Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

How To Catch The Wind

Siedziałam z Minerwą w Pokoju Wspólnym Gryffindoru i odrabiałam zadanie dla Dumbledore'a. A właściwie próbowałam.

Myślałam o Luisie Yuney'u. Podobał mi się od piątej klasy, jednak przez te całe dwa lata zdawał się nie zwracać na mnie uwagi. Nie dziwiłam się, w końcu był najprzystojniejszy w całym roczniku, a może i szkole. Jednak nie przywiązywał wagi do wyglądu, odtrącał też zaloty swoich „fanek".

Minerwa chyba zauważyła, że coś mnie trapi. Zapytała, czy to znowu Yuney; odpowiedziałam twierdząco.
— Sofio, on nie jest ciebie wart. Jak do teraz cię nie zauważył, nie zaprzątaj sobie tym głowy.
— Łatwo ci mówić... Masz przecież tego swojego Francisa. Ale nie mówmy o Luisie, proszę. Chodź lepiej ze mną na polanę.

Gdy już znalazłyśmy się w Zakazanym Lesie, zaczęłam ćwiczyć Dary. Jak każdy w mojej rodzinie posiadałam cztery Dary Żywiołów i jeden dodatkowy. W moim przypadku był to Dar Niewidzialności. Opanowałam wszystkie już w czwartej klasie, teraz tylko je usprawniałam.

Ani się obejrzałam, a nadszedł wieczór. Minerwa postanowiła, że wróci do zamku i tam na mnie poczeka. Ja postanowiłam chwilę zostać i porozmyślać. I o kim to Sofia Dongen-Mjor może myśleć? Oczywiście o Luisie Yuney'u. Jego czarne oczy, oliwkowa skóra, ciemne włosy okalające przystojną twarz...

Nagle z zamyślenia wyrwał mnie szmer. Byłam gotowa zaatakować bez mrugnięcia okiem. Nikt oprócz mnie i Maggie nie miał prawa tu wejść. Usłyszałam szelest krzaków i z lasu wyłoniła się czarna puma. Przestraszyłam się, już chciałam użyć Darów, stać się niewidzialną lub potraktować zwierzę którymś z Żywiołów, gdy kot zmienił się w człowieka. Animag, przemknęło mi przez myśl. Fatalnie. Chwilę później, gdy zauważyłam kim jest ten, jak się okazało, mężczyzna, odebrało mi mowę że zdziwienia. Yuney. Luis Yuney. Dlaczego? Co on tu robi?

— Sofia? To ty? — zapytał krukon. — Nie atakuj, to ja, Luis.
— W-widzę. — wyjąkałam, rumieniąc się. Oby nie zauważył... Tak poza tym, skąd zna moje imię?
— Sofio, chciałem porozmawiać z tobą. — zaczął, jakby niepewnie. — Będę szczery, nie jestem tu pierwszy raz.
Stałam i nie wiedziałam, co ze sobą począć. Jaki jest jego cel? Co on chce osiągnąć? Nie miałam pojęcia. Pozostało mi słuchać go dalej.
— Trafiłem na to miejsce przypadkiem, mniej więcej rok temu. Stałaś tu, gdzie teraz stoisz i śpiewałaś, tworząc małe tornada. Pamiętasz?
— Chyba tak...
— Wtedy właśnie... zakochałem się w tobie. Musiałem ci to kiedyś wyznać. Chciałem wcześniej, nawet próbowałem kilka razy podejść, gdy byłaś sama, ale bałem się.
— Ty się bałeś? — uśmiechnęłam się lekko.
— Och, nawet nie wiesz jak. Nie jestem taki, za jakiego mnie mają. — na moje pytające spojrzenie rzekł — plotki dochodzą wszędzie.
Chciałam powiedzieć coś mądrego, ale z moich ust wyszło tylko:
— Przy takim wyglądzie się nie dziwię.
Luis roześmiał się. Miał piękny śmiech.
— Sofio, Sofio... — urwał. — Ale teraz zapytam cię na poważnie: Lady Sofio Camiro Fortressky Dongen-Mjor, czy zechciałabyś uczynić mi tę przyjemność i zostać moją dziewczyną?
Nie obchodziło mnie skąd zna moje drugie imię i panieńskie nazwisko matki. W tym momencie ważny był tylko on.
— Tak, chciałabym, Luisie Simonie Yuney.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro