój na podłogę.
— Cześć Sara, słuchaj mam trochę nieprzyjemną sprawę — zaczął z niezręcznym śmiechem Michele. Powoli zaczął tłumaczyć Sarze zaistniałą sytuacje, lecz dziewczyna nie przyjęła tego zbyt spokojnie. Po zwyzywanie Michela od najgorszych, rozłączyła się.
— Chyba nie poszło zbyt dobrze, co Mickey? — zaczęłaś, uwieszając się na szyi łyżwiarza. Ten objął ją w pasie, i delikatnie uśmiechnął. Od kiedy oficjalnie zaczęliście chodzić, Mickey zmienił się nie do opisania. Stał się bardziej śmiały, i nie bał się dotyku tak bardzo jak wcześniej. Mimo to wciąż bardzo łatwo dało się go zawstydzić.
— Powiedziała, że policzy się ze mną gdy wróci — przyznał chłopak, pogodzony już ze swoim losem. Uśmiechnęłaś się pokrzepiająco i wsunęłaś dłoń w miękkie włosy Włocha.
— Nie musiałeś brać całej winy na siebie — zaczęłaś, przybliżając się do chłopaka. — Należy ci się rekompensata za twoje poświęcenie.
— Co masz na myśli? - zapytał Michele, czuł ekscytacje domyślając się o co może ci chodzić.
— O to.
Musnęłaś delikatnie usta Michela. Poruszałaś nimi powoli, napawając się tym przyjemnym uczuciem. Mickey od razu z zapałem odpowiedział. Twoja pomadka smakowała wanilią, zauważył.
A Michele uwielbiał wanilię.
Nie wiedzieli jak długo wymieniali się pocałunkami. Pewnie zostali by tak jeszcze dłużej, gdyby nie trzask drzwi wejściowych i donośny krzyk Sary.
[ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro