Jersey! ( one-shot)
Czy jestem odpowiednią osobą by pisać one-shota, gdzie poruszany jest temat zaburzeń? Pewnie nie ALE Jersey to moja postać i u niego właśnie ten konkretnie zespół jest zauważalny i to...BARDZO, no więc czemu nie pociągnąć tego dalej i trochę opisać jego zachowania, charakter i w ogóle jego? Jako ciekawostkę powiem, że Jersey jest moją postacią, z którą najbardziej się utożsamiam! No Jersey i ja to jedność!
Uwaga!
To Jersey w tym one-shocie spodziewajcie się pomieszania z poplątaniem!
Pov Jersey
ADHD–zespół deficytu uwagi z nadruchliwością
Zwykła definicja, jak każda inna, jednak czy ktoś kiedyś zastanawiał się co dokładnie kryje się pod nią? Wyobraźcie sobie, że siedzicie w klasie i próbujecie się skupić na tym co mówi nauczyciel, ALE wszystko wydaje się takie ciekawe, wszystko cię rozprasza. Ciche szepty innych uczniów, szuranie krzesłem, stukanie ołówkiem, przez ucznia dwie ławki dalej! No dosłownie wszystko...o motylek...wow, a ta chmura wygląda jak Iron Man! Okey...um znowu się dałem rozproszyć. W ogóle to cześć, mam na imię...w sumie nazywam się bo chciałem też powiedzieć swoje nazwisko...ale chciałem dać też wiek, więc może jestem? Hm...okey mam! Jestem Jersey Denver, mam 16 lat...i jak już pewnie udało się wam zauważyć...łatwo się rozpraszam, a moje myśli zasuwają po prostu 1 000 000 kilometrów na sekundę! A może mam 1 000 000 myśli na sekundę? A może to i to? Dobra...STOP kowboju bo się zagalopowałeś i wyleciałeś z tematu. W ogóle jaki jest temat? A tak! No to jeszcze kilka informacji o mnie! Urodziłem się w Ameryce, w samym jej serduszku jakim jest Nowy Jork! Oh yeaaah Manhattan! Mieszkałem tam przez ostatnie 16 lat, ale czas dorosnąć! Wziąć plecak i wyruszyć w podróż ku odkryciu samego siebie...
-Jersey, zaraz się spóźnimy!
Oho! Głos mamy! Dobra, tu nie ma co zadzierać ze smokiem, bo nie igra się z ogniem! Czy jakoś tak to szło? Mniejsza bo ja tu gadu, gadu o głupotach, a właśnie powinienem, się szykować, a dokładniej,być już gotowym, żeby jechać na lotnisko, a z tego lotniska...ziuuuum do Rosji! Spytacie po co? Zaczynam stypendium w tym memicznym kraju, przez najbliższy rok będę grał w hokeja, podbijał serca Rosjanek i stawał się gwiaaaazdą! Przynajmniej tak to wygląda w mojej głowie...bo rodzice mówią, że będę kuł carycę...czy cyrylica,te takie śmieszne znaczki!
-Jersey! Liczę do 3!
-Idę!
Krzyknąłem zbiegając na dół i uśmiechając się do rodziców. Prawdopodobnie już mieli ochotę spakować mnie do kartonu i wysłać do tej Rosji jako paczkę ekspresową...ale na mój uśmiech sami odpowiedzieli uśmiechem. O tak, dalej to działa!
-Zbieraj się, bo ci samolot odleci i tak się to twoje stypendium skończy!
Krzyknęła mama, patrząc na mnie niczym bazyliszek gotowy do zamiany mnie w kamień lub niczym...NIE Jersey! Skończ! Ubierz kurtkę! Potem będziesz porównywał mamę do mitycznych stworzeń!
-Co ci w tej głowie siedzi...
Usłyszałem głos taty, gdy poczochrał moje włosy cicho śmiejąc się. Oh gdyby tylko wiedział...w sumie ja sam chciałbym wiedzieć co mi w tej głowie siedzi.
Założyłem szybko kurtkę, zawiązałem buty...złapałem walizkę, która swoją drogą była w cholerę ciężka...i poleciałem do samochodu,usiadłem sobie, zapiąłem pasy... i zapomniałem plecaka...na szczęście moje anioły stróże, lub moi strażnicy Teksasu,pomyśleli za mnie i wsiadając do samochodu podali mi plecak.
-Głowy tam nie zapomnij!
Zaśmiał się tata uruchamiając samochód, a z głośnika automatycznie poleciało „Highway to Hell", więc odruch bezwarunkowy, nie przeszkadzając sobie rytmem, muzyką czy momentem w którym tekst piosenki był zacząłem śpiewać na całe gardło
-I'm on the highway to hEll! On the highway to hell! HighWay to hell! I'm on tHe highway to heLl!
-Jezus,dziecko, nie wyj jak kot rozdzierany na strzępy! Postaraj się, Słońce, żeby cię nie odesłali w ciągu tygodnia zamkniętego w kartonie!
-No coś ty...dwa tygodnie wytrzymają z nim...
-Ja już po tygodniu miałam dość
Do tego momentu wsłuchiwałem się w ich rozmowę, jednak pogoda była tak piękna, że to ona przykuła moją uwagę na następne...4 minuty! Ciekawe jak będzie w Rosji? Ciekawe ilu przyjaciół poznam?Czy będą mili? Co jeśli mnie nie polubią? Co jeśli będzie im przeszkadzał mój charakter? Co jeśli będą złośliwi?
-Spokojnie...nie martw się na zapas, Sunshine.
Spojrzałem na uśmiechającą się mamę, ta kobieta naprawdę potrafiła czytać w myślach?! A może po prostu nie jest przyzwyczajona do tego, że z mojej buzi znika wiecznie przyklejony uśmiech?
-Co jeśli komuś będzie przeszkadzało to, że jestem...specyficzny?
-Przestań...to nic strasznego...po prostu postaraj się dopuścić czasem innych do głosu, Sunshine.
Zaśmiałem się kiwając głową, miłe i znajome „Sunshine" poprawiało mi humor i uspokajało, było taką miłą kotwicą przed wyruszeniem na drugi koniec świata.
Wyszedłem z samochodu...i przytuliłem rodziców, dopiero teraz mimo niesamowitej ekscytacji czułem też PRAWDZIWY strach...w sumie, nie wiem czego się spodziewać, nie potrafię za dobrze mówić po rosyjsku...i nawet nie umiem wymówić nazwiska swojego opiekuna, do tego dochodzą te moje „specyficzne cechy", czy da się jeszcze wycofać?! Poczułem kobiecą rękę na moim ramieniu.
-Sunshine,nie martw się...będzie dobrze, mogę się założyć, że skradniesz tam serca wszystkich. Po prostu uśmiechnij się i bądź sobą, a gdyby coś się działo...zadzwoń i zabierzemy cię stamtąd. Główne hasło „My shot"?
-I am not throwing away my shot...
Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w czoło...i tak szczerze nabrałem wielką ochotę by tam lecieć! Nie podbijesz świata, nie wyruszając do niego!
17 godzin później
Lot i odprawa trwały 17 godzin czy to dużo? Tak...ALE wreszcie jestem w Rosji! Z uśmiechem skierowałem się w stronę młodego mężczyzny stojącego z kartką, na której było zapisane moje imię inazwisko.
-Cześć! Ty musisz być Dymitr...Nikofor?
-Nikiforov,ale wystarczy Dymitr lub Mitri. A więc to ty jesteś tą świetnie zapowiadającą się gwiazdą hokeja? Słuchaj myślałem, że wyższy będziesz...żartuje. Po pierwsze to miło cię poznać, po drugie nie stresuj się tak. Widzę jak tobą telepie, jeśli martwisz się jak cię reszta odbierze, to spotkasz tylko jedną rozkapryszoną gwiazdkę, reszta to przegrywy na równi ze mną czy z tobą.
Zaśmiał się a jego śmiech był szczerze zaraźliwy...nawet jeśli CHYBA mnie obrażał. No nic! Z uśmiechem ruszyliśmy w stronę jego samochodu a potem nim ziuuum do domu. Już w progu było słychać,że mieszka tam ładna drużyna piłkarska. Choć bardziej pasowałoby hokejowa...aj suche.
-No tato!
-Ja ci coś powiedziałem! Na czole sobie „idiota" wytatuuj jak tak bardzo chcesz!
Moją uwagę przykuła wymiana zdań między dwoma przedstawicielami płci tej co moja, którzy wyraźnie się kłócili, jednak zaraz zostałem rozproszony i to nie przez moją nadpobudliwość... a przez kapcia!Dostałem laczkiem w łeb. Ale nie wiem co bardziej mnie uderzyło, owy przedmiot czy dziewczyna, która przyszła po niego, niska,blondynka z niebieskimi oczami.
-Wybacz to miało trafić w Kazu
Powiedziała biorąc laczek...a ja oczywiście niczym prawdziwy Alwaro postanowiłem zagadać i zdobyć jej serce.
-Cze-cześć...ja...ja...Jersey...nazywam...się... miło...mi-miło poznać...cie poznać miło...yyy
Okey,jestem idiotą...i chyba też tak pomyślała bo zniknęła tak szybko jak się pojawiła, zostając tylko moim wspomnieniem...ALE jest szansa, że jeszcze ją spotkam i wtedy nie zachowam się jak skończony kretyn i idiota!
-Nie przejmuj się...na ogół jest tu...trochę spokojniej...nie witamy gości darciem mordy!
-Jak będziesz miał dzieci to zrozumiesz, Dymitr! Cholera, Victor odłóż to!
-Tak...um no to...ci co się darli to mój brat i bratanek...a ta co rzuciła tym laczkiem to Joan, obiektem, który miał dostać był Kazu, tam na fotelu siedzi Chris, a ten z komiksem to Michael...
-Komiks? Jaki Komiks?
Będę szczery...uwielbiam komiksy, więc informacja o nich przykuła moją uwagę na tyle, że pierwsze co zrobiłem to wyszukałem wzrokiem chłopaka, o którym wspomniał Dymitr i nie czekając na nic podbiłem do niego.
-Cześć!Co czytasz? Czy to jest Iron Man? Też lubisz Avengers? Tak w ogóle jestem Jersey, a ty?
-Ej spokojnie...połowy twoich słów nie zrozumiałem, wolniej mów.
Uderzyłem się w głowę, przypominając sobie co powiedzieli rodzice „Nie mów tysiąca słów na sekundę, nie atakuj ludzi swoją osobą".Dobra pierwszego wrażenia nie cofnę, ale mogę zrobić lepsze drugie.
-Cześć,nazywam się Jersey.
-Michael.
-Ogólnie jestem tu nowy, no i zauważyłem, że czytasz komiks. Chciałem spytać czy też lubisz Avengers...ale w sumie to pytanie wydaje się głupie biorąc pod uwagę, że czytasz komiks z Marvela...dokładniej o jednym z Avengres...heh
Nie umiem być spokojny...ale chłopakowi chyba to nie przeszkadzało, bo zaczął się przyjaźnie śmiać.
-Ło chłopie ale ty nawijasz!
-Oho to jeszcze nic! Musiałbyś mnie posłuchać jak podekscytowan yjestem!
-Okey! Pasujesz tu!
Chłopak śmiał się przyjaźnie, no i tak szczerze, ja też nie mogłem powstrzymać śmiechu. Pozytywne emocje innych ludzi były zaraźliwe,ale jeśli pozytywne nastawienie to choroba to ja chce być na nią chory!
-Co tu tak głośno?
Spojrzałem na Azjatę, który wszedł do pomieszczenia...no dobra może nie tyle na Azjatę a na Joannę (jak ją przedstawił Dymitr), która minęła go idąc do innego pomieszczenia. Musze z nią porozmawiać! Cholera muszę z nią porozmawiać, ale to zaraz...najpierw wypada się przedstawić temu chłopakowi, wolę, żeby mieli mnie za dziwaka niż za kogoś niemiłego.
-Cześć! Jersey jestem! Jestem nowy tutaj, miło poznać! Hej Kazu to azjatyckie imię? A ty jesteś Azjatą? Czyli to ty jesteś Kazu? To w ciebie rzucała laczkiem ta śliczna dziewczyna tak?
-...Yyyy...przystopuj...powoli.Tak, ja jestem Kazu...tak we mnie ten szatan rzucał laczkiem.
-Szatan? Chyba anioł!
-Cholera,chłopie ty masz jakieś dziwne postrzeganie świata...ale nie mi oceniać.
Uśmiechnąłem się lekko patrząc na dwóch chłopaków wymieniających się spojrzeniem...wtedy zobaczyłem ją! Szła jedząc ciastka. Można tak ładnie jeść ciastka? Oho, Jersey masz problem! Ale czy te motyle w brzuchu to miłość? Czy może zjadłem coś nieświeżego?Czy ja skaczę? Tak, skaczę. JERSEY! USPOKÓJ SIĘ! Podejdź na spokojnie i zagadaj. JUST DO IT!
-Hej...
-Oto ty? Ten nadpobudliwy chłopak? Czy planujesz się teraz normalnie przywitać?
Zaśmiała się...śmiała się jak anioł. Cholera Jersey! Oddychaj!
-Heh,wybacz po prostu nie umiem udawać mądrego przy ładnej dziewczynie,ale ogólnie...to może zaczniemy od początku? Chyba, że nie chcesz? Rozumiem! Znaczy zrozumiem. Oho znowu zaczynam szybciej mówić. Może się zamknąć? Zamknąć się? Jersey zamknij się!
Zobaczyłem jak się śmieje, Boże ale ona się ładnie śmieje...głupi Jersey!Uspokój się! Oddychaj bo ją zniechęcisz! Dobra! Spokój!
-Joanna jestem, a ty jak mogę wywnioskować Jersey? Długo planujesz tu być?
-Rok...wiesz stypendium, drużyna hokejowa, też grasz może? Znaczy nie znam dziewczyn, które by grały w hokeja, znaczy wiem, że są takie, bo nie mówię, że dziewczyny nie mogą grać, ale no ja nie znam żadnej takiej.
-I nie poznasz chyba tak szybko, nie, nie, ja jeżdżę na łyżwach figurowych.
-O czyli występujesz, w sumie się nie dziwię jesteś bardzo ładna i bardzo chętnie bym patrzył jak jeździsz...cholera znowu robię z siebie dziwaka, przepraszam!
-Śmieszny jesteś!
Powiedziała śmiejąc się, na co sam się uśmiechnąłem. Była strasznie miła...i naprawdę nie rozumiałem, co musiał zrobić ten chłopak,że miał dostać z tego laczka, bo naprawdę rozmawiając z nią nie powiedziałbym nigdy, że mogłaby bez powodu zachować się agresywnie. Przecież to widać, że anioł nie kobieta.
Nagle tą miłą rozmowę przerwał huk! Głośny huk! Szybko wraz z resztą skierowaliśmy się do miejsca, z którego doszedł ten hałas! No i oto zastał nas ciekawy widok, platynowo włosy chłopak leżał na kafelkach w kuchni z łyżwami na nogach a wokół niego leżały kostki lodu, nad nim stał wysoki chłopak krzycząc coś chyba po francusku. Nie dużo myśląc krzyknąłem.
-Coraz bardziej mi się tu podoba!!
Następnie usłyszałem za swoimi plecami dwa głosy, chyba Michaela i Kazu mówiących „Pasuje tu" i uśmiechnąłem się lekko. Zapowiada się ciekawy rok!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro