Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| KIEDY SPOTYKACIE SIĘ PONOWNIE I |

Victor Nikiforov

Od waszego spotkania z szarowłosym mężczyzną minął cały weekend. Twoja pamiętna ucieczka z parku ciągle siedzi ci w głowie, utwierdzając cię w przekonaniu, że źle zrobiłaś wrzeszcząc tak na Rosjanina.

Sprawdzałaś mętnym wzrokiem dopiero co dostarczone ci dokumenty, nie mogąc się skupić. Niebieskooki nieprzerwanie siedział ci w głowie. Westchnęłaś podirytowana i postanowiłaś zaparzyć sobie kawy. Wstałaś od swojego biurka i pokierowałaś się do małej kuchni, w której znajdował się ekspres do kawy. Chwyciłaś pierwszy lepszy kubek i uprzednio kładąc go w odpowiednim miejscu, przycisnęłaś guzik. Oparłaś się biodrem o blat, wzdychając i przeczesując swoje włosy. Zapatrzyłaś się w zegar wiszący na ścianie, wskazując godzinę dwunastą osiem. Niezbyt śpieszyło ci się do powrotu do pracy, zwłaszcza, że dopiero co dostałaś kolejną porcję dokumentów, których uzupełnienie zajmie ci nie jeden piątkowy wieczór.

Nagle do kuchni wpadła twoja koleżanka, z niezwykle szerokim uśmiechem i iskierkami w oczach. Popatrzyłaś na nią bez cienia emocji, nawet nie pytając jej czym tak się podekscytowała, chwyciłaś pełny już kubek i chciałaś przejść obok niej, jednak ta nie pozwoliła ci na to. Wypadła do przodu, blokując ci przejście. Biorąc łyka kawy uniosłaś pytająco brew.

- Nie uwierzysz [__], właśnie w tej chwili, jakiś bo~ski facet krąży po całym piętrze z bukietem kwiatów, wypytując o ciebie!

- O mnie? - zaskoczona, mocniej zacisnęłaś palce na kubku, aż te zbielały na końcach.

Brązowooka pokiwała żarliwe głową.

- Też się zdziwiłam, że pytał właśnie o ciebie - zamrugałaś zaskoczona. Doprawdy, ona nigdy nie pomyśli zanim coś powie, pomyślałaś. Posłałaś jej spojrzenie pełne jadu, wyszłaś z pomieszczenia dopiero w tedy gdy ta rozumiejąc, że uraziła cię tymi słowami zwiesiła głowę z zawstydzenia.

Rzeczywiście, kiedy weszłaś do głównego pomieszczenia, pierwszym co rzuciło ci się w oczy była szara burza włosów, która podskakiwała przy każdym ruchu wysokiego mężczyzny. A ku twojemu zdziwieniu, był to ten sam facet, którego spotkałaś w parku. Zmieszałaś się lekko, jednak po chwili chrząknęłaś znacząco. Mężczyzna natychmiast się odwrócił, a kiedy tylko cię ujrzał, jego twarz przyozdobił szeroki uśmiech. Dopadł do ciebie w dwóch susach, podstawiając pod twój nos bukiet. Z lekkim ociąganiem przyjęłaś kwiaty, dopiero w tedy mężczyzna wyprostował się. Otworzyłaś usta aby coś powiedzieć, jednak nie dostałaś takiej możliwości.

- Wybacz, że zachowałem się w taki niegrzeczny sposób, aczkolwiek musisz uwzględnić, że bardzo martwiłem się o Makkachina! Wiem, że nie chciałaś na niego nakrzyczeć, więc się nie gniewam [__]! Popatrz, kupiłem ci kwiaty, prawda, że śliczne? Mam nadz-mhmm...?!

Zamknęłaś mu usta z głośnym plasknięciem dłoni.

- Woow, zwolnij trochę. Mam do ciebie pytanie - zdjęłaś z jego ust swoją dłoń. - Po pierwsze, skąd wiesz jak się nazywam! Po drugie, musiałeś robić z tego taką scenę w mojej pracy Victorze?

- Kiedy uciekałaś, wypadła ci z torebki wizytówka - twoją twarz oblał soczysty rumieniec, a on wydawał się w ogóle nie zastanawiać skąd ty znasz jego imię. Szybko rozejrzałaś się czy nikt aby tego nie słyszał, kiedy byłaś pewna, że nikt nie podsłuchuje, kiwnęłaś na niego głową aby kontynuował. - Wybacz, jeśli źle zrobiłem, ale nie wiedziałem gdzie mieszkasz a twoje miejsce pracy znam z wizytówki. Przepraszaaam!

Rzucił się na ciebie, pochlipując pod nosem. Byłaś prosta jak kij. Po chwili dopiero poklepałaś go delikatnie po plecach, w geście uspokojenia, a szarowłosy przytulił się do ciebie jeszcze bardziej. Starałaś się ignorować, jednoznaczne spojrzenia twoich współpracowników i szepty, czy to twój chłopak. Mimo, że wydawał się trochę dziwny, to jego dziecięce zachowanie było naprawdę urocze.

Yuri Katsuki

Od twojej ostatniej wizyty na lodowisku minęły dwa dni, a ty niecierpliwe czekałaś, aż ostatni uczniowie opuszczą szkołę baletową. Kiedy w końcu przekręciłaś kluczyk, pognałaś w stronę Ice Castle. Od Yuuko dowiedziałaś się, że Yuri również i dzisiaj będzie ćwiczył. Wczorajszego dnia nie dałaś rady odwiedzić lodowiska, ponieważ miałaś ważne zawody. Walczyłaś o finał w reprezentacji kraju w balecie. Zwycięzca, miał reprezentować Japonię w Światowych Mistrzostwach Baletowych Kobiet w Hiszpanii*.

Otworzyłaś drzwi, prawie wbiegając do środka. Dzisiejszego dnia było naprawdę mroźnie, jednak nic nie było wstanie zepsuć twojego humoru. Miałaś dzisiaj osobiście poznać Katsukiego, jednego z najlepszych Japońskich łyżwiarzy figurowych. Uśmiech nie schodził ci z twarzy ani na chwilę, a dostrzegając wypełniającą jakieś papierki Yuuko, w podskokach znalazłaś się przy ladzie.

- Gdzie on jest? No gdzie? Myślisz, że mnie polubi? Mam nadzieję, że ostatnio go nie wystraszyłam.

Yuuko czekała cierpliwie, aż skończysz swój monolog. Puknęła cię lekko w czoło, abyś się uspokoiła. Spojrzałaś na nią zaskoczona. Cóż, twoje pierwsze spotkanie z mężczyzną nie przebiegło tak jak oczekiwałaś, ponieważ w momencie, w którym miałaś do niego podejść, ten pobiegł cały czerwony do łazienki nie zważając nawet na to, że miał na stopach łyżwy.

Dlatego właśnie nie mogłaś się doczekać tego spotkania. Yuri podobno zyskuje przy bliższym poznaniu. Zdjęłaś swoją kurtkę, zostając w samym swetrze i szaliku. Podskoczyłaś do góry, siadając na recepcji. Czekałyście w ciszy, aż Katsuki wyjdzie z toalety. Nie, nie siedział tam od wczoraj. Po prostu, kiedy usłyszał otwierane drzwi od budynku dostał zimnych potów i schował się w jednej z kabin. Westchnęłaś rozczarowana.

- Yuuko, a jeśli on nie chce mnie poznać? Czekamy na niego już dziesięć minut. Może pomyślał sobie, że się znudzę i sobie pójdę? - zapytałaś cicho. Kobieta popatrzyła na ciebie zszokowana. Nie sądziła, że Yuri mógłby tak pomyśleć, ale również nie dziwiła się tobie. Co innego miałabyś sobie pomyśleć jak nie to, w tej sytuacji? Zamknęła laptopa z głośnym trzaskiem i odgarniając stos papierów, oparła się obok ciebie.

- [__] on na pewno...

- Naprawdę chciałem cię poznać [__]. Po prostu... trochę się stresowałem - przyznał Yuri, który właśnie stanął przed wami. Uniosłyście swój wzrok, a twoją twarz rozjaśnił uśmiech. Natychmiast zeskoczyłaś z lady i podeszłaś do czarnowłosego, wyciągając dłoń.

- [__] [____].

Yuri niepewnie pochwycił twoją dłoń i posłał ci blady uśmiech.

- Yuri Katsuki, bardzo mi miło poznać.

* wymyśliłam sama i nie wiem czy coś takiego istnieje, jednak chciałam, aby postacie znalazły się w pewnym momencie w tym samym miejscu

Yurij Plisetsky

Poruszałaś niczym ninja. Z jednego kąta korytarza, do drugiego tak, żeby tylko nie natknąć się na blondwłosego punka. Właśnie skończyłaś lekcje i zmierzałaś w kierunku swojej szafki. Przez cały dzień, jakimś cudem, udało ci się uniknąć Yurija. Kiedy tylko przekroczyłaś próg szkoły, dostałaś informację z pierwszego źródła -twojej przyjaciółki-, że jesteś na celowniku waszego szkolnego buntownika.

Podobno przyszedł do szkoły wściekły i obsmarowany w przeróżnego koloru szminkach. Mimo lekkich wyrzutów sumienia, twoje rozbawienie wygrało. Najwidoczniej jesteś osobą albo głupią, albo samobójczą. Kto normalny, chodziłby za Plisetskim jak cień, co rusz mu dogryzając? Jednakże ani razu nie zdążył cię złapać. Pewne przysłowie mówi "Głupi ma zawsze szczęście".

Właśnie dotarłaś do swojego celu, którym była twoja szafka i na spokojnie zaczęłaś chować podręczniki do środka. Kiedy schowałaś wszystkie rzeczy i wyjęłaś swój klubowy strój na trening, nagle dwie pięści uderzyły w szafki po obu twoich stronach głowy. Krzyknęłaś głośno i odwracając się do oprawcy, rzuciłaś mu w twarz swoimi ubraniami. Przywarłaś plecami do szafki, przełykając rosnącą w twoim gardle gule. Prawdopodobnie właśnie w tym momencie wydałaś na siebie wyrok śmierci. Pech chciał abyś rzuciła tymi rzeczami w Yurijego Plisetskyego.

Zdarł ze swojej głowy ciuchy a ty w między czasie zmówiłaś pacierz. Wbił w ciebie te intensywnie zielone, jadowite oczy. Uniosłaś wzrok na lampę, bojąc się, że gdybyś patrzyła się w jego oczy jeszcze chwilę dłużej, z pewnością by cię nimi zabił.

- Co ty odpierdalasz?! Mało wczoraj narobiłaś mi problemów?! Patrz na mnie kiedy do ciebie mówię!

- Przepraszam, okej?! Byłeś wczoraj dla mnie wredny to ci się tylko odpłaciłam - ponownie spojrzałaś mu na twarz i niestety dla ciebie, zauważyłaś, że jest cały ubabrany różową szminką. Zacisnęłaś usta z całej siły starając się nie roześmiać. Twoim ciałem wstrząsnęły mimowolne dreszcze spowodowane rozbawieniem. Yurij obadał twoją twarz i kiedy zdał sobie sprawę, że się z niego nabijasz, zmarszczył wściekle brwi i ryknął.

- Z czego rżysz?!

Już chciałaś mu coś odpowiedzieć, jednak kątem oka zauważyłaś zbliżającego się w waszą stronę nauczyciela, prawdopodobnie zaalarmowanego krzykami. W tym momencie na twojej twarzy pojawił się diabelny uśmiech.

- Hej Yurij, jakie to uczucie gdy twój wzór, którym się inspirowałeś wystawia cię dla jakieś spasionego Japończyka?

Blondyn zamarł, aby chwilę później wybuchnąć.

- O co ci do chuja chodzi?! Jak cię zaraz...

- Panie Plisetsky! Jak pan się zachowuje?! Proszę natychmiast zostawić [__] w spokoju. Idziesz ze mną do pokoju nauczycielskiego.

- No wy sobie chyba kur...

- Uważaj na język Yurij. Miłej zabawy- szepnęłaś mu na ucho, poklepałaś po głowie i zbierając swoje ubrania z ziemi, czmychnęłaś w stronę wyjścia ze szkoły.

Chłopak z ociąganiem ruszył za nauczycielem, ostatni raz na ciebie spoglądając. A więc masz na imię [__], muszę zapamiętać, pomyślał.

Otabek Altin

Weszłaś do sklepu brata z wielkim ociąganiem. Rzuciłaś plecak w kąt, nawet nie patrząc na obserwującego cię brata. Byłaś naprawdę wykończona po całym dniu w szkole, zwłaszcza, że miałaś cały dzień testów poprawkowych na wyższą ocenę. Przynajmniej byłaś z siebie zadowolona. Na pewno dostaniesz świadectwo z wyróżnieniem, a tylko tego brakowało ci aby dostać się na wymarzony uniwerek.

Opadłaś na siedzenie niedaleko chłopaka i strzeliłaś głową w stół. [I/B] uśmiechnął się pod nosem.

- Jak ci poszło? - zapytał, na co odpowiedziałaś uniesionym kciukiem w górę. - Zmęczona? - pokiwałaś głową. - Jeśli chcesz, możesz sobie dzisiaj odpuścić, poradzę sobie sam.

- Taka okazja może się już nie powtórzyć - dodał zaczepnie. Wyprostowałaś się ze wdzięcznym wyrazem na twarzy. Twój brat, jednak miał w sobie jeszcze coś dobrego. A już myślałaś, że jest wredny od urodzenia.

Uniosłaś swoje siedzenie z krzesła i leniwym krokiem ruszyłaś po swój plecak, który wylądował przy samym wejściu do warsztatu. Kiedy podniosłaś plecak i chciałaś pchnąć drzwi, te zostały otworzone a przed tobą stanął czarnowłosy mężczyzna. Spojrzałaś mu w twarz i momentalnie dostałaś zastrzyku energii.

- To ty! Znaczy pan, przyszedł pan odebrać swój motor? - podrapałaś się po głowie z zażenowania i uśmiechnęłaś się szeroko. Twoje zmęczenie odeszło w niepamięć. Ku twojemu zdziwieniu usta mężczyzny lekko uniosły się do góry.

- Żaden pan, z tego co wiem jestem starszy tylko o rok. Mów mi Otabek - rozejrzał się po wnętrzu warsztatu, aż namierzył swój motor. Kiwnął na niego głową. - Jest już gotowy?

Przytaknęłaś i pociągnęłaś go w stronę pojazdu.

- Mam nadzieję, że lakierowanie się podoba. Wiem, że chciałeś ten sam co miałeś wcześniej, ale ten wydawał mi się bardziej pasować - zaczęłaś bawić się swoimi palcami. Miałaś nadzieję, że nie będzie zły za taką zmianę. Przejechał dłońmi po całej maszynie i z powrotem spojrzał na ciebie.

- Sama go malowałaś?

- Tak, jakoś przekonałam [I/B] żeby dał mi zająć się tym motorem. Jak się podoba?- zapytałaś ciekawa, aczkolwiek niepewna.

- Muszę przyznać, że masz dobry gust. Rzeczywiście ten lakier bardziej pasuję.

Odetchnęłaś z ulgą. Prawdę mówiąc to był twój pierwszy motor, który w całości naprawiałaś sama i byłaś z siebie bardzo dumna. Powoli odpływałaś, kiedy Otabek zagadał do ciebie.

- Wiesz, w sumie nadal nie wiem jak masz na imię. Moje już znasz- założył ręce za głowę, mając minę w ogóle nie zainteresowanego. Jakby zapytał z poczucia obowiązku.

- Nazywa się [__], a moja siostra właśnie szła do domu, prawda?- [I/B] poklepał cię po głowie.

Westchnęłaś zdenerwowana i z całej siły chwyciłaś brata pod żebrami i wykręciłaś. [I/B] zaskomlał cicho, na co się zaśmiałaś. Puściłaś go i z uśmiechem pożegnałaś się z Altinem.

- Do zobaczenia Beka.

- Do jutra [__].

Michele Crispino

Szłaś chodnikiem wzdłuż jednorodzinnych domków. Osiedle było naprawdę przyjemne, każdy dom miał białą elewację i piękny, zadbany ogród. Każdy z nich różnił się praktycznie tylko dachem. Musiałaś wytężyć wzrok, aby odszukać czerwone dachówki, co było trudne, zważając na górę teczek, fiszek i przeróżnych testów, które trzymałaś na rękach.

Przez ostatnie tygodnie zaniedbałyście z Sarą naukę, zostając na dłuższych treningach. Nie miałyście w tedy głowy do uczenia się, a teraz, kiedy jesteście już po zawodach- w których swoją drogą obie się zakwalifikowałyście- musiałyście nadrobić calusieńki materiał.

Sara zaproponowała swój dom do nauki, co przyjęłaś bardzo entuzjastycznie. W twoim domu nie dałybyście rady się skupić przez biegające wszędzie bliźniaki. Chłopcy byli naprawdę żywiołowi, co naprawdę komplikowałoby sprawę. Jedynym minusem było to, że Sara nie miała kompletnie żadnych notatek, więc musiałaś przytaszczyć wszystkie ze sobą.

W końcu zobaczyłaś upragniony budynek. Szybko weszłaś na podwórko i zadzwoniłaś na dzwonek. Czekałaś chwilę, aż Michele ci otworzy. Przed twoim wyjściem z domu dostałaś od Sary sms's z wiadomością, że wyszła do pobliskiej kawiarni po kawę i coś słodkiego. W tej samej chwili drzwi zostały otwarte, a ty wpadłaś do środka wpychając zdezorientowanemu chłopakowi do rąk cały stos notatek. Szybko zdjęłaś buty.

- Hejka Mickey, Sary jeszcze nie ma?- powiesiłaś swój cieniutki płaszczyk na wieszak i obróciłaś się do wciąż skamieniałego szatyna z szerokim uśmiechem. - Dzięki, za przetrzymanie. Nawet nie wyobrażasz sobie jakie to było ciężkie!

Cmoknęłaś go w nagrodę w policzek i odebrałaś swoje rzeczy. Michele natychmiast się ocknął, a jego twarz stała się równie czerwona co jego koszulka. Jego ciśnienie podskoczyło, kiedy ponownie poczuł lawendowy zapach twoich włosów. Siedziałaś mu w głowie od waszego ostatniego spotkania.

A ty nie zdając sobie sprawy jakie emocje wywołałaś w chłopaku, zatrzymałaś się pod schodami, posyłając mu wesołe spojrzenie.

- Jak już będziesz mógł się ruszyć to zrób mi herbatę. Bardzo proszę~

Jedynym co chłopak mógł zrobić to pokiwać głową. Ruszył się dopiero w tedy, gdy zniknęłaś na piętrze.


Hej~ przy pisaniu tego rozdziału tak się zastanawiałam, która z postaci jest waszą ulubioną? I którą oczywiście czytacie ;) możecie się tym podzielić w komentarzu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro